znalazłam się w punkcie wyjścia... Mogłabym oczywiście popsioczyć, ale może spróbuję spojrzeć na to w inny sposób? Mogłam przecież porządnie "przekroczyć" ten <punkt wyjścia> i poszybować w kierunku setki... Wciąż szukam przyczyn tego mojego kolibania (jak huśtawka ) - raz w górę - raz w dół. Oczywiście to drugie zjawisko jest zwyczajowo o niebo trudniejsze. Ostatnio <kojarzę> te moje kłopoty z początkami (odpukać!!!!) cukrzycy typu II. Mam predyspozycje genetyczne po Mamie i świadomość, że wcześniej czy później mnie dopadnie. Robię wszystko- w moim mniemaniu-by to opóźnić alllllllllle parę objawów wespół z lekko podniesionym poziomem cukru na czczo to już chyba nie przelewki..... Jeszcze trochę powalczę sama a jak nie będzie efektów - pójdę do medyków... .. Macie jakieś doświadczenia w tej materii? Pozdrawiam "po latach" i nawrócona obiecuję bywać tu częściej..