Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 254508
Komentarzy: 6515
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 maja 2021 , Komentarze (6)

Zachwycałam sie aromatem bzów, które w Ciechocinku rosną właściwie wszędzie, a w tym roku wyjątkowo bujnie. Piszę te słowa już po powrocie, bo dziś wróciliśmy do domu. Jestem zadowolona z pobytu, a zachwycona przyrodą, jaką zastaliśmy w miasteczku.  Zielono, soczyście, czyściutko, i wszędzie szykowanie się do sezony. Ludzi mało, na szczęście, bo można było chodzić dowolnie bez maseczki. Codziennie wykonywaliśmy ogromną ilość kroków, to było ponad 14.000, pokonując ok. 10km .  Wychodzilismy 3x dziennie, po śniadaniu, po zabiegach, po kolacji.  Trasy wybieraliśmy dowolne, najczęściej w strone Słońska i Wisły, wałami do parku, albo w stronę Raciążka i polami powrót. Pogoda sprzyjała, nie padało dużo, tylko przelotnie, i nawet ciepło było.  Zabiegi rozluźniające, dodatkowo zamówiłam zabieg kosmetyczny na twarz, aby dostarczyć jej witamin na wiosnę. W pensjonacie jak w domu, rozpieszczano nas, karmiono doskonale, co dwa dni sprzatanie i zmiana ręczników. Odwiedziliśmy Toruń, jak zwykle było tam zimno. Kupiłam nowego Chmielarza, ucięłam pogawedkę z panią księgarką , ale najważniejsze było muzeum . W Ratuszu była wystawa malarstwa flamandzkiego, a przy okazji obejrzeliśmy 4 inne wystawy, wśród twórców wiele sław , wiele nazwisk  znanych i uznawanych.  Pobyt uważam za bardzo  udany, jeszcze w drodze powrotnej pogoda sprzyjała, aktualnie jest po deszczu i  ochłodziło się. Wchodze już w nawyki gdyńskie,  bo kupiłam na środę bilety na Nomadland,  mam zamiar kupić jeszcze na kilka pozycji.  Poza tym nic nowego, wróciłam wypoczęta i zrelaksowana, polecam pobyt w Ciechocinku , bo tereny naprawde piekne i jest  czym się zachwycać. 

13 maja 2021 , Komentarze (2)

Jak dla mnie to dawno nie pisałam, ale czas leci tak szybko, czyli zeszło i nie wyszło. Dziś ostatni dzień pięknej pogody, bo i w Trójmieście zaczyna się chmurzyć.  W poniedziałek zaliczyliśmy Półwysep Helski, pusty , no prawie, o tej porze. Uroku dodawał  mu widok latających żagli na zatoce, bo wiało od jej strony. Natomiast plaża, ach, złoty piasek, sypki, pusto , cicho , bezwietrznie. Zasiedzieliśmy się, patrząc na morze , na niebo , smakując ciszy. Po powrocie zaliczyłam bibliotekę, nabrałam lektury już na wyjazd. Dwie mam za sobą.  Odwiedziliśmy dwa cmentarze, szokuje ilość nowych grobów, drewnianych krzyży stawianych przy pochówku.  Wszyscy z "ery covida" , rocznikowo młodsi ode mnie, także dzieci. Kamienna Góra zaliczona, ten pomysł nie tylko nam wpadł do głowy, ale teren rozległy i mogliśmy się odseparować. Wykorzystuję zawartość lodówki przed wyjazdem. Wczoraj pomidorowa z ryżem i naleśniki z mięsem + surówka  z kapusty. Na deser sałatka owocowa - truskawki, gruszka konferencja i morela. Dziś filet z kurczaka z patelni grillowej, ziemniaki  z koperkiem i szparagi .  Ugotowałam też bardzo dobry sos pomidorowy, usmażyłam kotlety mielone, dałam je do sosu, to danie będzie na sobotę + rosół z kaczki.  Resztę kotletów ( bez sosu) weźmiemy ze sobą na drogę. Jutro będzie pstrąg potokowy pieczony + kapusta pak choi. Jak ostatnio zauważyła Mania , pisanie o naszym żarełku wcale nie jest ciekawe. Nie samym jadłem człowiek żyje. I ten tu człowiek  cieszy się niezmiernie, że kina będą otwarte, że w Toruniu fajna wystawa malarstwa flamandzkiego jest, że będzie można wypić kawę przy stoliku. Pogoda zapowiadana taka sobie, ale to mnie nie odstrasza. Lepiej znoszę chłodniejsze dni niż upały. Latem szykuje się wspaniała wycieczka, jeszcze nie wiem dokładnie dokąd, bo sa dwie możliwości. Rzym, Florencja/ Mediolan lub Barcelona - Madryt. Waham się  nad wyborem, może zostawię to mężowi i synowi. Bo syn  na swoje 40 urodziny  zaproponował nam taki wyjazd.  Hiszpania jest tańsza i ma lepsze apartamenty pobytowe. Rzym to Rzym, wiadomo , nie ma co zachwalać. Chciałabym raz jeszcze tam zawitać, tak samo jest z Florencją. Barcelonę widziałam, zwiedzałam, jest przepiękna, nie byłam w Madrycie. Wybór nie będzie łatwy, to nic, bo przede mną ta ciekawa część wycieczki, czyli planowanie!!!!.  Troche jest mi nie tak, że mam pusty balkon, postanowiłam , że w tym roku postawię na nim tylko lawendę różnych odmian. Zwabi motyle i owady, może zamieszkają w powieszonym hotelu? 

