witam mam 30 lat i jestem słodyczoholikiem ;) no cóż, śmieszne to, ale dzięki temu wyglądam jak wyglądam. a że mam już tego dość, i marzy mi się kupowanie ciuchów nie tylko dlatego, że się w nie mieszczę, ale tych, które mi się podobają. Postanowiłam wziąść się za siebie.
sytuacja z dzisiejszego poranka. Mój luby jest hodowcą gołębi pocztowych, odbiera telefon:
- dzień dobry, znalazłem nogę gołębia z pańskim numerem telefonu. jest pan zainteresowany? -a jest druga? LOL :D
(dla niewtajemniczonych, na drugiej jest obrączka z numerem gołębia)
w ostatnim wpisie zapomniałam wspomnieć, że w sobotę miałam godzinę treningu z trenerem personalnym. Boshe, jakie ciacho. Nie miałam pojęcia, że aż tak można sobie wybielić zęby :o. w międzyczasie zamienił kilka zdań z kimś, kto ćwiczył obok. Ma 5-8% tłuszczu w organizmie, wow . jak to usłyszałam, to aż zaczęłam go obserwować, żeby obczaić jak ciało wygląda kiedy tak mało tłuszczu się ma. No wyglądał rewelacyjnie, mięśnie rozbudowane pięknie, jak grecki bóg normalnie, sylwetka świetna. czeka mnie z nim jeszcze jedna godzinka, ale to dopiero po powrocie z polandi.
Dzisiaj znów pobiegane. Tym razem w terenie. W sobotę i niedzielę zrobiłam 4x7 na bieżni, truchtem raczej niż biegiem, jakoś powera nie miałam. Dzisiaj korzystając z ostatnich prawdopodobnie pięknych dni zrobiłam kolejną już próbę dotarcia lasami do pobliskiego zamku. N'ie udało się /haha. niby jest jakiś szlak, ale jakoś tak dziwny i nie jasny, że znów wyszłam w innym miejscu. Tym razem przynajmniej się nie zgubiłam haha. Prawie 9 km zrobiłam w tym 5x7minut biegu.
Takie cudo spotkałam po drodze w lesie. Coraz bardziej podoba mi się okolica w której mieszkam, co krok odkrywam cos nowego :)
Ależ mnie śmieszna waga przywitała dzisiaj :):):)))) i od razu banan na twarzy, bo spadła, bo śmieszna, bo 77 nie widziałam na wadze chyba od roku oO , bo weekend!!! Weekend cieszy mnie tym bardziej, że wczorajszy dzień był dla mnie hardcorowy. wstałam o 5 i po kwadransie byłam już w drodze do pracy. Dla mnie to nie lada wyczyn! Ale był to jedyny sposób, żeby cały dzień ogarnąć, z wszystkim zdążyć. ehh. Jak dobrze, że to już za mną.
dzisiaj w planie domowe obowiązki i fitnessowanie. Przebiec powinnam dzisiaj po raz pierwszy 4x7 minut. uff. no zobaczymy. chcę też, w fitness klubie, podejść do trenera. Należą mi się dwa z nim spotkania, jakieś pomiary i opracowanie programu treningowego na pierwszym. Ciekawa jestem, czy to aktualne nadal, bo jakoś od wiosny powinnam to wykorzystać. tak jakoś mi zeszło ;) We wrześniu kończy mi się też wykupione w tym klubie członkostwo. Na pewno chcę przedłużyć. Z resztą jeśli nie wymówię, to dzieje się automatycznie. Myślę, jednak żeby podejść do biura i zapytać, może coś mi zaproponują w ramach dbania o klienta przedłużającego umowę, jakiś gratis, czy cuś. Straszna jestem jeśli chodzi o takie załatwianie spraw, jeśli nie mam noża na gardle. Wiem co trzeba zrobić, wiem, że robię to dla siebie, a zwlekam, czas ucieka... nie raz już na takiej swojej opieszałości straciłam. Pracuję nad sobą i staram się ogarnąć takie sprawy.
