Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chcę tylko spełnić swoje marzenie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91394
Komentarzy: 809
Założony: 13 marca 2009
Ostatni wpis: 10 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojnierz

kobieta, 41 lat, Szczecin

165 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2009 , Komentarze (3)

Jestem! Nareszcie! Trudno że troszkę mnie więcej(przecież nie będę trzymać diety kiedy jest tyle poweselnego, pysznego jedzonka)

 

Nie było mnie 2 tyg. Pierwszy z nich moge zaliczyć do udanych. Dietki jako takiej nie było ale byłam tak zaganiana że suknia ślubna była lekko za luźna. Mimo wszystko ślub i wesele wyszło rewelacyjnie.

 

Mogę śmiało powiedzieć ze coś takiego jak stres ślubny nie istnieje(przynajmniej w miom przypadku) Jedyna rzeczą o jakiej myślałam w czasie mszy to jedzenie. Byłam okropnie głodna bo od śniadania nic nie jadałam(a ślub był o 17.00) Najbliźsi patrzyli na mnie jak na lekko skuknietą :)

 

Wesele też sie udało. Goście bawili się rewelacyjnie. My też. Musze szczerze przyznac że mimo obowiazków jakie mieliśmy tego wieczoru to na swoim weselu bawiłam się najlepiej w życiu. Nie miałam czasu jeść, pić, czy porozmawiać z rodziną. Ciągle tańczyliśmy.

 

Goście do tej pory dzwonią i śpiewają przyspiewkę z wesela" Fajne wesele, cholera fajnie wesele...." Bardzo nas to cieszy. Bardzo.

 

Teraz trochę o braku diety w kolejnym tygoniu wolnego. Nie mogłam sie oprzeć ciastą, i sałatką.  Sprzyjały temu jak najbardziej kolejne poprawiny poprawin, których było chyba 4.

 

Ale od dziś wracam na prawidłowe tory! Dietka i ćwiczenia. Szkoda że ogoda sie popsuła i biegac nie bardzo można, bo wole biegac niż jeźdzc na rowerku, ale z braku laku dobry i rowerek. Najważniejsze żeby sie ruszać.

 

WITAJCIE SERDECZNIE WSZYSCY!!!!!!!!!!!!!!!

 

 

 

 

21 września 2009 , Komentarze (5)

mnie przepełnia. Niczym sie nie przejmuję. Nie wiem czy to normalne(pierwszy raz wychodzę za mąż i nie mam doświadczenia) żeby na 12 dni prze ślubem być tak zrelaksowaną i spokojną. Przeciez powinny mnie martwić jakieś niedograne sprawy.A nie martwią. I to mnie właśnie martwi :)

 

Wychodzę z założenia że jakoś to będzie. Takie myślenie nie jest do mnie podobne. Lubie mieć wszystko dograne i zaplanowane.

 

O diecie nie piszę tylko dlatego że jej nie było przez ostatnie 3 dni. mam nadzieję że dziś znajdę czas na bieganie(dni są coraz krutsze a ciężko się zmobilizować do biegania zaraz po pracy).

Mam nadzieję że wyjdę na prostą dietkowania :)

 

Słoneczka dużo Wam dziś życzę!

17 września 2009 , Komentarze (4)

Pisałam wczoraj o zaprzepaszczonych szansach na przymiarkę. Przez cały dzień  próbując nie dac się stresowi i nerwą z tego powodu powtarzałam sobie "jakoś to beędzie, zobaczysz, będzie dobrze" I co? I było!!!!!!!

Ok 14.30 szef powiedział że nie muszę zostawać po godzinach bo syndyk odwołał spotkanie(dobrze że ja nie odwołałam przymiarki). Więć zadowolona i szczęsliwa poszłam do salonu. Sukienka, jak sukienka jakoś mi się dalej nie podoba. Trudno innej nie będzie :) Teściowa stwierdziła że jest ładna i dobrze w niej wyglądam. Czyli ok.

Wasze komentarze pod miom wczorajszym wpisem skłoniły mnie do refleksji. Zaczęłam się zastanawiać jak ja to robię? Jak objadając sie cały czas czymś, jedząc węglowodany wieczorem(dobra przyznam sie nie wieczorem a w nocy , chwilę przed 22.00, wiem nie powinnam ale te muslli tak na mnie patrzyło)waga wymiary spadają? Może to przez bieganie(chociaż do końca przekonana nie jestem bo są tygodnie kiedy biegam tylko 1 dzień na 7) Kilorgamy lecą powoli(od początku ubyło mi ich prawie 5) ale za to wymiary nadrabiają za kilogramy. Nikt mi nie chce uwierzyć że ważę ok 60 kg. Więc od dziś nie przejmuję sie wzrostem wagi(wiadomo że w ciągu dnia waga może sie wachać ok 2-3 kg, regularnie cwicząc też można dorobiś się 1-2 przez kształtowanie się mięśni o @ nie wspomnę) to wszytsko składa sie na stwierdzenie że waga nie odzwierciedla naszego wyglądu.

