Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1497610
Komentarzy: 54630
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2023 , Komentarze (15)

Aronek moja perełka to cudowny kocurek. Jest najmłodszy ze stada. Przybył do mnie gdy miałam juz duzo kotów, ale nigdy tego nie żałowałam. Kotek jest bezproblemowy i do tego przymilny. Kocha mnie calym swoim serduszkiem i daje temu wyraz choćby lizaniem mnie. Lubi lezeć obok z łapkami opartymi na mojej rece. Lubi byc głaskany i przytulany. Trochę mnie martwi, że je tylko suchą karmę, bo mokrej nie chce...

Mikuś już ma ponad 18 miesięcy i mam możliwość porównania różnego modelu wychowania psów. Pikuś był chowany mniej sercem, a bardziej dyscypliną. Gdy był młody był czasem karcony. Wyrósł na pieska zdyscyplinowanego, karnego, ale ze ja karciłam nie kochał mnie aż tak bardzo. Rzadko do mnie przychodził i prawie nigdy sie nie przytulał. Spał osobno, czasem z pyszkiem na nodze Krzyśka. Najczęściej leżał na kanapie ale osobno. Mikuś jest wychowywany sercem. nie był prawie wcale karcony. Kocha nas całym sercem i jest bardzo wylewny, przytula się  i lize. Niestety nie jest tak posłuszny jak Pikuś. Niby słucha, ale trzeba krzyknąć kilka razy. Niby jest pokorny i pokazuje brzuszek, ale czasem potrafi się i postawić...Co prawda zaraz ucieka pod kanapę, ale jednak... Wczoraj mnie np ugryzł, bo mu nie pozwoliłam wygryzać dziury w mojej nowej podkoszulce...

Kończę książkę zalotnice i wiedźmy. Czytam, ale idzie mi nie bardzo. Moim zdaniem to książka przecietna. Skusiły mnie te wiedźmy ale więcej w niej czasów wspólczesnych. Sporo w niej o stosunkach międzyludzkich, Przyjaźni kobiet, ekstrawertyzmu, miast Europy. Mało za to czasów dawnych. Czytam, bo chcę skończyć. Nie pasjonuje mnie jednak.

Wczoraj była awantura, bo mi sie po raz kolejny nie udało rozpalić w piecu i ogrzewałam się grzejnikiem elektrycznym. Krzysiek był o to wściekły. Nie kupił oleju a ja rozpalam tylko wtedy gdy duzo oleju na wegiel wleję. Inaczej mi sie węgiel nie zajmuję. Wczoraj utytłałam sie po pachy, Połamałam paznokcie, rozpalałam dwa razy i draństwo sie nie zajeło. Mam dość pieca węglowego i chyba trzeba będzie o czymś innym pomyśleć. Moze drewno?

Od 2 dni jem nieco mniej i waga już spada. Nie mam zamiar teraz stosować typowej diety. Jem trochę mniej tylko no i liczę na ruch...

Deszcz, deszcz, deszcz...

20 listopada 2023 , Komentarze (10)

Ciągle pada. Wczoraj padał śnieg. Zrobiło się chłodno. Ja mam jeszcze do przesadzenia brzozę. Dziś koniecznie chcę wyjść z Mikusiem i oby sie udało. Psina bardzo spacery lubi i bardzo się ekscytuje gdy mamy wyjść. Lubię sprawiać Mikusiowi przyjemność, a i sama czuję się na spacerach dobrze. Bałam się o ból kręgosłupa, ale niepotrzebnie. Bólu nie czuję dopóki jestem w ruchu. Kregosłup boli mnie gdy wstaję z pozycji siedzącej, gdy sie schylam i gdy stoję oraz w czasie niektórych ćwiczeń jogi. To samo jest z koścmi ud, biodrami. Nie bolą w ruchu. Codziennie robię minimum 3000 kroków. Jeśli spacer jest krótszy, to chodzę też w domu. Mam też codziennie około 20 minut jogi. Spalam około 200 kalorii i mam około 20 minut intensywnego ruchu... Tak chcę trzymać...

Wczoraj z trudem udało się wyjść na pól godziny. Przeszliśmy prawie 2 km. Mikuś wysmyczył sie po trawie i krzakach. Wrócił z mokrym pyszczkiem i brzuchem, ale szczęśliwy. Odkryłam nową leśną drogę. Nie wiem gdzie prowadzi, ale sprawdzę gdy będzie bardziej sucho... Na ulicy mały ruch i MIkus prawie całą drogą biegł. Nie trzeba było go nieść.

