Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malgorzatalub48

kobieta, 63 lat, Rybnik

160 cm, 84.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 sierpnia 2011 , Komentarze (1)
Wagę ustawiłam już w jednym miejscu więc nie będzie wariować. Rano się zważyłam, było 104,90 kg, a po przyjściu z miasta (bo od rana latałam do 11.00 po mieście) - 104,50, ale na suwaku wpiszę 104,90 żeby nie było, że coś tam naciągam. Teraz będę już mieć jasny obraz, jak ten mój tłuszczyk się będzie spalał! (albo i nie!).
Byłam z teściowa na kawce (prawie gorzka, bo na czubeczku wsypałam tylko cukru, bo franca była tak gorzka, że do duszy dopuścić nie można było) i popełniłam mały grzeszek, bo zjadłam jedna gałkę lodów waniliowych. Nie były dość słodkie, ale jednak. Dziś do wieczora muszę to jakoś spalić.
Dziś mam dzień owsiankowy, ale dopiero teraz przystąpię do konsumpcji z braku czasu ma sie rozumieć. Teraz zjem z jabłkiem i cynamonem, a wieczorem zrobię sobie z budyniem (przepis michasi). Na obiad niewiem co, ale coś wymyślić muszę (jak macie jakiś pomysł to podeślijcie). Mam jeszcze brzoskwinie, w razie ssącego głodu, ale dziś chcę trochę bardziej podietkować i poćwiczyć (!).
Uda się! Z waszą pomocą tym bardziej. KAŻDY KOMENTARZ NA WAGĘ ZŁOTA!

4 sierpnia 2011 , Komentarze (2)
Głupia, bo waży jak sama chce, albo moje mieszkanie to same górki i dołki, bo w różnych miejscach w mieszkaniu ważę albo 98,60, albo 106,10, albo nawet 89,80. Nie wiem już co zrobić. Czy waga jest do dupy, czy moje mieszkanie. Mogłaby mieć wahania do 0,5 kg, ale chyba nie 10 kg. Może niepotrzebnie się stresowałam wczoraj tą swoja wagą. Swój pierwszy wpis na suwaku oznaczyłam, bo pamiętałam jak się ważyłam ostatnio u teściowej (103 z jakimiś dekami)   i to też dodałam sobie, bo zaokrągliłam wagę do pełnych kg, czyli 104. Wczoraj zaznaczyłam wagę z 1 sierpnia, a dzisiaj - już nie wiem co myśleć.
Poprostu mam tak nierówne podłogi. Wiadomo - "socjalistyczne bloki". I co tu zrobić? Waga jest elektroniczna, a więc bardzo czuła....
Przed chwilą polatałam po obydwu pokojach (bo w łazience i w kuchni to dopiero są podłogi nierówne, wiem jak mi w kuchni coś spadnie to turla się pod lodówkę) no i znalazłam w końcu takie miejsce pod oknem w jednym pokoju gdzie jak pochybocę wagą to stoi równo (wg mnie, a czort ją wie czy tak jest!) i po zważeniu miałam 105,20 dokładnie, następnym razem 105,40, a następnym razem 105,50 i już teraz zupełnie nie wiem o co chodzi czy waga do luftu, czy ja coś źle robię. Fakt - ważyłam się w poniedziałek 1 sierpnia czyli 3 dni temu, ale chyba niemożliwe żeby tak szybko waga spadła o 1 kg. Co wy na to?! Ja bym się osobiście bardzo cieszyła, tylko nie chcę się oszukiwać i zastanawiać czy tak jest czy nie.
Doradźcie coś! Please!...
Moje dzisiejsze menu:
ok. 9.00 - 2 kromki wasy z twarożkiem z dodatkiem jogurtu (0%) rzodkiewki i ziół włoskich,
po 12.00 - kapusta gotowana z dodatkiem mięsa z indyka + 2 kromki wasy
ok. 16.30 powtórka z wasy i twarożku
Kolacja: ok. 20.00 - ryba z fasolką szparagową z wody
Chyba, że mnie głód dopadnie to zjem brzoskwinię potem, a jak nie to nie.
Jutro mam owsiankowy dzień! Jak ja to przeżyję. Mam jej trzy wersje (owsianki) + ciasteczka z płatków owsianych, to może jakoś dam radę.
Gorzej z ćwiczeniami. Nijak się zmusić nie mogę do ruchu (a organizm chyba się domaga, bo jak wyjdę wyrzucić śmieci albo do sklepu to leci ze mnie jak z fontanny) tak że w tym względzie kompletna PORAŻKA. Jutro mam spotkanie w centrum miasta rano i już się cieszę, bo czy chce czy nie będę musiała tam podreptać - ponad 1 km. No i z powrotem ma się rozumieć.
Super działa ta Gwiazdnica. Piję ja i tak nie 3 razy dziennie, tylko rano (to pewne, bo zawsze coś ciepłego), a potem różnie bywa, czasem uda się po obiedzie i wieczorem, a czasem tylko wieczorem. Czyli w sumie rano i wieczorem najczęściej.
Będę czekać na jakieś wasze podpowiedzi. Za chwilkę poczytam trochę waszych zapisków.
Myślicie, że mogę na pasku zaznaczyć spadek wagi do tych 105,20 albo 105,50? Może zważę się jeszcze jutro rano w tym samym miejscu pokoju i się upewnię.

