Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 28 lat, kocham moje trzy koty. Do odchudzania skłonił mnie widok w lustrze i BMI coraz bardziej zbliżające się do otyłej granicy; a ostatnio wyzwanie rzucone przez mojego faceta :D

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 95206
Komentarzy: 1066
Założony: 13 marca 2011
Ostatni wpis: 22 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
j.lisicka

kobieta, 36 lat, Warszawa

163 cm, 85.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Schudnąć za pomocą zdrow(sz)ego jedzenia!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 listopada 2013 , Komentarze (15)

Nie wiem, kto to wymyślił, ale bardzo łebski człowiek Moje i mojego małża ulubione ciasto w formie babeczek! Jakim cudem dopiero dzisiaj to odkryłam?
Ojj ja wiem, że to chemia... Wiem, że lepiej zrobić samemu od podstaw... Ale czasem człowiekowi tak wygodniej z pudełka. Czy to jakiś wstyd..? Tylko patrzcie:



Jaka szkoda, że jedna babeczka ma 218 kcal Ale jakby to powiedzieć...
Nie odmówię sobie zrobienia tych cudeniek!



Shred zaliczony, ale musiałam się mocno przekonywać

6 listopada 2013 , Komentarze (7)

Czy jest wśród Was osoba, która wielbi placki ziemniaczane tak bardzo jak ja? To jest danie mojego dzieciństwa i przenigdy z niego nie zrezygnuję!
Niestety jest również bardzo kaloryczne.
W ramach prób ograniczenia kalorii próbowałam placków pieczonych. Całkiem smaczne, ale... to nie to samo. Nie ma to jak placki smażone (wiem, strasznie to brzmi ). Placki jednak mają to do siebie, że podczas smażenia wchłaniają mnóstwo oleju, który zostaje w nich w sporej ilości, mimo odsączania na ręczniku papierowym.
Wczoraj wymyśliłam! Dodałam olej nie na patelnię, a do ciasta na placki W ten sposób zużyłam 2 łyżki na nieco ponad 200 g ziemniaków, zamiast 4 czy 5... Smażyłam na patelni teflonowej. I jedyna wada takich placków - nie są tak chrupiące jak te smażone na oleju. Ale w smaku im nie ustępują

Wczoraj, gdy zabrałam się za robienie shreda, była godzina 1:45 w nocy - właściwie było dzisiaj xD Nawet pytałam się mojego małża na GG, czy to nie za późno na ćwiczenia. On mi na to, "no raczej, że za późno". A ja... Wstałam, bo mnie nosiło, przygotowałam stanowisko ćwiczeń i hajda Potem odpisałam "Nie przekonałeś mnie." I poszłam spać z poczuciem dobrze zakończonego dnia


5 listopada 2013 , Komentarze (5)

Dziś był dobry dzień Limit kalorii nieprzekroczony, ćwiczenia zaliczone, jedzenie tylko w ustawowych godzinach i nie wpadło nic poza posiłkami



Zaliczyłam ponownie 30 day shred 1st day, 1st level Tym razem szło mi trochę lepiej. Potem posmarowałam brzuszek serum rozgrzewającym z Eveline i założyłam VibraTone na 20 minut.

Mam nadzieję, że reszta tygodnia będzie równie pozytywna


4 listopada 2013 , Komentarze (2)

Przede wszystkim, krótkie podsumowanie dwóch ostatnich dni.
2.11.2013 - cheat day. Była impreza halloween'owa u mojej koleżanki z gimnazjum, na obiad przed wyjściem zdążyłam zjeść kanapkę z łososiem xD a potem to już tylko ciasto dyniowe, chleb ze smalcem (a fuj!), trochę słodkości, trochę krakersów, kilka kanapek na białym pieczywie, i drinki oczywiście.
3.11.2013 - jedzeniowo w miarę OK, ćwiczeń brak niestety. Cały wieczór walczyłam z przemożną ochotą na placki ziemniaczane Szczęście, że jestem leniwa i bardziej nie chciało mi się ich robić niż chciało się jeść. Ale walka była okupiona łzami i krzykami xD Wygrałam ją!

Tabelka z wczoraj (nie wszystkie produkty się pokrywają, na przykład chleb tostowy to mój domowy chlebek, a powidła śliwkowe to moja domowa czekośliwka... ale kaloryczność mniej więcej jest zbliżona):



A 4.11.2013 - jeszcze przede mną Zaczęłam kaszą jaglaną z bakaliami ^^

2 listopada 2013 , Komentarze (3)

Witojciez!





