Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Powrót na Vitalię po kilku latach. Zmieniona, z innym podejściem. Chcę stosować NVC I Mindfulness w drodze do zdrowia z miłością i akceptacją mojego ciała.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46505
Komentarzy: 1243
Założony: 3 lutego 2013
Ostatni wpis: 4 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Onigiri

kobieta, 33 lat,

173 cm, 111.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku dwie cyfry :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 września 2013 , Komentarze (1)

Dzień piątkowy. Bo pięćdziesiąta piąta notka, a waga pokazała 115.5
Nie mam zamiaru udawać, że się nie cieszę. Może nie chudnę w jakimś zastraszającym tempie. Ale jest mniej. Ciągle mniej.

Byłam na wakacjach, po których przytyłam. Dlaczego? Nie wiem. Zawsze chudłam. Ale po dwóch dniach wróciłam do swojej wagi sprzed wyjazdu, a teraz jest mniej.

Dużo się dzieje, mam pełne ręce roboty. W końcu żyję :)

16 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

116.9

Kolejny próg przekroczony. Tyle nie ważyłam ani w tym roku ani w zeszłym. Ostatni raz taką wagę miałam w 2011. Cool, co nie?

To lecim dalej!

Teraz jadę na wakacje na dwa tygodnie. Zwykle trochę chudnę na wakacjach, liczę na to, że tym razem może nawet więcej niż trochę, chociaż kto mnie tam wie. Byle nie przytyć to już będzie git.

14 sierpnia 2013 , Skomentuj

Ciekawe czy ktoś tutaj pamięta o Onigiri.

No, dawno mnie nie było. Nie pamiętam już dlaczego, jak to się stało.
Ostatni pomysł z "prawdziwą dietą" był mega chybiony. Już chyba wiem, że kompulsywnego odżywiania nie wyleczę taką dietą, na jakiej większość chudnie. Po prostu nie jestem w stanie jej utrzymać, za duża presja, łotewer. Sama nie wiem.

Przytyłam. Najwięcej w ciągu dnia było 124 z hakiem, najwięcej rano było koło 123.
I schudłam. Wciąż nie do tego najniższego wyniku. Na dzień dzisiejszy było równiutkie 119.

Czytam sobie ten mój pamiętnik i zauważyłam, że ostatnie miesiące były takie dłuuuugie, takie obfite w wydarzenia, takie pełne sensu.. Totalnie zapomniałam o tym, że to jeszcze w kwietniu miałam jakieś lęki. Wow. Jestem na fali. Odczuwam taką kolosalną różnicę między początkiem roku a dniem dzisiejszym, że nie mogę się nadziwić. I poczułam tę różnicę dopiero czytając pamiętnik, bo zapomniałam jak było nieprzyjemnie.

Na dzień dzisiejszy jestem zmotywowana do zadbania o siebie. O swoje zdrowie.
Bo widzicie.. byłam oddać krew. Krew się nadawała ogólnie rzecz biorąc, ale wyszło mi strasznie duże ciśnienie. Nie wiem czy to chwilowe, pani doktor też powiedziała, żebym to skontrolowała, bo jakbym miała takie to nadciśnienie w tak młodym wieku - masakra. Ale stawiam, że je mam, bo jak poczytałam o objawach to mi się by nawet zgadzało.

W ogóle, polecam oddawanie krwi. Krew jest teraz bardzo potrzebna. Ja byłam pierwszy raz oddać krew, wcześniej mi to do głowy nie przyszło, bo jakoś tak miałam zakodowane, że na pewno z tak dużą otyłością nie mogę jej oddawać. Ale koleżanka mnie poprosiła o oddanie krwi na rzecz jej taty i stwierdziłam, że zorientuję się czy rzeczywiście nie mogę. I kurde, okazało się, że mogę :D Byłam w szoku.
Trochę się bałam, że badania wyjdą jakoś nie-halo i nie będę mogła przez to oddać. Ale mogłam! Kiedyś bym się bardzo bała, ale tym razem tak nie było. Poza tym w ogóle nie było strasznie. Pielęgniarki i pani doktor mega uprzejme, mega troskliwe (jak wobec każdego pierwszorazowego dawcy). Czułam się zupełnie normalnie, wszystko grało i gra nadal. Nic nie boli, nic się nie dzieje, wszystko fachowo, ekstra sprawa. Krew oddawałam w stałym punkcie dla honorowych dawców w szpitalu, w autobusie bym się trochę niepokoiła, więc polecam poszukać gdzie macie w mieście takie miejsce.
Czekolad dostałam osiem. Nie cudowałam i zjadłam połowę (druga połowa była gorzka, bue). Podobno przy oddaniu ok. pół litra krwi to jest utrata 4000kcal. Ale mam nadzieję, że nikt nie jest na tyle głupi, żeby wykorzystywać to jako okazję do schudnięcia :P

