Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Bonita1990

kobieta, 34 lat,

157 cm, 51.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 lipca 2012 , Komentarze (16)

Doczekałam się dziś liczby na wadze na jaką czekałam (mam wrażenie wieki).
Waga z dziś to 55kg...jest dobrze :) Chudnę maxymalnie 0,5kg tygodniowo, ale może to i lepiej wolno a skutecznie, przynajmniej wiem, że się nie odwadniam i nie "lecą" mi mięśnie :)
Długo czekałam na ten moment gdy w końcu dwie 5 się spotkają i o to nadeszła ta chwila



Zbliżam się powolutku, małymi kroczkami do sukcesu, jeszcze połowa drogi przede mną, ale i połowa za mną :)



A teraz czas na plan treningowy na kolejny tydzień

PLAN ĆWICZEŃ NA TYDZIEŃ   II   (23.07.-29.07.)

pn

23.07.

wt

24.07.

śr

25.07.

czw:

26.07.

pt

27.07.

sb

28.07.

ndz

29.07.

bieżnia

(45min.)

orbitrek

(30min.)

rowerek

(45min.)

bieżnia

(45min.)

orbitrek

(30min.)

rowerek

(45min.)

dzień

wolny

od ćwiczeń

taniec

(20min.)

leg

magic

(7min.)

 

step

(20min.)

taniec

(20min.)

leg

magic

(7min.)

 

step

(20min.)

twister

(20min.)

hantle

(15min.)

twister

(20min.)

hantle

(15min.)

twister

(20min.)

hantle

(15min.)

pompki

(3x25)

pompki

(3x25)

pompki

(3x25)

pompki

(3x25)

pompki

(3x25)

pompki

(3x25)

brzuszki

(3x25)

brzuszki

(3x25)

brzuszki

(3x25)

brzuszki

(3x25)

brzuszki

(3x25)

brzuszki

(3x25)

przysiady

(2x25)

przysiady

(2x25)

przysiady

(2x25)

przysiady

(2x25)

przysiady

(2x25)

przysiady

(2x25)

stretching

stretching

stretching

stretching

stretching

stretching

czas: ok.1h 45min

czas: ok.1h 12min

czas: ok.1h 45min

czas: ok.1h 40min

czas: ok.1h 17min

czas: ok.1h 40min


Poprzedni plan został w 100% zrealizowany, choć pod koniec tyg dopadał mnie leń, bo coś tam zawsze wypadało, ale trzeba dać radę, kolejne wakacje-bez krępacji, z wymarzoną wagą i uśmiechem na twarzy :)

15 lipca 2012 , Komentarze (16)



pn

16.07.

 

wt

17.07.

 

śr

18.07.

 

czw:

19.07.

 

pt

20.07.

 

sb

21.07.

 

ndz

12.07.

 

rozgrzewka

rozgrzewka

rozgrzewka

rozgrzewka

rozgrzewka

rozgrzewka

dzień

wolny

od ćwiczeń

bieżnia

(30min.)

orbitrek

(15min.)

rowerek

(45min.)

bieżnia

(30min.)

orbitrek

(15min.)

rowerek

(45min.)

twister

(15min.)

leg

magic

(5min.)

 

step

(15min.)

twister

(15min.)

 

 

leg

magic

(5min.)

 

taniec

(15min.)

hantle

(15min.)

hantle

(15min.)

twister

(15min.)

hantle

(15min.)

twister

(15min.)

hantle

(15min.)

pompki

(2x25)

pompki

(2x25)

pompki

(2x25)

pompki

(2x25)

pompki

(2x25)

pompki

(2x25)

brzuszki

(2x25)

brzuszki

(2x25)

brzuszki

(2x25)

brzuszki

(2x25)

brzuszki

(2x25)

brzuszki

(2x25)

przysiady

(1x25)

przysiady

(1x25)

przysiady

(1x25)

przysiady

(1x25)

przysiady

(1x25)

przysiady

(1x25)

stretching

stretching

stretching

stretching

stretching

stretching

czas: ok.1h 15min

czas: ok.1h

czas: ok.1h 30min

czas: ok.1h 15min

czas: ok.1h

czas: ok.1h 30min



Tak więc plan już jest póki co ustalony na 11 tygodni, ze stopniowym zwiększaniem czasu ćwiczeń i ich intensywności.