Zgodnie z tytułem
1) Poranna waga, po miksie 30 godzin bez snu i około 16,5 h snu, bez kolacji, na czczo, nago, po wizycie w toalecie:
67,8
(spadek o 1,2 kg!)
2) Wymiary:
- biust 96 cm
- talia 76 cm
- brzuch 96 cm
- biodra 103 cm
- udo 62 cm
- łydka 41 cm
3) Z ćwiczeń dziś:
- 30 day shred level 1 day 1 (O mój Boshe. Miesiąc przerwy i kondycja już nie ta Słabo mi było i musiałam robić przerwy. Nogi mi drżały podczas lunges. Nie kończyłam ćwiczeń z dziewczynami, tylko jakieś 5 sekund wcześniej się poddawałam. Ciężki oddech. Geez, po co mi ta przerwa była )
- 40 min hula hop
- 2x20 min z pasem Vibra Tone

Nudziło mi się i stworzyłam sobie takie podsumowanie dziennego jadłospisu:



Pomocny był tutaj dziennik na ilewazy.pl  Niemniej jednak, coś się nie zgadza, bo jeśli przyjąć znaną regułę 1 g białka = 4 kcal, 1 g węglowodanów = 4 kcal, 1 g tłuszczy = 9 kcal, to bilans powinien wynosić 372,4 + 767,7 + 551,6 = 1691,7
Gdzieś na forum Vitalii wyczytałam, że organizm podczas trawienia spala 30% kcal pochodzących z białek, 12% z tłuszczy i 7% z węglowodanów Jeśli byłaby to prawda, to mój organizm spalił 111,72 + 92,124 + 38,612 = 242,456 kcal Słyszeliście o czymś takim?

Na koniec moje fotki z dzisiaj w Shock Absorberze (kupiłam przedłużkę):



Trzymajcie się ciepło!

27 października 2013 , Komentarze (13)

I to nie byle jaki, bo sam Shock Absorber Ultimate Run Bra S5044
Wzięłam 32F i ups... jest nieco przyciasny. Nie pogniewałabym się na luźniejszy nieco obwód. Kiedy małż mi go zapnie, mogę oddychać itp., choć go nieco czuję, ale myślę, że to jest do przyzwyczajenia się. Niestety, kluczowe jest tu słowo małż - sama nie jestem w stanie go zapiąć! Choćbym nie wiem jak się wyginała, a należy dodać, że swoje zwykłe biustonosze zapinam z przodu i przekręcam, więc nie jestem wyćwiczona w zapinaniu z tyłu. Udało mi się maksymalnie na jedną haftkę, na drugą moim palcom nie starczyło sił. Przez to też ta jedna haftka ucierpiała nieco i się wysunęła Mam nadzieję, że nie odpadnie całkiem... Muszę poszukać swoich przedłużek, albo kupić nową, cóż, najwyżej ćwiczenia rozpocznę od listopada, bo nie zamierzam już ćwiczyć bez odpowiedniego wsparcia, moje piersi dość już straciły na jędrności.
W ogóle, moje pierwsze wrażenia, jeśli chodzi o SA - wspaniale trzyma piersi, jednak jego jakość za taką cenę mogłaby być wyższa.

Październik dobiega końca, więc małe podsumowanie.

- jestem z siebie dumna, ponieważ schowałam wagę pod szafę i nie wchodzę na nią od pierwszego! I, mimo że krew mnie zalewa, nie wejdę na nią do pierwszego. Amen.

- miesiąc na 4-, jeśli chodzi o "dietowanie". Zasadniczo trzymam się założeń trzech posiłków i jedzenia w godzinach 10-20. Tylko dwa dni, o ile dobrze pamiętam, spożywałam kalorie po godzinie 20. Niemniej jednak, te posiłki nie zawsze są dietetyczne - bywało, że w ramach obiadu jadłam pizzę (raz), kebaba (raz) czy placki ziemniaczane (raz). Ze złych rzeczy jadałam też talarki (dwa lub trzy razy, w tym raz po 20), piwo i chipsy (raz, po 20), ciasto (dwa razy - i tu nie jestem pewna, po 20 czy nie...). Na pewno wpadły też drobne słodkości w ramach godzinowych.

