O mnie

Mam różne zainteresowania, aktualne i potencjalne, sprzeczne z moją wagą - ot co! Dlatego zamierzam walczyć. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18004
Komentarzy: 366
Założony: 20 marca 2010
Ostatni wpis: 6 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nicky13

kobieta, 35 lat, Warszawa

168 cm, 70.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 maja 2014 , Komentarze (5)

Po wzorowym śniadaniu: kawa z mlekiem i cukrem; na obiad pyszne pełnoziarniste penne z szynką, sosem pomidorowym z warzywami i odrobiną sera żółtego; a potem... Mała miseczka chrupek orzechowych - ale tylko miseczka, wymierzona, łapka do paczki nie sięgała ni nic. Te chrupki czekały już kilka tygodni na swoją porę w szufladzie, ale następnych nie kupuję, ani innych grzeszków, słowo. I tak jestem dumna ze swojego opanowania - swoją drogą przez te kilka dni diety, wydawały mi się wyjątkowo tłuste, słone i wcale nie takie atrakcyjne, jakbym to sobie wyobrażała - i dobrze! :D
Ćwiczeń dziś brak, mam migrenę i czuję się usprawiedliwiona.
Dobrej nocy!

4 maja 2014 , Komentarze (10)

Hej, hej! 

Zdrówko niby lepiej, ale katar nadal przeszkadza mi żyć. Małpa poszła szukać bananów gdzie indziej. Wczoraj pokonałam pokusę naleśników (z nutellą!), a także miodowe orzeszki ziemne, biorąc jednego i resztę oddając swojemu M. Tym sposobem był sukcess! 3 posiłki: omlet ze szpinakiem i fetą, twaróg z cebulką i papryką, pieczona szynka i warzywa z patelni. Czyż nie wzorowo? Czyż nie ślicznie? :D Dziś ze śniadaniem też ładnie zaczynam: parę łych twarogu, 2 plastry ananasa, trochę otrębów i łyżeczka miodu. Pyszota. <3

Z wczorajszych ćwiczeń: 60 przysiadów z hantlami, seria ćwiczeń z hantlami na ręce, 100 brzuszków (40 ukośnych) i 10x nogi do góry (zwykle moja zmora, gdy dopiero zaczynam ćwiczenia na brzuch). Rozłożone w czasie, generalnie - jak na mnie nice. :D

Dopiero 5ty dzień, a już mnie nosi, żeby oglądać, czy ciało wygląda inaczej... Eh, i jak tu sobie wytłumaczyć, że na efekty trzeba będzie poczekać dłużej? Walczyć, walczyć, walczyć, więcej ćwiczeń, więcej dni przejedzonych wzorowo, więcej, więcej... I dopiero będzie mniej w tyłku. No cóż, dopiero pierwszy tydzień, więc motywacji mi nie braknie, ale potem? Przydałyby się efekty, oj, przydały!

2 maja 2014 , Komentarze (12)

@ + choróbsko + dawno nie ćwiczyłam = OMG 

Może i pochorowałam się, i nos wciąż zawalony. Może i moja małpa mnie dopadła, ale...
Chyba jednak mam na razie tragiczną kondycję. Dziś jak dotąd seria hantli (różne ruchy do zmęczenia 1,5kg) + kilkanaście przysiadów z hantlami + 10 min. ramion z Mel B i czuję się zmęczona... Tak nie powinno być, toż to dopiero rozgrzewka! Heh, dokuruję się przez weekend, małpa pójdzie szukać kumpli gdzie indziej, a od poniedziałku zamierzam wyciskać z siebie siódme poty, bo nie wytrzymam, jak ten stan nie zacznie się szybko zmieniać! Dostawałam przy ramionach MelB zadyszki i musiałam opuszczać ręce parę razy, bo nie dawały rady, uwierzycie?! A ja chciałam się dobierać od zaraz do workoutów czy regularnego biegania! Terefere...

Mam nadzieję, że chociaż to jest prawda:

1 maja 2014 , Komentarze (11)

Któryś raz się to zdarza: gdy akurat nabieram tempa w odchudzaniu, padam chora... Ale ciii, do weekendu się wykuruję. Węgle ograniczone, spożycie białek i warzyw w górę, i jakoś to będzie. Tylko ćwiczyć wczoraj nie dałam rady, nos i gardło zawalone...

