Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szczuplejsza sylwetka bardzo dobrze wpływa na moje samopoczucie i pewność siebie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 101489
Komentarzy: 2249
Założony: 1 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 22 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zbyt.gruba

kobieta, 40 lat, Legionowo

168 cm, 64.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lutego 2014 , Komentarze (7)

Dziś przesadziłam z kaloriami, po pierwsze wyskoczył mi wypad do pracy (a miałam z domu pracować), i nawet nic nie przygotowałam, bo musiałam właściwie wyjść natychmiast :( poza tym jestem przed okresem, i jak to przed okresem, zachowuję się jak odkurzacz, który pochłonął by wszystko co na drodze...

To już drugi dzień na bakier, muszę się wziąć w garść. Jutro planujemy długi spacer i może na rower pójdziemy. Bo w domu póki co ćwiczeń brak. Stepera nie mam, a nie mam weny na inne ćwiczenia. Kurcze wszystko nie tak idzie :(

Dziś zjadłam ok 1900 kcal

Śniadanie g. 10
- owsianka z bananem (1/2 małego) i rodzynkami


II śniadanie g. 13 (w pracy)
- dwie mandarynki
- dwa wafle ryżowe (wiem, ze szału nie ma, ale mam w szafce paczkę takich wafli, na takie kryzysowe sytuacje jak dziś)

Lunch g. 15
- pasztecik z ciasta francuskiego ze szpinakiem (kupiony w biegu z pracy na pocztę)

Obiad g. 18
- makaron z kiełkami i łososiem  


Kolacja g. 21
- dwa plastry oscypka białego (90g)
- łyżka borówki do mięsa


W międzyczasie:
- 4 kostki gorzkiej czekolady
- 1 pralinka Lindor czarna (z gorzkiej)
- kilka słonych paluszków
- kawa z mlekiem

Ćwiczenia:
BRAK

Motywator:







28 lutego 2014 , Komentarze (13)

Nie będę się za wiele rozpisywała, ale poległam wczoraj na całej linii...

Pączek był, a nawet dwa. Ale gdyby tylko to, to by był luzik ;)
Był makaron biały z sosem z mascarpone, kurczaka, pomidora suszonego i bazylii...niebo w gębie :) ale to też jeszcze nic...
Była cała butelka wina wytrawnego ;) A na koniec dnia o 21 była wizyta w KFC i tortilla i frytki...

A po wszystkim spać nie mogłam, bo byłam przejedzona.

Tak się to wczoraj popisałam! Masakra!

Nie mam nic na swoje usprawiedliwieni ;)

Dziś jest lepiej, wieczorem zdam relację :)

27 lutego 2014 , Komentarze (8)

Na wadze więcej niż w poniedziałek, ale to było do przewidzenie, że waga poniedziałkowa była zakłamana przez cały weekend torsji i niejedzenia.
Ale jest w miarę OK. Myślę, że spokojnie osiągnę swój cel znad suwaka, czyli 75kg do przyszłej niedzieli (zostało 0,5 kg).

Tłusty czwartek, w ciągu roku rzadko jadam pączki, choć je lubię, więc dziś zjem na pewno. I nawet nie będę miała wyrzutów sumienia! A co tam, spali się :)

I pamiętajcie, nie dajmy się zwariować, jeśli macie dziś ochotę na pączka, faworka, to go śmiało zjedzcie. Tylko nie przesadźcie z ilością, bo co za dużo, to niezdrowo ;)


26 lutego 2014 , Komentarze (7)

Dzisiejszy dzień najchętniej bym wykreśliła z kalendarza...W pracy wszystko się zjeba...Mam za sobą bardzo ciężką rozmowę ze wspólnikiem, byłam już nawet gotowa dziś wszystko rzucić...ale walczę dalej, choć sił brak...

Aha dziś też ciąg dalszy przygód z moim steperem! Znów wczoraj się zepsuł... no jakaś masakra! M. pojechał z nim znów na reklamację i dostał zwrot gotówki. Nie chciał już kolejnej wymiany na nowy, tym bardziej, że sam facet w sklepie mu powiedział, że to jakaś taka partia może być w takim razie. Więc znów póki co jestem bez stepera. Dziś to i tak nie miałam siły ćwiczyć, więc akurat jakoś przeżyłam.