Dziś mam zamiar dłużej popracować. Będą też wróżby. Coś trzeba będzie zrobić w domu. Na pewno to będzie pranie i coś jeszcze. Tak niedługo. Moze z pól godzinki góra. Krzysiek jest w domu, to i on coś zrobi choć pewnie będzie się denerwował gdy go od krzyżówek oderwę.

Z przyjemności będzie czytanie. Moze film i moze obraz. Zobaczymy z czym sie wyrobię. Teraz czytam powieści.

Znowu zaczynam uważać na to co jem. Przytyłam trochę, a to mi sie  nie podoba. W przyszłym roku chciałam zakończyć dietę, a to sie nie uda. Chudnę i tyję. Tak w kółko juz od kilku lat. POwinnam schudnąć z 15 kg i już mi sie pomysły kończą jak to zrobić. Trwale schudnąć. Teraz mam więcej ruchu i znowu mam nadzieję choc wiem, ze to bywa złudne. Nie mogę sie przecież poddać i utknąć w otyłości. Nadal nie mam sposobu na siebie...Wypróbowuje różne i ciągle po diecie tyję... Udaje mi sie łatwo trzymać wagę około 87 kg ale to za dużo przecież.

Moje koty mają prawie codziennie robione reiki. Są zdrowe i tylko Megusia bierze leki na tarczycę. Koteczka czuje się dobrze. Biegunek już nie ma. Jest jednak drobniutka i waży z 2 kg. Najstaszy 18 letni prawie Mruczuś, też jest w dobrym stanie. Kotek po całych dniach siedzi u mnie na ramieniu. Ma apetyt, ale i kaprysy. Chrupki je chetniej ze stołu np. Zęby jeszcze ma i chrupki wsuwa jak odkurzacz. POtrafi się postawić i wyciąga łapę na Mikusia. Cieszy mnie to, bo bardzo go kocham. Jest pupilem. To klasyczny tygrysek... Jeśli chodzi o koty ważny jest przede wszystkim charakter, ale preferuję jeśli chodzi o kolor siersci tygryski. Nigdy jednak nie odrzuciłam żadnego kota i miejsce w moim sercu mają i te dzikie i czarne i chore i wiekowe... Ostatnio najbardziej mnie martwi Rozi. Oczko niby ok, ale zrobiła sie jakby mniej sprawna. A to coś zrzuci, a to potraci. To nie wina oczka, a wiek chyba. Skończyła juz 12 lat... Rozunia jest marmurkiem z białymi łapkami. To też pupilka.

19 listopada 2023 , Komentarze (4)

Dziś spałam dłużej, bo szkoły nie mam. Zaraz idziemy chyba na spacer. Mam mgliste plany, ale mogę je zmienić. Chciałabym dojść do starego mostu w parku. Gdy byłam dzieckiem mama koleżanki straszyła nas, ze w tym miejscu mieszka koń wodny. Jakiś stary, słowiański stwór chyba. Tam było wtedy bardzo głeboko. Woda była ciemna i nie było widać dna. Do dziś pamietam ten strach. Trasa do tego miejsca nie jest trudna, ale niekoniecznie musi być przyjemna. Powodem są inni spacerujący z psami. Trzeba by przejść około 3 km. 

Pamiętam spacery z moją ukochaną ciocią Resią. Chodziłyśmy od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Czasem zima na sanki. Spacery były nieraz dłuzsze. Ciocia kochała polne kwiaty i znosiłyśmy wielkie bukiety, a ona ustawiała je w wazonach. Wtedy kwiatów było duzo. Wiosna zrywałysmy bazie, podbiał, zawilce i kaczeńce. Później były przechadzki miedzami między łanami zbóż w poszukiwaniu chabrów i kąkoli. Przecinały nam drogę stada kuropatw i zajace. Słychać było śpiew skowronka. Jeienią to były wyprawy na grzyby. Nie tylko do naszego lasu. Czasem jeździłyśmy na grzyby dalej. Trzeba było wstać o bladym świcie i iść pieszo 3 km do autobusu. Późna jesień to były opieńki. Spacery zimowe też były przyjemne. Sniegi wtedy były duże. Spotkać można było tropy zwierząt. Za czasów Kamesznicy też spacerowałam. Chodziłam drogą po wsi. Praktycznie codziennie. Później gdy byłam z Robertem moim pierwszym mężem Też spacerowaliśmy po lesie. Często z psem. Miałam wtedy psa duzego- Natana. Pies był bez rodowodu, ale był po rodowodowej suni owczarka niemieckiego. Niczym od rodowodowego się nie różnił.

