Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Lubię podróżować, czytać książki, uprawiać sport. Uwielbiam słodycze i to jest moja zguba. Dużo ćwiczę i prawdopodobnie ten mój nadmiar kilogramów nie jest tak bardzo widoczny na pierwszy rzut oka, ale ja to wiem. Latka lecą co nie znaczy, że trzeba się poddać bez walki i na te lata wyglądać.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 541721
Komentarzy: 13391
Założony: 9 maja 2010
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Spychala1953

kobieta, 71 lat, Tarnowo Podgórne

160 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Dziękuję, dzięki Wam trwam dalej przy diecie z lepszym lub gorszym rezultatem. Pracuję jednak nad sobą. Wczoraj na przekór bólowi troszkę poćwiczyłam,.... a co trzeba pokonać ból w pośladku. Ale dzięki takim chwilom człowiek zdaje sobie sprawę, że zdrowie w życiu jest najważniejsze. Nic tego nie zastąpi. W chwili obecnej jest troszkę lepiej. Najważniejsze dla mnie na chwile obecną jest nie przybierać na wadze, a nadwagę po drodze gdzie w końcu zgubię, ani nie zauważy kiedy. Już ja francę urządzę. W końcu moje obietnice muszą się kedyś spełnić. Może w tej parnocie kalorie co niektóre same spadają? Ponoć wiara czyni cuda więc Miecia mówi " niech się stanie" Cholera nic się nie dzieje..nie grzmi, nie błyska, brzuch jak był tak jest. No trudno. No to do roboooty i  do schudnięcia moje drogie chudnące towarzystwo. Pa, pa

29 czerwca 2010 , Komentarze (5)

Piszę chociaż brakuje mi dobrych chęci, ale przede wszystkim brakuje mi również kontaktu z Wami. Wasze wsparcie napędza mnie  i motywuje do działania.

Dopadł mnie kryzys. Waga stojąca w miejscu dobija mnie totalnie. Jestem zniechęcona do granic. Jak się znam, to za parę dni otrzepię pióra i pójdę dalej. Ale póki co mam dzisiaj ochotę pomarudzić. W sobotę i niedzielę rower był 2 x  czyli nad jezioro i z powrotem. Pływałam też, a waga ta cholera nie spada. Koleżanka śmieje się, że może mam zepsutą wagę i haczy w tym miejscu. Do tego wczoraj dopadła mnie jakaś boleść jakby rwa kulszowa i boli mnie lewy pośladek. Koleżanka w pracy przylepiła mi plaster, który teraz obleśnie parzy mnie w lewy purzyt, że mam wrażenie, że mi zaraz pół tyłka odpadnie. Nie wiem, który ból gorszy. W tyłek Mieci gorąco, a na dworze upał. A teraz z innej beczki. Ostatnio jedyną moją słabością są lody. Może to one nie pozwalają zbliżyć się mojej wadze do miejsca przeznaczenia?? Ale to nic Miecia mówi sobie będzie dobrze , musi być dobrze, prawda?!?!?Poskarżyłam się Wam i już mi troszkę lepiej..no to do schudnięcia chociaż tak trudno mi ostatnio w to uwierzyć. Buziaczki

25 czerwca 2010 , Komentarze (4)

W pierwszym odruchu chciałam zawiesić swoją obecność na forum do następnego ważenia.  Ale potem pomyślałam, że jesteśmy tutaj, żeby sobie pomagać, a nie chwalić się tylko pozytywnymi osiągnięciami, prawda dziewczęta i chłopcy? Piszę chłopcy bo rodzynki r.męskiego też są na forum i nie możemy o nich zapominać bo walczą dzielnie razem z nami o ekstra wagę. No więc jestem i spowiadam się. Dzisiaj miałam  ważenie. Stoi franca w miejscu, ale sama jestem sobie winna. Koleżanka w pracy miała imieniny, a ja miałam wczoraj stresa i pożarłam kilka kawałków pysznego serniczka i kawałek lodów bo wczoraj obchodziliśmy z dzieciakami ( 1 córka i 2 synów ) i ich połówkami " Dzień ojca". I powiem Wam, że wcale, ale to wcale nie żałuję bo serniczek był przepyszny i pewnie dlatego tyle go pochłonęłam. Najważniejsze, że waga stoi. Pani dietetyczka napisze, że się stabilizuje, a ja dodam od siebie, że się baaaardzo ustabilizowała. Może w tym tygodniu skorzysta z życia i trochę zaszaleje pozytywnie? Ale powiedziałam że,  pooozytyyywnie, niech nie udaje, że jest głucha. W tym tygodniu spaadaamy. Miecia wydała polecenie  Słyszała...no. Oczywiście cały czas mam na mysli tą moja wagę. W tym tygodniu będę troszkę zajęta, bo szukam jakiegoś taniego miejsca na letni wypoczynek. Wszystkie nie pozytywne odczucia zostawiam za sobą ładuję moje akumulatorki pozytywnie. Różnie to wychodzi, ale staram się. No to do.......no chyba, że do schudnięcia. Innej opcji dla nas nie przewiduję.