3 sierpnia 2011 , Komentarze (5)
w waszych pamiętnikach, że zapomniałam że w swoim też powinnam pisać...
No więc najpierw najważniejsze - KUPIŁAM WAGĘ! Ha!.....i jak na nią wlazłam to...szybko zeskoczyłam, a potem zaczęłam oglądać czy czasem niezepsuta...
Weszłam drugi raz i okazało się, że pokazuje taki sam wynik 106,80 kg! O Rany!, ale to było 1 sierpnia...od tej pory boję się spojrzeć nawet w kierunku wagi, a co dopiero się zważyć
Jak tu teraz podejść do tematu...ręce mi opadły kompletnie. I tak już jestem wciągnięta w ten jadłospis odchudzający, kalorie itp, itd, że tak szybko mi nie przejdzie.
Postanowiłam, że ważyć się będę co tydzień, zawsze w piątek, bo jak codziennie będę oglądać ten obłędny wynik to dostanę do głowy.
Na dzień dzisiejszy odstawiłam całkowicie:
- biały chleb
- wszystkie tłuszcze, za wyjątkiem łyżeczki oleju lnianego
- ziemniaki
- słodycze i wszystko co z cukrem
* Piję dużo wody codziennie, chociaż czasem do tego 1,5 l  troszkę brakuje, ale już się przyzwyczaiłam do samego picia a to już sporo wg mnie (kiedyś wystarczała mi 1 szklanka dziennie czasami!),
* jem tylko ciemnie pieczywo, albo Wasa,
* piję Gwiazdnicę codziennie rano (powinnam 3 razy dziennie) bo już po kilku dniach widzę, że jest b. skuteczna,
* dziś zrobiłam kilkanaście "brzuszków" (zasapana byłam na amen)
Jutro idę do fryzjera i może trochę humor sobie poprawię. Zresztą jutro pomyślę co dalej.
Dziś już za późno na jakieś super-postanowienia.

Jestem załamana ta wagą..., ale mam gdzieś w głowie wszystko to co wyczytałam z waszych pamiętników i wiem, że ja też mogę walczyć...

