Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Młoda Matka, studentka, próbujaca zwalczyć zbędne kilogramy po porodzie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48734
Komentarzy: 1400
Założony: 12 listopada 2012
Ostatni wpis: 26 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Piczku

kobieta, 33 lat, Poznań

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 31 grudnia zobaczyć na wadze co najmniej 64kg :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2013 , Komentarze (9)

Już nie pamiętam takiego dnia, żeby od 6 tak jak jestem na nogach równo lało, bez przerwy, ciurkiem, ani z dzieckiem na spacer się ruszyć, ani samemu nawet wyjść, bo mieszkam na obrzeżach mojego miasteczka, na górce i oczywiście moja ulica nie jest wybetonowana :D Więc co za tym idzie, moja górka przy takich deszczach spływa, jeden wielki potok błota i kamieni, obawiam się, ze mogłabym spłynąć razem z tym wszystkim! 

Kurcze dodatkowo przez ta pogodę jakiś humor mam podły, a jeszcze jakoś ostatnio w rodzinie i wśród bliskich same złe informacje, że tak powiem 3 raki w rodzinie i jak się tu nie martwić? A jeszcze mama po ostatniej wizycie u ginekologa dowiedziała się, że ma dość grubo rozrośnięte endometrium więc czeka teraz na wizytę kolejną i ma być w szpitalu na zabiegu, mam nadzieję, ze jednak skończy się tylko na rutynowym postępowaniu...

Jakoś ciężko mi się dziś zmotywować do jakichś poważniejszych ćwiczeń, ale zaliczyłam 60 przysiadów i 160 brzuszków (20x pełne, 30x skośne, 20x pół brzuszków z nogami do żabki) - połowa rano i połowa przed wpisem. Wygrzebałam też zza szafy zwykłe hula hop i mam ambitny plan pokręcić (o ile jeszcze pamiętam jak się to robiło :D ) jeśli się uda no to jakieś 20 minut chociaż, zobaczymy co z tego wyjdzie...

Dietkowo źle nie było, ale super też nie, jedyne czego się trzymam, ze od 18-19 już nic nie jem, moja aktywność fizyczna nie jest na tyle super, żeby pozwolić sobie jeszcze na jedzenie na te 3h przed snem, nie jestem nawet głodna, popijam sobie herbatkę i wodę i jest si! 
Ale, ze jutro dzień Matuli najukochańszej, no to już dziś brat z bratową nad odwiedzili, wiec wpadła łyżka bitej śmietany do truskawek i dwie łyżki stołowe lodów Grycan o smaku likieru pomarańczowego (byle bym się jutro nie obudziła jak Grycanka !). Dziś też zaczynam kolejne pudełko antykoncepcyjnych, wiec znów dodatkowe utrudnienie ale dam radę! :) 
Z ciekawostek mapmyrun.com podesłało mi dziś statystyki (zaczynałam od kwietnia) i przez te dwa miesiące zrobiłam 103km (marsz+bieganie) i spaliłam ok. 6 500kcal so cool! 

Menu:
I śniadanie: 1x jajko + 1x białko od jajka (żółtko oddałam młodej) + 3 plastry piersi w curry + pomidor + łyżka pesto + 2x kromki chleba ze słonecznikiem 
II śniadanie: szklanka świeżo wyciskanego soku z grejpfruta i pomarańczy + 2 pierożki chińskie + 2 plastry piersi w curry 
III obiad: 2x puplety gotowane + sos pomidorowy + młoda kapustka + pęczak (boże nie wiedziałam, że to takie sycące jest, a jadłam dziś pierwszy raz - szkoda, ze tak późno spróbowałam!) 
IV podwieczorek: truskawki + łyżka bitej śmietany + 2 łyżki lodów + 3 delicje

2l płynów, z wodą gorzej, ale nie chce mi się nawet iść te parę metrów do samochodu po butelki, za zimno, za mokro, zbyt nie miło!

A na koniec dla każdej z Was pingwinek! 