Nic to, byleby robić tyle na ile mnie stać aż choróbsko przejdzie, nie? (chory)

29 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

Wracam na drogę do szczupłego Ja. Może o bikini w lecie 2014 mogę zapomnieć, ale na pewno jest szansa przejść przez tę słoneczną porę roku w lepszej formie niż teraz.

Waga na pasku jest odrobinę nieaktualna i w sumie wszystko mi jedno, bo i tak ważyć będę się max raz na miesiąc. Jak zejdę poniżej 70 to napiszę, a tymczasem zajmijmy się czymś prostszym i ważniejszym: minimalnie co dwa dni będę pisać tu choć króciutkiego posta. Jeśli nie napiszę albo zacznę smęcić: znaczy, że potrzebuję motywacyjnych kopów w tyłek - tu liczę na Was. ;)

Zamierzam jeść z umiarem, zdrowo i codziennie choć trochę ćwiczyć. Generalnie zaczęłam od wczoraj, więc stało się...

Pierwszy deadline wyznaczam na piątek 18-tego lipca.
Oznacza to...
Podróż w 80 dni dookoła sylwetki
!
CELE:
1. Nie złamać postanowień o codziennych ćwiczeniach i umiarze.

2. Osiągnąć wagę <70kg.
Ostatnio spadki bywały małe, nie chcę przesadzić z celem.

No to zaczynam - kto ze mną? :D


27 listopada 2013 , Komentarze (15)

Opanowałam Wielkiego Łakomczucha. Trochę. Jestem ostatnio ciągle głodna, ale nie kupuję już słodyczy, nie wypijam litra coli na dobudzenie i potrafię pójść o tej 21:00 do lodówki i wyjąć ogórka kiszonego, żeby czymś zająć kubki smakowe. Nie mam pewności, ale chyba na razie do wielkiej akcji "zrzucanie wagi" nie wrócę. Moja współlokatorka siedzi niemal non stop w pokoju, jest za zimno, żeby wyjść biegać, a ja muszę się zająć przez najbliższe tygodnie studiami i nie mam siły ni czasu zająć się regularnym chodzeniem na fitness czy siłownię (szczególnie, że początki zawsze są niełatwe dla organizmu). To wszystko brzmi jak sterta wymówek, ale te wszystkie niedogodności wysoce zwiększają poziom energii i czasu, jaki trzeba by poświęcić na odchudzanie, a ja mam teraz ograniczone zasoby w tym zakresie.

Swoją drogą, to trochę smutne: mnóstwo pamiętników, które zaczęłam obserwować po rozpoczęciu walki z wagą, przestało się aktualizować po jakichś 3-4 tygodniach. Zupełnie jak mój. Oczywiście to też były osoby "rozpoczynające". Najpierw pojawiały się niesamowicie entuzjastyczne posty, potem przechodziły w łagodne "jest gorzej, ale się trzymam", ewoluowały do "porażka, ale powstanę", a potem dziewczyny przestawały pisać, najpewniej nie mając się czym chwalić... W końcu sama pod ich naporem pisałam "to już ostatni raz" - i co? Przeszło mi po kilku tygodniach.

Ciekawe, kiedy uda mi się zabrać do prawdziwego "ostatniego razu".

20 listopada 2013 , Komentarze (2)

Dalej jestem w tyle z pracą magisterską.
Przestałam spisywać co jem.
Przestałam jeść regularnie.
Przestałam liczyć kalorie.
Przestałam jeść zdrowo.
Przestałam ćwiczyć.

W związku z powyższymi przestałam też zamieszczać regularne wpisy, bo przestało mnie motywować publiczne obiecywanie sobie i Wam, że od jutra/zaraz będzie lepiej. Ile takich wpisów pod rząd można dać? Trzy, cztery? Dość.

Demotywuje mnie pogoda. Demotywują mnie współlokatorki. Demotywują mnie studia. Demotywuje mnie sytuacja osobista. Demotywuje mnie własna postawa.

Jedyne co mogłoby mnie motywować to odbicie się od dna mimo wszystko. Pragnienie stanięcia znów w miejscu, gdzie będę czuła się wspaniała. Jednak nie umiem się zabrać do tego z potrzebną ilością wiary i samozaparcia. Wiem, że nic się nie zmieni, jeśli ja tego nie zmienię, ale...

