Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Młoda Matka, studentka, próbujaca zwalczyć zbędne kilogramy po porodzie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48748
Komentarzy: 1400
Założony: 12 listopada 2012
Ostatni wpis: 26 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Piczku

kobieta, 33 lat, Poznań

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 31 grudnia zobaczyć na wadze co najmniej 64kg :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 stycznia 2013 , Komentarze (2)

tak jak pisałam, wrociłam do cwiczen, na początek balance z Olą (cały czas jestem wierna Ewce) i cardio z killera, nie chcialam na dzien dobry zalatwic sobie miesni :P No i dobrze zrobiłam, bo dziś bez bólu, a humor dobry i zaraz się własnie zabieram za cwiczenia, wczoraj zpomniałam zrobić pomiar, dziś tak samo, więc jutro pomęcze sie z centymetrem, a dziś skupie się tylko na ćwiczeniach, ach tęskniłam za tym! i mam nadzieje, ze jak znow wróce do Poznania (aktualnie jestem u rodziców z Tośką) bede dalej ćwiczyć i nie zniechęce się brakiem miejsca!

A zeby się bardziej zmotywować, wczoraj spacerkiem wyruszyłam z wozkiem i mamą do LIDLa i zakupiłam sobie dres, bo ćwiczyłam w krótkich spodenkach wf"owych i mnie to denerwowało, ze patrze jak mi sie trzesie cała ta galareta i jakos nie działo to na mnei motywująco ;p Cena była przystępna więc kupiłam rybaczki(3/4 długość) na krój alladynek kolor rózowy-niecałe 30zł, koszulki (25zł za dwie w zestawie, wybrałam rożową pod kolor spodni i białą, chciałam się jeszcze połasić na bluze oversize, tym bardziej, ze widziałam ją u innej vitalijki, no ale ona miała na sobie rozmiar S, a ja musiałabym mieć M(wedlug miary lidla 40/42) jednak nie podobało mi sie w niej to, że jak na "oversize" rekawy były tak długie jak dla małpy, a sama długość bluzy była nieciekawa, wole mieć coś dłuższego, chociaż do połowy tyłka, wiec zrezygnowalam, chociaż kroj mi się bardzo podobał, ale innym razem... Jeszcze poluje tylko na dobry stanik sportowy, ale w tej sprawie chyb wybiore się do decathlona:) no nic zabieram się za cwiczenia póki Tosik śpi, a przede mna znów troche killera, zależy ile damy rade i moze znów balance na uspokojenie później :)

spodnie po lewej <3

i koszulki (jak w nich biust ładnie w ogóle wygląda! :) )

Pozdrowienia dla was dziewczyny!

18 grudnia 2012 , Komentarze (3)

nie pisze, nie komentuje, nie ćwiczę. Czyli Święta, Święta i prezenty... A ja? Żeby umilić ten czas mam jeszcze grypę jelitową, dobra motywacja, żeby utrzymać wagę, którą będę miała po chorobie, bo czyści mnie równo, ale prezenty już mamy, swój kącik posprzątaliśmy, z moimi przerwami ale daliśmy rade, teraz bardziej już pomaganie teściom i zajmowanie się córą, żeby inni mogli się skupić na swojej pracy. Myślę, że ćwiczenia i ogólnie aktywność fizyczną zacznę od stycznia, tak, żeby mieć jak to liczyć i w ogóle nowy rok, nowe postanowienia, nowa ja i takie tam bzdety ;p

10 grudnia 2012 , Komentarze (7)

Zaczynam liczenie od początku. To nie ma sensu takie skakanie z dniami, gdzie po drodze przerwa prawie 2tygodniowa. Jak coś robić to porządnie. 

