Po długiej przerwie
Witam :)
Długo mnie nie było i dużo się też działo. Mianowicie złamałam nogę robiąc domowe przemeblowanie :( Bolało jak cholera ale dzięki temu miałam mnóstwo wolnego czasu, postanowiłam więc spakować siebie i synka i część l4 spędzić nad morzem :D Ja nie bawiłam się świetnie z powodu bolącej nogi i piachu który właził mi w rany na nodze, ale uśmiech mojego szkraba wszystko mi wynagrodził :D
Waga stoi w miejscu ale ciuchy wiszą coraz bardziej. Po powrocie (po ok 3 tygodniach) usłyszałam od męża abym nie odchudzała się już więcej bo mam same kości. Ja tam nadal widzę tłuszczyk ale niech mu będzie. Nawet nieźle się już czuję w swoim ciele.
Także teraz walczę z utrzymaniem wagi (czyli nadal pilnuje menu i moich zdrowych nawyków, nie będę już wracać do fast foodów i słodzonych rzeczy) oraz będę ćwiczyć aby ujędrnić moje ciało.
Obecnie wyglądam tak :P
Wiem że muszę popracować jeszcze nad kilkoma rzeczami ale w porównaniu do tego co było 2 lata temu jest ekstra :D
Nadal jestem niezadowolona :(
Tyle czasu walczę już z moim ciałem i głową. Wiem że jest dużo lepiej ale to nadal jest dla mnie masakra :( Brzuch i pupa oraz uda są masakryczne. Trzeba ćwiczyć i ćwiczyć, zwiększyć intensywność koniecznie
Czy ja będę kiedyś z siebie w 100% zadowolona?
Czy nastanie kiedyś taki dzień że stanę przed lustrem i się uśmiechnę? Czy to całe odchudzanie kiedyś się skończy? Mam wrażenie, że już całe życie będę na jakieś diecie, całe życie będę musiała się pilnować. Oczywiście czasem nie będę sobie odmawiać drobnych grzeszków bo przecież życie jest tylko 1, ale nie mogę (nie chcę) dopuścić aby waga pokazała znowu 7 albo nawet 8 z przodu. Jeszcze 5 kg, trochę centymetrów z ud i pupy i będę mogła bez krępacji pokazać się na plaży :D
Mam żebra :P
Moje kochane,
jestem z siebie coraz bardziej dumna :D Już dawno nie czułam swoich żeber :) Do tej pory okrywała je spora warstwa tłuszczu :/
Spokojnie mieszczę się już w rozmiar 36 :D W zeszłym tygodniu miałam trochę wolnego czasu i wyjęłam z zakątków szafy stare ciuchy, które nosiłam ok 3/4 lata temu i wszystkie są już na mnie dobre :D (to są ciuchy z najszczuplejszego okresu mojego życia). Do mojego wymarzonego ideału już naprawdę niedaleko. Co prawda waga stoi w miejscu ale już mnie to nie obchodzi, liczy się to co widać. Praktycznie chce już tylko zrzucić kilka cm z brzucha i pupy a reszta to kwestia ujędrniania poprzez ćwiczenia.
Trzymajcie za mnie kciuki :D
Praca dom, dom praca
Ostatnio zapomniałam o odchudzaniu (wogóle nie mam czasu dla siebie ani na siłownie ani na basen). Ledwo starcza mi czasu na zabawę z synkiem a co dopiero na bieganie, fitness czy inne przyjemności. Jak to mówi mój mąż masz ambicję, zachciało się być kierownikiem to teraz masz. Ciągle się na mnie wkurza że nie mam wolnego a jak już je mam to ciągle dzwoni służbowy telefon a wyłączy go nie mogę :(
Mimo, iż odchudzanie spadło na dalszy plan, to mój intensywny tryb życia za skutkował i pierwszy raz od 3 lat mogę nosić rozmiar 36 :D !!!!!