Nie mam siły.

7 listopada 2013 , Komentarze (8)

Dziś było jakieś 40 minut z hula hop i ... tyle. Nie wiem, jakim cudem nie wyrobiłam się z rowerkiem, a nie chcę zwalać na złe samopoczucie po dentyście, bo wcale nie było najgorzej.

Za to kalorii 1800. Większość zdrowa, ale i tak przesadzam. Przesadzam i nawet organizm się buntuje, bo czuję się nie najlepiej po takich objętościach jedzenia, jakie sobie ostatnio serwuję. No i nijak nie schudnę przy takich wypadach. Musze zaprzestać tego w trybie natychmiastowym. Możecie mnie trzymać za słowo: od rana będzie dobrze.

Dobrej nocy!


4 listopada 2013 , Komentarze (9)

Niby dobieram się do rowerka, ale jakoś bez wielkiego samozaparcia. Chce mi się słodkiego. Nie chce mi się szykować sobie jedzenia, bo co chwile coś jest gotowe, pachnie, leży, kusi... Ciężko też dobrać porcje, jak jedzenia jest dużo za dużo.

Jak stanęłam na wagę dzień po "ważeniu", pomiar podniósł się do 72kg z hakiem, co sprawia, że mój wynik "odchudzania" wygląda jeszcze gorzej. Kilogram na miesiąc? Serio? Na tyle stać mój organizm? Tyle starań dla kilograma...? Muszę coś zmienić w swojej metodzie, ale nie mam teraz siły na jakieś wielkie planowania...

Może wrócę do diety Turbo, kiedyś mi trochę pomogła, choć trzymałam się rozróżnienia białka - węglowodany a nie podanej listy produktów... Może trzymając się tej listy osiągnę jeszcze lepszy efekt...?



CEL: Do końca listopada zobaczyć 6 z przodu. Kropka.

1 listopada 2013 , Komentarze (7)



Na ślubie
: 2 drinki, szklanka soku, szklanka toniku, kawałek tortu, kanapka z serem i ogórkiem, 2 kawałki kurczaka na ciepło, talerzyk przystawek (w tym sery - miesiąc prawie nie jadłam serów!)... coś koło tego. Co prawda spędziłam tam jedenaście godzin, ale i tak 2 - 3 tysiące kalorii wskoczyło jak nic. Nie wydaje mi się jednak, żebym jakoś szczególnie przesadziła, co najważniejsze: nie dostałam ataku PacMana, tylko kulturalnie próbowałam tego, na co miałam ochotę.

Po ślubie zaś nastąpił pierwszy dzień w domu. W sumie, gdyby nie kawałek poweselnego tortu i sok pomarańczowy z samego rana, zmieściłabym się w tych 1200kcal, także bez tragedii. Do tego wypróbowałam przepis na przecudowną zupę z ciecierzycy z pomidorami - pyszota! Prezentowała się jak marzenie i wszystkim baaardzo smakowała, na pewno będzie odtwarzana. Chętnym mogę podesłać link do przepisu w prywatnej wiadomości.

Przedwczoraj udało mi się też namówić Mamę do przygotowania na cześć mojego przyjazdu przepisu z Vitalii: pieczeni kalafiorowo-drobiowej, tak bym nazwała to cudo. Wiadomo: żeby nie skończyło się naleśnikami czy ciastem o 22:00, bo z takim kuszeniem zaraz przed ważeniem mogłoby być ze mną krucho. Pieczeń była bardzo smaczna i chyba wejdzie do stałego repertuaru (choć w przeciwieństwie do zupy, prezentowała się mało wykwintnie, na pograniczu nieapetyczności).

Dwa dni poza dietą w sposób niemal-kontrolowany, teraz czas na wielki powrót: mam w domu rower stacjonarny, także od jutra zaczynam pedałowanie!


JAK JEŹDZIĆ NA ROWERKU STACJONARNYM, ŻEBY SZYBKO GUBIĆ KILOGRAMY?

Długo i średnim tempem, by puls był lekko podwyższony? Interwałowo?

A może wiecie, jak zapobiec bólowi krzyżowego odcinka pleców po ćwiczeniach na rowerku? Czasem mnie dopada.


Dzięki za odwiedziny i wszelkie porady - powodzenia w Twoich zmaganiach!