Przez te spacery spalam trochę kalorii codziennie. Teoretycznie powinnam około kilograma miesięcznie zrzucić. Już mi sie dziki apetyt unormował i nie jem wiecej. No zobaczymy...

Poza pracą  będzie dziś czytanie. Kończę Zalotnice i wiedźmy. Chcę się wziąć za Outlandera. Na razie zerknęłam i chyba w książce się zakocham.:) Przyszedł mi też Harem. Książkę udało mi się kupić używaną za niecałe 5 zł.

Chyba kupię Mikusiowi sweterek na zimę. Na razie aż tak bardzo nie marznie o ile nie pada, ale zimą licho wie. Chodzić z nim będziemy. Nie wiem nawet czy on lubi śnieg. Pikuś bardzo lubił. Biegał po nim jak szalony i podrzucał pyszczkiem... Odkryłam dlaczego Mikuś nie bardzo chce się załatwić w ogródku. On lubi trawę, a u mnie jest żwirek.

Jestem po pierwszych zajęciach z parapsychologii. Bardzo mi sie podobały. Na nastepne czekam z niecierpliwością... Na razie odrabiam prace zadane do domu. Dziś jest czas na koherencję serca.

18 listopada 2023 , Komentarze (27)

DZiś Krzysiek pracuje po południu. Spaceru nie będzie. Rano w pospiechu pójdzie do sklepu, a później będzie miał wycisk w pracy. Jeszcze Mikuś szelek nie ma. Ja z nim sama dalej nie wyjdę. Wyjdę na drugie podwórko. Pochodzimy w kółko. Będzie na smyczy. On w to miejsce normalnie nie wychodzi, bo to z drugiej strony domu. Smycz jest konieczna, bo ogrodzenie nie jest szczelne. Pod bramą jest dziura i druga w ogrodzeniu na węża do pompowania szamba. Dłuższy spcer będzie jutro. Krzysiek jest cały dzień w domu, to jakoś czas sie wybierze, zeby deszczu nie było.

Wczoraj jednak udało sie wyjść z Mikusiem na chwilę. Niby było ponuro jak to w listopadzie i mokro, ale wczesnym popołudniem przestało padać. Spacer trwał prawie 30 minut. Chodziliśmy po lesie. Na ścieżkach lezy gruba warstwa liści i błota nie było. Wypłoszył nas deszcz. Zaczął kropić. Mikuś był zadowolony, ale drżał z zimna. MNie nawialo do uszu. Muszę kupić nauszniki, albo wydrziergać opaskę... 

Dziś od 10 -15 mam szkołę. Zaczyna mi się parapsychologia. Trwa rok. ZAjęcia są w soboty i niedziele, co drugi tydzień. Jeszcze nie ma wykazu lektur, ale grafik juz jest. Ciężko mi będzie ze wstawaniem o 9 w niedziele. TRzeba będzie dosypiać w dzień. Szkoda, ze zajęcia nie sa po południu i wieczorem. Godziny z naturoterapii mi lepiej pasowały. Plany jednak ciekawe. Sporo psychologii.

Nie jestem na diecie, przytyłam ale jem co chcę. Ostatnio to makarony, bo ich trochę kupiłam hurtowo. Do tego robi się je szybko. Mam przepisy na sosy do spagetii, ale nigdy makaronu spagetii nie gotuję. Gotuje zwykłe makarony - kolanka, świderki, muszelki. Nawijanie makaronu spagetii na widelec mnie drażni. To czynność zbędna, wydłużająca czas posiłku. Ja gotuję szybko i szybko jem. Wszelkie czynności związane z jedzeniem denerwują mnie odkad jestem otyła. Dziś makaron z mięsem typu bolones. 

Wczoraj w nocy koty dostały sie do kuchni i zrobiły rząd. Zdemolowane było dokładnie. Wywaliły wiadro na odpadki, poprzewracły kwiatki, zrzuciły koszyk na owoce i leki Rozi. Na podłodze była tez herbaciarka i moje farby oraz pędzelki... Chodnik był zwinięty. SZmata do garnków porzucona na podłodze. Myszy pewnie były przerażone. Koty same w kuchni nie bywają, bo drzwi zamykam.

