Trzymam się, choć wcale nie jest łatwo i każdy dzień to prawdziwa walka ze swoimi słabościami, swoim słomianym zapałem, swoją destrukcyjną miłością do słodyczy....
Że też nie mogłam się zakochać na zabój w treningach, zdrowym odżywianiu, itd...
Ale wiem, że się nie poddam, nawet gdy zdarzy mi się upaść....
Zdaję sobie sprawę że wiek też ma duże znaczenie przy odchudzaniu... Mając 3 z przodu, bagaż doświadczeń i eksperymentów nie jest już tak łatwo mojemu organizmowi pozbywać się nagromadzonego tłuszczyku... Tym bardziej że człowiek ma taką dziwną naturę że efekty chciałby widzieć od razu, już i teraz. Po kilka dniach uczciwego odchudzania chciałoby się zobaczyć upragnione cyferki na wadze a w lustrze nowe i w dodatku wystrzałowe ciało.... A tu niestety waga czasem pokazuje środkowy palec, a lusterko zapomina zmienić nasze odbicie.... I co???? W takich sytuacjach człowiekowi mija cała ochota na odchudzanie, myśli sobie że nie ma co się tak męczyć, starać i walczyć bo i po co skoro efektów nie widać.... Najchętniej zaszyłby się pod ciepłym kocem z książką i czekoladą w zasięgu ręki..... A gdy o zgrozo już tak zrobi, to potem jest tylko gorzej.... Wyrzuty sumienia, że znowu zawalił, a potem kolejna czekoladka na pocieszenie, potem kolejne wyrzuty sumienia że nie ma silnej woli, że nic w ten sposób nie osiągnie, że znowu zawiódł siebie..... No ale skoro zawiódł to przecież już teraz może się najeść do bólu... wszystkiego co tylko chce.... czekolady, pączków, chipsów i znowu czekolady..... Potem przychodzi myśl, że jednak nie! Nie da się!!!! Dziś to było tylko takie chwilowe! Od jutra znowu przechodzi na jasną stronę mocy! Będzie czysta micha i ruch!!!! No ale skoro od jutra to dziś jeszcze może sobie pozwolić na wszystko to co jutro będzie zakazane, więc je bez opamiętania no bo przecież jutro dieta, więc dziś trzeba się najeść na zapas. I zasypia z myślą że od jutra bierze ster w swoje ręce.
Budzi się i nawet pamięta że dziś ma być lepiej... ale coś tam nie idzie tak jak trzeba, nie ma pomysłu na śniadanie, zakupy nie zrobione, więc co mu szkodzi skusić się na gryza słodkiej bułki lub kanapkę z białym chlebem i żółtym serem... A i jeszcze jakiś niedokończony cukierek, a w szafce batonik leży... Trzeba zjeść bo wiadomo jak dieta to nie może być słodyczy w domu, ani tego wszystkiego co może kusić.....
No i znowu wyrzuty sumienia, że miało być dziś ładnie i czysto a tu godzina 9 a my już po solidnej dawce cukru.... I znowu wszystko do dupy!!!! Ale od jutra to już naprawdę będzie super grzecznie... Ale skoro od jutra, to dziś jeszcze mogę sobie pozwolić......
Czy komuś wydaje się to znajome????
Ja niestety miałam tak dość często w swojej przeszłości.... Oczywiście były takie momenty że wreszcie nastawało to upragnione jutro i dieta była przez dłuższy czas....
Od dłuższego czasu staram się nie traktować diety jako diety... Zdrowe odżywianie to sposób na życie! Moje życie! Ja nic nie muszę, ja po prostu chcę zmienić swoją wagę, swoje myślenie, swoje ciało....
I mimo, że upadam to zawsze staram się szybko podnieść! Poprawiam swoją koronę i dalej działam, bo wiem że nikt za mnie tego nie zrobi....
Codziennie szukam na siebie nowego sposobu, bo niestety jestem kobietą zmienną i to co działało i motywowało mnie wczoraj - dziś na mnie już nie działa
Tak więc poznaję się codziennie i staram się codziennie być lepszą wersją siebie we wszystkim.
Tak więc balsamowanie jest codziennie, wody wlewam w siebie duuuużo, mimo ogromnej niechęci, pilnuję papusiania i ćwiczeń... Staram się nie zniechęcać i nigdy już nie chcę wrócić do błędnego schematu....
Dzisiejsze menu;
Śniadanie:
2 kromki chleba razowego, parówka + warzywka
herbata czerwona
Śniadanie II;
jogurt Tola naturalny + 2 krople aromatu migdałowego + łyżka erytolu
kawa
mandziarka
Obiad;
Pomidorowa z dużą ilością warzyw i kawałkami piersi z kurczaka + garść makaronu
Podwieczorek:
sałatka owocowa ( bo zrobię dla chłopaków)
Kolacja
Nie mam pomysłu.......
No to miłego dzionka