bo pogoda nie zachęca do wyjścia. Pada co chwilę, wieje, i to zimnem wieje. Optymistyczne jest to, że coraz jaśniej jest i rano i wieczorem. I ptaki budzą się i nas swoimi trelami. Zrobiłam konieczne przelewy, uporządkowałam finanse na kontach, piekę polędwiczkę , duszę pozostałość kapusty pekińskiej z jabłkiem i kminkiem. Będzie obiad dla męża, który uwija się z odkurzaczem i szmatą do ścierania z mebli. Wczoraj zastosowałam na skórę głowy peeling, który wreszcie udało się kupić. Może to i sugestia, ale czuję się lepiej po takim zabiegu, a włosy jakby zdrowsze. Po wczorajszym masażu siniaki w okolicach lędźwi, tam faktycznie ból był ostry. Zauważyłam w sanatorium, do którego jedziemy, zabieg dot. stabilizacji kręgosłupa szyjnego. Chyba zamówię , jeżeli nie zostanie mi zalecony. Czekam już na jakieś informacje pogodowe od kwietnia, bo decyzja o pakowaniu od tego zależy. A poza tym ? Nic szokująco interesującego. Normalne , powolne życie, z dużą dozą lektury, muzyki, spokoju. I to mi odpowiada.