Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574385
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 kwietnia 2010 , Komentarze (5)



Niestety moje dobre nastawienie do odchudzania uleciało w siną dal.
Nie chcę znów wrócić do prawie setki!!!!!
A wszystko jest na "dobrej" drodze do tego
Jedyna nadzieja w wypoczynku, odespaniu zaległości. Bo chyba zmęczenie powoduje, że chodzę i ciągle podjadam. Nie mogę się opanować!!
Starałam się wykluczyć przynajmniej słodycze. Trochę się w tym tygodniu poprawiłam: na razie 3 dni bez i 2 razy poległam.
Z aktywnością fizyczną też w tym tygodniu było lepiej, ale jeszcze nie wzorowo.
Czuję, że spodnie nie są już takie luźne, bebzun wystaje....
Waga dziś znów 81.
Idę spać, bo będę smędzić.
Jutro się wyśpię i będzie lepiej!

28 kwietnia 2010 , Komentarze (6)



No i z boku, ale słabo widać :((
Kolorek na "zausznikach": żółto-brązowe paski, z przodu są po prostu metalowe.


A oto i cala sylwetka z sobotniej imprezki:

 

Na drugim zdjęciu wyglądam szczuplej, bo pół mojego dooopiszcza zasłoniła psiapsiółka

Nie będę się rozpisywać teraz, bo mam zamiar jeszcze popedalić przed snem...

28 kwietnia 2010 , Komentarze (5)



Chyba lepiej, bo nawet waga pokazała o 0,5 mniej. Zobaczymy czy się utrzyma do niedzieli.
Wczoraj nawet zmobilizowałam się do rowerka: 40 km.
Dietkowo też grzecznie.
Dziś może być, ale za mało zjadłam na śniadanie i o 12 rzuciłam się jak szczerbaty na suchary na wszystko co można mielić szczęką. Teraz ledwo oddycham :((((
A może tylko się za dużo opiłam?
Odebrałam też od optyka nowe okulary. Dawno nie pokazywałam się wam tutaj, to chyba dziś trzeba się uaktualnić Może wieczorem?
Teraz spadam, bo angielski i zebranie z rodzicami oraz oczywiście próba chóru. Znów powrót o 22. 
Za to jutro wolne popołudnie!!! Co ja zrobię z takim nadmiarem wolnego czasu????

26 kwietnia 2010 , Komentarze (7)

Taki tytuł już kiedyś dałam :(((



Ja niestety w zeszłym tygodniu się nie popisałam
Od czerwca było to pierwszy raz, kiedy tak "dałam czadu"...
Nic nie ćwiczyłam, żarłam wszystko jak leci, a im bardziej kalorycznie, tym lepiej.
Ale spoko! Już oprzytomniałam, niestety ze sporym nadbagażem 81 kg!!!!
To przeze mnie tak zimno, znów wróciły bałwanki
I nie będę się usprawiedliwiać, że jestem zagoniona, zmęczona, niewyspana i jeszcze na dodatek @ się przyplątała, ale już mija.
Dzisiaj niestety nie znalazłam jeszcze czasu na rowerek, ale od dwóch dni przynajmniej dieta jest ok!!!
Dziś też książę małżonek wymęczył mnie na tangu.
Przepraszam, że nie zaglądam, nie komentuję, nie piszę. Poprawię się!!!!
Ale dziś z racji że prawie 2 w nocy, pozwolicie, że pójdę już spać.
Jutro znów strasznie zaganiany dzień i pojutrze...
Dopiero w czwartek będzie lżej, ale pewna nie jestem.
Byle do soboty...

13 kwietnia 2010 , Komentarze (6)

Spisałam dziś (w zasadzie wczoraj) wszystko dokładnie z wagą, co zjadłam. Do tej pory spisywałam codziennie, ale tylko z grubsza co ale nie ile.
Wyszło mi tym razem 7 posiłków (Ups!!!!). W wolnej chwili policzę, ile tego było w kaloriach, bom sama ciekawa
Przynajmniej nie pochłonęłam nic słodkiego, chociaż na angielskim kusili ciasteczkami. W dodatku postawili mi przed samym nosem. Przestawiłam!!!
Przed chwilą zeszłam z rowerka: 58 km. Wiem, że późno, ale doba zdecydowanie za krótka...




Niestety na seks w takich ilościach, żeby tak schudnąć nie mam ani ja siły, ani książę małżonek. Nie w tym wieku  Pozostaje liczyć na głód...

Dzięki za wsparcie, poodpowiadam na wpisy, jak mi się trochę doba wydłuży

12 kwietnia 2010 , Komentarze (9)



Ja też mam prawo, żeby się załamać i właśnie dziś postanowiłam, że tego dokonam.
Dziś dzień pomiarów i prawie kg więcej niż wczoraj, poza tym w górę poszły również wymiary
Trzeba przestać się oszukiwać, że się odchudzam i jem mniej. Żyję złudzeniami niestety!
Jestem zmęczona.
I co z tego, że jeżdżę na rowerku, co z tego, że 3 razy w tygodniu książę małżonek wyciska ze mnie siódme poty podczas tanga, kiedy jem jak prosiak.
Cały czas mam problem z tym "często ale mało"!!!!!
Często mi jak najbardziej wychodzi (a raczej wchodzi), jeszcze jakoś muszę dopracować to "mało"!!!!!
Jak????!!!!!
Dziś popłynęłam z jedzeniem, z premedytacją.
Czy czuję się z tym dobrze, to inne pytanie i poproszę o inny zestaw.
Od jutra ważę to, co zjadam (tylko, że ja tego nie cierpię!!!!!) i chyba zacznę zliczać kalorie (tego to nienawidzę!!!!!).
I jeszcze zobaczymy, kto wygra......