Mam, mam, mam. Wczoraj dotarł I tom Outlaner. Kupię wszystkie...:)

17 listopada 2023 , Komentarze (17)

Koniec tygodnia. Koniec pracy. Nie jestem zmęczona ani fizycznie ani psychicznie. Chyba w weekend popracuję.

Kupiłam Mikusiowi żółtą wstążkę. Będzie ją nosił na spacerach. To sygnał, ze nie chce byc zaczepiany przez ludzi i zwierzeta. Moze gdy inni spacerowicze wstążke zobaczą, odwołają swoje psy. Na razie to jest tak, że puszczają je luzem w lesie, psy nas zaczepiają, a oni nie bardzo reagują. Za puszczanie psów luzem w lesie grozi mandat. Po to chodzę na spacery do lasu by mieć spokój z innymi psami. Nie mam go jednak. Kupiłam profesjonalny odstraszacz psów i gaz pieprzowy i już mam. odstraszacz wypróbowałam na szczekającym psie sąsiadów. Uciekł w głąb podwórka. Z gazem mam praktykę. Dość dawno temu sąsiedzi z końca ulicy mieli psa, który ciągle siedział na ulicy. Był mały ale agresywny i przejść sie nie dało. Latał w kółko i szczekał. Obok było przedszole i mój Adrian sie strasznie bał chodzić. Po interwencji dzielnicowego, kaganiec pies miał kilka dni.  Kupiłam gaz i psa potraktowałam. Gdy mnie później widział przebiegał na druga stronę ulicy.

Książeczkę o kąpielach leśnych już mam. To pozycja z ćwiczeniami. Pozycja jest niepozorna, bo to niewiele ponad 100 stron, ale cenna. Cwiczenia są bardzo fajne. Mnie otworzyła. Gdyby było lato lub inna ciepła pora roku, juz jutro bym była z kocem w lesie. Byłby spacer z Mikusiem, a później odpoczynek gdzieś pod drzewem. Jakaś medytacja. Jest książka Kąpiele leśne z psem, ale niedostępna w POlsce, bo brak tłumaczenia. Nie bardzo wiem co robić późną jesienią w lesie. Do tego z psem. Niby można wsłuchać sie w odgłosy lasu, ale patki już nie śpiewają i rykowiska jeleni sie skończyły. Grzybów juz nie ma, liście spadły. Przysiąść na medytację ani połozyć się nie da. Jest trochę szyszek i na żołedzie można trafić. Można zrobić trochę zdjęć i co więcej? Nie bardzo mam pomysły... Chodzę prawie codziennie, bo mi to dobrze robi i Mikuś też zadowolony, bo moze węszyć do woli, ale podejrzewam, ze ciagle te same trasy go wkrótce znudzą. Nie chciałabym z chodzenia zrezygnować. Nikt nie napisał książki kąpiele leśne na 4 pory roku. Byłaby to cenna pozycja...:)

DZiś ma lać deszcz. Do tego bardzo się ochłodzi. Ze spaceru chyba nici. Trzeba będzie wyjść na chwilę tylko koło domu. Moje podwórko za domem też jest atrakcyjne dla Mikusia. To teren z trawą, ale nie trawnik a łąka z ziołami i polnymi kwiatami, drzewa, krzaki w tym świerk i sosna, jałowiec, dąb, jarzębina. Coś czuję, ze niedługo spadnie śnieg.

Wczoraj byliśmy na troszkę dłuzszym spacerze. Oczywiście z Mikusiem. Dystans to około 1,7 km ale nieco więcej, bo opaskę włączyłam póxniej. Zajęło nam to pół godziny. Kroki ponad 2500. Puls 112. Było straszne błoto i do tego część drogi okropnie zryta przez dziki. Krzysiek klął, że buty ubłocone no ale przecież po ulicy chodzić nie będę. Plus jest taki, ze te wyprawy to razem z jogą spalone około 200 kalorii. Czasem więcej. Niestety nie schudnę, bo apetyt mam wiekszy. Mnie się chodziło nawet fajnie i trochę zal mi było wracać do domu. Mikuś był bardzo zadowolony. Przed wyjściem był tak szczęśliwy i tak szalał, ze z chodnika w ganku zrobił harmonijkę. Gdy wrócił, zaległ na kanapie, przytulił sie do mnie i spał.