23 czerwca 2010 , Komentarze (3)

Wczoraj wracając z pracy kupiłam 1,5 kg czereśni i prawie wszystkie wciągnęłam sama zamiast obiadokolacji.  Był z tego jednak dobry pożytek bo mnie dziebko przeczyściły. Potem zrobiłam sobie koktajl z truskawek na dzisiejszy dzień z mlekiem 2% i zabrałam ze sobą lekki serek grani, no dobrze 2 serki. i parę innych smakołyków. Mam schudnąć, a nie zagłodzić się na śmierć Już ja popędzę te kg. Nawet jak nie uda mi się ich zgubić w tym tygodniu to może je chociaż nastraszę? Chociaż te paskudy są jakieś odporne jak mało kto czy co.  Nabieram jednak od zaraz do nich dystansu i myślę, że takie podejście będzie zdrowsze. Bardziej skupię się na tym co jem jak jedna  z  naszych koleżanek. Podziwiam zawsze jej fotki, a na fotkach to co dziewczynka spożywa danego dnia. A żarełko  na fotkach smaczne oj smaczne. Będę jadła to co bardzo lubię. Koniec myślenia na temat żarła przez cały dzień. Mam wrażenie, że moje życie teraz polega na życiu od posiłku do posiłku. Koniec biadolenia. Moje kochane kg mam Was w d---e. He, he, co by nie mówić serio czy żartem tam dokładnie je mam. Teraz będzie liczyło się moje dobre samopoczucie .TERAZ NAJWAŻNIEJSZA BĘDĘ JA !!!!!!Na dobry początek byłam wczoraj u kosmetyczki. Stopki wymasowane i dopieszczone. Pazurki u nóg zrobione( kolor ciemno brązowy) i od razu lepsze samopoczucie. Tym razem ktoś mi poświęcił uwagę i tak będę trzymać. Im bardziej o czymś myślimy tym bardziej nas to niezdrowo wkręca. Takie jest moje zdanie i od dziś się zmieniam. No to do miłego i tego lepszego jutra.

" SUKCES JEST WYNIKIEM WŁAŚCIWEJ DECYZJI "   Eurypides

 

22 czerwca 2010 , Komentarze (4)

Z pełna premedytacją  wczoraj wpierdzieliłam lody cassate bo miałam przeogromną na nie ochotę, a co.  A to ze złości na te  kg,  które uczepiły się mojego tyłka jak rzep psiego ogona i ani rusz. I jakby tego było mało to jeszcze maja tendencję zwyżkową. Ja się pytam, czy ja te cholery zapraszałam do siebie?   To biedny człowiek nie może sobie czasem zjeść coś smacznego i kalorycznego? Ja się pytam. Zaraz muszą sobie one, no te wstrętne kalorie mościć gniazdo w moim tyłku. Podoba im się czy co? Może trzeba zacząć nosić jakieś obleśne gatki czyli stworzyć im niej przyjazne środowisko? Wiecie co, to jest pomysł. Może podziała? No tak, tylko co na to mój ślubny jak mnie zobaczy w takich nie rajcownych gaciach. Chyba muszę wybrać mniejsze zło. Postawię może a na większy wysiłek? . Jak zobaczycie gdzieś przelatujący w Waszym pobliżu perszing to będę ja biegnąca z prędkością światła. Wytrzepię te chabasy z mojego dupasa, a co. CIERP CIAŁO JAK ŻREĆ CHCIAŁO.

No to do usłyszenia w lepszej rzeczywistości

20 czerwca 2010 , Komentarze (6)

Chyba jestem szalona, 1 kg w 7 dni i to  po wizycie na działce? Ale co tam lubię wyzwania bo są one dla mnie motywacją i coś się dzieje, a dopóki coś się dzieje to żyjemy, prawda dziewczyny?? Grilowanie oczywiście było, ale Miecia nie  jadła chlebka. Słodkie było oczywiście też  bo obchodziliśmy 19 czerwca aż 34 rocznicę ślubu. Matko, przecież to chyba nie możliwe ja Miecia Skorpion tyle lat z jednym facetem??? Muszę dzisiaj wziąć szkło powiększające i mu się przyjrzeć, hi, hi, żeby tylko ten mój osobisty mąż mi się nie przyjrzał. I jakby było mało 20 czerwca ten  mój osobisty i syn mieli urodziny. Troszkę się skumulowało. Jedzonko zrekompensowałam sobie bieganiem, bo jak sobie obiecałam tak słowa dotrzymałam  i biegałam między działeczkami. Troszkę też sobie pograbiłam. Koleżanka chciała mi zabrać grabie, ale co tam nie dałam sobie  ich zabrać i grabiłam, grabiłam zawzięcie. Wychodziłam z pieskiem na spacer. Pies się wlókł, a ja biegałam wyprzedzając go i wracałam do niego. Patrzył na mnie jakbym była lekko stuknięta, ale co tam.....patrzył jak jego paniusia biega w te i z powrotem i gubi kalorie, przynajmniej taką miała nadzieję. no ta jego paniusia. Jutro nowy tydzień, nowe wyzwania i nie byle jakie 1 kg. No to do schudnięcia moje słodziutkie

18 czerwca 2010 , Komentarze (7)

No to po ważeniu. Spadek żaden bo 0,20 dkg, ale płakać nie będę bo przeczytałam wczoraj w pamiętniku Marysi wyjaśnienie p.dietetyczki, że jak się dużo ćwiczy to długo nie ma spadku masy, ponieważ zamiast tłuszczu są mięśnie. Czyli nie będę płakać , a co bo jestem ślicznie umięśniona. .Wczoraj byłam na spotkaniu z kolegami i koleżankami z którymi grałam w siatkę i ćwiczyłam, a nie widziałam się chyba z nimi ze dwa lata. Byłam grzeczna, piłam tylko wodę z cytrynką. Dzisiaj jedziemy z przyjaciółmi na działkę. Spróbuję tam trochę pobiegać i jeść dietkowo. Ja Miecia biorę Was Vitalijki za świadków, że za tydzień będę ważyła min. 1 kg mniej.  No to mam tydzień czasu. Ufff, ale postanowienie. Już mi lepiej. Pogonimy habasy na drzewo. Już zacieram ręce. Nie będą cholery mną rządziły. Miały dosyć czasu żeby gdzieś się dobrze urządzić i zamieszkać, ale oczywiście z daleka od moich kochanych Vitalijek. Teraz zostało im tylko drzewo moje drogi. No to trzymajcie się idę myśleć jak je załatwić. No to do schudnięcia dziewczęta.
Ps. Ale ten dzisiejszy wpis jest oryczany.....muszę coś z tym zrobić.

17 czerwca 2010 , Komentarze (5)

Ja miałam znaleźć haka na kalorie, a tu chyba jest odwrotnie. To one znalazły haka na mnie i się france mnie uczepiły. Ale ja znajdę to miejsce gdzie się cholery zakotwiczyły. Niech nie myślą, że sobie przystań znalazły..niedoczekanie ich. A jutro ważenie. Chyba zamknę oczy, żeby wagi nie oglądać. A miało być tak pięknie...i będzie kurde Mieciu będzie. Chyba nikt tego nie słyszał bo powiedziałam to ciiichutko. No to trzymajmy się kobietki. Halo, halo słyszy mnie kto??? No to idę chudnąć...o o o o, a co tak za mną spada,czyżby kalorie?????

16 czerwca 2010 , Komentarze (4)

Ale jesteście dziewczynki kochane. Miecia się kaja, że wciągnęła 1/3 czekolady, a Wy mnie chwalicie, że nie zeżarłam całej. Już mi lepiej i nie mam żadnych wyrzutów. Dzisiaj np. czekolada wcale mnie nie kręci. A dzięki wczorajszej wpadce łykam magnez. Na rower dzisiaj nie idę bo mi się nie chce. Poćwiczę 6 Weidera, może pokręcę hula hop i na tym dzisiaj koniec. Leń też czasem musi gdzieś pomieszkać, prawda?...byle nie za długo bo to już byłaby przesada. No to do schudnięcia..buziaczki

16 czerwca 2010 , Komentarze (6)

Zapomniałam się wczoraj przyznać, więc dzisiaj biję się w piersi bo zgrzeszyłam. Nie zjadłam, a pożarłam wczoraj chyba 1/3 czekolady iiiii nie żałuję bo mi smakowała. No może troszkę mam wyrzuty sumienia, ale tylko troszkę. A co tam pozostały mi miłe wspomnienia. Dało mi to do jednak do myślenia i zaraz po pracy pobiegłam do apteki i kupiłam magnez. Obyście nie myślały, ze Miecia jest taka bez zarzutu to rano też mi się nie chciało ćwiczyć bo mi się dobrze drzemało. A co tam. BO JAKIE BYŁOBY NASZE ŻYCIE BEZ MAŁYCH GRZESZKÓW??? NUDNE OKROPNIE NUDNE moje drogie. Więc nie posypujmy głowy popiołem tylko otrzepmy piórka chwyćmy się za ręce i dalej znowu ruszajmy do przodu. Poranne lenistwo ( a było milutkie ) nadrobię po południu....może. No to do schudnięcia.:-)