Wróciłam do pracy, jestem już po dwóch zmianach (wiem, wiem KFC co to za praca, ale gdy jest ruch to mamy co robić) i kurcze jak mi tego brakowało! Mam okazję, żeby zatęsknić za Tosikiem, odpocząć od rodzinki, a gdy nerwy na wierzchu to mogę sobie trochę pokrzyczeć, ze kury nei ma, że kanał na frytkach i ogólnie ruchy, ruchy! Policzyłam, ze nie bylo mnie w pracy około 9 miesięcy, wiec pierwsza zmiana była dla mnie strasznie stresująca i co? Tego się nei zapomina, cholerka mówie Wam, są osoby, które np. są zatrudnione od 3-4 miesięcy, a pracują tak jakby przyjeli ich wczoraj! Coś strasznego, ja nie wiem ludziom się nie chce czy kwestia podejścia? Zresztą jak słucham tych osób i głupich przechwalanek kto ile wczoraj wypił to aż mi się robi niedobrze, owszem lubie alkohol, ale nie należe do osób, które chwalą się ile to wielce wypiły i jak daleko potem tym alkoholem miotały. Dobrze, ze jest chociaż garstka ludzi, których dobrze znam i z którymi pracowałam przed odejściem na l4, a później na macierzyński i mam do kogo się odezwać na zmianach. 
Moje nogi odzwyczaiły się od 8godzin stania, dodatkowo mamy urocze buty  bhp w których wygląda się jak klaun (oczywiście ja ambitna, mam je chyba jako jedyna z dziewczyn ;p) i stopy też trochę obrywają, no chyba, ze ktoś nosi glany to nie ma pewnie dla niego różnicy. 

Ogólnie rzecz biorąc nie mamy jeszcze z K. w ogóle załatwionych prezentów, mamy pomysły na jakieś drobiazgi dla chrzestnej małej, prababci typu kubek z fota Małej, ale jakiś większych prezentów nie mamy, bedziemy musieli podrzucić Tosika dziadkom i mam nadzieje, że uda nam sie wszystko załatwić w przeciągu 4h, wypadałoby załatwić to już w tym tygodniu. W piątek mamy ze znajomymi świąteczne spotkanie, wiec trochę relaksu w końcu, jakoś ostatnio z K. caly czas sie spinami, wystarczy, że jedno wstanie lewą nogą i już asekuracyjnie drogie się w ogóle nie odzywa i caly dzień milczymy, chociażby wczoraj, wychodziłam na 12 do pracy, widzieliśmy sie raptem jakieś 20minut, anie be ani me, potem w pracy kontakt smsowy tez sredni, a pozniej gdy ja juz wrocilam do domu, on byl w pracy (tydzien nocek) no i taka cisza w eterze, nie lubie tego, bo sie zawsze zloszcze bez sensu.

No nic, póki jeszcze Dzieci śpi ide zrobić sobie Mel B na brzuch i ABS, a wieczorem zrobie podliczenie i zaczne liczyc od nowa :)

5 grudnia 2012 , Komentarze (7)

Tego jak Wy, Vitalijki moje drogie tak sumiennie przestrzegacie diet, znajdujecie czas na ćwiczenia, jak czytam, ze niektóry zrobiły dziś 200 brzuszków, godzina fitnessu, półgodziny biegania to szczena mi spada i jestem zla na siebie, że ja nie mogę czasem znaleźć nawet tych 40 minut dla siebie. Wczoraj nie udało mi się ćwiczyć, Tosik miała jakiś zły dzień i cały czas tylko jęczenie i płacz i wołanie 'momy' (muszę się pochwalić, że moje 5miesiacznie dziecko, gdy tylko uderza w płacz, potrafię zawołać 'mama' w każdej odmianie:P), na rękach ok, ale jak już poleżeć sama, to krzyk i płacz, zasnęła dopiero o 2 w nocy, więc nie było kiedy i nie miałam nawet sił na ćwiczenia. Oczywiście wyrzucam sobie, że obiecałam, że tak się zaklinałam, ze codziennie do końca grudnia, no ale nie da się! Ale dziś już się wzięłam za siebie i poćwiczyłam ( o godzinie 22.40 skandal, no ale wcześniej nie bylo kiedy ;/), a jutro już bede z powrotem w Poznaniu i znowu nabiorę jakoś rytmu, bo jak jestem w domu to jakoś wszystko takie rozlazłe, posiłki nie regularne z niczym nie dążę, chwała Bogu udało mi sie dzis chociaż kupić prezent na Mikołajki dla Lubego (rękawiczki, jedyna obawa, ze mogą się okazać za małe ;/), już sie wręcz ciesze, bo jakoś tam łatwiej mi wyskubać  to 40minut na ćwiczenia i znów nabiore regularności. I hope so. 