Za tydzień jadę do Polandii! :):) Na tydzień, na kilka dni, się zobaczy. Plan jest tygodniowy, alle z moim lubym to nigdy nie wiadomo. Jak będzie tak będzie, a ja i tak z każdej wizyty w pl cieszę się straszliwie. Pozamawiałam sobie już różności w necie, zwłaszcza kosmetyki. Wspominałam już, że mam hopla na tym punkcie? Już i tak staram się opanowywać, zużywać wszystko do końca i nie dublować posiadanych już rzeczy. Frajdę mi robi niesamowitą stosowanie tych wszystkich mazideł, peelingów, olejków. Jedynie smarowanie całego ciała trochę u mnie kuleje. Pewnie dlatego,że takie zabiegi lubię celebrować, a wtedy to trwa. Balsamować się pasuje codziennie, więc tylko rachu ciachu, a to już takiej radochy nie robi. Zamówiłam też hula hop i agrafkę do ćwiczeń. Ciekawa jestem bardzo, czy nauczę się kręcić. Jako dziecko miałam hula hop, ale z tego co pamiętam, to nigdy nie nauczyłam się nim dłużej pokręcić. Spróbuję, jak się nie uda, to tragedii też nie będzie :) A z agrafki korzystać będę na pewno, nawet leżąc na kanapie pospinać trochę nogi to nie wielki wysiłek , a skuteczności się spodziewam sporej. Zależy mi zwłaszcza na wewnętrznej części ud, takie jakieś to sflaczałe u mnie. Na wszystkie te zamówienia cieszę się jak dziecko, zawsze jak otwieram takie paczki, czuję się jak w wigilię :):))) A może wy polecicie mi coś co warto kupić w Polsce? Udanej Soboty wam życzę :)
Dzisiaj pierwszy raz ever biegałam w deszczu! podobało mi się, o dziwo :):) Luby zdziwiony, macha ręką przed czołem w wymowny sposób ;) jeszcze nie dawno zachowałabym się podobnie ;) pojechałam z nim na gołębnik pobiegać, bo tam płasko. Tu gdzie mieszkamy opcje są dwie, albo pod górkę, albo z górki ;) Fajnie się biegło, jeszcze fajniejsze było to, że nie ja jedna wpadłam na ten pomysł.Nie wiem jak się nazywa ten syndrom, ale podobnie mają kobiety w ciąży, albo chcące zajść, że w koło widzą ciężarne, albo z wózkami. Podobnie widzę ostatnio dużo Citroenów, a dzisiaj biegaczy ;) W domu się w końcu atmosfera wyrównała. I dobrze.
a na deser ja w wersji zmokła zadowolona kura , biegu było coś ponad 4 km :))) (4x6min) +marsz. w sumie 5.52km.
waga nieco w dół, pocieszające. Zwłaszcza ,że atmosfera domowa to jakaś zwariowana sinusoida :/
wczorajsze wieczorne bieganie utwierdziło mnie, że poranki zdecydowanie nie są dla mnie. Niech się nimi cieszą inni :) nawet na mapie zsynchronizowanej z moim pulsometrem widać wyraźną różnice w zmęczeniu. Wieczorne bieganie nie podnosiło mi pulsu aż tak jak poranne. Ok , trasa inna ale różnica jest wyraźna. Ja zostanę przy wieczorach :) Motywujące są postępy jakie robię, po
prostu wow !:) jak sobie pomyśłę, że jeszcze miesiąc temu minuta
wydzierała mi płuca, a teraz 4x5 minut daję radę i nawet biegnę a nie
truchtam, to powiem wam, że ja się tego nie spodziewałam.
chujnia z pleśnią. Kto wymyślił, że poranne bieganie humor poprawia?? otóż na mnie to nie działa. Wnerw mi na lubiego rosł, zbierał się, myślałam że skoro taką receptę mi pod nos podsuwają to skorzystam, pobiegam. Problemy wyimaginowane, czy wyolbrzymione zbledną, zwiotczeją, prysną może nawet? Ni chuja. Wieczorem fala żali, powątpiewań i pretensji ruszyła niemal jak tsunami :/ Ehh Na szczęście sytuacja opanowana, ale co to będzie na dłuższą metę to nie wiem. nie wiem.