28 lipca 2011 , Komentarze (3)
...na sałatkę kapuściano-buraczaną.
Jest super chrupiąca (radzę długo i dokładnie gryźć, a to przecież sprzyja trawieniu i zje się mniejsza porcję). Można ją jeść trzy razy dziennie i niesamowicie oczyszcza i syci, no bo wiadomo - kapusta kiszona i buraczki w szczególności. 
No więc daję, a wy jak chcecie to korzystajcie:

1/2 kg buraczków
3 średnie ziemniaki (można śmiało bez nich),
2-3 jaja
4-5 ogórków konserwowych (jak brak to można sałatkę przyprawić octem winnym, albo cytryną, chociaż najlepsze są ogórki jednak),
20 dkg (dobrej w smaku, czyli bez octu)) kapusty kiszonej,
1 puszka czerwonej fasoli
1 puszka groszku (jak ktoś lubi bardziej na słodko, to można dołożyć kukurydzy też, ale niekoniecznie),
dodatki: np. zieleninki; pietrucha, można tam wrąbać też otręby, albo do każdej porcji sobie dodawać, bo przecież to będzie cała micha sałatki, a jeść to można porcjami przez nawet 3 dni.
2-3 łyżki oleju lnianego (działa wybitnie na wypróżnienia i wspomaga pracę wątroby ekstra), lub oliwy z oliwek, lub winogron, lub takiego jak ktoś lubi i woli,
Przyprawy takie jak kto lubi: sól, papryka, pieprz. Ja jak zwykle zioła włoskie, bo mam tam zbilansowane wszystko.
A jak zrobić: buraczki ugotować (obrać i wrzucić do wrzątku z kostką rosołową, bo potem można barszczyk poprostu wypić) na chrupko (nierozgotować), ziemniaki w łupinkach i jajka (umyte) oddzielnie. Resztę składników pokroić w kostkę polać olejem i przyprawić. Trzymac w lodówce pod przykryciem.
Tak teoretycznie to możnaby dodać do tego jogurt 0%, ale lepiej jednak olej lub oliwę, bo nie ręczę za efekty uboczne tej mieszanki wybuchowej: kapusta koszona/jogurt .
W sumie potem jak się je taka niewielką porcję to i tak ta ilość oleju jest minimalna.
Ja wiem, że to głupio wg większości pewnie dodawać kapustę kiszoną do takiej sałatki. Ja tez się dziwiłam jak pierwszy raz ja jadłam, ale teraz wiem, że bez tej kapusty sałatka byłaby niedobra. Zaraziłam swoją siostre tą sałatka tak, że robiła ją na okrągło, bo potem tylko wyciąga się z lodóweczki "słuszną porcję" jak mówi nasz mądraliński, telewizyjny kucharz Makłowicz, zostawia taką porcyjkę na chwilkę w temp. pokojowej i....wsuwa aż miło.
Mój chłop dodaje do niej zwykle majonez, ale ja uważam, że dodatek kilku łyżek oleju w zupełności wystarcza.
Ale sobie smaku narobiłam!Idę na miasto to kupię wszystkie składniki i zrobię. Nie ma to tamto!
*zioła włoskie można kupić gotowe (chyba z firmy KOTANYI albo VISANA), ale jest ich malutko, a bardziej opłaci się samemu zrobić. Skład: bazylia, majeranek( jak będziesz dodawac do wszystkiego to lepiej odrobinkę majeranku a w to miejsce lubczyk), rozmaryn, szałwia (niekoniecznie), cząber, oregano, tymianek, mięta (niekoniecznie), czosnek granulowany, sól kamienna (ta "zdrowa"), papryka czerwona słodka i pieprz różowy (ja dodałam kolorowego z KOTANYI). Podałam wszystkie składniki pojedynczo, bo można kupić wszystko w paczuszkach i zmieszać w jakimś pojemniku, potem wsypywać do takiego podręcznego. Proporcje? Najpierw wysyp wszystkie zioła do jakiegoś naczynia i wg nich dodaj tyle pieprzu, papryki i soli jak ci odpowiada.
Ja poszłam na łatwiznę i zmieszałam 2 paczki ziół prowansalskich (tam są wszystkie prawie składniki ziół) i dodałam tylko łychę papryki, trochę mniej pieprzu kolorowego, czosnku granulowanego i soli. Jest naprawdę super: do surówek, past, nawet do masła. No i wychodzi tego pokaźna ilość.
Tak można sobie robić inne potrzebne mieszanki przypraw w kuchni i wogóle nie używać kostek i vegety. Do rosołu np. niezastąpiony jest lubczyk - ja mam w doniczce, ale suszonego też używam.
Uffff, znów się rozpisałam
A może wy macie jakieś fajne, ciekawe pomysły kulinarne. Napiszcie.