EDIT: nie umiem kręcić hula hop buahahaha!!!! :D 

24 maja 2013 , Komentarze (12)

Ale się dziś z Matulą ściełam.. Ale już nie wytrzymałam od piątku słucham dziamgania na K.  i już mi nerwy puściły i było grubo, heh.. Ja padłam jak kawka i zasnęłam po ryku, mama wzięła małą, obudziłam się o 19, pogodziłyśmy się bo i jedna i druga trochę przegięła... Było minęło, no ale jednak nerwy i ból głowy nam pozostał na dobranoc.

Ogólnie dietkowo ładnie, ale godziny posiłków średnio udane, bo rano musiałam iść na badania krwi, za nim się z młodą wyrobiłyśmy i moją mam to wyszłyśmy po 10, a na nogach z Małą byłam od 8, ale wzięłam sobie kanapeczki, wodę i od razu po wyjściu z badań zjadłam sobie spokojnie śniadanko i  po czym stwierdziłam, ze nie będę od razu wracać z Tośką do domu, bo w tej chwili pogoda dopisała i nawet było ciepło na tyle, żeby zdjąć kurtkę i poszłyśmy nad jezioro, zrobiłyśmy 4,5km, w ok. 31minut, spalonych kalorii ok. 390kcal. 
Zastanawiam się nad zakupem jakiegoś tańszego pulsometru, żeby dokładniej wiedzieć ile spalam kalorii przy tym moim marszu, może nawet jakiś używany uda mi się zdobyć. 

W planach mam jeszcze brzuszki po dodaniu wpisu, bo kolacja a raczej obiadokolacja wypadła o 19, więc jeszcze bym mogła się troszkę poruszać. 

Menu: 
I śniadanie godz 11.00 : 3x kromka chleba ze słonecznikiem + 3x szynki + odrobina pesto + sałata 
II śniadanie godz 13:00 : szklanka soku wyciskanego z grejpfruta + jogurt froop ananasowo kokosowy (chyba się od niego uzależniłam, uwielbiam ten smak, tak samo kocham jogurt pierrot, bo jeszcze ma w sobie wiórki kokosowe )
III obiad a raczej podwieczorek (w sensie formy) godz koło 15:00 : 2x kromki chleba + szynka w curry drobiowa (jak ktoś nie jadł i spotyka ją czasem to polecam!) + sałata
IV kolacja godz 19:00 iście poznańskie danie : miseczka żurku z połową jajka + 3 małe młode ziemniaki (jednego zjadła mi i tak Tośka ;p) + gzik!  (wciągnęłyśmy z mamą całą kostkę twarogu na pół, z dodatkiem jogurtu naturalnego 0%, toną cebulki i szczypiorku - dobrze ze nikogo dziś nie muszę całować)

Płyny ok 2,5l i jeszcze wciąż pije 

23 maja 2013 , Komentarze (14)

Nie było chwilowo wpisów, bo od poniedziałkowego wieczoru byłam w Poznaniu bo miałam jeszcze dwa dni praktyk, w tym ostatni z zaliczeniem (uff udało mi sie być w tej połowie grupy, która zaliczyła i ma spokój) wpisu z telefonu nie udało mi się dodać, bo edytor wariował, ale dzielnie śledziłam wasze losy i dawałam o sobie znać :) 
A co do tytułu... Przegięłam. 21 i 22 maja to jeden wielki kompuls wieczorami... Rano śniadanka ładnie, ładnie, obiadek tez, potem przekąska, a wieczorem... płynę i ginę, wcinam i tyję! I nie mówię tutaj,m ze o zjadłam sobie parę kostek czekolady i kanapkę... Wpadłam w szał fast food'owy i to gruby! We wtorek ze znajomymi trochę alkoholu i te sprawy, wszyscy głodni to sobie wejdziemy do Maca, środa też przegięta popołudniu heh... Obawiam się, ze wraz z końcem maja nie ujrzę równego 70kg na wadze. Na pewno mam jakieś 71,5 na wadze, chodzieska to w ogóle ma jakąś inne grawitacje bo rano w poniedziałek na chodzieskiej 71,3 a na poznańskiej we wtorek rano 70,7 czyli według paska (gdzie poniedziałek był normalny dietowy i aktywny) heh.. kolejne ważenie na spokojnie w poniedziałek rano. Raczej w tydzień nie schudnę prawie 2kg. Nie mam czasu na taką aktywność, a głodówek nie mam zamiaru robić. Więc ogólnie jestem nie pocieszona.