9 maja 2021 , Komentarze (4)

🤪.  Tak reaguję na słońce.  Na balkonie cieplutko, przyjemnie, powoli trzeba krzesełka przynosić z piwnicy, stolik i takie tam.  Oby, oby  już była ta prawdziwa wiosna,  zielona , pachnąca i ciepła. Jak przyjemnie dziś było na spacerze. Wiaterek  już o innej temperaturze, zieleni więcej, ludzi także.  I szliśmy jakoś lżej, szybciej i radośniej. I niech tak już zostanie, proszę.  Dziś zjedliśmy śniadanie razem, dawno tego nie było, poprosiłam męża, aby poczekał na mnie. To wszystko przez moje tabletki. Te na   nadciśnienie zażywam o 6:45, muszę poczekać do 7:30  aby się wchłonęły . Mąż wstaje o 6, do 7: 30 zgłodnieje, ale dał się namówić. Była jajecznica , twarożek z czosnkiem niedźwiedzim, wędliny, sery, powiodła i kawa z mlekiem.  Lubię jadać z kimś, to smakuje inaczej, poza tym lubię rozmowy podczas posiłku, a nie ciszę jak w klasztorze.  Dziś wybraliśmy trasę wzdłuż torów kolejki SKM. To miejsce mniej uczęszczane, bezpieczniejsze zatem. Po drodze weszliśmy jeszcze na teren zakończonej budowy zrealizowanej koło dawnego banku, przedwojennego. Nowy budynek został  architektonicznie dostosowany do tego modernistycznego , przedwojennego. Będzie tam świetne patio , z duża ilością zieleni, z kawiarniami i restauracjami. Szykuje się fajne miejsce. A w budynku po banku będzie hotel. Budynek jest zabytkiem, ma w środku niesamowite schody, przepiękną salę kolumnową, mnóstwo detali z epoki.  Uwielbiam takie obiekty.  Są ciekawsze od betonowych, szarych domów ze szkła i stali. Oczywiście to kwestia gustu, a ja pisze o swoim.  Na obiad dziś powtórka z wczoraj, tylko rosół był zamiast pieczarkowej, a szparagi zostawiłam na jutro. Zrobię je z omletem, z dodatkiem sera mascarpone/gorgonzola, który w takiej postaci ostatnio nabyłam  w Lidlu.  Wagę kontroluję, a przynajmniej staram się to robić.  Mniej słodyczy, więcej wody, owoce tylko przed południem.  No i czekam na wyjazd, rozmyślając dokąd pójdziemy, czy pojedziemy do Torunia, czy do Raciążka , popatrzeć na pradolinę Wisły. Czy uda się pojechać do pasieki Sadowskich, bo miody mi się kończą.  I marzę już o masażu, który z pewnością  zrobi cuda z moim ciałem. Ach, jeszcze tylko 6 dni!