28 lipca 2011 , Skomentuj
Nie ma co, z dietą nie jest dobrze. W weekend urodzinki staruszka i wiadomo - biba, więc pustych kalorii było co niemiara, ale już nauczyłam się od mojej siostrzyczki, że nie ma co się poddawać, tylko trzeba ciągle zaczynać od nowa, bo to się i tak opłaci. Nawet jak spadnie mi z d--y 1, 2 lub 3 kg to też się będę cieszyć.

Przyszły w końcu te zamówione ziółka, więc od poniedziałku piję i pilnuję żeby przynajmniej 3 razy dziennie, bo gwiazdnica działa super odchudzająco (to pospolite ziele i jak ktoś mieszka na wsi, albo gdzieś, gdzie jest w miarę czyste środowisko to sam może sobie uzbierać). Podobno wchodzi w skład mieszanek odchudzających. Zawiera przy tym jedne z najważniejszych dla kobiety witamin: A, E,C,B2, B12, żelazo i magnez. I żeby było jasne: nie reklamuję tego, tylko wygrzebałam sobie to ziółko z internetu, spytałam znajomego naturoterapeutę, który potwierdził bardzo skuteczne oddziaływanie na odchudzanie i dzięki temu kupiłam z pewnego źródła (bo są różniaste sklepiki internetowe, które sprzedają buble). Kosztuje 10 zł + koszty przesyłki, więc warto.
Smakuje jak zaparzone siano, ale mnie to nie przeszkadza, bo można dodać kapkę miodu, albo ulubionego soku i już jest znośne (ja nie używam cukru, albo b. rzadko). Jestem odporna na takie nieciekawe smaki i pije mi się to znośnie.
http://www.jiaogulan.pl/inne_ziola.html

Drugiego ziółka, czyli "Dong quai" narazie nie będę stosować, bo doczytałam się, że organizm źle reaguje wtedy na światło słoneczne, a przecież lato w pełni. Musiałabym potem absolutnie na ostre słońce nie wychodzić, a czasem przecież trzeba. Zachowam je do września-października i wtedy będę pić.
Z nowości kulinarnych - przypomniałam sobie o soi, bo dla mojej grupy krwi może ew. być.
Śniadanie: 2 kromki swojskiego razowca z papryką czerwoną i ogórkiem kiszonym,
Obiad: Kotlety w panierce z otrębów mieszanych (owsiane, pszenne i żytnie) i duuuużo surówki: pekinka, pomidor, papryka czerwona, trochę zieleninki i łyżka oleju lnianego. Próbowałam do tego dania dodać łyżkę kaszy jęczmiennej zamiast ziemniaków, ale jakaś była bez smaku i zostawiłam,
Kolacja: mały jogurcik z dwoma łychami otrąb.
To było wczoraj, a przedwczoraj trochę nagrzeszyłam. I w poniedziałek też. Ale nie tak żebym się obżerała, nie nie. Tylko zjadłam np. kilka ziemniaków a nie powinnam, ale już np. pomidorówki nie zjadłam z makaronem tylko z moimi serowymi kluskami (najłatwiej mi chyba zrezygnować z makaronu).
Znalazłam też wczoraj przepis na ciasteczka owsiane na YT -
http://www.youtube.com/watch?v=Rb-idfBy-Ns
i placuszki otrębowe:
http://www.youtube.com/watch?v=sqkahnpYqSg
i dziś zamierzam je zrobić. Muszę też upiec chlebek albo bułki. I REWELACJA będzie, bo udało mi się kupić mąkę z amarantusa, a tę to można dodawać do wszystkich przepisów z mąką (żytnią albo orkiszową), albo zamiast niej.
Zawiera najwięcej białka ze wszystkich zbóż i jest zbożem bezglutenowym: http://lepszezdrowie.info/amarantus.htm

