Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574814
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 czerwca 2012 , Komentarze (12)



Ot i cała prawda

7 czerwca 2012 , Komentarze (7)



Chyba potrzeby mi jest kop na rozpęd. Ostatnio nawet nie chce mi się zważyć.
Ale za to sobie dogadzam.
Niedługo wakacje i nie będzie wymówki, że nie mam czasu na sensowną dietę.

28 maja 2012 , Komentarze (7)

... a w zasadzie tydzień i nic nie przyniósł poza dodatkowymi kilogramami.
Nie będę narzekać. Nie mam po prostu weny na odchudzanie. Troszku się staram nie przytyć, ale tylko troszku



Nastrój do bani. Nic tylko bym spała. Zawalam terminy, bo nic mi się nie chce.
Jak to się nazywa: deprecha, czy lenistwo?
Kolano dalej dolega, ale jakby mniej. Nie mam wolnego popołudnia, żeby umówić się na kolejną wizytę do ortopedy. A jak mam, to zapominam się wcześniej umówić.
Jutro mam znów jakieś szkolenie.

Miałam nie narzekać
Tak jakoś wyszło...

21 maja 2012 , Komentarze (5)



W tygodniu waga zbliża się do paskowej, a po weekendzie znów 94,4 kg Skąd ona wie, że to poniedziałek?
Ja się was grzecznie pytam: kiedy znów coś mi się poprzestawia w tej durnej łepetynie i złapię kurs na chudnięcie?

12 maja 2012 , Komentarze (4)



Waga spada Dziś 93,1 kg a nic takiego nie robiłam, tzn. nie ograniczałam się w jedzeniu. Nawet nie zauważyłam, żebym dużo sikała, czyli to raczej nie jest ubytek wody, albo przynajmniej nie tylko.
Nadzieja umiera ostatnia.
Tak, znów zaczęłam ważyć się codziennie Stwierdziłam, że u mnie problem nie leży w "szklanej" tylko we mnie Super odkrycie, prawda?
Wczoraj była milonga. Kocham te tańce, tylko niestety kolanko znów ucierpiało W opisie zdjęcia jest: drobne zmiany zwyrodnieniowe, czyli ok, bo po 40 wszyscy mamy coś zwyrodniałe.
Nastrój ciut lepszy, ale pracuję nad nim bardzo intensywnie. Czwartek i piątek poświęciłam na intensywna terapię. Czwartkowy efekt to bransoletka z zawieszkami, ręcznik na basen w wersji mini, tzn taki specjalny: lekki, cienki i super pochłaniający wodę i na dodatek szybkoschnący. Wybrałam się wreszcie na laserowe usuwanie owłosienia z brody. Trochę późno, jak na tę porę roku, ale i tak do końca czerwca nie będę miała czasu się opalać a nawet praktycznie wychodzić na świeże powietrze. Jednakowoż bycie starą, grubą babą mnie nie kręci, a co dopiero grubą, starą i brodatą. Na starość nic nie poradzę, ale na resztę może się uda.
W piątek w ramach terapii zakupiłam sobie 3 letnie bluzeczki, bo niestety te co mam zbytnio się opinają, a szybko nie pozbędę się 10 kg, żeby znów wyglądać w nich dobrze.
W zasadzie jeden etap tego typu terapii jest dla mnie trudny do przejścia i wiąże się ze sporym dyskomfortem: przymierzalnia Za to na pocieszenie kupiłam sobie 5 par kolczyków
Jeśli ta terapia nie zadziała, to pójdę z torbami

10 maja 2012 , Komentarze (4)



Zważyłam się, bo coś czułam, że przeholowałam: 94,1 kg
Jestem coraz cięższa i w coraz głębszy dół wpadam. Niedługo żaden "dźwig" mnie stamtąd nie wyciągnie. Nie mogę się pozbierać do kupy. Nawet wczorajszy basen mnie nie nakręcił. Zwiększyłam swoją masę i objętość i trudniej mi w ciągu pół godziny przepłynąć swoje 40 długości.
Kolano dalej dokucza, odbieram dziś zdjęcia rentgenowskie kolan i będę mogła się znów umówić do lekarza.
Od samego ruchu się nie schudnie, nie w moim przypadku, nie powinnam tyle żreć!!!!

6 maja 2012 , Komentarze (4)



Pogoda się zepsuła
Deszcz siadł na psyche
Jutro znów poniedziałek i znów jazda bez trzymanki
A jakby tego było mało, to jeszcze zepsułam samochód
Tylko, że jak ktoś po dziurach jeździ jak Dżygit, to rozwala sobie tzn. swojemu samochodzikowi miskę olejową. Pojechałam na wieś. Najpierw jazda asfaltem przez las, chociaż to za dużo powiedziane, bo tam asfaltu pod dziurami i łatami dawno nie widzieli. Po prostu slalom gigant. Raz walnęłam solidnie, ale nic się nie stało, jedynie zwolniłam i już jechałam powolutku. Potem droga polna, zwolniłam jeszcze bardziej. Dojechałam na miejsce, gdzieś na końcu gminy. Posiedzieli, pogadali i chcą wracać. Dobrze, że ciemno nie było jeszcze, bo koleżanka całkiem przytomnie zauważyła ciemny szlaczek wiodący do mojego autka. Sprawdziłam poziom oleju: sucho Strach o stan silnika chwycił za gardło, bo pomyślałam, że ta stróżka była od tamtego walnięcia, a to daleko było. Autko zostało na podwórku, koleżanka odwiozła mnie do domu, a wiodła nas czarna nitka oleju. Całe szczęście skończyła się kilometr dalej na wystającym kamieniu. Silnik ma zatem jeszcze szansę. Zadzwoniłam do szwagra z prośbą o holowanie na dziś rano. Ze strachu od 4 spać nie mogłam i przypomniało mi się, że mam wykupione Assistance Auto 24h i tam coś było o holowaniu. Zadzwoniłam o 9, za godzinę przyjechała laweta i w ciągu następnej godziny przywieźliśmy autko do warsztatu. Pan Leszek (uczyłam jego syna) obiecał, że do wtorku wymieni co trzeba. Niby już po strachu, ale ciągle martwię się tym silnikiem, a jak zatarłam?

