Oj działo się dziś, działo. Ale najpierw żarełko, a zacznę od końca. Kawa dopijana stoi obok, piję ją bez mleka , gorzką. Przed chwila zjadłam kawałek Tiramisu, które uczyniłam dziś , takie z ajerkoniakiem, mniam. Chłopina w zachwytach. Na obiad ziemniaki wczesne z czosnkiem niedźwiedzim i koperkiem, grillowane szparagi zielone, maślanka. Na II śniadanie koktajl zielony , z imbirem natka, szpinakiem , jabłkiem . Na śniadanie serowo- kanapki - serek wiejski, ser żółty, ser pleśniowy + kawa. Najedzona jestem jak bąk i chyba na dziś wystarczy. Po tych wszystkich "atrakcjach" miałam ochotę na wyskoki żywieniowe. Przechodząc do tematu głównego, pomimo pogody do d.... poszliśmy chociaż na krótki spacer, jakby wyprowadzając psa. Droga wiodła nas różnymi ulicami bocznymi, aby nie w tłumy kupujące przed majówką. Skręciliśmy na Skwerek Kościuszki, tam już stawiane są lokale sezonowe, potem w stronę plaży, przy klubie Mar. Woj. Riwiera stoi namiot wojskowy jako punkt szczepień . Nawet w radiu mówiono o tym punkcie, określając dokładnie lokalizację. Tam skręciliśmy w stronę miasta, bo chmura czarna na niebie zapowiadała kataklizm. Jeszcze do jednego sklepu , jeszcze do Biedronki, jeszcze do innego sklepu, ale i tak nie dostałam czego szukałam. Wysłałam męża, a sama do domu. I DOPIERO POD DRZWIAMI ZORIENTOWAŁAM SIĘ, ŻE MAM PLECAK OTWARTY, i brak smartfona!!!!!🥵 Może jednak został w domu? Szukam, nie ma, no to biegiem do męża, bo wiem , gdzie miał zakupować. Chciałam zadzwonić do siebie, może ktoś znalazł, może czeka na telefon???? Minęliśmy się z mężem, bo nie znalazłam go, ja w pąsach, zdenerwowana, obmyślam plan działania, zastanawiam się , gdzie mogłam go zgubić. Teren dosyć rozległy, szanse małe. No wreszcie mój chłopak przyszedł, dzwonię do siebie , nic. Cholera mnie weźmie za chwilkę. Dzwonię drugi raz, odzywa się młody męski głos. Telefon został znaleziony przy plaży, przy punkcie szczepień, czyli wypadł szybko z plecaka. Proszę o spotkanie, określam swój ubiór, umawiamy się na pobliskim przystanku. Widzę czwórkę młodych , elegancko ubranych ludzi, okazało się, że to tegoroczni maturzyści, którzy mieli zakończenie roku szkolnego. Telefon odzyskałam, pięknie podziękowałam, także z gratyfikacją, życzyłam spełnienia planów w dalszym życiu. Skończyło się dobrze, trafiło na życzliwych i uczciwych ludzi. A ja mam nauczkę, bo to drugi raz takie zdarzenie . Podobno do trzech razy sztuka. Plecak muszę kontrolować , to znaczy muszę kontrolować siebie, aby kolejny raz się nie przydarzył. Po powrocie do domu opadłam z sił, bo emocje puściły. Mój apetyt na te różności jak wyżej wziął się właśnie z tego zdarzenia. Mam nadzieję, że jutro w Białogórze uda się zrzucić te nabyte kalorie. Oj dziewczyny, ale mam szczęście.!!!!!