8 maja 2021 , Komentarze (3)

Zajadam się ostatnio  tym czosnkiem, dodając go wszędzie tam, gdzie nie będzie przeszkadzał. Twarożek, masło, ziemniaki, zupa ogórkowa, botwina, sałaty, wszędzie. Dziś dodałam do obiadu, który prezentował się następująco: pieczona polędwiczka wieprzowa, ziemniak młody ugotowany w  mundurku, przekrojony na pół, na niego kawałeczek masła i posypany dużą ilością posiekanego czosnku, fura fasolki szparagowej zielonej.   Wysyłam zdjęcia synowi, on swoje dania nam, taka wymiana , aby poczuć bliskość. Dzisiejsze zdjęcia zapachniały paniczowi na odległość. 🤪  Podobno bardzo zdrowy jest, a pachnie wspaniale, bo mniej drażniąco niż czosnek w ząbkach. Sezonowość uwielbiam, staram się czerpać jak najwięcej. Dziś ponuro w Gdyni, lało okrutnie, waliło gradem, za chwilę słońce na kilka minut, powrót deszczu, i tak na okrągło. O wyjściu nawet nie marzę, nie ma sensu . Zajełam się kolejnym Chmielarzem, aby nie tylko same "słodkie" historie czytać.  Jutro też czeka mnie uczta- szparagi, zrobię z twardych końcówek zupę, pozostałe podam grillowane ,zawiniete w szynkę parmeńską. A co poza kuchnią? Fajna waga, bo lekko w dół, co cieszy. Musze pamiętać  o odstawieniu owoców wieczorem, bo cukier skacze.  Łazienka sprzątnięta, reszta ogarnięta, można zająć się samymi przyjemnymi sprawami.  Miłego weekendu!

7 maja 2021 , Komentarze (12)

Widziałam fragment programu z Joanną Koroniewską, która  postanowiła zamiar wybudowania domu zamienić na duże mieszkanie z tarasem i ogromnymi oknami. Argumenty  bardzo, bardzo rozsądne: nie chce babrać się w ogrodzie, który należy utrzymywać , aby wyglądał porządnie, a do tego trzeba sił chłopa, nie chce być z dala od miasta, nie chce mieć domu , do którego trzeba mieć siły i zdrowie, aby był w dobrym stanie . Każdy właściciel nieruchomości samodzielnej stanie prędzej czy później przed takimi dylematami.  Rozsądek podpowiedział mi to jakiś czas temu, dlatego sprzedaliśmy dom nad jeziorem, z którego korzystaliśmy poczatkowo jak nawiedzeni, potem mniej, ostatnio rzadko. A zmieniające się otoczenie z letniskowego, rekreacyjnego na  osiedle domów jednorodzinnych , zniechęciło absolutnie. To jedno z przemyśleń dzisiejszych. Drugie: za czasów PRL i ZSRR człowiek wiedział , jak ma żyć, bo znał wszystkie  negatywne twarze władzy. Dziś dzieją się takie rzeczy z prawem, ze służbą zdrowia, z posłami, itd,. że  najbardziej obeznany w polityce nie ma szans , aby zgadnąć o co w trym chodzi. Źle się czuję w moim kraju, który ma jego mieszkańców wyłącznie za mięso wyborcze, obawiam się, że w imię interesów małej grupy osób Polska wyjdzie z UE i znów staniemy się poddanymi wschodu. Trzecie: oglądając w tv programy  mieszkaniowe ( właściwie do takich się ograniczam), nie mogę uwierzyć, że w XXI wieku są ludzie mieszkający w tak tragicznych warunkach, a pomocy udzielają prywatne telewizje zamiast państwo.  To na rozgrzewkę, a teraz już spokojnie.  Wcale ciepło nie jest, wykonałam dziś ponad 10.000 kroków, zaniosłam i odebrałam komputer od magika naprawiającego,  napawałam się zdolnościami ssacymi nowego odkurzacza, jak to kobieta, kupiłam dwa kryminały w taniej księgarni, ograniczyłam słodycze, zjadłam sporo winogron, co się równoważy, cały czas rozmyślam na temat ubrań, jakie wezmę ze sobą do Ciechocinka, mężowi udało się kupić buty, spodni nie kupił, podobno w całym mieście nie ma takich, jakie chce!!!!  Kilka godzin stracił chłopina na próżno.  O jedzeniu nie myśle, po prostu je spożywam, w formie takiej, jaka wpadnie mi aktualnie do głowy.  Szparagi, szparagi chodzą znów za mną, więc dam im jutro satysfakcje i  zaproszę do mojego domu. 😉.