Z przyjemniejszych zdarzeń , byliśmy dzisiaj ze znajomymi na rybach :) na obiad więc świeżutki wędzony pstrąg, mniam. Sportowo, mimo,że w kiepskim nastroju przemaszerowałam+przebiegłam+przeczłapałam ponad 8 kilometrów. Byłoby więcej, ale zdążyć musiałam przed przyjazdem znajomych. Udało się na styk :)
dobrze, że Bóg daje noce i sen na regenerację i reset.
Mnie musiałby chyba ktoś karmić, albo wydzielać racje żywieniowe :/ żrę. :( żebym się chociaż tłumaczyć mogła, że jeść lubię. Tak myślałam, że lubię, ale po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że chyba przeżuwać lubię po prostu i mieć brzuchol wypchany :/ tak całkiem nie popłynęłam, w ryzach się jakoś tam trzymam, ale wzorowo to to nie jest. Najtrudniejsze są wieczory, i tego opanować mi się nie udaje, a takie akcje kładą na łopatki całe o moje odchudzanie. Jakoś to muszę ogarnąć.
Wczoraj "se" dałam czadu z marszobiegiem :) zrobiłam 10,4km :)) w 1:55h w tym 31 minut biegu :) spalonych 915 kcal :) yeah!!! jeśli ktoś ciekawy to proszę https://app.vitalia.pl/moves/move17275771
"Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć" wstaję, biegnę, chwytam dzień :):):)
Dzisiaj machnęłam callanetics. Nigdy jeszcze nie próbowałam, ciekawa byłam co to takiego? No i jak dla mnie na główny, czy też jedyny trening się to nie nadaje, ale jako rozciąganie bardzo chętnie. Z resztą wiele z ćwiczeń wykonywałam tak czy siak po bieganiu.
Zdecydowanie zaden ze mnie ranny ptaszek. Dzisiaj wstac musialam po 7, srodek nocy normalnie ;)
Wczoraj czytalam artykul o wyzszosci treningow porannych nad wieczornymi, przeszlo mi nawet przez mysl, ze moze bym wstala godzinke wczesniej, ale 6 to dla mnie sado macho. I obawiam sie, ze wspominany w artykule dobry humor przez caly dzien prysl by jesli nie z worami pod oczami to ze stresem, ze nie zdaze;) kto wie, moze jeszcze kiedys do wiekszej dyscypliny dorosne. Bo wlasnie dyscyplina, obok wiekszego spalania tluszczu i dobrego humoru mialaby przemawiac za porannym treningiem. Ze niby im wieksza samodyscyina tym lepsza samoocena, bo przeciez tak kontrolujemy nasze cialo, czy tez zycie. Hmm, mnie same re zwroty "dyscyplina" , "kontrola" przyprawiajq o ciary, zdecydowanie nie sa to wprawiajace w dobry nastroj zjawiska;) swiat jest wystarczajaco wymagajacy i stresujacy, sama z soba chce sie czuc swobodnie.. Poza tym codzienny trening, nawet jesli wieczorny, tez wymada ode mnie zdyscyplinowania, a co najmniej silnej woli. Moze przemawia przeze mnie looser, ale chyba katowanie sie wczesna pobudka sobie daruje. A poranny trening przetestowac sprobuje w dniu, w ktorym nic mnie gonic nie bedzie, bo to szybsze spalanie tluszczu przemawia do mnie jednak;)
Jak ciezko jest mi wyplenic fatalne nawyki zywieniowe. Caly weekend to jedna dluga żerna porazka. Dobrze, ze chociaz pobiegalam.
Dzisiaj kuz dietowe nawrocenie, fitness i orbitrek. Caly dzien wzorowo a po zmroku babok jakis no ku.. kielbacha z bulka i ciastek trzy. Dzieki Bogu luby reszte wyzsrl wczesniej;)
Coz, jutro tez jest dzien. Dzisiejszy plan w 60% to jutro cza zrobic lepiej i juz:)