Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmagam się z codziennością nie znajdując czasu dla siebie. Spożywam byle co, byle gdzie i byle jak - co zmusiło mnie do aktywności. Zadzwonił dzwonek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 57561
Komentarzy: 661
Założony: 8 marca 2009
Ostatni wpis: 26 lutego 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tombom

mężczyzna, 52 lat, Strzegom

181 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 grudnia 2015 , Komentarze (7)

Kupiłem wczoraj nowy owoc, którego do tej pory jeszcze nie próbowałem - karambolę. W smaku - dziwny, choć ostatecznie nawet dobry. Zapach przed pokrojeniem - woskowy (skórka). Ze względu na cenę (8 zł za sztukę) też raczej nie będzie moim ulubionym.

Karambola - owoc zdrowy, ale nie dla każdego

Oskomian pospolity - inaczej karambola. Egzotyczny owoc o słodko-kwaśnym smaku po przekrojeniu przypomina pięcioramienną gwiazdę. Dzięki temu stanowi bardzo efektowną dekorację drinków czy ciast, ale może być również świetnym surowcem do produkcji domowego dżemu oraz dodatkiem do wielu innych potraw. Kryje w sobie sporo cennych składników, jednak nie jest wskazana dla każdego.

   Oskomian pospolity: zdjęcie

Oskomian pospolity - tropikalne drzewo pochodzące z Malezji i Indonezji, ale w ostatnich latach powszechnie uprawiane w wielu zakątkach świata, od Chin po Brazylię.

Karambola często bywa nazywana owocem gwiaździstym, ze względu na kształt, który uzyskuje po przekrojeniu. Jest typowym produktem tropikalnym, niemożliwym do uzyskania w naszych warunkach klimatycznych - nawet najmniejsze przymrozki wywołują bowiem poważne uszkodzenie drzewa. Dlatego karambola sprzedawana w Polsce pochodzi zazwyczaj z odległych miejsc, co tłumaczy dość wysoką cenę tego smakołyku.

To bardzo bogate źródło witaminy C - wzmacnia odporność organizmu i skutecznie wspiera go w walce z infekcjami czy przeziębieniem.

Egzotyczny owoc dostarcza również sporej dawki witaminy A, korzystnie wpływającej na wzrok, zapewniającej piękną cerę i zwalniającej m.in. proces powstawania zmarszczek.

W karamboli znajduje się też dużo magnezu (sprzyja obniżeniu poziomu stresu, przywraca równowagę psychiczną i działa kojąco na nerwy), żelaza (podstawowy składnik hemoglobiny, odpowiadający m.in. za przechowywanie i transportowanie tlenu w czerwonych krwinkach) oraz wapnia (zasadniczy materiał budulcowy kości i zębów, bez którego nie możemy liczyć na prawidłową pracę serca i układu naczyniowego, a także utrzymanie odpowiedniego ciśnienia krwi).

Badania naukowe wykazały, że spożywanie karamboli skutecznie hamuje wchłanianie "złego" cholesterolu LDL - jednego z głównych sprawców otyłości czy wielu chorób układu krążenia, m.in. zawałów serca i udaru mózgu. Zawarty w miąższu błonnik wykazuje właściwości hipoglikemiczne i zmniejsza stężenie glukozy we krwi. Dzięki temu ten egzotyczny smakołyk może wspomagać organizm w leczeniu oraz zapobieganiu cukrzycy.

Jednak jagody oskomianu pospolitego mają również wady. Największą z nich jest duże stężenie kwasu szczawiowego. Jego nadmiar osłabia kości i zęby oraz sprzyja tworzeniu się kamieni w nerkach, szczególnie u osób borykających się z problemami układu moczowego. Dlatego powinny one unikać spożywania karamboli.

Owoc należy przechowywać w lodówce - niska temperatura zapewnia zachowanie świeżości nawet przez 2-3 tygodnie. Najwięcej walorów smakowych ma soczysty i aromatyczny miąższ karamboli, choć w Azji często spożywa się ją na surowo ze skórką, po wcześniejszym posoleniu lub posłodzeniu.

Różne odmiany owocu różnią się stopniem kwaskowatości. Szczególnie kwaśne można wykorzystać do przyrządzenia marynaty, galaretki czy dżemu. Po uduszeniu i przetarciu uzyskamy pyszny sos, który idealnie pasuje do potraw mięsnych.

Surowa, pokrojona na gwieździste plasterki, stanowi smaczny i efektowny dodatek do rozmaitych sałatek (np. z wędzonym kurczakiem, kukurydzą i ananasem), ozdobę ciast oraz deserów. Po krótkim przesmażeniu na maśle stanie się interesującą przystawką do dań rybnych. Wzbogaci również potrawy z owoców morza, zwłaszcza krewetek (karambola komponuje się z mlekiem kokosowym i zieloną pastą curry). Obranym ze skórki owocem można też nadziewać przygotowane do pieczenia mięso, np. schab.