6 maja 2021 , Komentarze (7)

Zaraziłam męża pomysłem odkurzacza pionowego. Wierciłam dziurę w brzuchu kilka miesięcy , udało się wreszcie. Postawiłam na zdrowie i bezwysiłkowe sprzątanie.  Kupiliśmy dziś, próba byłam mąż zachwycony przypisuje sobie zasługę zakupu. Niech ma, co tam 🤪.  Rezultat się liczy.  Pogoda taka niemajowa, jakiej nie było od lat. Zimno, wietrznie, co chwile pada. W mojej klatce schodowej dziś remonty, wody brak, w kuchni stoi kilka pojemników z zapasami.  Przy takiej okazji widać, jak dużo zużywa się wody, chociaż ja staram się ja oszczędzać.  W galerii spotkałam koleżankę z pracy, tą ,która  pracuje tak długo. Ma 69 lat i nadal dziobie jakiś etacik.  Przez lata pracowała w niepełnym wymiarze, pewnie teraz chce mieć godziwą emeryturę, stąd taka decyzja. Dziś na obiad makaron z sosem pomidorowym na ostro. Trudno, tak wypadło, a poza tym jest dzień rozgrzeszenia.  Musiałam porozciągać ciało, bo zaczęło boleć mnie w prawym boku, z promieniowaniem do nogi. Na szczęście w Ciechocinku zrobią z tym porządek.  Jutro ma być pogoda pod psem. Planów na taki dzień nie mam, ale zawsze coś tam się wymyśli.  Dziś np. mąż wreszcie  zamontował gałki kupione do nowej komody w sypialni.  Każda  jest innego koloru i wygląda to przy białej komodzie fantastycznie!   Storczyki na parapecie  jakoś chorują , liście im więdną, chociaż pojawiają się i nowe.  Nie przepadam za tymi roślinami, wolę całe zielone i liściaste, np. skrzydłokwiat, marantę, fikusa beniaminka.    Nadal przeglądam propozycje urządzenia łazienki.  Inspiracje sa mi potrzebne, chociaż pomysł już mam.

5 maja 2021 , Komentarze (9)

