Wprowadzona dieta wygląda w ten sposób… jak widać, coś nie poszło zgodnie z planem… i co teraz? Idę po orzeszki 😁, a potem robię rozpiskę diety na kolejny tydzień już zgodnie z harmonogramem… Obiecuję.
Przedwczoraj zrobiłam tradycyjnie trening przy The 100, powoli zmierzamy do końca ostatniego dostępnego sezonu (zajęło nam to około rok — z małymi wyjątkami prawie za każdym razem jeździłam na rowerku 🙂)
Wczoraj robiłam trening na rowerku stacjonarnym przy porywającym, widowiskowym i jakże rodzinnym filmie Życie na planecie Ziemia cz.1 Prawidła życia. Był tak wciągający, że zapomniałam, że jadę i się pocę, co akurat uważam za plus w tym przypadku.
W związku z tym zmieniam plany ...buahaha czemu schudnięcie po ślubie jest takie trudne…może dlatego, że mam już wyrąbane czy jest mnie 7 kg mniej, czy więcej :) ... codziennie będę sobie jeździć i coś oglądać. Dzisiaj w planach cz.2 Pierwotna granica. Także robię coś dla siebie… idę jeździć…
Jutro wybieram się na zakupy do najdalszego możliwie sklepu 😀oczywiście pieszo ok.2.5 km w jedną stronę, oczywiście z moim wózeczkiem zakupowym 😁żeby nie iść obładowana jak baba z rynku tylko jak nowocześnie wyposażona babcia. Polecam 😁
124
dni do urlopu a ja taka … nieprzygotowana. Czas przedsięwziąć kroki, by odsłonić latem swoje uroki. P.***** do końca lipca nie
wychodzę z domu i intensywnie się odchudzam 😁. Cel 65 kg, ale czy
dam radę? Czy podołam wyzywaniu utraty 7 kg? Tylko jest jedno, ale.😐 Kto będzie dowoził to jedzenie do lodówki 😁. Zapomniałam, mam
się odchudzać. Fakt mam się odchudzać, ale zdrowo, więc raz na 3
dni zakupy trzeba zrobić, żeby było co trawić, a potem spalać na
rowerku stacjonarnym. Dobra koniec jaj, sprawa jest poważna. To
walka o zdrowie to fizyczne i psychiczne, lepszy nastrój (czy bez
orzeszków w dużych ilościach to możliwe?) oraz więcej energii
życiowej.
Biorę
się za siebie jak co roku, niedźwiedzica budzi się ze snu
zimowego.🤫
W zeszłym tygodniu waga poszybowała w dół, wreszcie zaczyna przypominać tą z dnia ślubu 😁. Do pierwszego celu — 65 kg — brakuje jedyne 2,4 kg. Ten tydzień to II etap rekrutacji pilnowanie diety+ mniej ruchu 😠. Muszę popracować nad tym ostatnim — a efekty będą szybciej widoczne. À propos — myślałam, że gulasz zagęszczany mąką na diecie jest zakazany. A jednak się pomyliłam.🤤
Ten tydzień mogę zaliczyć do najgorszych pod względem trzymania się diety. Doszedł mały stres związany z rozmowami w sprawie pracy oraz szkolenie, co przełożyło się na brak konsekwencji w przygotowywaniu diety z rozpiski. Za plus mogę uznać liczenie kroków z apką (może na razie nie jest tego dużo, ale będę pracować nad tym, żeby poprawić statystyki). Z kolei rowerek poszedł trochę w odstawkę (ale to nic, jeszcze pokażę mu w lipcu, gdzie raki zimują 😠).
Podsumowanie czerwca:
Waga: 68.1 kg (w tym tempie może osiągnę 60 kg w grudniu 😁)
W tym tygodniu
zaliczyłam wszystkich możliwych specjalistów, a wszystko w celu
poprawy jakości życia (to jeszcze możliwe?). Była też wizytka w
domu rodzinnym (home sweet home, a raczej home crazy home – ale
jakiś taki swojski). Dietę kontynuuję z małymi odstępstwami (lubię grzeszyć żywieniowo 🤫 - to za dużo czereśni z drzewa, to
boróweczki amerykańskie między posiłkami, to śliwka nałęczowska
w czekoladzie 😐). Nadal widzę jakiś postęp na wadze, więc nie ma
dramatu. Ściągnęłam Fit Google i będę liczyć moje ,,kacze" kroki (zdecydowanie za mało się ruszam).
Ten tydzień:
Waga:
68.1 kg
Rowerek stacjonarny:
Humorek:
przydżumienie na maksa (przez te upały?)
Papryki faszerowane (skłamałam i dodałam troszkę sera żółtego - 😁)
Ten tydzień był pełen wrażeń … przede wszystkim dopracowałam placki szpinakowe do perfekcji i wreszcie przypominają placki, nie pantofelki. Cóż, poza porywającymi czynnościami w kuchni, był w**** przy wadze ( co tak wolno chudnę). Może to przez te pierogi ruskie, miało być kilka sztuk ale jakoś tak rozkręciłam się przy lepieniu do kilkunastu i … jeszcze jakoś tak przestałam zauważać rowerek w pokoju.
Czy trzeba być barwnym ptakiem, żeby zostać dostrzeżonym? Nie za moim oknem😊. Niezapowiedziany gość odwiedził ,,nasz płotek”, dał się nawet sfotografować. Niemniej jednak sprawiał wrażenie, jakby wiedział (a właściwie wiedziała), że jest obserwowana. Pani kopciuszek, bo o niej mowa, nie odstaje zbytnio rozmiarami od wróbla. Jej szaro-brązowe wdzianko i rdzawy ogon dodaje skromności wyglądowi, a zarazem oddaje całe piękno jego nazwy gatunkowej. Może wpadnie jeszcze kiedyś z muszką w dziobie. 😁
W tym tygodniu przeżywałam ,,kryzys egzystencjonalny”🤒, co odbiło się również na mojej diecie, a tym samym tempie odchudzania. W ruch poszły dodatkowe bananki, orzeszki i inne poprawiacze nastroju. Za plus można uznać wypad na miasto i dluuugggi spacer ulicami Krk.
Waga: 69,2 kg (emeryckie tempo odchudzania, ale zawsze coś)
Rowerek stacjonarny w czerwcu:
Humorek: fluktuacje, bywało lepiej, ale czasem i gorzej
W tym tygodniu zrobiłam swoje pierwsze placki-rozsypaczki z soczewicy 🤐.
Oraz placki szpinakowe — scena koniugacji pantofelków na moim talerzu 🤔