Dzisiejsza dieta kalorycznie ok 1600, więc w porządku, ale wpadło ciasto marchewkowe, więc nie do końca zdrowo, tym bardziej, ze było to typowe zajedzenie stresu...znów :(

Śniadanie g. 10
- grahamka z masłem
- jajecznica z chorizo  (przepis w pamiętniku)


II śniadanie g. 13

- dwie mandarynki

Lunch g. 16
- tarta z cukinii  z tzatzikami 


Obiad g. 18

- ciasto marchewkowe 120g
- kawa z mlekiem


Kolacja g. 22
- wybuchowy deser  (przepis w pamiętniku)


Ćwiczenia:
brak

Motywator:
brak, bo i weny dziś na wszystko brak. Przepraszam.

25 lutego 2014 , Komentarze (5)

Dzisiejszy dzień dietowo bez szału, to znaczy wszystko było OK do obiadu, a po obiedzie pojechaliśmy do kina (na Pompeje) i zjadłam całe wiadro popcornu! Niby to był mały popcorn w Multikinie, ale wcale mały on nie był. I teraz czuję się cały czas odęta i napompowana :( Nawet ćwiczyć nie miałam siły, ledwo 20 min na steperze + 5 min dywanówek zrobiłam. Ostatni raz tak się nawpieprzałam popcornu! Obiecuję!

Poza tym dzień, jak dzień. W pracy beznadziejnie, nadal wszystko się wali i jest niewesoło. Ale nawet nie mam siły już ani o tym pisać, ani myśleć.

Dieta nie wiem ile kcal dziś miała, ok 1100 bez popcornu, ale myślę, że ten popcorn to tak nawet z 700 mógł mieć!

Śniadanie g. 8:00
- bułka wieloziarnista z chudym twarogiem i dżemem
- kawa z mlekiem


II śniadanie g. 11
- jogurt naturalny Zott 150g
- mandarynka

Lunch g. 14
- banan
- mandarynka

Obiad g. 16:30
- makaron sojowy z kurczakiem (z wczoraj)


ok 18:30-20 ten nieszczęsny popcorn w kinie

Ćwiczenia:
- 20 min steper + ręce
- 5 min dywanówek

Motywator:


Dobranoc :)


24 lutego 2014 , Komentarze (15)

Koniec laby. Dziś pierwszy dzień po urlopie, i wykańczającym weekendzie.

Dzisiejsza waga sporo niższa 74,7 kg, ale suwaka nie zmieniam, bo jednak sporo zleciała po weekendowym zatruciu, kiedy to mój organizm usuwał z siebie wszystko.
Zważę się tradycyjnie w czwartek i dopiero wtedy zmienię suwak. Fajnie jakby taka waga się utrzymała, ale nie napalam się zbytnio na to ;)

Dziś w Biedronce kupiłam sobie fajną książkę (przeglądałam ją niedawno u znajomej):

Jak tylko zacznę czytać, to na pewno będę się z Wami dzieliła ciekawymi rzeczami w niej zawartymi.

Dzisiejsze menu grzeczne i zgodne z dietą. Łącznie ok 1500 kcal

Śniadanie g. 10
- kasza z otrębami na trawienie, z śliwkami, morelami i syropem z agawy
- herbata


Lunch g.13
- 4 plasterki oscypka białego
- 1 kiwi
- kawa z mlekiem


Obiad g. 17
- makaron sojowy z kurczakiem i fasolką szparagową  (smakuje lepiej niż wygląda ;)


Kolacja g. 20

- bułka wieloziarnista z masłem, łososiem i koperkiem


Ćwiczenia:
- 60 minut steper + ręce
- rozciąganie

Po ćwiczeniach szklanka maślanki.

Motywtor:


Kochane na dworze coraz cieplej, lada moment zrzucimy ciepłe kurtki, walczmy o to, aby pokazać w lato piękne ciało!


24 lutego 2014 , Komentarze (8)

Wracam do żywych po dwóch dniach zatrucia i zwijania się z bólu...

A tak w skrócie:

W sobotę rano wyjechaliśmy z Zakopanego i ruszyliśmy do Krakowa. Mieliśmy zameldować się w zarezerwowanym na bookingu pokoju i spotkać się ze znajomymi. Po przyjeździe pod wskazany adres hostelu, okazało się, że to jakaś istna kpina, dostaliśmy pokój z dwom łóżkami piętrowymi a między nimi 70 cm przerwy (przeżyłabym jeszcze to klaustrofobiczne pomieszczenie i łóżko piętrowe dla mnie i M. - chociaż na zdjęciach, były tylko pokazane pokoje z łóżkami małżeńskimi + piętrowe dla dzieci), ale nie zniosłabym spania w pościeli, która wyglądała jak psu z gardła wyciągnięta i ,moim zdaniem nie była prana! Dla mnie higiena i czystość to podstawa. Tłumaczenie Pani, że to hostel i warunki są jakie są, wkurzyły mnie strasznie, bo ja rozumiem, że w hostelu nie ma luksusów, ale czysta pościel, to podstawa!
Zaczęły się poszukiwania nowego lokum i trafiliśmy do świetnego apartamentu (zresztą w tym samym hotelu, co byliśmy razem z M. 4 lata temu), zapłaciliśmy co prawda 80 zł więcej za nocleg, ale mieliśmy piękny duży apartament z kuchnią, lodówką, łazienką.