Ja dodam go też do tych ciasteczek i placków owsianych, bo podobno w połączeniu z płatkami owsianymi amarantus jest najbardziej wartościowy. I co wy na to? Spróbować nie zawadzi.
Kupiłam przy okazji mąkę sojową i....niepotrzebnie, bo okazało się, że jeszcze mam i teraz nie wiem co z takim zapasem robić...Dobrze, że głupota nie ma skrzydeł, bo już bym latała dawno..... Eeeeee tam!
Podsyłajcie jakieś fajne przepisy na dietę rozdzielną, albo wg grupy krwi "0". Please!
Albo jakieś fajne linki do przepisów i "zdrowotności".
No tak. Dla mnie to narazie jest syzyfowa praca....
A wagi też jeszcze nie kupiłam. Idę zaraz na miasto to może gdzieś wyczaję.
Siemka wszystkim!

21 lipca 2011 , Komentarze (5)
Źle wyliczyłam godziny do wyrośnięcia i pieczenia chleba i wyszło, że musiałam wstać o 1.30 w nocy i godzinę przy piekarniku chodzić, a potem zasnąć nie mogłam....(eeee. czytałam że któraś koleżanka chyba tez tak spać nie mogła, bo sobie kawkę zadedykowała późnym wieczorkiem...chyba activia..?).
Bo to było tak (...siała baba mak...): rano podkarmiłam zakwas wyjęty z lodówki i powinien właściwie odstać swoje, czyli ok. 10-12 godz., ale chciałam ten chlebek jak najszybciej upiec i po 17-tej zrobiłam z części tego odkarmionego zakwasu zaczyn. Zaczyn też powinien stać nawet 10 godz., a ja go już po 5 i pół godzinie użyłam do rozrobienia ciasta. Uznałam, że zakwas pracuje jak kombajn, bo mam go już parę miesięcy i jest coraz silniejszy. Była 22.30 a jak rozrobiłam ciasto i walnęłam się spać do 1.00, tylko tak nastawiłam budzik w komórce że mi nie zadzwonił i obudziłam się sama o 1.30. Chlebek wyszedł super:
Pięknie wyrósł mimo nieprzepisowych godzin wyrastania zaczynu i ciasta. Nie wiem jak w takim razie rozumieć wszystkie te przepisy, skoro niemal do połowy można skrócić cały cykl pieczenia chleba. Może to wynik hodowania przeze mnie tego zakwasu, bo jak go wyjmuję z lodówki i czuję, że za bardzo pachnie na octowo, albo zbyt kwaśno, to zdejmuję z wierzchu zakwasu jakieś 2 mm i potem i chlebek nie jest taki kwaśny, ale lepiej jak jest więcej tych bakterii (? chyba tak się to nazywa) mlekowych...No tak, ględzę już jak...powiem kto.
Rano zjadłam dwie kromeczki tego mojego chlebka pełnoziarnistego, a na obiad resztę pomidorówki z kluskami serowymi.
Piję dużo wody i herbaty i latam do łazienki jak najęta. Myślę, że przekraczam w zupełności te 1,5 l na dzień. No i czekam z niecierpliwością na te zamówione przeze mnie ziółka, bo trochę wspomogą to odchudzanie.
Na 2 kromki chleba (tego mojego) będę pozwalać sobie tylko rano i muszę wymyślić jakieś nietuczące smarowidło do niego. Może ktoś zna jakieś smaczne i niekaloryczne?
Aaaa i wczoraj tak jak pisałam na kolację był tylko jogurt mały z otrębami (właściwie niecały, bo część dałam do zupy. Z łyżeczką melasy trzcinowej (bo jest tez buraczana) smakuje jak jogurt lekko kakaowy z ziarnami. Mogłabym tam dać jakieś musli, ale nie wiem jakie. I tak to z tym wszystkim jest, że brak rozeznania w dodatkach i jadłospisie. Ale mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Wisi nade mną kupno wagi, ale może w weekend to w końcu zrobię.
Dziś wieczorem 20 min ćwiczeń. Trzymajcie za mnie kciuki...hihihi, jak nie padnę przy pierwszych ruchach...
No a teraz poczytam wasze zapiski.
Hej!