Znalazłem też opis tego owocu w Vitalii:

https://app.vitalia.pl/artykul2661_Karambola-z-czym-to-sie-je.html

13 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Dzień według planu. Nie byłem na lodowisku z dziećmi - dziadek pojechał. Ja w tym czasie paliłem w kominku. Sama radość. Wieczorem ćwiczenia: PLANK - dziś 2 minuty 50 sekund. Dałem radę. Im trudniej mi to zrobić, tym bardziej zaczynam wierzyć, że dojdę do końca wyzwania. W zeszłym roku doszedłem do trzech minut. Tego progu już nie przekroczyłem. Zobaczymy jak będzie tym razem - jutro 3 minuty. Dalej trening z Vitalią - ćwiczenia rozciągające, trening siłowy 264 kg (dziś nacisk na mięśnie brzucha ze skośną ławeczką do ćwiczenia brzuszków) oraz trening kardio - jak zwykle dziś 30 minut. Łącznie spalonych ok. 1128 kcal. Po ćwiczeniach sok - dziś melon (trochę długo już leżał w lodówce), marchew, jabłko, cytryna. Pycha. Dalej woda z cytryną. Czekam na jutrzejsze ważenie. Chcę sprawdzić jak bardzo dzisiejszą wagę zawdzięczam odwodnieniu.

13 grudnia 2015 , Komentarze (2)

motywator

Motywacja na dziś i jutro

13 grudnia 2015 , Komentarze (5)

Jeszcze dwa dni temu pisałem, że moim celem jest osiągnięcie kolejnej granicy, którą sobie wyznaczyłem - granicy, której nie przekroczyłem od czasów studenckich - granicy wagi 98 kg. Tymczasem dziś rano stanąłem na wadze i nie mogłem uwierzyć. Trzy razy się ważyłem sprawdzając, czy aby przypadkiem waga się nie zepsuła. Poranna waga pokazała 97,9 kg (spadek 1,4 kg w ciągu doby). Zdaję sobie sprawę, że większość tego spadku jest spowodowana niedowodnieniem po wczorajszym wysiłku, ale i tak miło dostać takiego pozytywnego kopa, tym bardziej, że utknąłem przez chwilę przy wadze 100,0 kg. To świadczy o tym, że mogę działać dalej, że chcę działać dalej i może wcale nie będzie to takie trudne.

Dziś na śniadanie sok ze szpinaku, selera naciowego, kiwi, winogrona kolorowego bezpestkowego, gruszki, mandarynki, pigwy, jabłka + błonnik, trawa pszeniczna, spirulina i trochę marchewki też się znalazło z dnia wczorajszego - nie zjedzona przez dzieci. Takie soki to też fajna sprawa, bo można zawsze do nich wykorzystać owoce i warzywa, których nie zjadło się wcześniej i lekko podeschły - kiedyś takie warzywa czy owoce po prostu wyrzucaliśmy. Teraz je wypijamy. Do soku 2 jajka sadzone ze szczypiorkiem - bez soli. Wczoraj spróbowałem takie jajko zrobione przez teścia i aż odrzuciło mnie od niego ze względu na ilość soli, której teść użył do jego przygotowania. Reakcja była automatyczna i niekontrolowana, więc nie miałem czasu zastanowić się nad tym, jak będzie to wyglądało i co sobie mój teść o mnie pomyśli, ale nie dałem rady zjeść słonego jajka, tak jak nie daję rady wypić słodkiej herbaty czy kawy. Dziwne, jak szybko człowiek odzwyczaja się od niezdrowych produktów.

Rano obudziłem się z lekkim bólem głowy - to prawdopodobnie z powodu odwodnienia i wczorajszego koniaka, choć wcale nie było go wiele. Jedno i drugie mi szkodzi, więc muszę ich unikać. Na drugie śniadanie pasta jajeczna z rzodkiewką i szczypiorkiem. Pyszna kawa przed obiadem - ostatnio, jak mam czas, robię sobie w domu flat white - podwójną espresso na mleku - jest pyszna i stawia na nogi.

Dziś w planach palenie w kominku w nowym domu, łyżwy z dziećmi, jak nie będzie padało, oczywiście w roli obserwatora i ćwiczenia z Vitalią. Z morsowania zrezygnowałem ze względu na pogodę - jak na razie pada deszcz i mocno wieje (nie jest to dobra pogoda na morsowanie). Wczoraj zrobiłem też kolejne z ćwiczeń wyzwania PLANK - 2 minuty 40 sekund. Choć wcześniej myślałem, że nie dam już dłużej rady - udało się. Dziś zaplanowane 2 minuty 50 sekund. Mam pewne obawy czy mi się uda. Dołączyłem do kolejnego wyzwania - "co najmniej 100 km przebiegnięte w grudniu". Jak do tej pory przebiegłem już w grudniu 55,35 km. Myślę, że nie będzie z tym problemu. W ubiegłym roku przebiegłem 150 km w grudniu i był to jak do tej pory najlepszy mój miesięczny wynik.