Dzień 18 - dupa  SKALPEL 11, SZOK 3, SUPERSET 1  czyli bez zmian

Dzień 19 - SKALPEL 11, SZOK 3, SUPERSET 1, Mel B brzuch 1, Mel B abs 1 

3 grudnia 2012 , Komentarze (9)

A do łóżka, na spokojnie, do poduszki, moja nowa perełka, dziwie się, ze dopiero na nią trafiłam - cudowna, magiczna, fascynująca i czarująca swoim głosem Mela Koteluk. Polecam gorąco jej płytę, muzyka, głos, razem to wszystko tworzy cudowną całość. 
Mała próbka:


Odpływam... Dobranoc Dziewczęta! 

‎"Tym czego potrzebuję do przetrwania nie jest ogień (...), podsycony złością i nienawiścią. Mam mnóstwo ognia w sobie. Ja potrzebuję mniszka w wiosnę. Ta jasna żółć, która przywodzi na myśl odrodzenie zamiast zniszczenia. Obietnicę, że życie może trwać dalej..."
Kosogłos, Suzanne Collins 

3 grudnia 2012 , Komentarze (3)

3/31

Ogólnie jakis zabiegany dzień, nie jestem wyleczona do końca, jestem wiecznie nie wyspana wiec i cwiczynia przychodzą mi jakoś ciężko. Jak mała zasnęła zrobilam chociaż SZOK, teraz postaram się zrobić jeszcze skalpel, chociaż nosem już ciągnę po ziemi... 

Dzień 17 - SKALPEL 11, SZOK 3, SUPERSET 1 

Mam nadzieje, ze uda mi sie jeszcze zrobic edit i dodać skalpel :) 

EDIT: nie zrobiłam skalpela, jednak takie forsowanie organizmu nie ma sensu jutro po prostu zrobie sobie skalpela zamiast szoku i moze tak na przemian :) zrobiłam tylko brzuszki ze skalpela i supersetu :) 




2 grudnia 2012 , Komentarze (8)

To co wczoraj zrobilam samej sobie to zło. Jak można być taką idiotką i zrobić sobie SZOK po prawie tygodniu przerwy między ćwiczeniami?! No pytam się jak?1 Dziś siadanie sprawiało mi taki problem, że głowa mała, tak miałam tył ud ponaciągany! Ale jak sobie postanowiłam (adwent i te sprawy) to dziś się zaparłam i żeby powoli wrócić do formy zrobilam skalpel, boże wyglądałam jak za pierwszym razem gdy go robiłam... Ale zeby mi nei świecilo takei marne '1,5' szoku to zrobilam dziś jeszcze jeden porządnie. Tydzień przerwy to tez jest zło! Pewnie jutro umre z bólu i zrobie sobie dodatkowy kłopot w opiece nad dzieckiem, bo nie bede w pełni sprawna ruchowo ;p 

In minus dieta, a raczej zdrowsze jedzenie bo Babcia wyprawialą dzis imieniny i wiadomo zjadlam trochę więcej niż ustawa przewiduje, ale też nie do tego stopnia, żebym czuła się ociężale, wiec jutro lepiej zjem trochę mniej, tym bardziej mniej słodkiego :) 

Dzień 17 - SKALPEL 11, SZOK 2, SUPERSET 1 

1 grudnia 2012 , Komentarze (6)

wielki powrót, nadal kaszle i smarkam, ale żyje i mam się coraz lepiej. A że pierwszy grudnia w kalendarzu postanowiłam podejść do sprawy jeszcze ambitniej i nie ma juz zmiłuj do 31 grudnia dzień w dzień bede ćwiczyć! Wczoraj kupiłam sobie najnowszego shape'a z płytką Ewy (ćwiczenia z gwiazdami) i powiem Wam, że szacun dla Pani Beaty za formę ;p chyba najbardziej mi w ogóle podpasowały te ćwiczenia :) ogółem zrobiłam 1,5 SZOK i SUPERSET czyli 35minut ćwiczeń i bylam mokra i kaszląca, ale w końcu zadowolona bo już się nudziłam, a do tego później pare cwiczeń ze skalpela przy obowiazkach domowych  :) Więc uważam to za dobry początek grudnia i oby tak dalej! 