Od 16.07 wielki come back ;) po naprawionym (miejmy nadzieję) metabolizmie Bonita znów wraca na plac boju! :D

Zmobilizowana, silna, zwarta i gotowa! :)

28 czerwca 2012 , Komentarze (16)

Dziś miałam obronę... i tytuł licencjata otrzymany :)
Obroniłam się na 4...Cieszę się, że mam już to z głowy...teraz trzeba będzie pomyśleć nad kolejnym etapem...studia mgr mnie czekają :)
No i powrót do odchudzania, diety i vitalii...mam nadzieję, że  w miarę często będę tu zaglądać...teraz jak mam wakacje to jest to bardzo prawdopodobne :)
Obecny stan wagi :56,7--utrzymuje się od jakiegoś czasu...szokkkk
Tyle to ważyłam jak się odchudzałam a nie przy jedzeniu ok 2000kcal i to dużo słodyczy, 0 ruchu...
Wniosek jest prosty: aby chudnąć trzeba jeść, nie za mało by nie spowolnić metabolizmu ale i nie przesadzać, rozsądek jest tu najlepszy i umiar ;)

No i oficjalnie mam już wakacje...ufffff ;)


22 czerwca 2012 , Komentarze (2)

 właśnie wróciłam od lekarza i okazało się, że mam anginę...żeby chorować naprawdę trzeba mieć stalowe nerwy i kasę...ponad 100poszła...
a najgorsze, że akurat złapało mnie choróbsko kiedy mam się bronić...niebawem obrona, absolutorium...ale trzeba jakoś postawić się na nogi!
Poza tym byłam u endokrynologa..właściwie to u 2( na kasę-3mies czekania na wizytę i prywatnie)
Ten pierwszy stwierdził, że mam nadczynność i trzeba to leczyć- od razu bez żadnych dokładniejszych badań przepisał stos leków.
Natomiast prywatnie(bardzo dobry endo, polecany) uznał, że mój wynik jest niski, ale to jeszcze nie nadczynność i nie mam się co martwić, bo jestem okazem zdrowia.
Zaufałam temu 2giemu, bo wszystko wyjaśnił, zapytał itp...
Ale kontrolę trzeba robić tak raz w roku.
Podobno większość kobiet ma jakieś guzki malutkie w tarczycy a nawet o tym nie wiedzą, bo są to niegroźne guzki.
Kamień z serca, że wszystko jest narzazie w miarę ok...
Teraz tylko zdobyć tytuł licencjata..i od lipca wkraczam na bieg odchudzania, ćwiczenia :)
Na wadze o dziwo nawet nie 57kg...choć zupełnie porzuciłam juz od dobrych 3mies ćwiczenia i odchudzanie...:)
Może metabolizm się podregulował i teraz odchudzanie będzie przyjemniejsze?...
Mam taką nadzieję :)
Pozdrawiam i ściskam :*

3 czerwca 2012 , Komentarze (4)

Co nie znaczy, że się jakoś zapuściłam i zapomniałam o vitalii ;)
W moim życiu dużo zmian, ale i widzę zmiany na vitalii.... miesiąc nie wchodzenia i jakie zaległości ;)
Stan wagi: obecnie tak jak na pasku czyli ok 57,7 kg ( co oznacza, że od mojego początku zwiększania kca, by naprawić spowolniony metabolizm przytyłam ok 1,5 kg) sądzę, że to nie tragedia. Chyba po raz pierwszy od niepamiętnych czasów jem co chcę i nie tyję tak...:)
Czuję, że będzie dobrze, że zgodnie z planem od lipca zacznę zmniejszać kaloryczność i dużo się ruszać, ćwiczyć i kg ładnie, zdrowo i przede wszystkim na długo się ze mną pożegnają :)

A poza tym to mam ostatnio nerwówkę...czekam na wyniki egzaminu, którego niesamowicie się bałam...mam obawy bo prosty to on nie był ;/
Ponadto trzeba zabrać się za przygotowania do obrony( jest pod koniec czerwca) a praca już dawno skończona wystarczy tylko oprawić no i nauczyć się na obronę....