Prawdę o nim mówią jedynie wymiary.

 

Dziekuje Wam serdecznie za wszystkie miłe słowa i wsparcie.Cudni jesteście!!!!!!!!

16 września 2009 , Komentarze (5)

Najnormalniej w świecie przelatuje mi przez palce. Chyba nie zdąrzę ze wszystkim przed ślubem. Zostało mi 2,5 tyg. a jeszcze tyle rzeczy  jest do załatwienia.....szkoda gadać!

 

Jakoś to będzie. Musi być.Dziś miałam miec przymiarkę. Miałam bo musze zostać po godzinach i z przymiarki nici. Do końca tygodnia nie ma szans na dostanie się do salonu chociaż na pół godziny. Trudno może w następnym tygodniu. Dietkowo kiepsko. Ciągle się objadam, ale za to wczoraj przebiegłam 8 km!!!!!w niecałą godzinke dodam. Więć dobrodusznie podjadanie sobie wybaczam. Jka tak dalej pójdzie to moje najulubieńsze spodnie będe msiała schować do walizki z rzeczami letnimi. Zrobiły się za luźne. A tak je lubie. kupiłam ostatnio 2 pary ale leżą jeszcze nierozmetkowane. I jak tu się cieszyć ze spadku wymiarów....albo jak się nie cieszyć.

 

Miłej środy Wam życzę

 

 

13 września 2009 , Komentarze (5)

Co za mecz! Co za emocje! Jeszcze nie moge w to uwierzyć! Będzie co wnukom opowiadać! Pierwszy(historyczny) medal siatkarzy w Mistrzostawch Europy!!!!! Po prostu cudownie!!!!!!!!!
Tyle szczęsica na raz!!!!!!!!

I ta koszulka Świderskiego założona przez Zagumnego!Nasi Mistrzowie mają klasę!!!!!!!(przemilcze organizację mistrzostw i to że hymn Polski był grany na końcu, teraz to nie ważne.Ważne że mamy złoty medal!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)

nie wiem czy dziś zasnę..........


12 września 2009 , Komentarze (2)

Jestem tak zadowolona i szczęśliwa że sama  w to nie wierzę. Dlaczego? Nie wiem. Tak jakoś samo wyszło. Mały wkład w mój doskonały humor ma waga- po tygodniu obiadania się orzeszkami, chipsami i ciastem teściowej dalej pokazuje od 59,3 do 59,9. Chociaz jeszcze dwa dni temu było 61,6. Dziś jest wręcz wspaniale. 59,3!!!!! Chyba zmienię pasek na 59.8.. i inne wymiary lekko spadły. Jak tu się nie cieszyć? Nie da się!!!!! jest ładny dzień, za trzy tygodnie biorę ślub, kocham, jestem kochana. Dużo tych powodów.


Bieganie tez już mam za sobą. Dziś 6,5km. Wiem ze wczoraj miałam biegac ale po lekcji tanca pojechaliśmy na zakupy i jakoś nie wyszło z tym bieganiem. Mam nadzieję ze jutro nie będzie mocno padać więc pobiegamy.

Dziś czeka nas wieczór kawalersko- panieński. Wychodzimy ze znajomymi. Tzn. oni nas gdzies zabierają. wieczór jedne z dwóch, bo pod koniec wrzesnia czeka na taki prawdziwy wieczór i kawalerski i panieński. Osobno. to się będzie działo.

Ok musze uciekać na zakupy ślubne i nie tylko. Nie mam w domu spodni. dobrych na mnie. Wszyskie wiszą. Oczywiscie bardzo mnie to cieszy. K mniej bo to oznacza zakupy, chcoaż on jest naprawde bardzo cierpliwy.


Miłej soboty!!!!!

7 września 2009 , Komentarze (5)

Dam radę! Wszystkiemu! Przeziebieniu- które nie chce się odczepić, całemu ślubnemu zamieszaniu- szybko się z nim uporam. Pracy - która coraz badziej mnie męczy. Muszę dać radę. Nie mam innego wyjścia.

 

Do ślubu został niecały miesiąc. Lista gości zamknięta, menu umówione, torty zamówione, fryzura wypróbowana(Po lekkich modyfikacjach będzie wymarzona) Zostały kwiaty, dekoracja samochodu i kościołu i napoje. Czyli niewiele.

 

Weekend był .... intensywny. Mało czasu, dużo spraw. Zero diety. Czyli nic nowego. Aha raz miałam ochote zamordować własną mamę, ale  i jego tata mnie od tego odwiedli. Tłumaczyli ze jej wtrącanie się i kategoryczny ton to efekt przejmowania się ze pierworodna idzie na stracenie. Ale już w sobotę to K miał ochotę ją zamordować. Czasem przesadza. Mama nie K.