Ale dziś się starałam! Już jedzenie było w miarę rozsądne, wiem, ze dodatkowo @ mi tu buduje apetyt na maksa, ale staram się panować już nad sobą, z aktywności zaliczyłam dziś ze znajomą i z maleńką spacer dookoła jeziora + troszkę po mieści i wyszło ok. 7km, tempo średnio szybkie ale niby wyszło ponad 400kcal, więc jest dobrze. Gorzej, że kostka odmawia mi posłuszeństwa, w poniedziałek wieczorem jak czekałam na pociąg ugryzła mnie kostka, oczywiście spuchła okropnie, ale starałam się nie drapać, posmarowałam fenistilem i poszłam spać po przyjeździe, rano opuchlizna zeszła, ale wciąż bolało, teraz nie boli, ale gdy chodzę to strasznie mnie kostka boli i jest trochę opuchlizny, cholerne meszki! Zawsze tak samo z mamą reagujemy na ich ugryzienie, nogi mamy jak baloniki z palcami.

Z teściówką już gadam na luzie, z K. hm... kontaktujemy się, niby jest chęć porozumienia ale nie ma kiedy, bo jak byłam w Poznaniu to to on miał popołudniówki, ja już o 6 n nogach to jak wracał o 23 to już spałam, więc zero widzenia się. A teściu... Foszek :D tylko dzień dobry, dobranoc i do widzenia :D Jestem ciekawa czy do roczku małej (17 czerwca) mu przejdzie ^^ 

Menu:
I śniadanie: 3x kromka razowca (mm kocham ten prawdziwy chodzieski chleb, na prawdziwym zakwasie) + pomidor + 3 łyżeczki pesto
II śniadanie: jogurt Froop ananasowo kokosowy + rogalik z wiśniami 
III obiad: miseczka żurku z jajkiem + 4 pierogi ruskie babcinej roboty
IV podwieczorek: szklanka świeżo wyciskanego soku z grejpfruta 
V kolacja: jajko na twardo

Płyny: z wodą trochę gorzej wypijam jakieś 1,5l dziennie + herbaty 

19 maja 2013 , Komentarze (21)

Troszkę u mamy sobie folguje z dietką, rano jest fajnie, drugie śniadanie w miarę ładnie zjadam, ale przez napływ gości, krewnych i znajomych królika, obiad znów wypadł nam w porze kolacji o 18, ale już potem nic nie ruszyłam i zamiast tego ruszyłam w drogę pieszo na mój marsz! Kurcze tak zrobili nam ścieżkę nad jeziorem, że aż to czysta przyjemność! Cudowne podłoże, nowa kostka brukowa, dobrze oświetlone, więc nie idziesz z duszą na ramieniu i tym sposobem zaliczyłam 5 km w 40 minut, spalone 400kcal z groszem, a jaki humor och! I to świeże powietrze nad jeziorem :) 

Jutro wieczorem wsiadam w pociąg i jadę z powrotem do Poznania, bo we wtorek i środę mam jeszcze zajęcia na oddziale, K. się odzywa, pyta o Małą głównie, ale jak właśnie zeszło na temat mojego jutrzejszego przyjazdu (w mieszkaniu został mój indeks i książeczka praktyk, potrzebuje pilnie na zajęcia) i K. stwierdził, ze mam nocować tam, może nie będziemy się za dużo widzieć bo ma popołudniówki, wiec rano wstaje, a on śpi, a jak wraca to ja śpię, ale stwierdził, że mam wrócić. Jak to moja mam stwierdziła 'rura mu mięknie' :P zobaczymy co to z tego wyjdzie...

Menu dziś nie piszę, bo miałam jednak trochę swawolny dzień, ale mama ugotowała moje ukochane sezonowe danie czyli... kurczak ze szparagami w sosie jogurtowo-śmietanowym z ryżem i surówka ze świeżej kapusty och nom nom nom!!

Dobrej nocy kobitki!!

