brak efektów:-(
Mam za sobą 5 dni diety, nie chodzę głodna, ale przypominam sobie czas kiedy to podjęłam sie tego duzego wyznania i w pierwszym tygodniu schudłam 4kg, to mnie tak mocno zachęciło do kontynuowania tej walki, że osiagnęłam wielki sukces 19kg mniej, a teraz 5 dni za mną a tu zaledwie 2kg spadło, obym się nie zniecheciła, mam dużą motywację wymarzone wakacje i pokazać się na nich jak nowo narodzona, ale na tą chwilę źle to widzę, cały czas kontroluje co jem i ile jem, liczę kalorię i wydawałoby się że robię wszytko dobrze, a efekt mizerny. Dziś na śniadanko już zjadłam tylko jedną , a nie dwie jak dotychczas. Kanapka była z ciemnym pieczywem carpacio pomidorem ogórkiem i szczypiorkiem, dało mi to 102kcal, następnie na II śniadanie zjem drugą taką samą kanapkę kanapkę, bo została mi z pierwszego śniadania, widzę, że brzuch mi spadł, czuję się dobrze lekko, ale efekty są słabe, wiem wiem powiecie to potrzeba wiecej czasu ale ja bardzo niecierpliwa jestem. Na obiad szpinak, pierś z kurczaka, a kolacja zobaczę może jej wogóle nie bedzie bo nie będę głodna.
dynia
wczoraj poszłam do sklepu zrobić sobie zakupy, zakupiłam sobie dynię, bo myslę, przecież to warzywo, więc napewno ma mało kalorii i jest zdrowa, ugotowałam mus z dyni z jabłkiem i posypałam cynamonem, u kogoś z was podejrzałam taki przepis, czy smakowało średnio, ale opchnęłam miseczkę no i wrzucam danie do kalkulatora. Jak podliczyłam te 3 składniki które wymieniłam to wartość odzywcza była na poziomie 222kcal, byłam bardzo zaskoczona jak dodatkowo zobaczyłam na słupku, ze wysokość węglowodanów była bardzo wysoka. No cóż została mi jeszcze jedna porcja, jutro się na nią pokuszę i więcej już chyba takiego dania nie przygotuje:-(
źle się skończyło:-(
Oj wczoraj to bardzo źle zakończyłam swoje zmagania z dietą, zjadłam tylko 540kcal pierwsze i drugie śniadanie, a potem co? Niespodziewany gość, siostra przyjechała i cały misterny plan dał w łeb, nie chciało mi się już nic przygotować do jedzenia, ale wartości odżywcze zastapiłam alkoholem, wypite drinki naładowały mi taka bombe kaloryczną, że aż wstyd się przyznać... Dziś staje na wagę, a waga spadła o -1,90 kg. Tak fajnie tyle, że bardzo ale to bardzo niezdrowo, a miało być tak pieknie. Obiecuję dziś poprawę i wracam do dietki. Zaraz przyszykuję sobie sniadanko:
chlebek żytni z carpacio, sałatą, pomidorkiem, ogórkiem i kiełkami. No i oczywiście hektolitry wody. A co dalej jeszcze pomyslę:-)
pierwszy dzień zmagań:-)
Pierwszy dzień zmagań mam za sobą, pilnie odmierzałam, liczyłam kalorie i w sumie udało mi sie zamknąć w 1036kcal, to chyba nieźle jak jadałam po 3000kcal dziennie:-(. Najważniejsze jest to że nie byłam głodna, no moze wieczorem ok.21.00 bo ostatni posiłek zjadłam o 16.30 przegryzłam sobie zielonego ogórka. Juz mnie korciło żeby cokolwiek zjeść, dobrze że to tylko ogórek a nie czekolada:-) Po jednym dniu diety i całodniowym wypiciu 3l wody mój organizm zaczął się oczyszczać, dzięki temu waga spadła o 0,70kg, wiadomo że ta waga co była wczoraj to skutek odożonego jedzenia i nie można tu mówić o jednodniowym sukcesie zrzucenia wagi o 0,70kg, ale dla mnie to jak najbardziej podbuduwujace, Dziś kolejny dzień wyzwania i muszę dotrfać do określonego celu. Bardzo potrzebuje waszej motywacji, stąd też mocno lizę na wasze wsparcie, pomózcie mi tak jak kiedys to zrobliłyście:-)
zaczynam wszystko od poczatku...