Na obiad robimy zupę tajską z trawą cytrynową, którą kupiłem niedawno. Ma ciekawy zapach po wyjęciu z zamrażarki.

12 grudnia 2015 , Komentarze (5)

Dziś był wyjątkowym dniem. Zacząłem od rana. Kaszka manna na ciepło w bananem. Kawa z mlekiem - podwójna espresso. Później zakupy we Wrocławiu. Narty z serwisu. Łyżwy naostrzone na dzisiejszy wieczór. W ciągu dnia sok z jarmużu z szotem z cytryny. Po powrocie - mała przebieżka - 11 kilometrów w tempie średnim 6,44 min./km. Po biegu sok z jabłek i marchewki. Później łyżwy. Ja byłem tylko obserwatorem. Wieczorem urodziny dziadka - mały koniaczek do spania.

11 grudnia 2015 , Komentarze (4)

W związku z tym, że w tym tygodniu miałem już jeden dzień wypoczynku postanowiłem dzisiaj poćwiczyć z Vitalią. Zrezygnowałem z mojego "piątku na regenerację". To także w ramach pokuty za błędy dietetyczne z tego tygodnia. Poza tym pomyślałem, że miło by było, gdybym jeszcze w tym roku zmniejszył wagę poniżej granicy, którą od dawna się już nie cieszyłem, czyli poniżej 98 kg. Do tej granicy doszedłem przed dwoma albo trzema laty. Wagę niższą miałem chyba w czasach szkoły średniej. Jestem całkiem niedaleko tej granicy. To kolejna granica. Poprzednią była magiczna setka. Zrobiłem więc dzisiaj dziesiąty trening Vitalii (jakieś dwa wcześniej opuściłem) - ćwiczenia rozciągające, ćwiczenia siłowe (723 kg) i ćwiczenia kardio (30 minut). Łącznie prawie 1,5 godziny ćwiczeń - spalone ok. 1174 kcal. Wieczorem sok marchewkowo-jabłkowy.

10 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Po powrocie do domu przygotowania do biegania. Dziś wspólnie z żoną i z miejscową grupą biegową. Co tydzień, w każdy czwartek, niezależnie od pogody, zbiera się pewna grupa ludzi, za każdym razem w innym zestawie (zależy od tego, kto może w danym dniu pobiegać). To tej właśnie grupy dołączyłem przed rokiem i okresowo biegam w tą grupą w czwartki. Pozostałe dni biegam sam lub biegam z żoną. Bieganie w grupie mocno motywuje. Wybiegałem 9,62 km w średnim tempie 6,30 min./km. Temperatura powietrza stopniowo się obniża. Idzie zima. Dziś podczas biegania było 0 stopni C. Dziś biegało mi się bardzo fajnie. Po powrocie do domu PLANK - 2 minuty 30 sekund. Było ciężko. Nie wiem, czy za dwa dni będę w stanie zrobić więcej. Jutro przerwa w planie. Na wieczór dwie figi i sok marchewkowo-jabłkowy. Teściowie znieśli do domu kilka dużych skrzynek jabłek - to te, co do Rosji nie wyjechały. Teraz jabłka rozdaje kościół, rozdaje szkoła, rozdają inni ludzie. Jest moda na zdrowe żywienie, którego nikt nie chce używać. W szkole rozdają na miski także już obrane marchewki, których dzieci nie zjadły - idealne na soki. Mam zapas jabłek na całą zimę i wczesną wiosnę, jeśli dotrwają. Podobnie pigwy - zasadziliśmy kilka lat temu kilka drzewek pigwy i co roku tak owocują, że prawie drzewa się uginają pod nimi. Do tej pory nie wiedzieliśmy co z nimi zrobić. Robiliśmy przetwory, których nikt nie jadł. Jak zostawialiśmy do jedzenia - szybko gniły i trzeba było wyrzucać. Ten rok jest pierwszym, w którym zużyliśmy już prawie połowę zapasu zimowego - do każdego soku jedna pigwa. Są bardzo dobre w postaci soku. Zawierają ponoć bardzo dużo witaminy C.