18 maja 2013 , Komentarze (11)

a tu ruch normalnie w domu, że nie wiem gdzie ręce włożyć! Dietowo hm... Czwartek do wieczora był ok, ale wieczorem stwierdziłam, że skoro i tak szaleje, bo dziecię zostało zabrane do Chodzieży, a z K. powiedzieliśmy sobie jeszcze kilka niemiłych słów, nocować i tak miałam u znajomej to skończyło się tortilla tzatzyki w Mac'u po 20, a potem dwa drinki. 
Z relacji domowych: teściówka chyba się zreflektowała i w środę rano zaczęłyśmy trochę gadać, Teściu wciąż foch (kij mu w oko). Kładłam się spać koło 1, ale chyba przez te nerwy, brak małej i wszystko źle spałam, od 4 już się kręciłam i walczyłam o sen, a o 6 i tak pobudka i na zajęcia.
Piątek był głównie dniem sałatkowym, na śniadanie trochę śmieć bo zjadłam 7days'a, ale potem na drugie śniadanie i kolacje miałam sałatki (sosy na bazie jogurtu),na obiad tortilla. Ruchu trochę było z dworca szłam pieszo ok. 160kcal + spacer z mamą i małą potem luźnym kroczkiem, wiec nawet nie sprawdzam, ważne, ze mała na świeżym powietrzu była.
A dziś początek był ładny, ale potem do miasta więc średnio, i nawet nie jadłam obiadu, tylko kolacje ciepłą, więc ogólnie dzień dietowo do kitu. Jeszcze od 16 była rodzinka z moim bratankiem kurcze... 4,5latek plus Tośka i nie wiem już jak się nazywam! Mam nadzieje ze jutro niedziela będzie już spokojna.

Menu: 
I śniadanie: 1/2kostki twarogu + pomidor malinowy + ogórek zielony + 2 kromki chleba (jedna chleba na zakwasie, druga ze słonecznikiem) 
II śniadanie: deserek aero + kromka chleba ze schabem + pomidor cały
III obiad: (napisałam obiad? phi!) arbuz (4 plastry) 
IV kolacja: makaron pełnoziarnisty Lubella + krewetki w winie i cytrynie 

PS. w ogóle jakoś tak wyszło dziś, że mama mnie zobaczyła w samej bieliźnie, bo chciałam, żeby mi posmarowała tatuaż przed ubraniem się i zszokowana stwierdziła, że naprawdę widać różnice i jestem dumna ze mnie, że tak o siebie dbam, nigdy wcześniej bym sie tak nie peelingowała, smarowała, masowała, więc dodatkowo mnie to zmotywowało i stwierdziła, że przez to, że wciąż noszę luźniejsze ciuchy dopiero to zauważyła. Tak naprawdę moim prawdziwym kompleksem jest brzuch, bo boczki mi bardzo zmalały, widać talie, nogi się zaczynają ujędrniać, uda nawet się troszkę wyszczupliły, ale ten brzuch i skóra po ciąży taki flaczek nad paskiem, więc dodatkowo masuje, smaruje, muszę dodatkowo dodać peeling kawowy pod folie i zastanawiam się jeszcze nad tym hula hop z masażerem, co  o tym myślicie, korzystała któraś z was? Boję się, że fajnie talie sobie jeszcze dodatkowo wyrobie ale na wysokości tego sadełka pod pępkiem będę miała problem kręcić nim...

16 maja 2013 , Komentarze (15)

...ze względu na zmianę wagi, ze tak powiem, w końcu w sobotę będę już w Chodzieży wiec chce wiedzieć na czym stoi (podejrzewam moją wagę w chodzieży o dodawanie co najmniej 0,5kg ;p), dzisiejszy wynik na wadze = 70,7kg 

Chociaż jedni pocieszenie :D Wczoraj dietowo było ok, aktywności nie było, wyszłam z K. na spacer, niby zaczęliśmy się dogadywać, o czym znowu stwierdził, ze robię z siebie ofiarę. Wkurzyłam się, obróciłam z wózkiem i wróciłam do mieszkania, oczywiście zapomniałam, ze K. ma klucze i czekałam pod blokiem, gdy doszedł weszliśmy do góry zaczęliśmy się kłócić i to by było na tyle. Czyli jak widzicie bez zmian, padłam wczoraj o 21.30 ze zmęczenia, płaczu i w ogóle. Moja mama jest w Poznaniu u brata i chciała wieczorem od razu po mnie przyjechać, ale stwierdziłam, ze bezsensu i tak dziś Małą zabiera, więc już bez różnicy. Ale już wam na ten temat nie truje ;) Jak sytuacja się wyklaruje dam Wam znać :) Dziś muszę spakować siebie i Tosię i opróżnić moją półkę w lodówce (za dużo tego nie ma wiec chyba przejem ;p nie kolidując z dietą) 