Mam dość czekania na sygnał od majstra, wysłałam mu wiadomość, że  od 16 do 23 maja będziemy nieobecni. Zarezerwowałam pobyt w Pensjonacie Pod Jemiołą w Ciechocinku, taki z rehabilitacją dla obojga. Został nam jeszcze voucher z zeszłego roku, teraz go wykorzystamy w rozszerzonym zakresie. Cieszę się, od razu uśmiech na twarz wpełzł, a po rozmowie z panią właścicielką, to już zupełnie. Oni tam czekają na gości jak sucha ziemia na deszcz, której niebo skąpi ( patrz Tercet Egzotyczny ), więc moją rezerwację przyjęli z ogromnym entuzjazmem.  Dziś pogoda jeszcze mocno taka sobie, co chwile ciemne chmury i deszcz, ale od połowy maja ma być już ok.  Rano tak ładnie słońce świeciło, pomyślałam o Kamiennej Górze ( taki skwerek w Gdyni), aby tam w zaciszu zasiąść z  książką. Poszliśmy, spróbowaliśmy, odeszliśmy od pomysłu. Za zimno, za wietrznie. Przy okazji peregrynacji tamtejszego terenu , zobaczyliśmy  kolejne przepięknie wyremontowane domy , architektura przedwojenna, moja ulubiona, oraz  brak wstrętnego domu należącego kiedyś do Jerzego Gruzy, w którym ów nigdy nie zamieszkał, a dom był od samego początku źle wybudowany. Teraz  buduje się tam kolejna posiadłość, miejsce przepiękne, ze skarpy  widok na morze.  Wizyta w bibliotece, gdzie nareszcie można  wybrać własnoręcznie , apteka, drogeria, warzywniak, ot codzienne sprawy. Na obiad zupa pieczarkowa i ciepła bagietka z serem pleśniowym.  W Lidlu nabyłam kilka sosów włoskich do potraw. Stanowią dobra bazę dla moich  wyczynów kulinarnych.  Poza tym zdrowie jest, samopoczucie dobre, sypiam ok, czym mam sie przejmować?

4 maja 2021 , Komentarze (6)

Otwarte sklepy budowlane, to skorzystaliśmy.  Pogląd mam, wybór jest, teraz tylko czekać na termin remontu. I to jest najgorsze, to czekanie. Ale nic to, obraz mojej nowej łazienki mam przed oczami, dziś utwierdziłam się we właściwym  wyborze.  Schodziliśmy  sporo , zakupy tez obiecujące, bo przy okazji nowa kurtka wpadła, kilka rzeczy w ulubionym , czarnym kolorze, ale to już na lato. Poza tym kilka fajnych przedmiotów takich bardziej prezentowych. Będzie jak znalazł, gdy będzie okazja.  Miało być też coś ba balkon zielonego, ale iglaki nie są w centrach ładne, poza tym wolałabym coś liściastego. Dlatego pojedziemy do ogrodnika, tam dokonamy zakupu. Jest natomiast hotel dla owadów, wisi na balkonie, mam nadzieje, że zamieszkają tam jakieś stwory.  Nieoficjalnie dowiedziałam się, że mój chrześniak będzie się żenił pod koniec lipca. Muszę szykować kasę, nie ma co, bo to ostatni taki przypadek w rodzinie.  Dziś na obiad był kotlet schabowy +  miź sałat, a przed nim botwinka. Na jutro ugotowałam zupę pieczarkowa i to musi wystarczyć . Usiadłam po 17 , zmęczona bieganina dzisiejszą, krzątaniem się po kuchni. Za oknem zrobiło się pozytywnie, bo słońce wyszło.  Chwilo trwaj jak najdłużej!😍

3 maja 2021 , Komentarze (1)