10 grudnia 2015 , Komentarze (8)

Po porannym pomiarze zresetowałem się. Wczorajsza zapowiedź choroby na szczęście nie potwierdziła się. Rano jeszcze nie czułem się najlepiej, ale praca wyciągnęła ze mnie wszystkie moje słabości i teraz czuję się już dobrze, pełen energii. Czas działania. Na śniadanie tradycyjnie sok - tym razem z buraków (4 buraki, 2 jabłka, pigwa, cytryna, trawa pszeniczna, spirulina). Moje dzieci nie chcą pić soku z buraków koloru zielonego, choć w smaku nadal pozostaje buraczano-cytrynowy. Ja polubiłem spirulinę, gdyż tak naprawdę nie ma żadnego smaku, nie psuje smaku innych składników, a ponoć ma bardzo dobre właściwości odżywcze.

Spirulina to szmaragdowozielona alga w kształcie spirali o mikroskopijnej wielkości jest niezwykłą rośliną. Nie ma żadnego ziarna, owocu czy środka spożywczego, który byłby bogatszy w substancje odżywcze. Określa się ją jako mleko Matki Ziemi z uwagi na wyjątkowo wysokie stężenie bardzo rzadkiego kwasu gamma-linolenowego (GLA).

spirulina

Kwas gamma linolenowy bierze udział w biosyntezie substancji, które obniżają ciśnienie krwi, zmniejszają ryzyko zakrzepów wewnątrznaczyniowych, działają przeciwzapalnie, wzmagają aktywność układu immunologicznego, łagodzą objawy napięcia przedmiesiączkowego, wpływają na wygląd skóry,włosów i paznokci.

uprawa spiruliny

Spirulina bywa nazywana też zielonym mięsem z powodu niespotykanie dużej zawartości wysokowartościowego białka. Jego udział jest blisko trzykrotnie większy od zawartości białka w mięsie. Zawiera 18 aminokwasów, w tym 8 niezbędnych, z których zbudowane są białka. Jest to najwyższa koncentracja, jaką można znaleźć w żywności. Nie są one tylko materiałem budulcowym mięśni, ale także przynoszą wiele korzyści dla zdrowia, m.in. wyrównują poziom cukru we krwi, przyśpieszają rekonwalescencję. Ta niezwykła alga zawiera łatwo przyswajalne żelazo (ma go znacznie więcej niż mięso), magnez, potas, witaminy, makro- i mikroelementy. Dzięki obecności pigmentów – zielonego chlorofilu i niebieskiej fikocyjaniny – działa antyoksydacyjnie oraz przeciwzapalnie i antyalergicznie. Normalizuje przemianę jodu w organizmie, przez co przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania tarczycy.

spirulina proszek

Jedna łyżeczka do dużej porannej szklanki soku. Później ok. 10.00 drugie śniadanie (podwójna cienka kromka chleba z twarogiem i zielonym pesto. Kefir - 500 ml. Lunch/obiad - kurczak ze szpinakiem po meksykańsku. Wieczorem bieganie, dziś bez psa. Ponadto PLANK - dziś 2 minuty 30 sekund - wczoraj było ciężko, dziś zobaczę jak wyjdzie.

10 grudnia 2015 , Komentarze (6)

Poranna waga 100,5 kg i tyle mam do powiedzenia w tej sprawie :-(

Muszę zinwentaryzować swoje postępowanie i zresetować ustawienia.

9 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Wczoraj po obżarstwie waga zaskakująco niska - 99,2 kg. Dzisiaj po wczorajszym treningu interwałowym, który trochę dam mi w kość, waga zaskakująco wysoka - 99,5 kg. Nie jest źle - poniżej magicznej granicy. Prześladuje mnie ona od długiego czasu - czuję się niepewnie. Na śniadanie sok (szpinak, seler naciowy, gruszka, jabłko, mango, pigwa, błonnik, spirulina, trawa pszeniczna). Był tak gęsty, że prawie nie dał się wymieszać. Posiłki w ciągu dnia według planu. Dziś zrezygnowałem z ćwiczeń - wróciłem do domu z dreszczami. Moje najstarsze dziecko przyniosło ze szkoły do domu jakąś wysypkę zakaźną. Od popołudnia było mi zimno, miałem lodowate kończyny, bardziej niż podczas ostatniego morsowania. Do tego kręciło mnie w brzuchu, jak przy typowym przeziębieniu. Stwierdziłem, że w takiej sytuacji nie będę się obciążał, bo przepadnę na długo i powtórzy się sytuacja sprzed 2 lat, kiedy to właśnie przeziębienie spowodowało, że wypadłem z rytmu i odbiłem się od granicy 99 kg w górę (na długo). Dziś tylko PLANK - 2 minuty 20 sekund. Było już ciężko. Jutro mam nadzieję na lepsze samopoczucie - planuję bieganie - ok. 8-9 km. Stwierdziłem, że czasem warto odpuścić. W końcu proces zmiany nawyków żywieniowych i ruchowych ma być na długie lata.