Wczorajsze menu:
I śniadanie: 2xjajka + pomidor + 2x plasterki ciabatty (nie wiem jak to określić, kupiłam sobie taką dużą, długości pół bagietki i kroje sobie na plasterki) 
II śniadanie: 3x kanapeczki z takich kromeczek ciabatty + 3x plasterki kiełbasy drobiowej + ogórek + odrobinka serka topionego
III obiad: sałata + dwie polędwiczki drobiowe grillowane
IV podwieczorek/kolacja: 3 łyżki ryżu z warzywami z kawałkami kurczaka + 2x polędwiczki jeszcze z obiadu) 

Dzisiejsze menu przy oczyszczaniu lodówki :D 
I śniadanie: Jajko + pomidor malinowy + ogórek zielony + tona szczypiorku + 3 kromeczki ciabatty z serkiem topionym 
II śniadanie: jogurt mrożony z masą kajmakową i masłem orzechowym oraz herbatnikami (to pól porcji, które zostało mi z wtorku) 
III obiad: wczorajszy ryż z warzywami z kawałkami kurczaka (dość duża porcja, ale dietetyczna, bo co przygotowania całego dania użyłam łyżki oliwy) 
IV podwieczorek: mizeria z ogórka zielonego + jogurt naturalny + druga połowa pęczka szczypiorku + sos do mizerii z paczki (musze zabic smak jogurtu ;P) 

I zostają mi jeszcze dwa pomidory malinowe i kilka koktajlowych, chyba do obiadu :P 

PS. dodałam pomiary do tabeli i spadla mi szczena jak nagle model 3D się zmienił :P Miło ;) Chociaż wydaje mi się, ze i tak mam wciąż większe uda i brzuszek niż na modelu, to miło w końcu się zmienił z tego grubaska na fajniejszą laskę :) 

14 maja 2013 , Komentarze (14)

szału ni ma. Rozmów nadal ni ma. K. nawet nie stara się pogadać o tym wyjeździe małej i mnie, stwierdził, że to moje życie i moje decyzje i on nigdy nie mógl się wypowiadać. Pomijam fakt, ze to właśnie dla niego zamieszkałam z jego rodzicami i wszystko dzielnie znosiłam, aż do teraz. Skończyło się. Dalej cala trójka milczy i ma focha, więc ok. 

Menu dziś może i mniej bogate, ale też nie było ćwiczeń, wyszłam z Małą na ten spacer i zrobiłam rundę w okół osiedla i nie miałam sił, chyba ból psychiczny przerzucił się troszkę na fizyczny, walczyłam, ale się poddałam i odpuściłam, spacerowałam wolnym krokiem, z nóżki na nóżkę, tak po prostu, żeby mała była na świeżym powietrzu. 

I śniadanie: jajecznica z dwóch jajek + 3 plastry kiełbasy drobiowej + trochę cebulki + łyżka oliwy + 2x paździerz
II śniadanie: 2x kromka razowca + 3 plasterki kiełbasy drobiowej + ogórek + garść spora bananów suszonych i 2x ciastko belvita 
III obiad: marny bo teściówka zrobiła tylko swoim Panom obiad, którego ja nie lubię, a mi wystawiła zupę z soboty (szparagową z kurczakiem), a że moja półka pusta, no to coś trzeba było zjeść ;/Ale zjadłam pól miski, bo coś mi w smaku nie pasowało i wolałam uniknąć kolejnych problemów jelitowych 
IV podwieczorek: mój wczorajszy deser czyli jogurt naturalny 1% + 2 łyżeczki masy kajmakowej + 1 łyżeczka masła orzechowego + 4 pokruszone herbatniki i wszystko wymieszane na jednolitą masę do zamrażalnika i co? Kalorii ok. 305kcal według tabeli-kalorii.pl, smaczne, nie słodkie i udało mi się zjeść tylko pół porcji, nie miałam ochoty na więcej, wiec jeszcze mam na jutro