20 lipca 2011 , Komentarze (4)
Znalazłam przepis na chleb esseński, który może być podstawowym w odżywianiu się wg diety zgodnej z grupą krwi 0, tyle że dobrze byłoby mieć taki specjalny młynek do mąki. Muszę się rozejrzeć, bo na dobrą sprawę przecież wiem, że po normalnym czyli pszennym chlebie czuje się fatalnie, a piec chlebki potrafię, więc warto spróbować. Znalazłam na blogu:
http://dancia.bloog.pl/kat,627784,index.html
są tam przepisy na inne wspaniałe chlebki, te zdrowe w pełnym tego słowa znaczeniu. A jakie zdjęcia?! Rewelacja. Te chlebki wyglądają bosko! i pewnie tak smakują.
Czy wy wiecie, że można upiec chleb z ziarna amarantusa (albo dodać go do np. mąki razowej), które ma niesamowitą historię, nie mówiąc już o wartościach odżywczych. Muszę też zapytać w "moim" sklepie ze zdrową żywnością. Wydaje mi się, że ostatnio widziałam jak kupowałam orkiszową mąkę. Jak ktoś ma tak jak ja grupę krwi "0" to naprawdę warto, bo w tym przypadku gluten powinien być całkowicie wykluczony z diety.
OD WCZORAJ NIE JEM CHLEBA I ZIEMNIAKÓW! Ha! Czuję jak mój brzuch robi się pusty...Wcale nie muszę patrzeć na zegarek żeby zjeść te 5 posiłków w ciągu dnia. 
Rano 2 placuszki serowe z dwoma plasterkami b. chudej szynki i pomidorem (jeszcze się nie rozkręciłam z tym jadłospisem, a zresztą tych placuszków i kluseczek starczy mi na trzy dni, czyli jeszcze na jutro).
Obiad: pomidorówka (z jogurtem, a nie śmietaną!, a potem po 3 godzinach (nie mówiłam wam, że te placuszki i kluseczki są takie sycące, że zje się malutko, a nie chce się potem jeść przez 3-4 godziny) - to: czyli brokuły z dwoma placuszkami (pokrojone w kawałki i pomidorami. Danie przyprawiłam ziołami włoskimi (moje ulubione) i "wrąbałam" tam dwie łychy otrąb żytnich. Smakowało niesamowicie! Pyszne! Jeszcze zostało mi na potem połowę.
A na kolacje będzie jogurcik 0% z otrębami i łyżeczką melasy. Tak.
Wagi dziś nie kupiłam, bo lało prawie cały czas. Zresztą musiałam siedzieć murem przy kompie. Praca.
Gimnastyki 0. Najpierw nie miałam czasu, a potem bolała mnie głowa...No dobra, będziecie się ze mnie nabijać, wiem, ale naprawdę głowa mi pękała przez parę godzin. A może macie jakieś ćwiczenia, które można zmałpować? Pomocy..., please...!
Pozdrawiam wszystkich

19 lipca 2011 , Komentarze (6)
Cześć! Witajcie!
Przedstawię się najpierw może  - Małgorzata, 49 lat (w sierpniu 50!!!), waga jeszcze do ustalenia, bo ważyłam się dawno i to co pamiętam wstawiłam tutaj, więc jak kupię wagę to zaraz poprawię. W pisaniu towarzyszą mi moje papużki: Pola i Poldek.

