Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574472
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 czerwca 2010 , Komentarze (6)



Jeszcze jestem bardzo niestabilna emocjonalnie i niestety zwykle kończy się to ciągłym podjadaniem. Ostatnie dwa dni, to porażka, dziś też nie będzie lepiej. Waga pewnie dopiero w poniedziałek pogrozi mi paluszkiem, bo dziś pokazała 83,6 kg (???).
Dziś koniec roku szkolnego i mamy od razu radę podsumowującą, a ja nie byłam w stanie przygotować tych wrednych sprawozdań. No nie mogłam, coś mnie od nich odpychało. I dziś będę się grubo tłumaczyć przed dyrektorką, ale w końcu z jakiegoś powodu dostałam ten urlop zdrowotny. Chodzę totalnie przemęczona, bo nie mogę spać. Jak już zasnę, budzę się po 3 godzinach i koniec. Nawet jeżdżenie na rowerku nie pomaga. Wczoraj wprawdzie odpuściłam sobie, ale przedwczoraj przejechałam 50 km. I wcale lepiej mi się nie spało.
Wczoraj w szkole było wielkie pakowanie, bo będą wymieniać okna i centralne ogrzewanie podczas wakacji. Przy okazji zrobiłam remanent w papierach, ale tylko z grubsza. We wrześniu trzeba będzie jednak mimo urlopu przyjść i wszystko z powrotem poukładać.

23 czerwca 2010 , Komentarze (3)



Byłam wyjątkowo grzeczna, oczywiście jeśli chodzi o jedzenie i dziś już mniej 84,1 kg. Całkiem możliwe, że to wyszły wczoraj moje wcześniejsze grzeszki. Truskawki pochłaniałam już bez żadnych dodatków, piłam dużo wody i przejechałam 37 km.
Znów oglądam filmy pedałując a nie leżąc na kanapie i przysypiając.
Z robotą papierkową jestem prawie na bieżąco, aczkolwiek zaczyna się spiętrzać, bo na piątek muszę wykonać ze trzy potężne sprawozdania a mam problem z motywacją.

22 czerwca 2010 , Komentarze (5)



Waga rośnie i nie wiem dlaczego
Czyżby to wina truskawek?
Ale żeby aż 84,6 kg?!!

21 czerwca 2010 , Komentarze (8)



Waga, a szczególnie wymiary, pokazała mi dziś, że nie jest fajnie. Zapracowałam na to "uczciwie", to teraz też będzie co robić. Chociaż przez 2 dni było trochę mniej a teraz...
Takie narzekanie mi nie pomoże i nic nie zmieni. Po prostu: do roboty!!!

20 czerwca 2010 , Komentarze (5)



Nie przypuszczałam nawet, że tyle osób martwiło się, co ze mną.
Nie przypuszczacie nawet, ile to dla mnie, osoby ze zdecydowanie zbyt niskim poczuciem własnej wartości, znaczy.
Kocham was!!!!
Jeszcze niekoniecznie czuję się na siłach, żeby do was osobiście w pamiętnikach "zagadać", ale robię co mogę :))

Niestety nie byłam w stanie przez cały weekend zrobić żadnego sprawozdania. Trudno. Może jutro będę miała lepszy dzień. Jako robotę zamiast, wymyśliłam sobie prasowanie.
Przejechałam też 33 km na rowerku. Idzie ku lepszemu!
Z dietką nie było rewelacyjnie, ale i nie tragicznie, bo tylko zamiast drugiego śniadania zjadłam torta. I między posiłkami nie podjadałam! To już dla mnie sukces.
Zobaczymy, co jutro pokaże waga i centymetry. Wiadomo, że trzeba będzie przesunąć paseczek w lewo i to sporo.
Rozpaczać nie będę, tylko biorę się do roboty!

20 czerwca 2010 , Komentarze (8)



Nie przypuszczałam, że tyle dziewczyn się za mną stęskniło
Bardzo mnie to podniosło na duchu!
Jak napisałam, chyba gramolę się już z tego depresyjnego doła, bo w tym stanie jakim byłam, nie mogłam się zmobilizować do niczego, nawet do pójścia do lekarza po leki.
Książę małżonek, mimo, że sam ma co roku stany depresyjne, nie zauważył, co się ze mną dzieje. Nic dziwnego...
Powinnam już co najmniej 2 miesiące łykać leki, już byłoby lepiej.
Nic to. Idę na rok na urlop zdrowotny. Mam nadzieję, że będę miała czas na to, żeby pójść na terapię i coś z sobą zrobić. Na razie tylko dotrwać do końca roku, a nie będzie łatwo w tym stanie. Tym bardziej, że muszę się zmierzyć z wizytą u dyrektorki z orzeczeniem lekarskim. Ona też między innymi przyczyniła się do mojego stanu. Bardzo źle reaguję na tę kobietę. Jedyna taka osoba w moim życiu...
Chyba zbyt wiele wzięłam sobie na garb w mijającym roku szkolnym: lider zespołu mat.-przyr., chór, zajęcia emisyjne, j. angielski, a w kwietniu i maju jeszcze dodatkowo sprawdzanie sprawdzianów i egzaminów plus korepetycje. Stanowczo za dużo!!!
Zaniedbałam syna i dom, w związku z tym cholerne wyrzuty sumienia i poleciało...