Jestem wniebowzięta!!! Jeszcze tylko trzeba wyrzeźbić trochę ciałko, pozbyć się cellulitu i tych rozstępów których się da i będę w pełni usatysfakcjonowana. Co prawda martwi mnie moja waga bo cały czas oscyluje między 63 a 65 i nie chcę spaść w dół ale to wygląd jest najważniejszy a mąż na rękach mnie i tak nie nosi :P
:D
Ostatnio jestem mocno zaganiana, zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym. Ciągle się coś dzieje, czasem już nie mam siły :P
Zapomniałam trochę o zdrowym odżywianiu :( ale wametryga i centymetry mnie nie zawiodły. Jeszcze tylko ok 8 kg i będę mega szczęśliwa i będę walyczć aby to utrzymać. Niestety mimo utraty tylu kilogramów nadal nie czuję się atrakcyjna. Jest nawet gorzej bo skórę mam obwisłą, pomarszczoną z dużą ilością cellulitu. Walcze z tym na siłowni i basenie 3 razy w tygodniu, czasem 4 albo 5 (zależy od wolnego czasu). Mąż też nie ułatwia mi tej drogi. Czasem mówi że już wyglądam dobrze i żebym tak już zostawiła a czasem mi strasznie dogryza. Wiem że on już taki jest, ciągle żartuje z mojego wyglądu ale teraz gdy tyle zgubiłam naprawdę mnie to nie śmieszy :( Kiedy byłam grubsza miałam większy dystans do tego i śmiałam się razem z nim. Mój K mówi że chyba mam jakąś obsesję na punkcie swojej wagi bo jestem wrażliwa w tym temacie i ciągle siebie krytykuje, ale ja naprawdę w swoim ciele lubię tylko swoje szczupłe nadgarstki i dłonie a cała reszta to jakaś obwisła galaretka. Miałam nadzieje, że kiedy schudnę odzyskam wiarę w siebie i polubi swoje odbicie. Bardzo się zawiodłam.
Urodzinowy prezent :)
Ostatnie dni były dla mnie okropne :( Dieta poszła w odstawkę a brzuch urósł na nowo :( Tyle pracy na marne :( Jednak nie poddam się :) Chce być szczupła, piękna i zdrowa :D
W niedziele mam urodziny. Postanowiłam kupić sobie sama praktyczny prezent czyli elektroniczną wagę. Do tej pory ważyłam się u mamy ale czas mieć swoją własną :D
Postęp :) tym razem w mojej głowie :P
Nastąpił przełom :D Postanowiłam ćwiczyć nie tylko w domu. Zapisałam się w końcu na siłownie. Trudno że inni zobaczą moje fałdki i słabą, naprawdę słabą kondycję. Od czegoś trzeba zacząć :P
Stwierdziłam że takie wyjścia dadzą mi energię i lepsze samopoczucie. Namówiłam też kumpele aby zapisała się ze mną więc będzie to też świetna okazja do poplotkowania :P
Zobaczymy czy dam radę. Dziś idziemy pierwszy raz
Szczęśliwa ale i zmęczona
Jestem szczęśliwa bo waga cały czas spada i centymetry też. Jednak nie wiem czy to przez dietę, czy przez tryb życia jestem cały czas zmęczona. Zaczyna to być silniejsze ode mnie, i to nie jest lenistwo bo nie leże całymi dniami na kanapie. Po prostu w pracy jestem nieprzytomna, muszę pytać o coś kilka razy bo nie mogę się skupić i tak jakby nie słyszę albo zapominam, nie mogę podnieść takich rzeczy których jeszcze 2 tygodnie temu przenosiłam z pomieszczenia do pomieszczenia. Nie wysypiam się :/ pracę kończę teraz o 22 o 23 już leżę w łóżku wstaje o 6:30 zaprowadzam Małego do żłobka i zazwyczaj brałam się za coś w domu a od tygodnia muszę się położyć chociaż na godzinkę. JA się obudzę to pół godziny dochodzę do siebie :(
Nie wiem co się dzieje, czy to przemęczenie, a może zbyt rygorystyczna dieta, a może jakieś przesilenie wiosenne :/
Opadam z sił :(
Nie mam już siły, jestem zmęczona i fizycznie i psychicznie. Nie wiem czy to przez dietę czy przez mój ostatni dość intensywny tryb życia :( Wysypiam się ale bieganie między pracą a domem mnie wykańcza. Boli mnie też to że mam mniej czasu dla synka niż mój mąż. Nie jestem typem karierowicza (mam co prawda swoje ambicję) ale wypruwam z siebie flaki w pracy bo awans oznacza podwyżkę a naszymi jedynymi problemami są finanse :( Dużo znajomych zwraca mi uwagę że syn jest najważniejszy. Przecież ja to wiem......ale trzeba mieć też kasę aby mu niczego nie zabrakło. To życie jest beznadziejne. Matki powinny móc siedzieć na wychowawczym a nie jak dziecko ma niespełna pół roku wracać do pracy :(