Ze spraw zdrowotnych: zrobiłam nie tak dawno badania krwi: tsh- i jak się okazało... mam trochę poniżej granicy dopuszczalnej, czyli wychodzi na to, że bliżej mi ku nadczynności---więc teoretycznie nie powinnam tyć, a jeśli już to w drugim kierunku to zmierza....ehhh idę niebawem do endokrynologa i się wszystko okaże ( na tą wizytę czekałam 3 mies.....)
poza tym okropnie wypadają mi włosy ;( aż czasem płakać się chce....i to naprawdę nie napawa radością jak się widzi, że na głowie tak się przerzedziło o wokół wszędzie moje włosy :/
No nic...czas pokaże wszystko co i jak....:)
Trzymajcie się cieplutko :*
Pozdrawiam Was serdecznie;)

27 kwietnia 2012 , Komentarze (7)

...i mam się nie najgorzej :)
Trwa moje regenerowanie się (czyt. naprawianie metabolizmu).
Jadam teraz ok 2000 kcal/ dzień( w tym słodycze i nie same zdrowe rzeczy), nie ćwiczę.
Stan wagi z ostatnich dni to 57,3-57,6kg. Tragedii nie ma, byłam kiedyś parę kg cięższa, ale też paręnaście lżejsza ;)
Nie mniej cieszę się, że posłuchałam takich osób jak Monita i zeszłam na właściwą stronę mocy ;)
Teraz najważniejsze jest dla mnie by mój metabolizm nie był tak spowolniony, by waga później ruszyła, a teraz niech sobie rośnie....
zdrowie na 1 miejscu!
Od lipca planuje zmniejszać kcal i stanąć na 1600-min 1500 i nigdy więcej mniej! więcej nie popełnię tego błędu. Do tego wakacje, po obronie lic będzie czas na ćwiczenia, jednak nie będę się katować codziennymi, kilkugodzinnymi treningami jak niegdyś....
Mądry Polak po szkodzie, ale mądry ;) ;p
Pozdrawiam wszystkie odchudzające się i te, które jak ja zbierają siły, naprawiają metabolizm i cieszą się życiem. Buziaki!


Bonita

12 marca 2012 , Komentarze (6)

Dziś 12 marca, poniedziałek...
Z ciekawości weszłam na wagę...
było duuużo więcej niż zwykle ale też wzrost wagi tym razem uzasadniony ( a nie jak to było przedtem). Raz, że właśnie dostałam @, dwa, że jestem chora(przeziębiona)
więc mniejsza aktywność, leżenie , u mnie zawsze choroba powoduje opuchnięcie i wzrost wagi,
a poza tym po zwiększeniu kcal więcej siedzi w brzuszku i są skutki. Liczyłam się ze wzrostem wagi, ale muszę się jednak bardziej kontrolować mimo wszystko ;) By nie utyć za bardzo.

Jak myslicie ile trwa taka "naprawa" metabolizmu?
Bo chciałam jeść tak do świąt wielkanocnych często, rozsądnie, bez słodyczy itp tak do 2000kcal...
a po świetach..nie jak to zwykle ciach...i od razu mało..tylko schodzić tak od 1800, 1700, 1600, 1500...
(nigdy nie bede liczyc dokładnie kcal bo nie mam wagi kuchennej, wiec to co jest napisane na opakowaniu wliczam a reszte na "oko")
Myślicie ze do swiat wystarczy? i jak potem stopniowo zejde bedzie ok??
Bo zrobie wszsytko zeby unormowac mój organizm... moge nawet troszke przytyc...bo tamto męczenie sie było daremne, bezskuteczne i nabawiłam sie przez to prawie depresji :/
Doradźcie kochane kiedy powinnam jak zacząć zmniejszać, wiem ze stopniowo ale nie wiem od kiedy najlepiej.
Całuję Was:*