5 maja 2012 , Komentarze (1)



O wiele za szybko mijają luźniejsze dni. Już sobota, w poniedziałek powrót do normalnej  pracy. Chociaż normalnie też czasami człowiek nie zauważy, kiedy mija tydzień. Tylko, że wtedy nie żal tego zabiegania i mordęgi. A teraz żal, bo i spokojnie, bez pośpiechu i pogoda dopisała. Taki lajf
Z nogą lepiej, ale nie wolno mi jej nadwyrężać. Mogę jedynie pływać, rowerkować jeszcze nie wolno. Dostałam zastrzyki, czopki i maść. Wszystko przeciwzapalne i przeciwbólowe i to mocno przeciwbólowe. Dlatego pewnie muszę się oszczędzać, żebym nie przesiliła kolana, bo przecież nie boli. Muszę jeszcze zrobić prześwietlenie na wszelki wypadek. I muszę robić sobie zimne kompresy.
Dietkowo beznadziejnie Za bardzo lubię jeść, żeby się odchudzać. W lustro już patrzeć nie mogę, a silna wola zaginęła dawno w akcji. Z resztą, czy ja kiedykolwiek coś takiego posiadałam, tylko słomiany zapał.
Znów marudzę i użalam się nad sobą, ale jakoś tak mnie naszło. Brakuje mi tej rowerkowej endorfinki.

30 kwietnia 2012 , Skomentuj



Sobotę i niedzielę spędziłam aktywnie. W sobotę rowerek w miłym towarzystwie i we wspaniałym plenerze 20 km. Po rowerku odpoczywaliśmy przy piwie, zatem było mało dietetycznie.
W niedzielę basen i tango, ale to już resztką sił.
Bardzo bałam się o kolano, ale okazuje się, że ruch mu nie szkodzi. Zobaczymy jeszcze co powie pan doktor i pewnie wrócę do systematycznego rowerkowania, oby!



Zapraszam, jak ktoś chce popatrzeć. Można też potańczyć. Można tez się pouczyć, bo w dniach 10,11,12.05. Luiza i Marcelo Almiron, poprowadzą zajęcia dla osób chcących rozpocząć przygodę z tangiem jak i dla osób już zakręconych w tangu .Więcej informacji na ten temat udzielą
Ala (to nie ja) 692 42 99 66
Jola 509 396 754

Wstęp na milongę jest bezpłatny !!!

Na wadze po tygodniu ciut mniej. Zrezygnowanie z kolacji skutkuje?
Wymiary bez zmian

27 kwietnia 2012 , Komentarze (2)



No to w sumie 4 dni bez kolacji
Jak odliczę te parę godzin wieczornych, to nie za bardzo mam czas, żeby jeść. Chcąc nie chcąc pochłaniam wtedy mniej. Może to wreszcie jest metoda na mnie?
Wczoraj znów nadwyrężyłam bardziej kolano, stojąc w obcasach 2 godziny na koncercie. Dziś wieczorem powtórka Fajnie, że śpiewamy drugi raz, gorzej dla kolanka.

Znalazłam w necie artykuł pt. Koniec sielanki nauczycieli.
Ręce opadają, cycki też i gdybym była hermafrodytą, to opadło by coś jeszcze.
Czemu jest taka nagonka na nauczycieli? Szukają kozła ofiarnego kryzysu, czy co?
Niewielkie jest pojęcie o specyfice pracy nauczyciela i o godzinach faktycznie przepracowanych przez niego.
"Grożą", że będą nas dokładnie rozliczać z tych 40 obowiązkowych godzin w tygodniu. Ależ ja tego pragnę od dawna. Nasza gmina kiedyś coś takiego wprowadziła na pół roku. I po cichutku się z tego wycofali, bo jak zaczęliśmy podliczać, to okazało się, że będą musieli płacić za nadgodziny.
Zwiększą pensum do 20? Ależ my już mamy 20! Przecież mamy obowiązek realizacji 2 "godzin karcianych". A te godziny, to nie jest spokojna praca nad papierami, tylko 45 minut pełne koncentracji i wysiłku. To tak, jakby pani w biurze musiała na raz obsłużyć 30 interesantów.
Zmniejszą wakacje? Wszystkim się wydaje, że mamy tyle wolnego, co dzieci. Kto pracuje w szkole, wie że nic bardziej mylnego. Zawsze jest co najmniej tydzień roboty po zakończeniu roku i ze dwa przed początkiem. Fakt, że nie są to lekcje, ale jest co robić.
Chętnie zrezygnowałabym z dłuższych wakacji na rzecz możliwości brania urlopu w dowolnym terminie. Nie dość, że omija mnie sezon niższych cen za wypoczynek, to jeszcze mam problem, gdy potrzebuję dnia wolnego w ciągu roku szkolnego. Tego nikt nie widzi!
Teraz też to głównie dzieci mają wolne, nauczyciele mają dyżury w szkole i z resztą wchodzą w życie kolejne rozporządzenia, które nakładają na nas kolejną porcję, całkiem sporą, papierkowej roboty.
Przepraszam, miałam się nie denerwować, ale to jest silniejsze ode mnie.