 

 

Jak juz wspominałam dietki nie było. Waga pokazała wczoraj 60.6(elektroniczna) taka zwykła łaziękowa 57( co mimo wszysko mnie nie cieszy bo nie podobam sie jeszcze sobie) Tak czy inaczej chyba trzeba wierzyć elektronicznej. Długa droga jeszcze mnie czeka.

 

Dziś wracam do biegania. Tzn. wracamy. Kosztem mistrzostw świata w koszykówce. Ale nie kosztem śiatkówki. Pierwysz mecze 2 fazy juz jutro. Z tego meczu nie zrezygnuję.

 

Pogodnego dnia Wam życzę!

 

2 września 2009 , Komentarze (5)

jestem chora, mam gorączkę,  ból brzucha spowodowała że przebiegłam tylko 3km, K nie chce juz ze mną biegać bo powiedział że to nie jest rozsądne, waga pokazuje 61 kg i juro idę do pracy!
Wiem ze inni pewnie mają gorsze problemy ale....

Nie lubię takich momentów w życiu. Trzeba to jakoś przetrwać... tylko jak?

2 września 2009 , Komentarze (4)

Chyba wczorajsza rocznica mnie tak bojowo nastawiła. Walczę prawie ze wszystkim. Z kilogramami, podjadaniem, własnymi słabościami, zmęczęniem i chorobą. Przyplątało się do mnie jakieś przeziębinie i odejść nie chce. Moja torebka powoli zmienia się w aptekę. Na dodatek waga pokazuje trochę więcej(oczywiście na moje własne życzenie. Trzebabyło nie obiadać się tylko wzorowo trzymać dietę) Dobrze że wymiary spadają. Tzn. tylko biodra ale cieszy mnie to niesłychanie.

Po za tym wyglądam fatalnie. Oczy przekrwione i załzawione, nos czerwony. Ale to nic. Mam nadzieję ze przez miesiąc dojdę do siebie. Chyba nie mam innego wyjścia. Nie mogę być przecież zakatarzoną i zachrypnietą panną młodą.

Jedyny sukces jakim moge się pochwalic to wczorajsze 6km! dziś też musze się zmobilizować. najgorsze jest to że musze udawać przed K że dobrze się czuję. Wczoraj chciał mnie zgarnąć do domu po 4km. Nie dałam sie i dzięki temu przebiegliśmy 6. On z pewnością mógłby więcej ale ja nie dałam rady. Kolka, problem z oddychaniem i rzęzienie w klatce piersiowej to efekt tygodniowego niebiegania i przeziębienia. Stwierdziłam że lepiej 6 niż 5(chociaż moim marzeniem był dojść, a raczej dobieć do 8km w tym miesiącu, chyba przełoże to na pażdziernik)

Całkowice pogodziłam się też z tym ze nie dojde do 55kg do pażdziernika. Mam nadzieję że dojdę do grudnia. Nie poddam się. Muszę zobaczyć na wadze tę liczbę! Bo kiedy jak nie teraz.

Miłeje środy!!!

 

 

 

31 sierpnia 2009 , Komentarze (11)

To kiepski pomysł iśc w poniedziałek po weselu do pracy. Bardzo kiepski. Oczy mi się zamykają i jedną rzeczą o której marze to ciepłe łóżko.Było super! Tańczyliśmy do ok 4.00. O diece zapomniałam(jeszcze nie odbiło mi na tyle żeby dietkować na weselu)Dokładnie się przypatrzyliśmy wszyskiemu, nowe pomysły zakwitły w głowie, a dziś pozostała zazdrość że oni mają to już za sobą a my dopiero przed!

 

Kiedy K odsypiał wesele , ja wybrałam się z mama na grzyby(nie mogłam pozwolić na zmarnowanie jednej okazji iścia na nie ) Dwie godziny chodzenia po lesie i zaledwie kilkugodzinny sen po wesele sprawiły że w drodze powrotnej do Sz sen mnie zmorzył. Ale dziś dalej odczuwam zmęczenie. Pewnie jutro będzie już ok. Najważniejsze że się dotleniłam, odpoczełam psychicznie, pogadałam z mamuśką!

 

 

Wyjazd w rodzinne strony pod względem organzacji udał się zankomicie!. Jesteśmy umówieni na przyszłą sobotę na sali żeby ustalić menu i podać ostateczną liczbę gości.(wychodzi ok 98 osób). Za tydzień też próbna fryzura(fryzierka załamała się długością moich włosów)

 

Wagowo też ok. Stres chyba się uaktuwnił. jem, jem i jem a waga dalej uparcie pokazuje 60.01. I oby tak dalej.

 

Senne ale radośnie życzę Wam miłego dnia!