9 marca 2012 , Komentarze (11)

Nie chcę by tak to wyglądało, po prostu szukam optymalnego dla siebie rozwiązania.
To rodzaj pogoni za unormowaniem swojego organiizmu, metabolzimu, hormonów, psychiki i mozna by tak w nieskończoność....
Złożyłam taką "deklarację" już w swoich ukochanych grupach to i w pamiętniku pozostawię ten na szybko pisany liścik ;)

Ja niestety(stety) definitywnie się z Wami żegnam....
Ale nie z takim smutkiem, bo nie daje rady, bo rzucam diete itp,...
Sporo ostatnio myślałam...
Doszłam do wniosku, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Skupić się nie na bezsensownym odchudzaniu, który tylko niszczy mój organizm a efektu odchudzania nie ma żadnego. Muszę wrócić stopniowo do ok 2000kcal, ale ruszać dupsko z domu, nie jak kiedys codziennie po pare godz cwiczyc i trzymac rezimu diety. Tylko zrobic wszystko by odbudowac metabolizm, czyli stopniowe zwiekszanie kcal...przy ruchu na swiezym powietrzu, spacerki wiosna z pieskiem i w miare aktywny tryb życia. Choćbym miała przytyć te 2kg..to lepsze to niz nie chudnięcie przy depresji i rozdrazmnieniu z powodu słabego metabolizmu..dlatego postanowione....
Ciężko mi było podjąc taką decyzje...bo to niebawem wesele itp...ale co z tego jak ja wogóle nie chudłam..kosztem czego?!?

Byłamdzis u lekarza ogólnego i stwierdził ze mam taką budowe, ze nogi "rozbudowane" i to widac ze dieta tego nie zbije, ze mam to w genach- taka jest niestety prawda. Wyniki cholesterolu i cukru mam dobre. Pozostałe były robione rok temu wiec nie chciała mi znowu dac skierowania, dlatego niebawem ide do endokrynologa i ginekologa, bo ogólny mi zlecił zrobić cytuje "badania hormonów ginekologicznych"...
Także będę szukać źródła moich problemów z brakiem chudnięcia, z vitalią tymczasowo zrywam, ale nie likwiduję konta, bo na pewno będę tu zaglądać, zbyt bardzo Was lubię, ale liczenie pkt itp na ten moment odpada...
Stawiam na zdrowie i powrócenie do optymalnego poziomu organizmu, by wszystko funkcjonowało jak należy.

Gdy będę znała wyniki, metabolzim mi się poprawi, wtedy na pewno porządnie się wezmę i nigdy już nie skatuje sie dieta ponizej 1300kcal....

Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie, życzę powodzenia i wszystkiego, wszystkiego dobrego! :*
Dziękuję za wszystko
Bonita

To nie pożegnanie, po prostu chciałabym abyście zrozumiały moją decyzję, od dawna moje odchudzanie mijało się z celem i więcej zła wnosiło, aniżeli korzyści

A!
Tutaj jest coś apropo stresu i hormonów (tzw hormony stresu)
http://nutrina.pl/blog/2010/02/wplyw-hormonow-i-stresu-na-tycie.html
 
u mnie prawdopodobnie tu ukryte jest sedno sprawy
Wybadam sytuacje
Zatroszcze sie o zdrowie, metabolzim
I wracam! ;)
Buziaki kochane! Trzymajcie się :*

27 lutego 2012 , Komentarze (18)

Wystarczy NIE chcieć! <tu sztuczny uśmiech nr 6>
Zgodnie z planem chciałam zrobić sobie w ndz dzień na niby rozkręcenie metabolizmu, więc zwiększyłam limit kcal...
i chyba za bardzo pojechałam po bandzie..
bo dzięki temu dniu, który miał mi pomóc, bardziej sobie zaszkodziłam aniżeli pomogłam...