Jak ktoś nie wie nic o oddawaniu krwi, tak jak ja wcześniej, to napiszę wam to, co powinnam była wiedzieć wcześniej, a nie wiedziałam:
*otyłość sama w sobie nie jest przeciwwskazaniem do oddawania krwi
*przed oddaniem krwi trzeba być po posiłku
*potrzebny jest tylko i wyłącznie dowód osobisty
*najpierw wypełnia się ankietę, potem pobierają małą ilość krwi do badania (więc nie trzeba badać jej wcześniej), potem jest rozmowa z lekarzem i pomiar ciśnienia a na koniec sama procedura pobrania krwi, która trwa kilka minut
*oddanie krwi zwalnia z całego dnia pracy

Oczywiście warto poczytać w necie o przeciwwskazaniach najpierw, żeby nie iść na darmo tylko dlatego, że np. robiłyście sobie tatuaż czy kolczyk dwa miesiące temu :P

A wracając do chudnięcia. Jak już mówiłam pomiar ciśnienia mnie zmotywował. Ale też myślę o bieganiu, bo bardzo mi się spodobało, a wiem, że teraz to nie jest dobre na moje stawy. W ogóle chcę być zdrowa. Dlatego nie przechodzę na dietę. Za to mam zamiar jeść zdrowe rzeczy, wysypiać się i ruszać. Po co się niszczyć? Skłamałabym gdybym powiedziała, że wygląd nie ma dla mnie znaczenia. Ale do życia w obfitości ważniejsze jest zdrowie niż szczupła sylwetka :)

Także będę wpadać od czasu do czasu i wspominać jak mi idzie.

11 czerwca 2013 , Komentarze (2)

118.3

Czyli górna granica wahania, także luz.
Nie obyło się wczoraj bez wpadki. Ale i tak jak na mnie niewielka, bo wczoraj miałam takiego głoda słodyczowego, że aż się dziwiłam. W ostateczności zamiast słodyczy zjadłam zupkę z proszku (wiem, że prawdopodobnie to jeszcze mniej zdrowe, ale może mózg zorientuje się, że nie każde pragnienie słodyczy musi być zaspokojone słodyczami). A tak poza tym to raczej zdrowo jadłam. Sporo warzyw i takie tam. Na spacerku byłam nieco za krótkim, za to dzisiaj będzie dłuższy, bo piechtolotem na uczelnię idę. I z powrotem też. Mam parę spraw do załatwienia, co mnie oczywiście stresuje, bo już tak mam, a zauważyłam, że spacer przed bardzo dobrze działa. Rozluźnia i pomaga się przestawić z trybu domowego na tryb uczelniany. Bo autobusem to: myk - myk! i już jestem na miejscu. I stresować się zaczynam i nic mi się nie podoba i myślę tylko kiedy będzie kolejne myk - myk!, żeby znaleźć się w domu. A tak to na spokojnie, spacer teraz, spacer później, wszystko załatwimy i będzie git. A się jeszcze kalorie spalą, a jeszcze kondycję podtrzymam (bo dużo łatwiej mi przychodzi ostatnimi czasy i chodzenie na dłuższe dystanse i nawet bieganie na krótsze).

10 czerwca 2013 , Komentarze (5)

Hej, dziewczyny!

Nie ma się co oszukiwać. Waga się ustabilizowała, już nie spada. W dniu dzisiejszym jest to 117.6, ale ogólnie rzecz biorąc waha się między 118 a 117. Zatem czas na aktywne działanie.