O kurcze tak długo mnie tu nie bylo i tak bardzo się zapuściłam:-(, zamiast pilnować kilogramów ja sie objadałam jak słoń. Zamiast schudnąć do swoich ciuchów,ja kupowałam nowe, większe, coraz wieksze i jeszcze wieksze, aż do rozmiaru 46-48. Zdecydowanie czas na zmiany w przyszłym roku wybieram się na długo wyczekiwane wakacje i nie moge na plaży pokazać się jako hipopotam, ale jak sarna. ZMieszczę się wtedy w swoje ciuchy które od 2 lat leżą w szafie i tylko jedna noga mi się w nie mieści. Musze pokonać swoje słabości i pokazać że potrafie. Wasza strona pare lat temu pomogła mi w zrzuceniu 19 kg, a teraz bardzo mocno licze na wasza pomoc w zrzuceniu mi 25kg. Moja waga osiągnęła apogeum i stwierdziłam, ze dłużej już tak być nie może. W maju planuje wyjazd do mojego ukochanego Egiptu i na plaży musze być laska;-)
paseczek w dół;-)
Znów parę dni sie nie odzywałam, a to z powodu braku czasu. Ostatnio miałam remont w domu i chyba możecie sobie to wyobrazić jak ciężko ogarnąć ten cały bałagan, ale powolutku już zaczynam wracać do "normalności", jeszcze tylko szafki do kuchni, które mają przyjechać za 4 tygodnie (o zgrozo jak długo) i już będzie ładnie. A dzisiaj moja waga wykazała 78,1 kg, czuje się znów "lekka" no tak zaraz niektóre powiedzą tyle waży a mówi że jest lekka, ale jak się ważyło prawie jak "słoń" to kazdy spadek wagi jest odczuwalny. Fakt, że jeszcze wiele do zrobienia, ale będę się starała. Ostatnio jak przytyłam zaledwie 2,5 kg to było aż 2,5 kg czułam po sobie jakby to była spowrotem waga do jakiej się kiedys doprowadziałam;-( i powiedziałam sobie "nigdy więcej". Nawet nie miałam świadomości jak bardzo przeszkadza mi takie przejedzenie, czułam się "cięzka", gruba, spuchnieta i nie potrafiłam sobie z tym poradzić, nie mam wogóle pojecia jak kiedyś mogłam sie doprowadzić do wagi 96 kg i tolerowałam siebie taką jaką byłam. W tej chwili wiem juz, że nigdy tak nie będzie bo każdy kilogram wiecej tak bardzo mi przeszkadza, że odrazu jest to dla mnie wielka motywacja.
Waga w dół:-)
Jestem z wami ponownie od tygodnia i już mogę pochwalić się swoimi efektami:-) Jak dokonałam pierwszego wpisu w marcu 2008 to moja waga skoczyła z 80 kg osiągniętych w ciągu ciężkiej pracy nad sobą w ubiegłym roku do 82,50 kg:-(((( a dzisiaj 79,80 kg. Mam nadzieję, że w czwartek jak będę dokonywała wpisu wagi to będzie to jeszcze mniej:-).
