Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał, Więc będzie na wieki i grzeszna, i święta, Zdradliwa i wierna, dobra i zła, I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza, I gołąb i żmija, piołun i miód, I anioł i demon, upiór i cud, I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna, Początek i koniec - kobieta- to ja!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 108217
Komentarzy: 3607
Założony: 20 stycznia 2013
Ostatni wpis: 30 czerwca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tallulah.Bell

kobieta, 36 lat, Warszawa

162 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

1 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

Z tym, że to nie ja mam problemy z jedzeniem, a moje dziecko. Skrzętnie zapisuję codziennie co i o której godzinie jadł, więc mam pogląd jak to wyglądało w przeciągu ostatnich miesięcy. Naprawdę byłam zadowolona, bo ładnie jadł zupkę, owoce, kaszki i ilość wypijanego mleka na dobę też była zadowalająca. Kiedy był chory, lekarka powiedziała mi, że dziecko powinno pić proporcjonalnie do swojej wagi. Jeśli waży 9,7 kg to powinien wypijać 970 ml płynów. I rzeczywiście tak było, czasem nawet wypijał 1200 ml. 

O ile z piciem jest w porządku to jedzenie od jakichś 2 tygodni to jakiś koszmar. Zupki nawet nie tyka, wyje, wrzeszczy, odwraca buzię, macha rękami. No odmawia wszelkiej współpracy. Zaczęło się zupełnie bez powodu, nie znajduję przyczyny dlaczego mu nagle zupka zbrzydła. Próbowałam wszystkiego, żeby go jakoś zachęcić. W akcie desperacji posadziłam go nawet przed telewizorem, ale to też nie pomogło.Gotowałam różne kombinacje warzyw, same ziemniaki z mięsem, z marchewką , bez marchewki, warzywa bez mięsa. I nic nie działa. Gotuję cały czas tak samo, nic nie zmieniłam w sposobie przyrządzania jedzenia, więc nie wiem co mu się stało. 

Potrafi tak płakać, że się zanosi. Wyjmuję go z krzesełka a chwilę później płacze bo chce mleko. Próbowałam go przetrzymać, ale choćby miał nie jeść do wieczora to zupki nie chce. Za to najchętniej samo mleko by pił, ewentualnie zagęszczone kaszką. 

Mam nadzieję, że to kolejny skok rozwojowy i tak jak szybko się zaczęło grymaszenie tak szybko się skończy. 

31 marca 2016 , Komentarze (18)

Zbliżam się do takiego stanu umysłu, kiedy przestanę walczyć. Nie widzę sensu w ćwiczeniach, efekty marne mimo ogromnego wysiłku. Tyle mnie to kosztuje, że sama się sobie dziwię, że jeszcze się nie poddałam. Dziecko nie daje mi zbyt wiele czasu dla siebie, nie jest w stanie posiedzieć w kojcu 30 minut, żebym mogła zrobić trening. Mimo, że jestem w tym samym pokoju, cały czas mnie widzi, to jak tylko zaczynam ćwiczyć, on zaczyna wyć jak oszalały. Mam już tego serdecznie dość. Chcę świętego spokoju, potrzebuję tego, bo zwariuję. 

W niedzielę zostawiłam Małego mojej mamie i siostrze na godzinę, bo mąż chciał do kościoła iść. Wytłumaczyłam im co i jak. A co się okazało? Że dzieciak był noszony na rękach całą godzinę, nic nie zjadł (chociaż była jego pora) i nie poszedł spać tak jak zawsze tylko został uśpiony na rękach. I jak ja mam go komukolwiek zostawić, jak potem nie mogę sobie dać z nim rady. 

Znajduję się obecnie w takim stanie psychicznym, że wszystko mi jedno jak wyglądam, byle bym miała święty spokój. Chcę się uwolnić od tego okropnego poczucia obowiązku, od tego że wszystko "muszę". 

21 marca 2016 , Komentarze (16)

Znowu mam zły dzień, rzekłabym nawet, że paskudny. Pogoda pod psem, waga sobie jaja ze mnie robi, Mały wyje od rana, a mąż dzisiaj później wróci z pracy. W dodatku mam jakąś dziwną wysypkę na szyi i karku, nie mam pojęcia skąd się wzięła. 

Nic mnie nie cieszy, nic mi się nie chce i najchętniej w ogóle nie wstawałabym z łóżka. Zbliżają się również święta, co mnie dobija, bo nie mam ochoty nigdzie iść i sztucznie się uśmiechać, albo kłamać jak to jest cudownie, kiedy wcale nie jest. Jak znam życie to nawet nie zdążę sobie makijażu zrobić i znowu będę wyglądała jak ostatni kocmołuch. Nie widzę też sensu żeby cokolwiek ze sobą robić, bo choćbym stanęła na rzęsach to i tak nie będę zadowolona. 

Nie wiem jak mam się dzisiaj zmotywować do ćwiczeń. 