Płyny jak zawsze dużo i w normie ;) właśnie popijam jeszcze herbatkę spalanie z bioactive (ananasowa) + ze dwie szklanki wody i do spania, żeby nie myśleć i przy okazji przestać sie kolejny dzień czuć jak wyrzutek. K. siedzi obok i sobie grzebie w telefonie. Zresztą odkąd ma nowy telefon, tylko w nim grzebie i siedzi all the time, już nawet w kiblu odbiera rozmowy, aż mi chodzą gorsze myśli po głowię... ;/

13 maja 2013 , Komentarze (9)

Doszłam do wniosku, ze przyda nam się przerwa. Rano byłam w domu z teściówką, wylewna to ona nie była. Ok, rodzinna solidarność. K. też łaskawie nawet nie napisał, ze siedzi w pracy do 18. Teścia do tej pory nie ma w domu, wiec nie wiadomo jaki ma stosunek do mnie. Nie rozmawiałam z K. a raczej rozmawiałam, ale przez sms'y. Dowiedziałam się, że gdyby K. nei gryzł się w język i powiedział co myśli o moich rodzicach to juz byśmy ze sobą nie byli. Miło prawda? Już kiedyś palnął, że by nie wytrzymał 24h z moimi rodzicami, a ja z jego mieszkam już rok... Może i wczoraj przegięłam, ale to co napisał jest nie fair. Stwierdził, że jestem uparta, sęk w tym, ze tak samo jak jego ojciec i on bidula jak ma wybierać po miedzy rodzicami a nami, wiec chyba rozjaśniło się, ze jego rodzice będą zawsze jednak na 1 miejscu... Nie fajne bo niby to my jesteśmy tego rodziną. 
W czwartek moja mama zabierze Małą do chodziezy i parę moich rzeczy, a w piątek po zajęciach dojadę do nich pociągiem Noc w czwartku na piątku spędzę chyba u znajomej albo w mieszkaniu, do którego mamy (mieliśmy?) się przeprowadzić. 

Przynajmniej to zdenerwowanie przełożylo się na energię i zrobiłam dziś 6,33km, w godzinę, spalone 424kcal. Potem wyskoczyłam sobie jeszcze do znajomej i trochę pochodziłyśmy, więc ogólnie połowa dnia poza domem. 

Menu całkiem ok:
I śniadanie: 2x kromka razowca + troszkę serka topionego + jajko + pomidor + ogórek + tona szczypiorku
II śniadanie: garść bananów suszonych + kostka gorzkiej czekolady 85%
III obiad: ryż z warzywami i kurczakiem (teściówka robiła, wiec pełna tłuszczu jak dla mnie, ale zjadłam, bo moja pólka jest pusta;/)
IV podwieczorek: wleciało u znajomej troche makaronu z warzywami + 2 szklanki soku pomarańczowego 

Woda spokojnie 3l. 
A na jutro na deserek zrobiłam sobie jogurt mrożony 0% z łyżką masy kajmakowej i łyżeczką masła orzechowego, w smaku było dobre, myśle, ze jako lody bedzie jeszcze lepsze :) 

Ogólnie dziewczyny dziękuje Wam za wszystkie rady i wsparcie! 

12 maja 2013 , Komentarze (18)

Moja waga zrobiła sobie ze mnie wczoraj jajca i koniecznie chciała mi zepsuć humor, maszyna bez uczuć! Niewdzięczna! A ja ją pucuje co chwile, jak ją ktoś zabrudzi i ocieram z niej wodę, a ona mi wczoraj taki numer!