Jem jak człowiek. Nie przejadam się, ale też nie ograniczam jakoś specjalnie.
Nie pocieszam się jedzeniem.
Akceptuję swój wygląd, bez wmawiania sobie, że jest boski. Mam wady i zalety. A otyłość należy do wad.
Zeszłam z III stopnia otyłości na IIgi.
Wolę chodzić piechotą niż jeździć autobusem.
Polubiłam warzywa i serki.

Także te parę miesięcy z Vitalią przyniosło fajne owoce. Mam nadzieję, że takie stabilne ;)
A teraz czas na PRAWDZIWĄ ZMIANĘ.

Dzisiaj startuję z dietą. Na maksa. W sensie konsekwencji, bo w sensie jakichś specjalnych rygorów kalorycznych to wiadomo, że nie, bo będzie z głową.
Co do ćwiczeń.. Na razie zostanę przy codziennych spacerach, od czasu do czasu biegach. Ewentualnie callanetics. Przynajmniej w tym miesiącu. Potem zobaczę jak mi idzie, jak tam ta moja konsekwencja ;)

Zostały 3 tygodnie do lipca.. Czyli co.. 3kg?
Czyli, powiedzmy, 114kg 1go lipca?
Okej, czelyndż akseptyd!

Uou.. to będzie jak waga z 2011go.. Fajnie :)

1 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Moje "odchudzanie" jest bardzo powolnie, ponieważ nie jest standardowym odchudzaniem. Nie jestem na diecie. Staram się po prostu jeść zdrowo. Czasem zmobilizuję się do ruchu, ale to raczej rzadziej. Może wrócę do biegania w tym miesiącu - chciałabym.

A przyszłam, bo waga mi w końcu znowu spadła. Po zawiłościach związanych z okresem, kiedy to tuż przed ważyłam o 4 kg więcej niż kilka dni wcześniej (sic!) to po waga nie tylko wróciła do normy, ale wręcz zmalała. I ważę najmniej w mojej karierze w vitalii bo 117.6 - mniej więcej tyle ważyłam najmniej w roku 2012. Wszystko co poniżej to już będą lata wcześniejsze. Do 112 rok 2011, do 107 rok 2010, do 103 rok 2009 i tak dalej. Jak widać tyłam z roku na rok i myślę, że uda mi się to przerwać.

Właśnie zajadam pyszne śniadanie - ogórek, pomidor i cebulka. Może dobiorę do tego pieczywo chrupkie, jeszcze nie wiem. Chciałam to połączyć serkiem wiejskim, ale dzisiaj same warzywa tak mi smakują, że zrezygnowałam.

Wróciłam do picia capuccino. Okazało się, że rezygnacja z niego jest bez sensu, bo mam jakąś taką nieprzemożną potrzebę picia kalorii, a jak nie piłam capuccino to jakieś soki strasznie słodkie, a to cola (i to nie light!), a to piwo i tak dalej. Więc stwierdziłam, że lepiej już zostać przy capuccino, bo nie wyrządzało mi większych szkód na wadze, piło się przyjemnie i mniej głodna byłam po śniadaniu.

W ogóle kiedyś miałam aspiracje prowadzić pamiętnik tutaj w miarę regularnie. Zmieniłam zdanie - mam ciekawsze rzeczy do roboty, więc będę wpadać tutaj tylko w razie większej potrzeby, żeby pochwalić się drobnym sukcesem, wyżalić z porażki czy łotewer. Raz częściej raz rzadziej..

A! I jeszcze jedno. Mój centymetr potwierdza, że chudnę. Dotąd spadało mi tylko z ud, z czego specjalnie się nie cieszyłam, bo przez to moja figura szła bardziej w stronę "jabłka", bo brzuch zostawał - wreszcie ruszyło z brzucha. Niewiele, bo niewiele jak na tyle miesięcy, ale ruszyło. Nie jestem pewna czy 6 czy 8 cm mniej. Ale nawet jak 6 - to już mniej!

11 maja 2013 , Komentarze (8)

118.3 - widzicie to? Prawie kilogram różnicy!