Dzień 16 - SKALPEL 10, SZOK 1,5, SUPERSET 1  

Ogolnie stwierdzilam ze jesli starczy mi czasu bede robila najpierw SZOK, a potem SKLAPEL, bo SUPERSET jest dla mnie troche za nudny, ale zalezy mi na tym zeby jednak tak brzuch okiełznac i go stracic, a za tydzien chyba podejme się killera, jak tylko dojde do formy sprzed choroby :) 


30 listopada 2012 , Komentarze (4)

Kurczaki no! Od początku choroby i tak ja zajmuje się Małą, wstaje do niej w nocy, mój Luby śpi w drugim pokoju, na początku, żeby się nie zarazić, teraz natomiast, żeby nie zaraził Małej, a i mój prywatny zarazek się nie zmutował jeszcze bardziej. Wszyscy jak na złość jeszcze w tym tygodniu wstają na rano wiec od godziny 6 nikogo już nie ma w domu, więc nawet nikt nie weźmie Tośki na półgodzinki, żebym mogła chociaż chwile odespać (jak jestem w domu, to moja Mama bierze Małą rano i daje mi pospać do tej 10-11 oczywiście raz, góra dwa razy jak tam jestem, niecodziennie ). Wczorajsza noc była dla mnie jakaś ciężkie, nie mogłam zasnąć, no kręciłam się w łóżku do 1.30 nic nie pomagało, włączony telewizor, wyłączony, książki, barany i inne owce... Gdy już udało mi się zasnąć jeszcze przed 2 Mała się obudziła i to by było tyle, karmienie, potem lulanie ale jak na złość jakoś nie chciałą wrócić do spania, zasnęłyśmy gdzieś koło 4, a o 6 regularne jęki i skargi, nawet po karmieniu, tuleniu wciąż jęki, a że pora wczesna, matka nie wyspana to trochę podirytowana. Położyłam Małą w łóżeczku, włączyłam pozytywkę, dałam zabawki i położyłam się jeszcze, po jakiś 40minutach Tośka też padła i dała mi pospać jeszcze półtorej godziny (chociaż kurcze nie lubie takiego przerywanego snu, robi mi gorzej niż bym spała tylko 3 godziny), słyszę radosne zaczepianie, odwracam się, a tam wita mnie widok, mojej córeczki gryzącej pręty łóżeczka, widok przezabawny jak mały glonojad w akwarium :) Przyszłą pora kładzenia jej spać, kąpiel, kolacja no i padła jak kawka, a po jakiejś godzince pobudka i znów ryk, jęki, skargi, co sie okazało... chyba Tosia zaczęła ząbkować, gryzak stał się jej ulubionym przyjacielem (zaraz po palcu mamy), dopiero specjalny żel pomógł i w końcu zasnęła, a ja znów nie mogę spać, chociaż wiem, że pewnie znów za jakąś godzinkę czeka mnie pobudka. Mam nadzieje, że ząbkowanie przejdzie bez większego echa w postaci gorączki, wysypek i innych nie miłych objawów.

Próbowałam dzis zrobić skalpel, ale kaszel mi to uniemożliwił, wolałam nie ryzykować. Wole się jednak wyleczyć w stu procentach tak jak pisałyście :) a potem ruszyć z pełnego kopyta :)

PS: na zdjęciu to nie moja córa, ale chciałam Wam pokazac cóż to za zabawny widok :)

28 listopada 2012 , Komentarze (6)

Choroba nadal się utrzymuje, kaszel meczy, katar mnie tak nie zalewa, ale cholerka boje się zacząć ćwiczenia, spocę się, gdzieś mnie przewieje i pogorszę sprawę. Dodatkowo mam dylemat jak widzicie przestałam liczyć dni i nie wiem czy dodać te 'chorobowe' dni do rozrachunku czy po prostu gdy znów będę w formie i zacznę ćwiczyć, wtedy zacząć ponownie liczyć? Jak myślicie? ;)
W ogóle byłam dziś milo zaskoczona gdy weszłam na wagę, pokazała pól kilo mniej, a nawet trochę więcej niż pół kilo, ale nie będę się podniecać jakimiś gramami, żeby nie popaść w szaleństwo :) ogólnie weszło mi już w nawyk patrzenie na talerz i staram się mniej jeść itd. chociaż dziś zaszalam, bo na obiad było moje ukochane spaghetti no i zjadłam dość sporą porcję, ale cii... Jeśli jutro kaszel będzie mniejszy mama zamiar sobie spokojnie, najwyżej z przerwami zrobić skalpel, chociażby po to, żeby rozciągnąć trochę mięśnie bo już się zastały ;/