Ale widzę, że chyba dziś już jej humor wrócił bo waga pokazała 71,7kg więc myślę, ze to kwestia tego, że mniej piłam przedwczoraj, muszę jednak panować nad tym wieczornym jedzeniem ;) Ale grill się udał, jedzenie też się udało zainspirowana  przez psychoqueen pobiegłam szybko do carefoura, kupiłam paprykę, cukinię, pieczarki i pomidorki koktajlowe i zrobiłam sobie szaszłyki warzywne, ostatecznie zjadłam jedną kiełbasę(wszyscy poszli w kiełbę i innego mięsa nie było) i te szaszłyki i byłam syta, a jeszcze wszyscy patrzyli z zazdrością jak sobie wcinam ze smakiem warzywka, pachniało cudownie! Już planuje powtórkę z nich na grillu elektrycznym jutro albo we wtorek + kurczaczek w marynacie jogurtowo-czosnkowej mniam! A i wpadł wczoraj kawałek drożdżowego ciasta z wiśniami, mama znajomego u którego byliśmy specjalnie upiekła i muszę przyznać, ze dla mnie jest mistrzynią wypieków i nawet nie żałuje, ze je zjadłam bo zapewniło mi to spokój na słodkie chociaż na dwa dni, normalnie niebo w gębie!

Co do dnia dzisiejszego, w mieszkaniu jest na mnie zbiorowy foch. Byliśmy na obiedzie z rodzicami K. (tzn. my ich zaprosiliśmy, ja za wszystko zapłaciłam) poszliśmy potem do castoramy po jakieś pierdołki, bo teściu chciał, my z K. patrzyliśmy na farby bo chcemy przemalowac pokoj w tym mieszkaniu,w ktorym bedziemy od lipca sami i wracajac złapał nas deszcz, dość mocny, ale Mała pod folią w wózku, ciepło ubrana, wiadomo po prostu wszyscy szybki marsz, teściu prowadzi i co? I kurwa na moich oczach na czerwonym na jednym z bardziej ruchliwych i w ogóle nieprzewidywalnych rond w Poznaniu, mówię głosno, ze moze następnym razem poczeka na zielone jak idzie z wózkiem. Idziemy dalej, ja już wkurzona, a ten dalej sobie z Teściówką na szagę i wózkiem, no to ja już szał i wścieklizna, K. się zreflektował i krzyknął, że mają iść na pasy, bo byli parę kroków przede mną i teściu zaczął się pultać, na co ja z tekstem, że nie życzę sobie, żeby z moim dzieckiem przechodził w niedozwolonych miejscach. Odpowiedź: ja jestem szybki! 
Normalnie krew mnie zalała, totalne wkurwienie i warknęłam już nie patrząc na ton, ze jako matka nie życzę sobie i mam do tego pełne prawo, a jak tak się boi zmoknąć, to niech sam leci na szagę i mi odda wózek. Co mnie obchodzi ze jest szybki? Może być i nawet orłem sprintu i przestworzy w dupie to mam! To moje dziecko! Poślizgnie się, zahaczy o dziurę ukrytą pod kałużą, wyrżnie się, puści wózek i tragedia gotowa. Zero pomyślunku.
Wrócilismy do domu i wszyscy na mnie foch, łącznie z K. bo na tatusia nafukałam . Przynajmniej wyjaśniło się, że ważniejsza jest dla niego tatuś i mamusia niż jego własna córka... Sam sobie nabija minusy na swoje konto. 

Aktywność? Może rowerek jak wszyscy pójdą spać, bo nie mam zamiaru z nimi siedzieć
Menu znośne i już zbytnio apetytu na nic nei mam może zjem sobie jogurt naturalny i wsio. 

edit: cała trójka siedzi obok w pokoju, szamie sobie kolacyjkę, mi się nikt nie spytał czy nie jestem głodna, czy do nich przyjdę, siedzę z małą i kurwa już mi się ryczeć chce. Nie chce już być z K... chyba... 

11 maja 2013 , Komentarze (10)

Moja waga dziś mnie wpieniła na maksa... No dobra wczoraj sobie pofolgowałam i to na wieczór, późno, wpadło piwo (nawet nie dopiłam do końca) i dwa kawałki tarty na cieście francuskim ze szparagami pod sosem serowym (o maj gad - co za pyszna bomba kaloryczna) + dwa pomidory, picia było wczoraj jakoś mniej, caly dzień to czułam ale cieżko mi było dobić do tych 3litrów i wchodzę jutro na tą bezczelną wagę i co>?!