Jutro nieodwołalnie zmieniam pasek wagi. Już w zasadzie w tym tygodniu walczę ze sobą, swoim obżarstwem i niemocą. Tydzień temu waga pokazała nawet 84,6, dziś 83,2. Zatem powolutku wrócę do swojej ulubionej siekiereczki.
W piątek też udało mi się zmobilizować do rowerka: 25 km (tyłek się odzwyczaił i boli).
Wczoraj już było gorzej, ale zaliczyłam szybki godzinny spacer plus godzinę siatkówki na świeżym powietrzu. Bilans chyba ok.

Największy problem mam z zabraniem się do szkolnych sprawozdań. to jest moja coroczna zmora a w tym stanie rzecz niemal niewykonalna dla mnie. Teraz wsiądę na rowerek i może po południu dam radę coś zrobić. Mam czas do piątku, ale tego jak dla mnie za dużo...

18 czerwca 2010 , Komentarze (11)



Dzisiaj waga 83,6 kg.
Przytyło mi się :((
Dobrze, że tylko tyle, bo nie robiłam nic, tylko żarłam i to same wysoko kaloryczne smakołyki.
Chwyciłam mega doła, prawie depresję. Na co dzień, kto mnie nie zna, mógł nie zauważyć, ale ja wiem, ile mnie kosztowało, żeby rano zebrać się do pracy i cokolwiek z sobą zrobić.
Teraz nie mam powodu, żeby czuć się lepiej, ale jak się nie ocknę, to polecę w przepaść.
Książę małżonek wykręcił mi kolejny, w zasadzie stały już numer i to mnie otrzeźwiło.
Ja mam być tą starą, brzydką, grubą, zaniedbaną, głupią i wredną żoną ze wszystkich dowcipów o zdradzających mężach?!!
O, niedoczekanie!!!!
Będę wredna, ale zgrabna i powabna!
Wczoraj nawet po dłuuuugiej przerwie wsiadłam na rowerek i przejechałam 25 km zaciskając zęby z wysiłku i złości, że 2 miesiące przepadły. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem! Do roboty!

6 maja 2010 , Komentarze (12)



No, muszę napisać, choć nie mam natchnienia, bo wiem, że u mnie "niepisanie" źle się kończy 
W Grodnie było cudnie, koncert dla Polonii wzruszający, miasto zadbane, choć zwiedzaliśmy szybko i krótko z powodu zimna.
Niestety wczoraj nieopatrznie się zważyłam 81,5 kg
Myślę jednak, że to zatrzymanie wody po 8 godzinach w autobusie, bo dziś już "tylko" 80,6, a wczoraj sikałam tak, że ledwo nadążałam do kibelka.
Wczoraj wreszcie odbyło się pierwsze spotkanie grupy wspierającej w mojej mieścinie.
Chociaż "grupa", to za dużo powiedziane Jestem ja i pani Stasia. Kolejne spotkanie w poniedziałek i mamy być lżejsze Tylko jak to zrobić, kiedy cały weekend będę poza domem, a w tym sobotnia impreza. Może zmotywuje mnie to do rozsądnego spożywania jadła i napitku?

2 maja 2010 , Komentarze (7)



Znów spałam długo i znów na wadze mniej o 0,8 kg od wczoraj
No dobra, grzeczna byłam. Nawet jak rodzince wieczorem pizzę zrobiłam, to sama tylko powąchałam. Oni jedli podczas filmu a ja pedałowałam. Ale żeby aż tak???
Byle tak dalej, a będzie super.
Dziś w planach ciąg dalszy prasowania. Mimo ładnej pogody nie mogę rodzinki namówić na wypad rowerkowy w plener, co za leniwe towarzystwo!!!
Biegają tylko od rana i robią zdjęcia przez otworki

Jutro wyjeżdżam na 2 dni z chórem do Grodna. Wieczorem dajemy koncert, potem się integrujemy  a we wtorek mamy zwiedzać miasto. Żebym nie zapomniała "kacówek", bo światło będzie razić

1 maja 2010 , Komentarze (6)




Niech się święci 1 Maja!!!!!
Już lubię ten miesiąc
Waga dziś 79,6 kg! 1,4 kg mniej od wczoraj. Dziw nad dziwy!!
Chociaż po raz kolejny dochodzę do wniosku, że po grzecznym dniu podczas snu się chudnie, a spałam do 10.30
Dzisiejszą wagę uznam za znak z niebios, że maj będzie należał do mnie!!!!! I że nie dam się temu tłuszczowi, który tak zaatakował mnie w kwietniu!
Pogoda wprawdzie do bani, chociaż przestało padać, ale tradycyjnie Święto Pracy uczczę pracą: sprzątaniem. Zwykle myłam wtedy okna, ale dziś nie wiem, czy mi się chce...
W domu nie ma nikogo. Całe towarzystwo robi zdjęcia metodą otworkową: nowa pasja mojego księcia małżonka i syna. Bardzo mi się to podoba, dużo czasu spędzają z sobą! Urządzili sobie ciemnię w garażu, tworzą aparaty fotograficzne z puszek, pudełek, zamawiają dziurki w internecie (!!!???), klisze i inne akcesoria.
Oto ich dzieła:






Musze wykorzystać to, że mam wolną chatę i pojeżdżę spokojnie na odkurzaczu.
A wszystkim, którym pogoda sprzyja grillowaniu przypominam, że dziś:



Ale uważajcie, żeby wieczorem nie skończyć tak: