Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aluuzja

kobieta, 33 lat, Warszawa

166 cm, 83.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Nowy Rok przywitać z wagą 75 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2018 , Skomentuj

Nie jest idealnie ani nie jest tragicznie. Tak nijak. W czwartek był basen a wczoraj zrobiliśmy sobie 45 kilometrową wycieczkę w dobrym tempie. Zmęczyłam się okrutnie. Na wycieczce wpadła i kiełbasa i piwo, więc wyszło na zero. Nie obżeram się tak jak kiedyś ale jednak dużo rzeczy można by poprawić! A może to tylko siedzi w naszych głowach?

5 lipca 2018 , Skomentuj

I już po ciężkim weekendzie imieninowo-weselnym u rodziców. Co tu dużo mówić... Popłynęłam alkoholowo i to mocno. Jakoś tak wyszło, że TŻ nie pija oprócz uroczystości prawie wcale, więc i ja praktycznie nie piję. Teraz nadrobiłam... :D(impreza) Jedzeniowo o dziwo ok, czyli jadłam to co wszyscy, ale bez obżerania się. Kac też zrobił swoje.

Suma sumarum bałam się wejść na wagę i ogólnie już się karciłam, że tyle trudu poszło jak krew w piach, a tu bęc i dziś piękny wynik. Tym bardziej chce się człowiekowi starać. Nadal słabo z aktywnością... Dzisiaj idę na basen może to mnie trochę ruszy. 

W wakacje TŻ będzie miał więcej wolnego, a to nie bez znaczenia, bo on mi nigdy nie daje posiedzieć na tyłku. Zawsze gdzieś gna. A ja domator i kanapowiec. Czasem te różnice mnie złoszczą, ale potem sobie myślę, że to dobrze, że straciłabym całe życie w łóżku. A świat jest piękny, tylko trzeba dać mu szansę <3

28 czerwca 2018 , Skomentuj

No dziewczynki dzisiaj waga była dobroduszna i postanowiła poprawić moje samopoczucie psychiczne :) Już gdzieś tam daleko, może za zakrętem widzę piękną, opasłą ósemkę z przodu. Co prawda zajmie to dużo czasu, ale jest motywacja na lipiec i takie ciche marzenia, że może w końcu się uda. 

Żeby nie było tak do końca optymistycznie... i żeby plan (wyglądania na własnym weselu za rok jak człowiek) to muszę znaleźć w sobie siłę nieodpuszczania. Wiecie jak to jest? Tu imieninki, tam wakacje - jak nie jeść i nie pić do upadłego. Przecież to tylko 1 dzień/tydzień/weekend. I przez takie wymówki wyglądam jak wyglądam. 

Chciałabym żeby w tym roku urlop został wykorzystany na dbanie o siebie. Na rzeczy na które nie ma się ochoty/czasu tak normalnie - dodatkowy trening, codzienne balsamowanie. 

Przez ostatnie lata najbardziej utyłam na brzuchu, który wcześniej mimo nadbagażu był płaski. To już dla mnie taki kolejny etap otyłości i jednocześnie najbardziej działający na psyche. Większy biust i tyłek kobiecie ujdzie, ale brzuch? Bleee. Na szczęście brzuch schodzi jako pierwszy w tym momencie i już mam wrażenie że zaczyna wisieć. A może sobie wmawiam? W każdym razie nie zaszkodzi dodatkowo o to zadbać. Narazie mam w planach ćwiczenia i balsam z kofeiną. Może z czasem opracuje coś innego.

22 czerwca 2018 , Skomentuj

No! Trochę się pozłościłam i już jaki piękny wynik dziś z rana. Tylko co z tego, jak w czasie sesji ani razu nie ćwiczyłam. W przyszłym tygodniu biorę tyłek w troki to i waga od razu wzrośnie. W następny weekend mam wesele i imieniny. Z jednej strony nie jest to okazja żeby histeryzować i nie jeść nic, ale z drugiej to już wyobrażam sobie jak długo będę znów pracować na tą piękną 1 na drugim miejscu :D Nie zdążyłam jeszcze odbudować metabolizmu (szloch) Mam tylko nadzieję, że to będzie aktywny weekend i chociaż będę miała poczucie, że dużo zrobiłam i obeżrę się tylko jak mała świnka a nie hipopotam (swinia)

20 czerwca 2018 , Skomentuj

Matko święta.. waga stoi jak szalona. Ostatnio dieta nie jest jakaś super, ale też nie jest najgorsza przecież. Uświadomiłam sobie, że ostatnio mam mało ruchu. Jak to cholera jest, że albo trzymam w miarę czystą miche albo ćwicze i jem co popadnie. Obie metody przynoszą słabe rezultaty więc czas i trzymać miche i się więcej poruszać. Jak dobrze, że zaraz wakacje.... Niby praca ta sama ale jakoś tak więcej się chce.

Wczoraj podjechałam na bazarek i upolowałam pyszne poziomkowe truskawy, słodkie czereśnie i maliny. Była wyżera. Oj była. I to wszystko w przystępnej cenie! Mój wewnętrzny Janusz uwielbia bazary....

wczoraj

 śniadanie: dwie kromki gruboziarnistego z masłem i wędliną drobiową

II śniadanie: duży jogurt nat. banan, pomarańcza, odżywka białkowa

obiad: 100 g kurczaka, pół torebki kaszy bulgur, młode warzywa na maśle

kolacja: pół pizzy z biedronki do meczu, talerz mix owoców

dziś

śniadanie: koktail z jogurtu nat i truskawek

II śniadanie: napój proteinowy

obiad: pół torebki kaszy, warzywa na maśle

kolacja: botwinka z jajkiem, ogórki gruntowe z solą

18 czerwca 2018 , Komentarze (3)

wczoraj        

Choroba rozbierała mnie od soboty, ale rano czułam się nieźle więc wio w samochód i do rodziców. Wszystko było OK póki nie wybraliśmy się na rower w ten upał. Zrobiłam 25 km szybkim tempem i padłam na ryj (chory) Zatoki, gardło zawalone i koniec. Nie specjalnie chciało mi się jeść więc bez szału:

1500 kcal B 90g T 50 g W 181 g

śniadanie: bułka z ziarnami z szynką, serem, jajkiem i warzywami

obiad: rosół z makaronem, kawałek wołowiny z rosołu, i pyszne warzywa: ziemniaki z koperkiem, groszek cukrowy, szparagi na maśle i pomidory ze śmietaną i cebulą, kawałeczek ciasta i kompot. 

kolacja: 2 nektarynki i tyle bo zdychałam

Taki bal na obiad zrobiła mama. Brzmi ogromniasto ale się pohamowałam i były to małe porcje (puchar) Niestety u mnie w domu ciężko odejść od stołu nie pękając w szwach. Po co, po co, po co.... ]:>  Ale wiem, że to z miłości.

dziś

Ciąg dalszy średniego samopoczucia, więc jadę na gotowcach od mamy ;) co ciekawe kaloryka i BTW bardzo w porządku.

1700 kcal B 120 g T 60 g W 160 g

śniadanie: dwie kromki gruboziarnistego z masłem, cała kostka sera białego, 2 łyżeczki dżemu

II śniadanie: rosół z makaronem

obiad: rosół z makaronem i kurczakiem

kolacja :dwie kromki gruboziarnistego z masłem, wędliną drobiową, ogórki gruntowe

1/4 melona

14 czerwca 2018 , Komentarze (3)

2 na drugim miejscu się stabilizuje :D I mimo że waga nie leci jak szalona to jestem zadowolona. Jakieś spadki są a dieta wcale nie przypomina diety! W zasadzie to odmawiam sobie tylko alkoholu i jedzenia na mieście. Pozostałe elementy jakoś same weszły w krew i nawet nie czuję, że muszę się jakoś poświęcać. Żeby to zawsze było takie proste. Chwilo trwaj 8)

Niedługo będzie 5 kg na liczniku ;)

Moje przykładowe menu na ok. 1800 kcal

śniadanie (8:15) grahamka lub duża kromka z dodatkami (szynka/jajko/masło), cały pomidor/ogórek

II śniadanie (11:00-12:30) najczęściej duży jogurt z owocami ale dziś np mam wędzonego łososia i warzywa

obiad (15:30-16:30) ok. 150-200 g mięsa (najczęściej kura), pół torebki ryżu/kaszy i warzywa. Jeśli mam cokolwiek innego akurat to pilnuję żeby nie nażreć się jak (swinia)

kolacja (18:00-20:00) jajecznica, sałatka lub co się akurat nawinie, czasem po prostu już nic a czasem zjem lody.

5 posiłku nie mam ani ochoty ani czasu już wciskać, więc po prostu zostają 4. W tzw między czasie dobijam jeszcze kilka kalorii podskubując orzechy czy jakiś sezonowy owoc typu arbuz. Bardzo sprawdził mi się powyższy schemat i chyba długo przy nim zostanę bo jest po prostu wygodnie, a ja nie stoję kilku godzin przy garach. I pomysleć, że przez 27 lat w moim menu brakowało tylko normalności....


12 czerwca 2018 , Skomentuj

Wreszcie waga paskowa! co prawda mignęło tylko raz, ale jednak. Idzie mi to wszystko jak krew z nosa, ale dobre i pół kilo. Gdybym nie robiła nic to miałabym nadal 97 kg jak w kwietniu (marcu?) 

Po wszystkich imprezach wracam na dobre tory. Teraz najbliższe wydarzenia to wesele i imieniny pod koniec czerwca, pomimo których liczę na 8x,xx w lipcu!

23 maja 2018 , Komentarze (2)

Waga wreszcie doszła do siebie po weekendzie u rodziców a już się szykuje kolejny z okazji dnia matki. Nie będzie dietetycznie - to już jest pewne. 

Wszyscy w domu się odchudzają, a jednak jak przyjeżdżam to zwłaszcza babcia dostaje przysłowiowego kota. Tak bardzo chce mi dogodzić, że prośby o ugotowanie czegoś lekkiego (i małego!) puszcza mimo uszu. Ostatnio z takiej prośby zamiast zupy wyszedł dwudaniowy obiad, ciasto i wałówka do domu. Jestem jej wdzięczna, dlatego jem, ale w myślach mam ile potu kosztowało zrzucenie 1 kg, który po takim obiadku przybędzie. Kijem Wisły nie zawrócisz i ja się pogodziłam z takim stanem rzeczy. 

Nie ma wymówek - trzeba pracować mocniej.

16 maja 2018 , Komentarze (1)

Kolejny raz próbuję, choć ten raz jest inny pod względem motywacji - niedługo wychodzę za mąż. Na razie od 6 maja zleciało mi 3 kg wody. Nie rzuciłam się na żadną dietę tylko na rozsądne odżywianie i hamowanie pokus. Jestem zadowolona bo jest szansa, że tym razem pociągnę dłużej niż 2 tygodnie :) 

Dzięki Vitalii mam czarno na białym, że dwa lata temu ważyłam 10 kg mniej. SZOK! Co działo się przez te dwa lata? Pierwsza praca na etat, poznanie i zamieszkanie z TŻ, obiadki na mieście, fast foody, słodycze, których wcześniej nie jadłam, jeżdzenie do rodziców na wyżerkę, tabletki anty... To moje 10 kg w całej okrasie.