16 listopada 2023 , Komentarze (8)

Wczoraj podgoniłam prac w domu. Dziś Krzysiek po południu jest w domu. Moze wyjdziemy na dwór z Mikusiem. Trzeba będzie kombinować, bo czasu nie za duzo, a ma padać. Oby nie wtedy kiedy mozemy wyjść. Nie wiem co ze spacerami będzie zimą. Mikusiowi mogą marznąć łapki. To niby pies i jego pobratymcy to dzikie zwierzęta albo psy bytujące na dworze przy budach, ale on jest wydelikacony. Gdy jest chłodniej chowa sie pod kołdrą i drzy... Mikuś po spacerze jest w domu spokojniejszy. Mniej goni Kajtka i koty. Więcej śpi...

Wczoraj gdy kropił deszcz, zapiełam MIkusiowi smycz i zabrałam go na drugie podwórko. On tam nie bywa. Chciał iść do domu ale w końcu sie załatwił. To był raczej dla niego stres choć chodził i weszył. Boję się teraz, ze jak zobaczy smycz będzie sie chował pod kanapą. Tak juz było na poczatku gdy nie chciał wychodzić. To bardzo wrażliwa psina i bardzo inteligentna...

Chciałam w tym miesiącu zrobić sobie certyfikowany kurs Soul body fusion. Pieniadze mam, ale w dniu kursu mam szkołę. No i nie wiem. Niby się nie zazębiają, ale bym miała prawie cały dzień zajety. Nie wiem czy psychicznie wydolę. No i mam też przecież inne zajęcia. Technika jest bardzo fajna. Poznałam ja w szkole. Kurs jest też organizowany w szkole, za darmo ale tylko stacjonarny. Ja do Katowic jechać nie zamierzam i zdecydowałam się na kurs online.

Wczoraj właścieciel klubu muzycznego z Sosnowca chciał mnie wynająć jako wróżkę na kilka godzin. No i brak samochodu oraz moje zdziczenie były powodem, ze musiłam odmówić. Nie wiem zreszta czy zdziczenie. Mogę wróżyć w kontakcie osobistym, ale nie w tłumie. Tego nigdy nie znosiłam. Tłum mnie strasznie męczy i zadne pieniądze tego nie zrekompensują. Nie sprawdziłabym sie w tym po prostu...

Wczoraj było oprócz jogi ponad 3000 kroków. Tyle teraz ma być codziennie lub prawie codziennie.

Dziś chcę skończyć robić winko czosnkowe. Wczoraj pracę zaczęłam.  

Kupiłam I tom Outlander.


15 listopada 2023 , Komentarze (47)

Dziś Krzysiek pracuje po południu. Co ja będę robić nie bardzo wiem. Coś podziałam. Spacer nierealny. JUtro będzie o ile pogoda pozwoli. Zaczęłam sprzatać w domu. Dziś na tip top sypialnia. Znowu lezy sterta prania. Poza tym muszę zadzwonic do szkoły, bo chyba mam zajęcia w weekend. Zaczyna mi sie parapsychologia. Naturoterapia kończy się 26 XI. Z zajęć naturoterapii jestem bardzo zadowolona. Obym z parapsychologii też była. Parapsychologia będzie trwać tylko rok. Zajęcia będą w soboty i niedziele, ale trwać będą dłuzej niż zajęcia z naturoterapii.

Wczorajszy dzień był dość spokojny. Krzysiek wrócił z miasta dośc późno.  Ostatnio brakuje mi ruchu, ale to nic dziwnego, bo mars jest w skorpionie. To dobrze dla mnie. Gorzej będzie gdy przejdzie do strzelca.

Jutro ma być deszcz i nie wiem co ze spacerem. Zauważyłam, ze Mikuś się bardzo ładnie na spacerze załatwia. Gdy wychodzimy już mu się wpadki z wypróżniniem w domu nie zdarzają. Nie wiem co w czasie deszczu. On deszczu nie lubi i nie bardzo uważam za słuszne moczenie psa. Zastanawiam sie co robią z psami ludzie w blokach gdy pada. Przecież wyjść muszą. Teraz ma padać przez kilka dni.

W poniedziałek miałm sesję coachingu, ale nie udało się jej przeprowadzić, bo coś nie tak z głosem. Chyba to była wina internetu.