Po rozpakowaniu pojechaliśmy do naszych znajomych, a z nimi na starówkę na obiad. I tu zaczęły się moje problemy...Trafiliśmy do Siux'a - knajpa typowa dla mięsożerców ;) Ale ja postanowiłam sobie zamówić łososia z warzywami gotowanymi. Wzięłam do tego dwa grzańce.
Po obiedzie zrobiliśmy krótki spacer, ale ja się coraz gorzej czułam, na początku myślałam, ze może te grzańce mi zaszkodziły, ale cały czas odbijał mi się łosoś...nie wiem, może nie był zbyt świeży...
Pojechaliśmy znów do znajomych, a ja cały czas siedziałam i było mi niedobrze...latałam co chwila do łazienki, czyściło mnie (hmmm, że tak powiem dołem)...potem wróciliśmy taksówką do apartamentu i ledwo dojechałam. Jak weszłam do łazienki, to przeczyściło mnie z każdej strony :( i to doszczętnie. Już myślałam, że po wszystkim będzie lepiej, ale niestety nie. Położyłam się, ale zwijałam się dalej z bólu, a co udawało mi się przysnąć, budziły mnie kolejne torsje, a do tego telepało mnie z zimna. M. oczywiście nie spał i cały czas doglądał, przykrywał, nawet próbował ogrzać trochę suszarką (ale pomagało tylko na chwilę)...Cały czas chciało mi się też pić, ale po wypiciu wszystko zwracałam...myślałam, że się wykończę. W końcu jakoś udało mi się zasnąć.
Rano się obudziłam i miałam wrażenie, że już super, do czasu kiedy nie napiłam się herbaty i znów bóle wróciły. Na śniadanie umówiliśmy się u znajomych, ja kupiłam sobie po drodze kawałek ciasta drożdżowego i zjadłam, a do tego herbatę wypiłam.
Potem poszliśmy na spacer po Krakowie, ale szczerze to ledwo łaziłam. No, ale chciałam, aby dzieciaki zobaczyły Kraków, bo były pierwszy raz.
Potem ruszyliśmy już w drogę powrotną do domu. Ok 17 zatrzymaliśmy się w Radomiu i zjadłam rosół z makaronem i troszkę zrobiło mi się lepiej. Wieczorem w domu było już lepiej, przespałam całą noc :)

Oczywiście menu weekendowe przez te chorowanie i podróżowanie kiepskie:

Sobota:

Śniadanie (jeszcze w pensjonacie w Zakopanem):
- grahamka z masłem, serem, szynką, ogórkiem, pomidorem
- sałatka z pekińskiej z pomidorem
- kawa z mlekiem

II śniadanie:
- banan
- kawałek gorzkiej z orzechami

W międzyczasie:
- dwa gryzy chorizo (kupione na Słowacji)

Obiad:
- nieszczęsny łosoś z warzywami w Siux
- dwa grzańce

Niedziela:

Śniadanie:
- dwa kawałki ciasta drożdżowego z masłem
- herbata

Obiad:
- miska rosołu z makaronem

Kolacja:
- mały oscypek biały

Dzisiejsza waga sporo niższa, bo 74,7 kg, ale suwaka nie zmieniam, bo wiadomo, że po tych ekscesach żołądkowych jest ona zakłamana.

Tradycyjnie wagę wpiszę w czwartek.



23 lutego 2014 , Komentarze (14)

Kochane, żyje ale ledwo. Wczoraj strasznie sie strułam, cały wieczór i noc spedzilam na rzyganiu i zwijaniu sie z bólu. Dziś nie jest lepiej, nawet pić nie mogę :( jesteśmy w drodze powrotnej. 
Jak będę sie lepiej czuła to nadrobie wpisy. Póki co cały czas czuje sie fatalnie. Nie dość, ze brzuch boli i cały czas mi niedobrze, to jeszcze wszystkie gnaty mnie bola, kark, ręce, plecy, nogi...ehhh...

21 lutego 2014 , Komentarze (7)

Ale ten tydzień szybko zleciał...czemu tak jest, że czas na urlopie leci trzy razy szybciej niż normalnie...ehhh...

Dziś już trochę mniej aktywnie, bo trzeba było się ogarnąć i pakować.