Pogodowo oczywiście, oprócz soboty.  Wczoraj i dziś pochmurno, deszczowo, wiatr chłodny zawiewa ostro. Wyszliśmy z zamiarem rozruszania kości, szybko przygnało nas do domu. Pozytywny widok, to ogromna ilość ludzi stojących do punktu szczepień przy plaży. Jakie to pozytywne odczucia budzi we mnie. Odwrotnie niż obrazki z Zakopanego i i Krupówek, gdzie kłębi się masa ludzi bez maseczek,be z zachowania dystansu, pod wpływem alkoholu. Nie rozumiem tej chęci jechania w góry , aby się napić. I tu przeciwnikom szczepień pragnę przypomnieć, że to mój pamiętnik i wyrażam tu swoje zdanie. Wczoraj wysłałam koleżance pracę do prezentacji, ona zadowolona, ja mam satysfakcję.  Jeszcze sąsiadka z góry chciała o czymś z prawa porozmawiać, ale zahaczyła mnie akurat w ten feralny dzień ze smartfonem i czasu  ani głowy do tego nie miałam. Poza tym rozmowa na klatce schodowej to nie najlepsze miejsce, zaprosiłam do nas, jak będzie miała ochotę, przyjdzie.  Dziś na śniadanie owsianka z borówkami,jabłkiem ,miodem,nasionami chia i siemieniem lnianym + jogurt. Zdrowe i pożywne. Miody od Sadowskich już mi się kończą, zamówię kolejne, albo kupię bezpośrednio, gdy będziemy w okolicy. Na obiad botwinka, ziemniaki okraszone skwarkami+ jajko sadzone + marchewka gotowana z kalarepką + maślanka.  I to ciekawe, bo oboje uwielbiamy takie jedzenie. PO dwóch dniach kaczki smakowało znakomicie. Za oknem szaro, coraz ciemniej i spadek ciśnienia wyraźny.  Jutro planujemy markety budowlane pod kątem remontu, wyboru drzwi , terakoty/ gresu itp. przedmiotów.  Dziś zatęskniłam za Krakowem i prawdopodobnie pojedziemy, może jeszcze w maju.  Mąż odtwarza od wczoraj zapiski z naszych podróży z różnych lat. Ma frajdę i satysfakcję, że tak dużo tego było. Podobno  po połowie maja pogoda ma wystrzelić. Oby!

1 maja 2021 , Komentarze (1)

Do Białogóry zawitaliśmy tuż po 10, na parkingu pusto, jest dobrze. Kijki w dłonie i marsz w stronę plaży.  Nieliczni ludzie w okolicy, co cieszyło. Szliśmy równym tempem, ciesząc się zielenią, bo to lasy w większości sosnowe, pięknym zapachem, świergotem ptactwa , no i bezmaskowaniem.  Radość z wędrówki była ogromna. Wreszcie, wreszcie!!!!  Nie tylko blisko domu, nie tylko to , co zawsze. Zejście na plażę i przed oczami ukazał się widok - bezkres białego piasku, błękit morza, fale, szum , zero człowieka.  Szliśmy obok siebie z uśmiechami na twarzy , powtarzając co chwila, ale super, patrz, nikogo, a tak pięknie. Doszliśmy do Bezimiennej, tak nazywa się rzeczka wpadająca do morza. Dziś meandrowała szeroko, w zupełnie inną stronę niż zawsze. Woda przeźroczysta, płytka, złoty piasek na dnie , tak wygląda przyroda polska. Chwilka odpoczynku na łyka wody, kilka kulek winogron, i dalej w drogę. Tym razem przez las, wdychając zapach żywicy ze ściętych drzew.  Droga powrotna obfitowała w turystów.  Spotkaliśmy najmniej 30 osób, kilkunastu rowerzystów.  Jakie to szczęście, że wstajemy wcześnie, że jedziemy wcześnie, że mamy luksus samotności w przyrodzie. Na parkingu tłok, od razu ktoś zajął zwolnione przez nas miejsce. A tablice rejestracyjne z całej Polski. Po drodze do domu mijał nas sznur samochodów jadących nad morze, i to bez przesady.  Jeszcze  w samochodzie ciepło, nawet za ciepło, ale po przyjeździe do domu już widać chmury na niebie, już nie ma tego pięknego błękitu, a baranki gęstnieją.  Wczorajsza praca w kuchni wynagrodziła świątecznym obiadem. Rosół z różnych mięs drobiowych , z makaronem,  z zieloną pietruszką. Kaczka pieczona, czerwona kapusta ( jeszcze z Wielkanocy, z zamrażalnika), wczesne ziemniaki, na deser Tiramisu.  Teraz mogę spokojnie zająć się czytaniem , rozmową z mężem, planowaniem kolejnych  wypadów. Tym razem niech to będzie na dłużej i dalej.  Dystans pokonany dziś to 10km, mam nadzieję, że wczorajsze obżarstwo poszło sie bujać.