W ndz rano na wadze było 55,8kg,a po moim dniu"wybawienia" piękne 57,8kg..to nie pomyłka, nie jestem przed@...
Ja po prostu muszę jeść liść sałaty żeby chudnąć, a jak sobie pozwolę na normalne jedzenie to waga jak szalona leci w górę, dziś jestem cała opuchnięta, bardzo źle się czuję zarówno psychicznie jak i fizycznie...
i żeby nie było...:
nie jadłam żadnych słodyczy!
Załamałam się...miałam sobie pomóc a nie zaszkodzić :(

Widocznie takie dni na podkręcenie metabolizmu mi nie służą...i teraz żeby się tego pozbyć będę musiała naprawdę zacząć wszystko od nowa, ehhh :/

Co nas nie zabije to nas wzmocni- tak to się mówi??

Może i tak, nie zabiło mnie to, ale naprawdę mocno wbiło w ziemię :(

                          
 
Jedno jest pewne, że nie chcę się jeszcze bardziej roztyć, już teraz jest bardzo źle i nie mogę dopuścić by było jeszcze gorzej!

Dlatego od dzisiaj zmiany zmiany zmiany!!!

Ale na lepsze, żeby wyszły mi na dobre, a nie jak ta pomyłka z wczoraj... o której chcę jak najszybciej zapomnieć i mam nadzieję, że waga też zapomni.

Skracam limit kcal...z do1500 do 1300
i na pewno zmiana w ćwiczeniach, mam zamiar ćwiczyć codziennie(jak zwykle) ale po krócej czasu, bo
NIE ILOŚĆ A JAKOŚĆ SIĘ LICZY

zmienię zapewne obciążenia na większe na sprzęcie( np pokrętło w rowerku)
prędkość na bieżni itp
może interwały?
Na pewno moje treningi będą teraz bardziej urozmaicone pod względem tempa, obciążeń..
Także wycofuje swój plan ćwiczeń czasowy( z którym miałam wyrobić się do końca kwietnia) nie dlatego, że nią dawałam rady, bo wręcz przeciwnie- szło wyśmienicie, ale mój organizm nie reaguje już na ćwiczenia, które wykonywałam dlatego muszę wprowadzić zmiany.


Czas pokaże jak na tym wyjdę...oby dobrze...

                 

Za Was wszystkie trzymam mocno kciuki, choć jak tak Was czytam to widzę, że ładnie idziecie jak burza, a tym co też mają załamanie, albo waga nie spada mimo starań chciałabym przekazać te słowa:

Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga.

Gdyby porażka nie znała kary, sukces nie byłby nagrodą.

Sukces polega na tym, by iść od porażki do porażki nie tracąc entuzjazmu.

Zanim odniesiesz sukces musisz zaakceptować możliwość porażki.

Jeśli głęboko wierzysz, że zwyciężysz, to zwyciężysz. Wiara jest niezbędna, by odnieść sukces.



I tego się trzymajmy...

26 lutego 2012 , Komentarze (6)

...
więc tak
wszystko ładnie szło zgodnie z planem..codziennie ćwiczyłam
codziennie trzymałam diety, nie pamiętam smak słodyczy i w ogóle dawałam z siebie wszystko żeby odnotowac choć mały spadek i co ?
i nic..a nie przepraszam bardzo nie nic....bo waga pięknie podskoczyła do góry...
naprawde sie wkurzyłam i dzis sobie odpusciłam diete-nie jem słoduczy ale tez postanowiłam zwiekszyc swoj dzisiejszy limit kcal, taka rekompensata za to wszystko, taraktuje to jako podkręcenie matabolizmu a od jutra jade z dietą do 1300( juz nie do 1500) tradycyjnie codziennie cwicze..7razy w tyg..bede dawac z siebie nie 100 a 200% zobaczymy jak to wyjdzie...
mam zamiar do początku kwietnia ujrzeć 53kg, czyli znając moje szczęscie do spadków czeka mnie naprawde ciężka praca :(
Trzymajcie kciuki! Ja z Wami cały czas jestem i czytam kiedy mam czas ;)
Pozdrawiam moccno:*