Po obiedzie pojechaliśmy na 3 godziny na stok. Niestety samej jazdy było mniej niż zazwyczaj, bo w dzień są takie kolejki do wyciągu, że masakra. Najbardziej irytują
mnie ludzie, którzy zostawiają wolne miejsca na krzesełkach i zamiast 4 osób, wsiadają 2, a czasami nawet 1. Mam ochotę ukatrupić te wszystkie "papużki nierozłączki", bo on/ona nie wsiądzie, bo musi z chłopakiem/mężem/przyjaciółką itp. A kolejka rośnie! To nawet ja swoją córkę puszczam samą, tzn, jak widzę że przed nami, tylko jedna bramka wolna, to ją wpycham i proszę tylko, aby ktoś obok pomógł jej usiąść. No ale wszystkich niestety nie wyedukuję!

Po obiedzie, zrobiliśmy krótką drzemkę, potem trochę ogarnęliśmy i wieczorem pojechaliśmy na kolację na Krupówki, a po kolacji krótki spacer.

Teraz już wszystko spakowane i gotowe do wyjazdu, rano śniadanie i ruszamy do Krakowa. W niedzielę w Krakowie są derby, więc planujemy przed zakończeniem meczu wyruszyć w drogę powrotną ;)

Dzisiejsze menu:

Śniadanie:
- grahamka z masłem, twarogiem i dżemem
- kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru

II śniadanie:
- 2,5 szt małego oscypka

Obiad:
- talerz barszczu ukraińskiego
- dwa naleśniki z twarogiem, owocami, polewą i odrobiną bitej śmietany

Kolacja:
- pierogi z kapustą i grzybami (10szt)
- mały grzaniec


W międzyczasie:
- dwa paski gorzkiej z orzechami (32g)
- 10 sztuk śliwek suszonych (w końcu po 6 dniach udało mi się pójść do toalety)

Na dziś to tyle, uciekam spać. Miłej nocy Wam życzę, a od poniedziałku wracam grzecznie na 100% dietkę ;) Do 9 marca, czyli do urodzin mojej córci założyłam sobie, że będę ważyła 75 kg, o ile nie przytyłam na wyjeździe (a czuję się jakaś taka pełniejsza, choć to może przez ten brak wizyt w toalecie), to zostanie mi niewiele. No ale wszystko okaże się po powrocie :)

20 lutego 2014 , Komentarze (11)

Dziś po śniadaniu wyruszyliśmy sobie na wycieczkę na Słowację


Zwiedziliśmy Jaskinie Belianska, serdecznie każdemu polecam, bo na prawdę fantastyczne widoki w środku. Tu możecie sobie obejrzeć zdjęcia i poczytać o niej trochę: http://www.ssj.sk/pl/jaskyna/2-jaskinia-bielanska


Najfajniejsze są widoki, jak się jedzie, to po jednej stronie gór zima, a po drugiej już wiosna:



Tak więc przed obiadem trochę ruchy było, bo ok 70 minut trwało chodzenie i zwiedzanie jaskini (i pokonanie 850 schodków), no i jeszcze wejście i zejście z góry :)

Po obiedzie pojechaliśmy tradycyjnie na stok, byliśmy prawie 3 godziny :) Najeździłam się!

Choć szczerze trochę nadal dziś osłabiona byłam jeszcze i dalej łykałam leki. Dziś bez %, bo słusznie któraś z Was mi napisała, że nie powinnam łączyć leków i alko.

Co do jedzenia, to dziś:

Śniadanie:
- dwie kromki chleba wieloziarnistego z masłem, szynką, serem, pomidorem, ogórkiem zielonym
- jedna kromka wieloziarnistego z masłem, pasztetem i ogórkiem kwaszonym
- kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru

II śniadanie:
- wafelek Horalki (kupiony na Słowacji) 50g - ok 265 kcal - wiem, wiem szału nie ma

Obiad:
- łyżka wazowa zupy ogórkowej
- klops w sosie pieczarkowym, gałka kaszy jęczmiennej, łyżka tartych buraków
- mały kawałek ciasta biszkoptowego z gruszką

Kolacja:
- pół bagietki czosnkowej
- activia z garstką Fitelli i śliwkami suszonymi (od przyjazdu nie byłam w toalecie :( nie wiem co się dzieje, ale mam z tym ostatnio straszne problemy :(


Jutro już ostatni dzień :( w sobotę rano wyjeżdżamy z Zakopanego, ale wstępujemy jeszcze do Krakowa i tam zostaniemy do niedzieli :)

Strasznie jestem ciekawa jak moja waga po powrocie ;)