Nie wiem od czego zacząć, bo że od czegoś trzeba to pewne...
Głowiłam się już od kilku dni nad tym Dukanem i czy się zabrać do tej diety, czy nie.
Ja zabrałam się dziś do pieczenia placków z sera.
To niby jest z diety optymalnej Kwaśniewskiego, ale kiedyś nieźle na tych plackach schudłam, a przecież w diecie Dukana też można (a nawet trzeba) jeść ser i jajka, a w tych plackach oprócz jeszcze 3 łyżek mąki, nie ma nic innego. U Kwaśniewskiego smaży się je na smalcu, ale można też na oliwie z oliwek, albo na oleju słonecznikowym jak kto woli. Można z nich robić kanapki do pracy, albo nawet pokroić w paseczki i dodać do jakiejś zupy. Są ekstra smaczne. Z tego samego ciasta, tylko z większą ilością mąki (ja dodałam żytniej pełnoziarnistej i trochę pszennej, ale też typ 2000) można zrobić kładzione kluseczki i też jeść je z zupą, albo np. polane masełkiem i posypane pietruszką. Można je posypywać zresztą czym się chce, np. otrębami z dodatkiem jakichś ziół, choćby włoskich. Jak ktoś będzie chętny to oczywiście przepisik dam bez problemu.



No pierwsze i najważniejsze ustalić jakąś strategię, czyli:

1. stosować dietę rozdzielną oddzielającą białka od węglowodanów (bezwzględnie i nie  podlega to żadnej dyskusji),
2. brać pod uwagę zasady diety "Jedz zgodnie ze swoja grupą krwi" (ja mam "0 Rh+"), na tyle na ile jest to tylko możliwe (nawet 50% branie pod uwagę swoich preferencji odnośnie produktów dla swojej grupy krwi przynosi rezultaty),
3. jak się "rozwinę" w tym "dietowaniu" to może stać mnie będzie np. na jakieś ćwiczenia, np. tzw. rytuały tybetańskie - pięć podstawowych ćwiczeń, które wzmacniają nasz organizm energetycznie...Jak wylezie ze mnie leń (jak zwykle), to może chociaż sobie się "pogibam" (potańczę) przy jakiejś muzyczce hihihi...Jak nie, to chociaż może wyjdę na spacer chociaż półgodzinny (dobry kilometrowy marsz),

No!Plan jak talala nie?....
Żeby tak te kilogramy spadały już wg samych naszych planów, to pewnie puszystych na świecie by nie było... No ale dobry plan nigdy nie jest zły, więc na dziś dobre i to.
Aha i zapomniałam napisać:
4. pić dużo, albo jeszcze więcej żeby wypłukiwać z organizmu te "produkty przemiany materii". I tu mam trzy wersje tego mojego picia, bo tak:
- albo rano min. 3 szklanki ciepłej przegotowanej wody (najlepiej jeszcze przed pójściem do łazienki na siusiu, bo to podobno mobilizuje nasze nerki niesamowicie, rozgrzewa śledzionę i wypłukuje z jelita grubego sporo nieczystości), te 3 szklanki to dość sporo, ale to chyba o to chodzi żeby tego płynu było dużo i żeby zrobił porządek w organizmie po nocy.  Można do tej wody wcisnąć tyle soku z cytryny ile ktoś lubi, to jeszcze zwiększy efekt.
To naprawdę działa, bo sama próbowałam, no i potem np. po tych pierwszych dwóch etapach diety Dukana nie będzie takich "rewelacji" w postaci zapalenia pęcherza, czy innych nieprzyjemnych symptomów (tak myślę...!, ale niech każdy przekalkuluje logicznie na swój własny rozum);
- drugi sposób to jest picie zamiast wody mineralnej, tzw. wody strukturalnej (wg Michała Tombaka, można poczytać o tym w necie, albo w jego książkach). Korzyści na pewno podwójne, bo nie dość, że nie trzeba "bulić" za wodę w sklepie, bo mamy ją niemal za darmo, to jeszcze ta woda jest w smaku o wiele lepsza niż kupowana. Jeśli ktoś chętny można przecież spróbować i samemu się przekonać (jak ktoś chętny moge podpowiedzieć jak ją zrobić);
- trzeci sposób - picie odpowiednich ziółek (też przecież płyn jakby nie było), które nie tylko będą wypłukiwać niepotrzebne rzeczy z organizmu, ale dostarczać potrzebnych witamin, które przy częstym oddawaniu moczu mogą tez "wyfruwać" z nas niepostrzeżenie. Ja wybrałam sobie specyfik: Dong Quai (portal o ziołach: http://www.jiaogulan.pl, który polecił mi ktoś, kto to juz przetestował, więc się nie boję, że niesprawdzone) - normalizuje trochę gospodarkę hormonalną, co w moim przypadku (od roku nie mam już miesiączki, czyli jestem po najgorszym okresie menopauzy) na pewno mi pomoże, i gwiazdnicę (10 zł w sklepie internetowym, ale jaka jest bogata w witaminy!). Każdy może sobie wybrać jakieś ziółka, które wzmocnią przemianę materii, pozwolą "wywalić" z organizmu co niepotrzebne i dostarczą trochę witaminek. Mam parę przepisów na zestaw ziół oczyszczających (odtruwających). Jeśli ktoś będzie chętny - napiszę.