- miesiąc kompletnie odpuszczony, jeśli chodzi o aktywność fizyczną. Raz, ze względu na uraz kostki. Dwa, ze względu na leniwą dupę. A kiedy uraz został względnie zaleczony, a leniwa dupa zaczęła przebąkiwać o poruszaniu się, nadeszła wirusówka - zwolnienie ze wskazaniem CHORY MUSI LEŻEĆ, zalecenia: polegiwać , pić dużo płynów, takie tam. Także migdałki wielkie (czy można sobie wyciąć migdałki ), zatoki zapchane, łeb boli, mięśnie bolą, żyć nie umierać. Nawet bez wskazań nie chciałoby mi się ruszać. Poza tym, jak oddychać? Także, podsumowanie aktywności: 2 x 40 min hula hop

Zobaczymy na początku listopada, czy w ogóle coś się ruszyło. Ja po sobie nic nie czuję, ba, mam wrażenie, że obwody się zwiększyły, ale to nie do sprawdzenia będzie, z racji braku danych. Muszę się przekonać do mierzenia, hm.

Blooper: w trakcie pisania utworzyłam wyrażenie "dobiega ku końcowi" . Wiedziałam, że coś z nim nie halo, ale minutę głowiłam się, co. Muszę na nowo zacząć czytać książki.
"Dobiega końca" albo "ma się ku końcowi" - nie inaczej!



6 października 2013 , Komentarze (2)

Znowu dobry dzień, jeśli patrzeć na dietę.

- śniadanie (owsianka) 10:00
- obiad domowy (pieczone udko, 2 pieczone ziemniaki hasselback, surówka z marchwi i jabłka 15:05
- kolacja (2 kromki chleba orkiszowego, 2.5 łyżki domowego masła orzechowego /niebo w gębie! byłabym umarła, gdybym nie mogła go jeść! opatrzności dziękuję, że nie mam alergii na orzechy!/, 3 cukierki Mieszko Advocat, pół Michałka kokosowego



5 października 2013 , Komentarze (3)

Dziś kolejna notatka sukcesu

- śniadanie 10:00 (owsianka)
- obiad pracowniczy 15:10 (bigos, ziemniaki, kiełbasa)
Matko, ależ to było obrzydliwe...



- kolacja 20:00 (2 cienkie kromki chleba orkiszowego, jajo na twardo, pomidor, 1 pieczony ziemniak w plasterkach)

Międzyczas: 1 ciasteczko, kawa z mlekiem i cukrem, 200 ml soku jabłkowego

Bez ćwiczeń. Oooj, muszę wrócić do systematycznego hulania!


4 października 2013 , Komentarze (1)

Fajnie
Zapomniałam o tym, że mam post, na jedną krótką chwilę o 8 rano, gdy w moich ustach nagle znalazła się kostka Milki jogurtowej xD Na szczęście opamiętałam się i do 10 już było grzecznie.

- śniadanie (owsianka z bananem, rodzynkami, kostką czekolady, słonecznikiem i cynamonem) 10:00
- obiad pracowniczy (canneloni, surówka z porem, kiszona kapusta) 14:50
- kolacja (2 kromki chleba orkiszowego, łosoś, serek wiejski, pomidor) 19:45

Bez ćwiczeń, nawet bez hula, padnięta jestem po robocie

W jakim my kraju żyjemy... Egzekucja komornicza z nakazu zapłaty, którego nie widziałam na oczy, bo został wysłany na zły adres --> wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu i sprzeciw --> postanowienie sądu o aktualizacji adresu i wysłaniu nakazu na adres właściwy --> poważna literówka w pismach z sądu (ulica 12a zamiast ulica 13a) i dalsze niedochodzenie korespondencji do pozwanej

3 października 2013 , Komentarze (1)




Zatem dzień okazał się nie najgorszy Dałam radę nie wyżreć wszystkiego z szafek!
-kostka czekolady
-koktajl 12:00
-obiad domowy (pieczona ryba z dipem z fasoli czerwonej i sera feta, pieczony ziemniak, surówka z marchwi i jabłka) 15:30
-6 kostek czekolady
-3 kromki chleba graham posmarowanego dipem, 2 jaja na twardo, pomidor 20:00
-40 min hula hop
A teraz...



...wstaję o 3.