Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro? Wy­korzys­taj ten dzień dzi­siej­szy. Obiema ręko­ma obej­mij go. Przyj­mij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, po­wiet­rze i życie, je­go uśmiech, płacz, i cały cud te­go dnia. Wyjdź mu nap­rze­ciw. /Phil Bosmans/

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 299184
Komentarzy: 3562
Założony: 22 lutego 2006
Ostatni wpis: 18 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
krakusia

kobieta, 58 lat, Kraków

164 cm, 78.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 września 2006 , Komentarze (12)


Ano żyje sobie taki człowieczek, nie ma żadnych kłopotów, świat go cieszy , nie musi myśleć co je i ile je i zapewne nie przejmuje sie tym, że jest go za dużo tu i ówdzie,

A może wcale nie ma z tym żadnych problemów?????
Oj chiałabym być takim człowieczkiem:)))

26 września 2006 , Komentarze (17)

Tak właśnie dzisiejszy dzień upłynął mi pod znakiem jabłka.
Praca w ogrodzie i świeże powietrze spowodowały,że dopadł mnie wilczy apetyt....dlaczego wilczy???....nieważne..
Ważne jest to że nie mogłam sobie z nim poradzić, dobrze że było w domu duuuuuużo  jabłek i nim  dzisiaj zapychałam żołądek.......oj zjadłam ich dzisiaj zjadłam niezliczona ilośc.......przez najblizszy miesiac nie będe mogła na nie patrzeć....
Słodyczami sie nie opychałam choć chodziły za mną.....ale tylko z tego wzgledu ,że ich nie było w domu....znalazłam tylko maciupeńki kawałeczek czekoladki i tyle.........

25 września 2006 , Komentarze (16)

ie , nie  poszłam dzisiaj na siłownię chociaz takie były plany, zrobiłam sobie  dzieś siłownie na swieżym powietrzu:))))
Od samego rana pracowałam dzis w ogrodzie , rozsypywałam korę pod drzewkami....oj było tego było.
Ślubny zamówił jakieś 210 worków po 60 l. kazdy, z czego chyba więcej niz pół dzisiaj rozsypałam....dobrze że młody mi ją dowoził bo praca szła zdecydowanie szybciej:))
Teraz czuje wszystkie mieśnie....i mam nadzieje że to zaowocuje nie tylko pieknym wygladem mojego ogrodu, ale przełoży sie rownież na  wytopienie zbędnego tłuszczyku :))))) .....I........MÓJ PIEKNY WYGLĄD :))))he he he....

Później wpadnę sprawdzić Wasze postepy....buziaczki:*

23 września 2006 , Komentarze (14)

I tak oto przyszła jesień....piekna pora roku...pora która najkorzystniej wpływała na moje odchudzanie.........
Może i w tym roku tak bedzie???
Mam takową nadzieje....zobaczymy co mi przyniesie, bo pani Wiosna i pani Lato nie popisały sie zbytnio spadkiem wagowym...wręcz przeciwnie dołożyły co  nieco tu i ówdzie....

ciekawe gdzie mnie ta droga doprowadzi??????

21 września 2006 , Komentarze (5)

Nie było tak źle jak sie obawiałam , mozna nawet pokusic sie o stwierdzenie ,że było fajnie.
Może powinnam przemilczeć  fakt, że czasami miałysmy problemy z koordynacja ruchowo -oddechową:))ale tak naprawdę  nie było najgorzej.
Pan instruktor pocieszył nas ,że nawet młodzież która  było nie było ma jakieś zajęcia w-fu w szkole miewała z tym trudnosci......podbudowane tym faktem pełne zapału wyciskałysmy siódme poty ,aby nasza znienawidzona  tkanka tłuszczowa zamieniła sie w upragniona tkanke mięsniową:))))

Według instruktora powinnam ważyć 57,6.....hmmm .....waga marzenie.......może kiedys pokusze sie o nią, ale na razie  mam nadzieje że wogóle zacznie spadać....

Jak byście chciały poczytac o naszych wyczynach , zaglądnijcie do pamietnika Kareniny...opisała tam co nieco:)))nie będę  się powtarzac:)))

20 września 2006 , Komentarze (9)

ie wiem jak Wam dziekować, za wasze słowa wsparcia i wiary....teraz nawet jak bym nie chciała wytrwac to MUSZĘ!!! chocby  tylko dla Was.:)))
Od niedzieli ograniczłam słodkosci prawie do zera....prawie bo jeszcze w niedzielę skusiłam sie na kawalątek sernika....byłam u tesciowej i  nie wypadało mi nie zjesć.....tak sie kobiecina starała....no cóz ja tez sie zbytnio nie opierałam......ale z ręka na sercu to był tylko tyci tyci kawałeczek......reszte spałaszował Slubny:))))
Dzisiaj ide z koleżanka na się siłownię ..... nie wiem jak my dwie "starsze kobiety" sobie poradzimy:))
Jak wróce to zdam relacje z tego obciachu:)))))
Na razie trzymajcie sie..... dietki i nie ulegajcie pokusom!!!!!


Nie zaglądałam do Was bo nie miałam wczoraj dostępu do Vitalii...ale był ból....... 