W domu wielka reowolucja, właśnie rozpoczynam wielki remont i od 2 tygodni biegam z mężem po sklepach, żeby wybrac odpowiednie kafelki (glazurę i tarakotę), wybrać ładne panele, dobrać kolory farb i zmienić wystrój mieszkania. Już nie mogę się doczekać jak będę mogła to wszystko zobaczyć, poustawiać nowe meble:-). Ekipa remontowa przychodzi w środę, ale na samą myśl tego bałaganu już mi dreszcze przechodza:-(, ale przecież później będzie pięknie:-)
wielki powrót:-((
Od czasu kiedy udało mi się schudnąć do wagi 77 kg minęło trochę czasu, przez ten czas niestety moja waga znacznie poszła w górę, czuję się strasznie gruba, spuchnięta, przejedzona i wogóle czuję się bardzo bardzo źle. W tym roku już dwukrotnie podejmowałam sie próby wykupienia diety smacznie dopasoswanej (bo dzieki niej udało mi sie schudnąć 16 kg), ale za pierwszym razem miesiąc minął a ja kompletnie nic z tym nie zrobiłam i teraz drugi raz i zamiast chudnąć ja tyjęęęęęęęęęęęęęęę. Jest to między innymi efekt mojej "depresji pogodowej" nie no żartuję tak się mówi, ale faktycznie ta ostatnia pora, deszcze, ciemność wpłynęła na mnie źle a ja jadłam jadłam i jadłam, aż widać teraz straszne tego efekty. Jestem na siebie tak wściekła, że jeżeli za chwilę coś z tym nie zrobię to popadnę w taką "depresję" że już z niej chyba nie wyjdę:-( Jedyną motywacją jaka mnie trzymała w ubiegłym roku była Vitalia, systematyczne jedzenie tylko tego co jest w przepisach, niepodjadanie, picie 1,5-2 litrów dziennie wody, dało swój nieoczekiwany efekt:-) Czułam się dobrze, było dobrze choć nie tak dobrze jak bym tego oczekiwała:-( ale teraz oczekuję u siebie jeszcze silniejszej motywacji, we wrześniu wyjeżdżam do Egiptu, plaża, morze i słońce oj jak się rozmarzyłam:-) i właśnie dla tych uroków musze coś ze sobą zrobić. Kochane dajcie mi siłę i dużą motywację bo bez was napewno nie dam rady:-(
i znów paseczek w dół:-)))
Dzisiaj mogłam przesunąć pasek do wagi 77 kg, to już 19 kilo mnie mniej, hurrrrrrraaaaaaaaa!!!!!!!!
Choć ostatnie 3 kg, spadły mi w przeciągu tygodnia, z powodu
całkowitego nie jedzenia:-((( to cieszę sie, że jestem lżejsza o te
parę kilo. Nie jem bo myslami jestem jakaś nie obecna w
rzeczywistości, nie jem bo mi się wogóle nie chce, tzn. nie zupełnie,
no zjem np. dzisiaj 1 kanapkę z pasztetem, który sama upiekłam, wczoraj
z okazji wigilii w pracy 2 pierogi. No ale wezmy pod uwage, ze za
chwilke swięta i wtedy to dopiero człowiek się będzie objadał, właśnie
kończę gotować bigosik, więc jutro bedzie można i tego spróbować...
przedswiąteczne przygotowania
Bieganina, krzątanina i porządki to chyba każdą z nas w tej chwili dopadło, ale na szczęście znalazłam chwilkę na wpis.
Bardzo dawno mnie tu nie było, ale za to mam się czym pochwalić,
schudłam 2 kg. Nic za specjalnie nie robiłam bo na diecie nie jestem,
ale jem można powiedzieć "jak wróbelek". Jakoś tak mi się nie chce, to
pewnie dlatego że nie mam na to czasu.
U mnie poważne zmiany, najpierw zmiana wyglądu, teraz zmiana pracy.
Pracuje w starej firmie tylko do konca ropku, od nowego idę do nowej.
Mam nadzieję, że nie będę żałowała swojej decyzji, ale to się okaże:-)))
Oczywiście dotrzymam obietnicy i w kwietniu, lub w maju tu powróće, jeśli tylko mi się nie uda dalej chudnąć...