Paprotka, którą wiosna ratowałam znowu sie zniszczyła. Wtedy robiłam jej Reiki i pięknie odrosłą. Teraz chyba jej za zimno. W pokoju jest 15 stopni. Raczej dam sobie z nia spokój skoro jest tak delikatna i warunki mojego domu jej nie odpowiadają.

Outlander obejrzany... Teraz trzeba kupić książki... Czekam na 8 sezon...

14 listopada 2023 , Komentarze (19)

Ostatnio gdy byliśmy na spacerze z Mikusiem, spotkaliśmy spacerowiczów z psem. Pies biegał luzem i trzeba było Mikusia wziąć na rece. Piesek podleciał do nas. Machał ogonem i wyglądał sympatycznie, ale licho go tam wie. Był wiekszy od Miksia. Spacerowicze nie zareagowali. Nie lubie psów biegających luzem. Uważąm, że psy powinny być na smyczy, bo opiekunma nad nimi kontrolę. Dziś chyba spaceru nie będzie, bo Krzysiek po pracy jedzie na zakupy. Wróci późno i chyba zmęczony. Kroki będą w domu. 

Od czasu jak zaczęłam wychodzić, wracam do miejsc, które znałam kiedyś. Przy kapliczce na sąsiedniej ulicy byłam  ponad 40 lat temu. Na tamie byłam kilka lat temu. W lesie przy torach też byłam kilka lat temu. Więcej spacerów było 19 lat temu gdy Krzysiek u mnie zamieszkał. Chciałam mu pokazać oklicę. Później wychodziłam mało. WAżyłam ponad 100 kg i ciężko mi było chodzić.

Od dziś zabieram się za bardziej intensywnie za pracę. Potrzebuję pieniadze na kurs.

Kupiłam książkę o kąpielach lesnych. Niby mam juz jedną, ale ta jest z ćwiczeniami i liczę na podpowiedzi i pomysły... Las jest blisko i trzeba to wykorzystać. Jak tak trzeźwo na to spojrzeć, to mieszkam w fajnym miejscu. Las około 200 m, rzeka około kilometr i jezioro około 1,5 km. Może i z rzeki zacznę w lecie korzystać? Kiedyś lubiłam się kąpać.

Rok się powoli kończy i połowa celów niezeralizowana. Są za to inne osiągniecia. Te nowe były realizowane na goraco.

Wczorajszy spacer był dość długi, ale to nie rekord. SZliśmy stara drogą, którą chodziło sie na cmentarz. Kiedyś w poblizu bytowały bobry. Teraz bywają dziki, bo droga cała zryta. SZło sie fajnie choć dokładnie ubłociliśmy buty. Niedaleko jest ścieżka do nowego sklepu. Msimy kiedyś trasę poznać, ale to raczej nie wtedy gdy Krzysiek ma pracę. Wczoraj było 1,6 km, 3000 kroków, 200 kalorii, 37 minut intensywnego ruchu i 138 puls... Vitalia mi wstawia zniekształcone zdjęcia. 

13 listopada 2023 , Komentarze (16)

Niby nowy tydzień, ale Krzysiek do pracy nie idzie i do miasta nie jedzie. Potraktujemy dzień jako dzień wolny. Coś moze jednak sie w domu i koło domu zrobi. Deszczu może nie będzie, to i spacer moze sie uda. Mikusia spcery bardzo cieszą. Gdy mamy wyjść, to szaleje i opiera się łapkami o szafkę w której jest smycz. Chodzi bardzo ładnie. TRochę ciągnie, ale energii ma duzo i potrzebuje się wyzyć. Biegnie zakosami i weszy. Jeśli dziś pójdzie sie na spacer, to niedaleko. Z dalszych miejsc została rzeka. Do odwiedzenia są dwa mosty. W oba miejsca idzie się długo drogą po której jeżdżą samochody i trzeba by Mikusia chyba nieść, a Krzysiek sie denerwuje. Teraz ruch duzy, bo most w sasiedniej miejscowosci w remoncie i jest objazd. Można by Mikusia puścić, żeby szedł ale chyba w niedzielę, bo ruch nieco mniejszy. U mnie stosunkowo blisko jest tez park, ale tam nie bywamy. O tej porze roku ludzi w nim niewiele. Za to patologii sporo i ja się boję iść. Są też możliwe dłuzsze trasy. Można np. przejść wałem rzeki, ale to dobre kilka kilometrów i nie wiem czy trasę teraz da się przejść, bo mogą po drodze byc chaszcze i wysoka trawa.