No a teraz ide sie szykować.....przede mna wielkie wyzwanie.....:)))

17 września 2006 , Komentarze (26)

zisiaj wstałam z mocnym postanowieniem poprawy...który to już raz.:))..ale nie ważne.
Nie ma sie co oszukiwać, ten ostatni przyrost wagowy nie jest tylko skutkiem obżarstwa weselnego, to tylko czubek góry lodowej..... dobiło mnie to ostatnie podjadanie słodyczy...tu cukiereczek, tu batoniczek a tam ciasteczko......niby nic tak ociupinke , ale suma sumarum zaczeło sie to ładnie odkładac na moich boczkach.
Ale koniec z tym, bo jak tak dalej pójdzie , za jakieś dwa miesiace obudze sie z waga wyjściową....a tego bym nie chciała...
Trzeba sie znowu przestawic na własciwe tory, a nie oszukiwać siebie i innych że jest dobrze....bo niestety dobrze nie jest.
Dzionek zaczęłam od herbatki żurawinowej, kawka z mleczkiem i cukrem poszła w odstawke....oraz ćwiczeń na miesnie brzucha.....zrobiłam je rano bo znajac moje lenistwo potem by mi sie nie chciało......nie jest A6W bo je odpusciłam już dość dawno ale takie zwykłe cwiczonka....dobre  i tyle.
Potem mam w planie troche jazdy na rowerku i co najwazniejsze  unikanie słodkosci....mam nadzieje że sie uda , choć czuje żę nie będzie łatwo.....za duzo pokus czycha z kazdej strony...
Trzymajcie za mnie kciuki!!!!!

16 września 2006 , Komentarze (3)


No tak to było do przewidzenia, zupełnie jak u tego biednego koteczka

Pan kotek był chory
i leżał w łóżeczku.
I przyszedł kot doktor.
- Jak się masz, koteczku?

- Źle bardzo • i łapkę
wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor
poważnie chorego

I dziwy mu prawi:
- Zanadto się jadło,
co gorsza, nie myszki,
lecz szynki i sadło;

Źle bardzo… gorączka!
Źle bardzo, koteczku!
Oj długo ty, długo
poleżysz w łóżeczku

I nic jeść nie będziesz,
kleiczek i basta.
Broń Boże kiełbaski,
słoninki lub ciasta!

- A myszki nie można? -
zapyta koteczek •
lub ptaszka małego
choć parę udeczek?

- Broń Boże! Pijawki
i dieta ścisła!
Od tego pomyślność
w leczeniu zawisła.

I leżał koteczek;
kiełbaski i kiszki
nietknięte; z daleka
pachniały mu myszki.

Patrzcie, jak złe łakomstwo!
Kotek przebrał miarę,
musiał więc nieboraczek
srogą ponieść karę!

Tak się i z wami,
dziateczki, stać może:
od łakomstwa
strzeż was Boże!

teraz bede musiałao odchorować a raczej odpracowac to łakomstwo.....oj bedzie cieżko:((


15 września 2006 , Komentarze (7)

 A oto historia pewnego wesela....innego:))

W pewnym miasteczku odbyło się wesele jakiego nie pamiętaja najstarsi ludzie.
Gości zaproszono w bród.............i smród.
Wódki było morze...........może litr.,a może dwa.
Wszystkich częstowano salami.............. najpierw jadła jedna sala,a potem druga.
Stoły były zastawione...................łokciami.
Torty i ciasta były przekładane..................ze stołu na stół.
Grały dwie orkiestry..................jedna na nerwach, druga w karty.
Panna młoda wyglądała cudownie....................przez okno,
a pan młody wypadł nie gorzej niż ona...........z pierwszego piętra.:)))))

14 września 2006 , Komentarze (5)


Ten niebieski szampan nie smakowała mi z bardzo, miałam wrażenie, że podali mi denaturat…

Młody nawet rzucił hasło „ może go trzeba przepuścić przez gazę”, za co znowu dostało mu się po kostkach…biedne dziecko, nie mogło potem tańczyć, bo miał popuchnięte kostki………..żartuję:)

Jedzenia było masa, wspaniałe pieczone schaby, rolady tudzież inne mięsne i nie mięsne smakołyki:)), torty, ciasta i sałatki…. niczemu się nie oparłam ....nie byłam w stanie , wszystkiego musiałam spróbować, choćby ociupinkę:)))) na efekty nie trzeba było długo czekać w poniedziałek rano waga z dziką satysfakcja pokazała 71…

Solistka zespołu nie popisała się zbytnio swoimi umiejętnościami jej talent pozostawiał wiele do życzenia a towarzysząca jej orkiestra, aby się zbytnio się przemęczyć grała dwa trzy kawałki na żywo a pozostałe dwa puszczała z kasety i udawała, że gra…

Cwaniaki myśleli, że nikt nie zauważy…a towarzystwo przecież nie było aż tak bardzo ululane…..a wódki było morze…..i morze poszło…..a ponoć w tej religii się  nie pije ….

Mimo że orkiestra nie była zbyt udana towarzystwo bawił się przednie, bez jakiś większych zgrzytów.

Najbardziej rozbawiła nas podsłuchana przypadkiem w toalecie rozmowa….

” Wiesz Bracie, nie jesteśmy na tym weselu sami…..są tu i INNI…..i jak ktoś tu narobi dziadostwa to na pewno nie my tylko świeccy”…..jakoś nie narobiliśmy dziadostwa i chyba Bracia czuli się zawiedzieni…..

Towarzystwo piło jadło i tańczyło i tak w koło Macieju , aż do białego rana , a potem………

A potem były poprawiny……..i dalejże od nowa jedzenie, picie i tańczenie….na szczęście w na drugi dzień była inna orkiestra , która tak grała ,że człowiek nie mógł usiedzieć na miejscu i nogi same rwały się do tańca…..

Nawet babcia panny Młodej tak wywijała w tańcu, że  po kolejnym upadku na parkiecie wnuki postanowiły ja nominować do nagrody „ złotego obcasa” i  zgłosić do programu taniec z gwiazdami:))…………………………

I ja tam byłam miód i wino piłam a co widziałam opowiedziałam:)))))
                                                                   KONIEC.