11 kwietnia 2010 , Komentarze (5)



Wczoraj te straszne wiadomości nie chciały do mnie dotrzeć. Nie mogłam ich przyjąć do świadomości, że zdarzyło się to naprawdę. Już raz tak miałam, gdy patrzyłam na zawalające się bliźniacze wieże a dużo wcześniej również wtedy, gdy w katastrofie samolotowej zginęła Anna Jantar. A ile było innych katastrof??!!! Tych wielkich i tych całkiem osobistych...
Zatrzymujemy się na chwilę zadumy, zachowujemy wspomnienia gdzieś w zakamarkach naszego serca, żeby wrócić do nich w dobrej czy złej chwili. Najczęściej złe wspomnienia blakną. I dobrze!!! W takiej chwili, jak teraz też warto powstrzymać się od animozji! Jak widać po komentarzach w internecie, nie wszyscy to potrafią. Przykre, że oni też chcą by nazywać ich Polakami...

A życie toczy się dalej.
Ponieważ syn się przeziębił zrezygnowaliśmy z basenu. Może pojechalibyśmy bez niego, gdyby nie wydarzenia wczorajsze i odwołanie wszystkich imprez w tym i milongi. Przygniotła nas ta tragedia...
Ale wieczorem udało już mi się zmobilizować przynajmniej do pojeżdżenia 1,5 godz. na rowerku. Dietkowo jakoś nie mpogłam powstrzymać się prze podjadaniem. Niby nie było źle, ale dobrze też nie. U teściowej załapałam się jeszcze na jakieś resztki pysznego keksa.
No i dzisiejsza waga gorsza niż wczoraj, ale lepsza niż w poświąteczny wtorek: 79 kg.
Pasek zmieniam w poniedziałki i mam nadzieję, że będzie ciut lepiej.
Muszę się zmobilizować również do innego rodzaju ćwiczeń oprócz rowerka. Trzeba przeprosić hula hop i ćwiczenia dywanowe, bo im więcej mięśni, tym metabolizm szybszy!
Nie chcę za bardzo ograniczać jedzenia, bo lubię jeść i wiem, że potem czeka mnie jojo.
Chociaż powinnam jeść więcej warzyw a mniej słodyczy.
Dziś czeka mnie sterta prasowania i nie ma wymówek, bo moim chłopakom pokończyły się koszulki. A i ja mam pustki w szafie.

8 kwietnia 2010 , Komentarze (6)



Nie lubię sprzątać! A najbardziej nie lubię sprzątać, gdy jeszcze nie widać wyraźnie, że jest taka potrzeba! Jak już tworzą się te formy inteligentne, to po sprzątaniu jest przynajmniej zauważalny efekt ciężkiej pracy. I jak wszyscy mnie chwalą wtedy!!!
Jeszcze nie udowodniłam, ale byłam blisko, stwierdzenia nieodżałowanego Zygmunta Kałużyńskiego, że gdy kurz osiągnie pewien poziom, to już go nie przybywa.
Coraz częściej myślę o poszukaniu "Marysi" do sprzątania...

Jeśli chodzi o słodycze, byłam dziś już o wiele grzeczniejsza: tylko rano zaliczyłam kawałeczek ciacha a potem byłam twarda jak skała. O jednym piwku, kto by tam wspominał nawet...
Rowerek tylko 27 km, ale coś kolano zaczęło mi szwankować. Czyżbym przesiliła? Przecież jeżdżę praktycznie bez oporu właśnie ze względu na stawy!

8 kwietnia 2010 , Komentarze (10)



Internet nie działał
Dopiero po 24 zaskoczyło i dziś jestem nieprzytomna, powieki zaraz podeprę zapałkami.
No, musiałam przecież zajrzeć na "chwilkę" co u was!!!!
U mnie tragiedia!!!
Wpadłam w ciąg, jak alkoholik. Nie mogę przestać jeść!!!! Szczególnie słodkie!!!!
Ludzie!!! Kto mnie postawi do pionu??!!
Jedynym pozytywnym objawem jest powrót do pedalenia
We wtorek 63 km i wczoraj 62 km.
Na wadze trochę mniej: wczoraj 79,2 ale dziś, po całym dniu bez "kupowania" (to od tych słodkości!) 79,5 kg. Oj, niedobrze, niedobrze Jak tak dalej pójdzie, to ...
Nie może pójść!!!!!
Wczoraj zaczęłam z angielskim. Tempo mordercze!!! Po pierwszych zajęciach wyczerpałam swoje zasoby znajomości języka, a przecież na studiach miałam lektorat dla początkujących. Tylko kiedy to było!! Do grudnia mamy do przerobienia 160 godzin i na podsumowanie zdajemy egzamin KET. Dostaliśmy piękne, kolorowe książki, słowniki a w przerwach kawa i ciasteczka. I to wszystko za darmo!!! No żal było nie skorzystać!!! Tym razem to synek będzie mi sprawdzał lekcje i przepytywał z pracy domowej ;))
Dziś córka wraca już do Gdańska. Wczoraj szykowałam jej wałówę: świeży chlebek, szynkę z szynkowaru, pieczony schab. Trochę mi zeszło... Ale niech ma dziewczynka, trzeba ją trochę porozpieszczać, bo nie będzie chciała przyjechać do domu. Tym bardziej, że okazało się, że jest uczulona na sierść :((( Wydawało się, że jej warmiński klimat nie służy, a winien był Pucio! Jak tylko łyknęła tabletkę przeciwalergiczną od razu poprawa! A myślała, że się przeziębiła.
Uciekam do pracy, dziś szóstaki piszą sprawdzian!!! Będę ich pilnować i wspierać duchowo!!!