Ja wiedziałam, że to jak się "namęczyłam" przedwczoraj nie pójdzie na marne, tylko do wagi musiało to dotrzeć xD

Dziewczyny, ale miałam piękny wieczór wczoraj.. I w ogóle ostatni tydzień jest taki piękny.. Nic tylko chwalić Pana :)))

Btw, jeszcze 0.3kg i będzie schudnięte równe 10kg! Ekstra, co? :)

10 maja 2013 , Komentarze (1)

Dzisiaj waga orzekła zdecydowanie, bez wahania - 119.1
Czyli w sumie tyle samo, co ustawiłam sobie wczoraj.
Szkoda, liczyłam na to, że jednak będzie mniej ;) Ale nie martwię się tym bardzo, bo wiem, że na pewno spaliłam wczoraj znacznie mniej kalorii niż zjadłam, więc pewnie za parę dni waga mi to wynagrodzi :)

Btw, wiecie, że serek wiejski, kiedy postoi ze szczypiorkiem przez noc w lodówce jest o niebo lepszy niż gdyby wkroić szczypiorek i od razu zjeść? Niaaam!

Dzisiaj dzionek spędzam na relaksie :) Może trochę posprzątam, ale odpoczywam po intensywnym tygodniu. A wieczorem na spotkanie z przewspaniałymi ludźmi.. Ach :)

9 maja 2013 , Komentarze (2)

Znowu spadek :) Waga wahała się od 118.9 do 119.3 więc uśredniając - 119.1
Tak czy inaczej, mój rekord tutaj.

Dzień absolutnie niezmarnowany. Byłam na uczelni, załatwiłam jedną sprawę, której się obawiałam, że będzie ciężka a była mega-lajtowa. Na uczelnie poszłam piechotą. Potem piechotą odwiedziłam J. w pracy. A potem piechotą do domu. Z dwie godzinki spacerku zeszło. Tylko ciepło strasznie, więc chyba przesadziłam, bo głowa mnie boli. I teraz nie wiem czy od słonka, czy z odwodnienia czy..

..czy dlatego, że zobaczyłam chłopaka, z którym się kiedyś spotykałam idącego z dziewczyną za rękę. Nie żebym coś do niego czuła dalej. Ostatecznie to ja dałam mu kosza. Raczej to taka zwykła potworna egoistyczna zazdrość, że "on już ma kogoś a ja nie". W sumie samotność doskwiera mi głównie wtedy jak widzę jak znajomi na około się parzą (xD). Tak zwyczajnie, że chciałabym kogoś mieć to też, ale rzadziej. Radzę sobie z byciem samą, a okropna prawda wygląda tak, że mam taki zazdrośniczo-chciwo-egoistyczny charakter. Że nikomu źle nie życzę, bylebym ja miała lepiej xD

Cóż.. pracuję nad sobą. Uczę się cieszyć cudzym szczęściem, ewentualnie znosić porażki. Ale chyba jeszcze nie jestem ani na tyle dojrzała, ani pewna siebie, ani dostatecznie szczęśliwa, żeby to potrafić.

Przyjdzie z czasem :)

8 maja 2013 , Komentarze (1)

No, okazuje się, że jednak moja waga mnie lubi xD Dzisiaj bardzo sympatycznie pokazywała 119.6
W ogóle jakieś dwa tygodnie temu mało pisałam i nie napisałam wam, że zmieściłam się w jedne spodnie, w które się dawno nie mieściłam.. Co prawda wciąż są za małe, ale weszłam :)
Mam jeszcze dwie pary spodni na "odhaczenie", że się w nie mieszcze. W jedne powinnam wejść przy około 115, przy 112 powinny być dobre, także pewnie jeszcze z 2-3 miesiące zaczekają. A drugie sama nie wiem, bo dziwne są.

Dzisiaj mój tato ma urodziny, jutro mój najstarszy brat. Do taty wybieram się dzisiaj, do brata pewnie tylko telefon, ale zapytam kiedy wpadnie w odwiedziny xD Mam nadzieję, że tata nie kupi jakiegoś ciasta na poczęstunek, bo znowu będzie to samo.. Ech!