Noż cholera 6 razy sie warzyłam i nie wierzyłam! Pierwszy wynik 72,2 i szok! No jak cholera? 0,6kg w noc? No bo się poplącze, potem waga już  w ogóle szalała i nawet pokazała mi z rozpędu 73,9kg! Aż się zastanawiam sie ja w ogóle chudnę czy tylko waga mi się psuje :( Chociaż mi wczoraj dziewczyny z byłej grupy ze studiów powiedziały, ze schudłam i nabrałam jędrności ale wiecie co? 

Rano wsiadam do samochodu, w ogóle już zła jak mucha, bo mi gorąco, spocona jak prosie, nic nie wraca do normy po tym porodzie i co? I cholera jeansy mi pękły na udzie od środka, a ja na to ryk - jak małe dziecko ryk! Pobiegłam sie szybko przebrać, wcisnęłam się w legginsy, jedziemy już autem i K. pyta czy jestem z dziewczynami na telefon umówiona i co? Telefon w domu, no to ja znowu ryk i wracamy! Te tabletki ryją mi dekiel... Więc ogólnie poranek byl dla mnie bardzo nerwowy i płaczliwy potem było lepiej... 

No a wiadomo dziś automatycznie po tej wadze humor w dół i ryczeć mi się znó chce, jeszcze tak patrze na ten tatuaż i wydaje mi sie, ze strasznie wyblakł, jakby dużo tuszu uciekło i nie wiem czy się odzywać do studia czy tak ma być... :( Może któraś z Was mnie uspokoi i powie, ze to norma? 

Dziś mamy wychodne z K. i idziemy na grilla do znajomego już sobie obiecałam, ze alko w ogóle nie ruszę, cholerne puste kalorie i zjem co najwyżej jedną kiełbaskę i wsio... Wydaje mi się, ze strasznie źle znowu się żywię, a staram się, nie jem białego pieczywa prawie wcale, pomidory jem na tony, tak samo jak i inne warzywa, jedyne minus ze zdarza mi sie zjesc to co je rodzinka, ale wtedy jem mniej i dopycham sie warzywami i co? Ładnie powoli spadalo, już nawet przedwczoraj pokazało 71,4kg a tu dziś taka wynik... totalna porażka :( 

Cele:   
* do końca maja zobaczyć na wadze 70kg (a najlepiej 69,9) 
* do 17 czerwca osiągnąć wage 68kg - roczek Tosi, waga z przed ciaży 
* do końca lipca osiągnąć wagę 65kg lub mniej - na powrót taty, bo chce pokazać, ze potrafię się śpiąc i mogę, bo on we mnie wierzy i mnie wspiera 
* do października osiągnąć wage 63-62kg lub mniej, zeby dziewczynom z nowego roku szczęki pospadały  i zebym miała  satysfakcję

Zobaczymy co z tego uda mi się osiągnąć...  

Aktywność: jest plan na 5km spacer z Młodą, zobaczymy co z tego wyjdzie, zrobię później edit... NO I JEST EDIT! 4,8km przemaszerowane z wózkiem, 40minut, 364kcal spalone! 

Menu:
I śniadanie: 2 kromka razowca + 1/4 twarogu z rzodzkiewką i cebulką + cały pomidor ze szczypiorkiem + garść bananów suszonych, żeby zaspokoić głód na słodkie
II śniadanie: świeżo wyciskany sok z grejpfruta z cynamonem 
III obiad: kasza z jajkiem sadzonym wstępnie, bo muszę zjeść tą zalegającą mi w lodówce kasze...   EDIT: talerz jarzynowej z kawałkami kurczaka + kromka razowca
IV podwieczorek: może sobie odpuszczę?
V kolacja: kiełbaska z grilla (chyba ze trafi sie jakiś cyc kurzy to będzie bueno) i zero alkoholu! 

Automatycznie jak zobaczyłam taki wzrost wagi mam ochotę zrobić sobie głodówkę, ale wiem, ze to nie ma sensu i tylko czeka mnie wtedy efekt jojo... A na poniedziałek i wtorek planuje 2 dni z alevo, bo w rossmanie moim było otwarcie ponowne po remoncie i za zakupy coś sie dostawało wiec wziełam sobie alevo mix, dokupiłam dwa batony i mam tych cudownych mieszanek akurat na dwa dni, na pewno nie zaszkodzi, a czy coś tam to da?