18 marca 2016 , Komentarze (33)

Drugi dzień u nas jest ładna pogoda i około 10 stopni a moja teściowa już się uruchomiła. Wczoraj był telefon do męża czy nie przyjechałby do nich po pracy. Nawet nie wiem co tym razem wymyśliła bo się tak zdenerwowałam, że ubrałam siebie i Małego, zapakowałam w wózek i poszłam na spacer. Zrobiłam jakieś 11 km. Przynajmniej tak mi endomondo wyliczyło. A ten oczywiście jak piesek tresowany poleciał do mamusi i do 18 go nie było.

Tak właśnie myślałam, że to z powodu zimy mieliśmy trochę spokoju. Oboje z teściem są już grubo po 60, sił brakuje, ale z gospodarowania nie chcą zrezygnować. Mają też ogród, teściowa hoduje króliki i kury takie ozdobne (nie wiem jak się to fachowo nazywa). Już nawet nie wspomnę o ich najnowszym wymyśle, czyli takim małym ciągniku, który bez przerwy się psuje i mąż jest wzywany ciągle, żeby tę kupę złomu naprawiać. 

Ja rozumiem, że rodzicom trzeba pomóc, ale bez przesady. U moich rodziców byliśmy pomagać jakieś 3 razy odkąd Mały się urodził, a ma 8 miesięcy. A teściowie nie dość, że nam w niczym nie pomagają, to jeszcze przez ich wymysły siedzę sama z dzieckiem od rana do wieczora. A nie będę setny raz powtarzać, jak ważna jest dla mnie choć krótka chwila odpoczynku od dziecka. Chcę tylko w spokoju poćwiczyć, sprzątnąć dom, przygotować sobie jedzenie na następny dzień, czy pojechać do sklepu. I wtedy mąż ma zająć się naszym dzieckiem, a nie latać do mamusi bo ona sobie tak życzy. 

Swoją drogą to jest największa wada mojego męża, to jego psie przywiązanie do mamusi i siostrzyczek. Od małego, jako najmłodsze dziecko był tak zmanipulowany, że teraz chyba boi się odmówić, albo sądzi że nie wypada. Powinien sobie uświadomić, że teraz ma swoją własną rodzinę i to nas powinien stawiać na pierwszym miejscu. 

14 marca 2016 , Komentarze (78)

Jeśli jeszcze raz ktoś mi napisze, że po ciąży można wyglądać dobrze to chyba wybuchnę. Owszem są szczęściary, które wyglądają jakby nigdy nie rodziły, ale ja do nich nie należę. Gdybym miała tylko kilka kg nadwagi to nie byłoby problemu. Tymczasem im mniej ważę, tym gorzej wygląda brzuch i piersi. I tego nie zmienię. Średnio mnie stać na operację, a potem i tak musiałabym się zmagać z nowymi problemami. Bo nikt nie da mi gwarancji, że rezultat operacji będzie dobry, że nie będzie powikłań. A jak już nie raz pisałam, mam tendencję to tworzenia się bliznowców, a moja blizna po cc wygląda źle. 

Wiecie jak się czuję patrząc na mojego męża? Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że do niego nie pasuję. A co słyszę od niego? "Wyglądasz normalnie, jak kobieta po ciąży", "ogólnie wyglądasz dobrze", "jak schudniesz, będziesz dobrze wyglądała w ubraniach", "nie będę komentował twojego wyglądu". To usłyszałam, kiedy pierwszy raz pokazałam mu się nago. 

Owszem mogę sobie wmawiać, że wygląd nie jest najważniejszy, że liczy się wnętrze. Zgoda, nie jest najważniejszy, ale bardzo ważny. I nie siedzę na dupie biadoląc, ćwiczę, jestem na diecie, żeby zrzucić ostatnie kilogramy. Jednak nie podoba mi się to jak wyglądam, bo mam okropne rozstępy na całym brzuchu, wisi mi skóra, a cycki opadły już prawie do pępka.Ryczę codziennie, kiedy muszę się rozebrać żeby wziąć prysznic. 

I dziecko mi nie wynagradza tego co stało się z moim życiem i żaden cholerny psycholog mi nie pomoże, chyba, że potrafiłby cofnąć czas. 

11 marca 2016 , Komentarze (28)

Pojechałam do znajomych... sama. Było cudownie, tak jak kiedyś. Nie musiałam myśleć o milionie rzeczy, tak jak to jest przy wyjściach z dzieckiem. Nie było ryku, marudzenia, zabawek, pieluch, soczków, chrupek i innych. Nie chciało mi się wracać do domu.

Po takim wyrwaniu się z więzienia miałam załamanie nerwowe. Bo mi nie wystarczy wychodne raz na pół roku. A jak już wyjdę gdzieś bez dziecka, to jestem w jeszcze gorszym stanie niż byłam. Uświadamiam sobie jak nędzne jest teraz moje życie. 

Bo "uśmiech dziecka" owszem, chwyta mnie za serce, ale nie wynagradza mi tego co straciłam. A myślałam, że wynagrodzi...