Dziś (teraz jest 17.23) wypiłam już ok. 1 l wody, w tym szklankę herbaty i zjadłam 2 placki z chudą szynką i pomidorem

i potem zjadłam dwie łyżki tych kluseczek serowych z łyżeczką masła. O 18.00 zjem jakąś kolację i postaram się już dziś nic "na ruszt" nie wrzucać.
Wiem, wiem, że ci co uskuteczniają dietę Dukana łapią się za głowę, bo "masełko" "kluseczki", ale te kluseczki i placki zawierają taką nieznaczną ilość węglowodanów, że mam nadzieję, że zrobią swoje. Poza tym placki i kluski mają w sobie mąkę z pełnego przemiału, a więc z otrębami i całą resztą. No bronię się jak mogę...

Na jutro kupiłam brokuł i będę kombinować jakąś potrawę z nim na obiad, ale taką żeby była zgodna z tym moim planem (pkt 1 i 2). W kuchni muszę sobie wywiesić gdzieś listę tych podstawowych produktów, a na czerwono te zabronione.
Dzisiejsze błędy: w mojej diecie wg grupy krwi, wieprzowina jest niewskazana, a ja...zeżarłam dziś 2 plasterki! Ech! Dobrze, że dodalam mąki żytniej,
bo
MĄKA PSZENNA
i
owies, pszenica, otręby, kukurydza, kuskus, kiełki pszenicy, mąka pszeniczna, z otrębów, pieczywo i makarony ze zbóż
ZABRONIONE!

I tym optymistycznym akcentem...
Baaaardzo proszę o jakikolwiek doping! Nie będę się gniewać jak mnie kto opieprzy, albo coś dopowie. Ta, że śmialusieńko i bez subiekcji można walić z tzw. grubej rurki
 Aha, jeszcze zdjątka powklejam. Chyba nie napisałam, że dziś zamówiłam te ziółka, co to o nich wyżej gdzieś nabazgrałam, tak że przyjdą pewnie pod koniec tygodnia.
A wieczorem idę na spacer żeby nie wiem co! Przynajmniej spać lepiej będę.
Jak to wszystko poczytałam to się za głowę złapałam. Wagi przecież niema, to niby skąd będę wiedzieć jak mi trochę sadła spadnie? Jutro pójdę do marketu, tam są jakieś tanie to sobie sprawię.
No to trzymajcie za mnie kciuki i piszcie co nieco. Matko! Jak ja to wytrzymam!
Będę się oczywiście odzywać i mam nadzieję, że będę miała się czym pochwalić...
Jak to pisałam to Pola mi latała po pokoju i rozpraszała totalnie. Już trzeci raz odważyła się na takie latanie i widać, że to ją kręci. Tylko Poldek pokrzykuje na nią z klatki bo ma stracha zrobić to samo.