Moja opaska ma też coś takiego jak obciążenie treningowe. Liczy się je z ostatnich 7 dni. Ja mam ostatnio wysokie. Opiera sie na zwiekszonym poborze tlenu po wysiłku i zalezy od poziomu sprawnosci. Tętno spoczynkowe mam ostatnio niższe, bo spada ponizej 80. Do tej pory takie miałam tylko tuz po śnie i medytacji. Teraz takie mam gdy działam cos na komputerze.

Wczoraj spacer był typu rekonesans. Był dość długi, ale wybrałam nieznane scieżki w pobliskim lesie i nad rzeką. To były trasy blisko drogi więc raczej o porze w której byliśmy spotkanie dzika było mało prawdopodobne. Rano w tym miejscu dziki bywają. Bywają jednak też na ulicy. Staram się pokonać nudę na spacerach. Zebrać sie do wyjścia mi ostatnio trudno. Przestałam jednak kombinować z makijażem i malowaniem paznokci. To mi łatwiej. Wychodzę w tym czym jestem w domu - leginsy i sweter. To sprawę ułatwia. Ostatnio wpadło mi do głowy by brać z sobą aparat fotograficzny. Mozna by robić bardziej artystyczne zdjęcia, a nie tylko cykniete. Gdy już jestem na spacerze, to juz chodzi sie fajnie i nawet nie bardzo mam ochotę wracać do domu. O ile to nie ulica. Cieszy mnie las, natura. Gdy już jestem w domu to mam satysfakcję z dokonań. Wróciłam do książki o kąpielach leśnych...:) Chcę by kontakt z przyrodą był pogłebiony...:) Wczoraj było prawie 4500 kroków i 2,5 km, 286 kalorii. Zeszło nam 45 minut. Puls był 148 ale momentalnie spadł. Zaczynam sie oswajać z wyższym pulsem, bo serca nie czuję. Lekka zadyszka też jest do przejscia. Ta trasę co była wczoraj zrobimy za kilka dni, bo są łąbędzie i kaczki na rzece i musze im zrobić zdjęcia w zblizeniu. Do tego potrzebny jest aparat.

12 listopada 2023 , Komentarze (8)

Kolejny wolny dzień. Krzysiek się relaksuje i ja też. Od wtorku już praca. Trzeba zacząć bardziej intensywnie zarabiać. Pieniądze mi potrzebne choć plany jeszcze w głowie nie ułozone. Z angielskiego zrezygnowałam. Ze studiów też. Będę sobie zyła w miare bezstresowo i bez większych wyzwań. Trzeba się pogodzić z tym, że nie wszystko uda się w życiu zrealizować. Niektóre marzenia, plany są zbyt wymagające. Dla mnie taki okazał sie angielski, a ze rosyjskich lektoratów na psychologii nie ma, to i ze studiów nici. Nie każdy musi znać angielski i nie każdy musi ukończyć studia.

Większych planów na dzisiejsy dzień nie mam. Pracy nie będzie poza reiki. Do wyboru mam film, czytanie, malowanie, moze spacer. Dzień będzie leniwy i  zorientowany na przyjemności. No może poza spacerem, bo spacery mnie nieraz nudzą. Na ewentualne oglądanie lub co gorsza pogawędki z sasiadami nie mam raczej ochoty. Jeśli wyjdę, to szybko przelecę z Mikusiem na rękach przez wieś, nie oglądając sie na boki i zaklinając los by nikogo nie spotkać. Jeśli nie uda się wyjść, to zrobię 2000 kroków w domu. Moze trochę ponad 2000. Tętno spoczynkowe miałm wczoraj niskie, bo 82, a nawet chwilami 72. Czyżby to był wpływ ruchu, kroków?

W najblizszym czasie trzeba jechać opłącic groby. Ja opłacam na rok, ale 10 grobów. 

W tym miesiącu chyba też będę miała kurs soul body fusion.

wczoraj jednak udało się wyjść na spacer. Było około 2000 kroków. To też 20 minut intensywnego ruchu, bo to spacer szybki. Puls po powrocie do domu 146, ale bardzo szybko spada. W lesie sporo było krzyku, żeby dziki uciekły. Spacer był przyjemny nawet...