Pewnie gdybym wyszła z tego wszystkiego bez uszczerbku w wyglądzie, nie byłoby tak źle. Wtedy bym sobie wmówiła, że jestem przecież jeszcze młoda, wyglądam świetnie, a utrata życia towarzyskiego jest tymczasowa. Pewność siebie byłaby tu kluczowym czynnikiem żeby zachować zdrowie psychiczne. 

Jednak wszystkie negatywne konsekwencje pojawienia się  na świecie dziecka, uderzyły we mnie jednocześnie, i to całą mocą. 

4 marca 2016 , Komentarze (109)

Coraz częściej mam wrażenie, że komentują mnie same modelki i fitnesski, bo co rusz czytam, że przed ciążą wyglądałam co najwyżej średnio. 

Zgoda, nie miałam figury jak modelka, albo miss fitness, bo bardzo ciężko taki wygląd uzyskać, a i odpowiednie predyspozycje trzeba mieć. 

Jednak byłam szczupła, zgrabna, ćwiczyłam. Nie miałam rozstępów ani cellulitu. W ubraniach i bez wyglądałam świetnie. Jeśli dodać jeszcze do tego burzę kręconych włosów i ładną twarz, to była całkiem spójna całość. 

I teraz najważniejsze! Ja byłam przekonana o swojej atrakcyjności i to dawało mi taką pewność siebie, że mogłam góry przenosić. 

A czy nie o tym mi tu kilka osób pisało? Że piękno kobiety tkwi w jej pewności siebie? 

Teraz tego nie ma, pewność siebie równa 0.

I ja doskonale wiem, że czasu nie cofnę (a szkoda) i nic ani nikt mi nie zwróci dawnego życia. Pogodziłam się z tym już dawno. Teraz wiodę smutną namiastkę życia, ale jestem z tym pogodzona. 

Nie mam oparcia w rodzinie, więc tu piszę co mnie boli. 

3 marca 2016 , Komentarze (115)

Nie mam czasu odpisać na każdy jakże mądry i mający mnie uświadomić komentarz.

A tak ku wyjaśnieniu: 

"Rozlazłe monstrum" jakim się stałam po urodzeniu dziecka odnosi się nie tak do wagi, jak do tego jak teraz wygląda moje życie.

Wyobraźcie sobie, ze do wagi sprzed ciąży brakuje mi 4 kg i intensywnie staram się tego pozbyć. 

Jednak geny mam do bani i nie udało mi się uniknąć rozstępów na brzuchu, pomimo tego, że dbałam o siebie. Dziecko było ogromne i tak mi brzuch wywaliło, że nic nie mogłam zrobić. Nie każda ma to szczęście że po ciąży wygląda lepiej niż przed. I pisanie mi, że są kobiety, które wyglądają świetnie po urodzeniu dziecka ani trochę mnie nie pociesza, bo ja do nich nie należę. 

Ciało już nigdy nie będzie wyglądało tak jak wcześniej, moje życie już nigdy juz nie będzie wyglądało tak jak wcześniej i tyle złych rzeczy w moim życiu się wydarzyło, po tym jak zostałam matką, że nigdy chyba nie zmienię myślenia.

Nie jestem taką ofiarną cierpiętnicą, żeby pogodnie zrezygnować z siebie na rzecz dziecka. Za fajnie miałam kiedyś życie, żeby ot tak o tym zapomnieć. 

Nawet jak się odstawię, umaluję, zrobię włosy, to ciągle mam z tyłu głowy to co się stało z moim ciałem i nie, nie jestem gruba. Jestem zmęczona, zdołowana, zamknięta w domu z dzieckiem, ubezwłasnowolniona. I jestem świadoma, że nie znajdę tu zrozumienia, tak samo jak nie znajduję go w rodzinie, 

2 marca 2016 , Komentarze (28)

Brat mojego męża z żoną przyjechali właśnie do Polski na urlop. Ona jest w 6 miesiącu ciąży, są od nas starsi i 11 lat, a to jest ich pierwsze dziecko.

Będzie pytała mnie o rożne rzeczy, a ja będę musiała jakoś się zmusić, żeby nie nie powiedzieć tego co naprawdę myślę o macierzyństwie. Bo co mam jej powiedzieć? Że głupio wpakowała się w kanał z którego nie wyjdzie przez kilka lat. Że wcale nie jest tak cudownie jak wszyscy mówią, że będzie padała na twarz przez kilka najbliższych miesięcy, że z zadbanej szczupłej babki zmieni się w rozlazłe monstrum.

Komuś kto dopiero planuje dziecko, powiedziałabym właśnie to. A tutaj już mleko się rozlało, dziecko w drodze, więc i tak będzie musiała przez to piekło przejść.

28 lutego 2016 , Komentarze (18)

Pokazałam się mężowi nago. Jednak to był błąd, bo jego reakcja mnie bardzo rozczarowała. Wyszłam z łazienki w ręczniku, poszłam do sypialni, żeby się ubrać i pomyślałam sobie, że go zawołam. Rzucił spojrzenie, powiedział "trochę cię ubyło" i wrócił do poprzedniego zajęcia. 

To tylko potwierdza, że wyglądam okropnie. A on jest taki atrakcyjny...