Pamiętnik odchudzania użytkownika:
magnolia90

kobieta, 60 lat, Gdańsk

177 cm, 80.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Schudnąć ....

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 kwietnia 2016 , Komentarze (11)

Wraz z upływem 3 cieplutkich dni wypłynął ze mnie cały optymizm. O mnie króciutka uwaga: "Ten typ tak ma". Niby nic złego nie dzieje się, niby nic złego nie stało się - a mi jest zwyczajnie, mówiąc delikatnie, niewesoło. Smutno też mi nie jest. Coś niedobrego czai się tuż za rogiem? Wiosna nadejdzie..., będzie cieplutko, zielono, kwiatki zakwitną. Niedobre wycofa się. 

5 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

Już mnie nie łamie w kościach, no może troszeczkę, ale z tym da się żyć. Jutro ostatni dzień jaglanki, jak miała pomóc, to pomogła. Dzisiaj u nas była już nie wiosenna, ale letnia pogoda: +23 stopni, a w zacisznym i słonecznym miejscu nawet +30 stopni. Podobno jutro ma się ochłodzić do +13 stopni - to niedobrze. Świat inaczej smakuje, gdy świeci słoneczko i jest cieplutko; gdy wszystko zaczyna budzić się do życia - ja też budzę się.

4 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

Łamie mnie, łamie... niby trochę mniej, a jednak. Coś za coś. Dzisiaj +21 stopni, słoneczko, cieplutki wiaterek. Nic, tylko żyć. Tak bardzo tęskniłam za wiosenką, że jestem w stanie trochę pocierpieć, byleby ta wiosna już nadeszła. Wczoraj  jazdy na rowerze - 0 km, dzisiaj również (jakoś nie mogę, gdy boli). Jutro też będzie dzień i może jazda na rowerze -  tak myślę. Brakuje mi tego ruchu, oj brakuje. Kiedyś nie chciało mi się - taka choroba była mi nawet na rękę (słuzyła jako spoko wymówka), ale dzisiaj chcę tej aktywności, chociażby półgodzinnej jazdy na rowerze, tym bardziej, że dzisiejszy spacer to był rzeczywiście spacer (wolno przeszłam 2-3 km), a nie marsz. Kaszę jaglaną nadal wcinam, bo mi po prostu ponownie bardzo zasmakowała.

3 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj nie jeździłam na rowerku: szykuje się zmiana pogody (najprawdobodoniej) i dopadło mnie łamanie w kościach (wszystkie mnie bolały). Cóż, "SKS"...;)Wierząc w dobroczynne działanie kaszy jaglanej (naturalny antybiotyk) wcinałam ją przez wczorajszy dzień (z dodatkami: jogurt, migdały, orzechy, żurawina, jabłko i cynamon). Dzisiaj też zaczęłam w ten sposób. Ból w kościach znacznie zelżał, więc po obiadku próba jazdy na rowerze - zobaczę ile dam radę, ale rekordów raczej nie spodziewam się. Dobrze czuję się jedząc tylko kaszę jaglaną (+ dodatki j.w.).

1 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Dłuży mi się niesamowicie. W przyszłym tygodniu chyba będzie.

Jazda na rowerku - nie odpuszczam. Jeżdżę codziennie, w zależności od czasu i ochoty w granicach 17-34 km. Mój wcześniejszy rekord - w połowie marca (po sutej imprezie urodzinowej u koleżanki) to 63 km (1h i 50 min/980 kcal). Fajnie byłoby tak codziennie... Waga niby taka sama, a wciąż słyszę  pochwały od wielu osób, że znowu schudłam. To rewelacja i dlatego mam ochotę jeździć na rowerze, codziennie, w miarę swoich możliwości i czasu. Jak miałam sprawny czytnik to kręciłam na rowerze i czytałam. To dopiero frajda! Więc czekam na mój czytnik...

30 marca 2016 , Komentarze (3)

Od środy do poniedziałku nie jeździłam na rowerze. Usprawiedliwienia: przygotowania do świąt, potem święta u mamy i brak roweru. Od wczoraj wróciłam na dobre tory - 34 km, dzisiaj 17 km. Menu nie takie jak być powinne... ciasta, cukiereczki. Wielkiego obżarstwa nie zliczyłam - całe szczęście. Nie ważę się za radą Vitalii, tym bardziej, że po kilkumiesięcznej przerwie zagościła u mnie @. Ciuchy nie zrobiły się za ciasne, więc powinno być dobrze, w każdym razie żadnej tragedii nie przewiduję. 

Mój mąż zniszczył mi mój czytnik e-booków. Wyjeżdżając od mamy nie zauważył torby i na nią najechał samochodem, a w środku tej torby był mój czytnik. Całkowita klapa - koszt naprawy niemalże w cenie nowego czytnika (tylko mniej o 80 zł.). Zamówiłam nowy, taki sam. Już trzeci wieczór bez czytania, bardzo mi tego brakuje. Czuję się nieswojo i taka jakoś ogołocona ze szczęścia. Płakałam jak bóbr 2 godziny, całą drogę powrotną do domu. Już mi przeszło, ale mojemu mężowi nie za bardzo, planuje naprawić i ten zepsuty ale nie przez producenta (ten jest i tak do wyrzucenia, więc niech próbuje), tylko przez kumpli.

10 marca 2016 , Komentarze (10)

Nie rezygnuję! Jeżdżę prawie każdego dnia; prawie, bo w ciągu  ostatniego tygodnia podarowałam sobie 2 dni. W zależności od mojego samopoczucia i czasu to 17 lub 34 km, częściej 34 km. Dobrze czuję się po tym wysiłku i to jest najbardziej budujące. A waga? obecnie 80,6 kg (-0,5 kg w poniedziałek). Żadne rewelacja, ale rewelacją jest to, że nie tyję. Ostatnie dwa dni to brak silnej woli przed atakiem na słodkie i nie tylko (szczęście, że nie było tego dużo). Dobra... nie ważę się, bo mogłoby być niezbyt dobrze. Nie liczę kalorii, nie stosuję żadnej diety cud, ale uważam na to, co jem każdego dnia. 

Mało czasu - moja zmora... Kupiłam sobie czytnik e-booków i mam teraz jeszcze mniej czasu, bo wpadłam w sidła czytania w każdej wolnej chwili, do późna w nocy. Jestem spokojna, szczęśliwa.

27 lutego 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj -0,3 kg, a dzisiaj 0,7 kg; w sumie 1 kg.:) Ważę  81,1 kg. Dalej jeżdżę na rowerku stacjonarnym: przedwczoraj 34 km, wczoraj 17 km. Dzisiaj będzie 34-35 km. Jutro 17 km, albo nic bo wyjeżdżamy.

24 lutego 2016 , Komentarze (6)

No jestem zadowolona, że aż strach. Dlaczego? Bo dalej kontynuuję jazdę na rowerku stacjonarnym: codziennie 60 minut, 31-32 kilometry. Ja? Taki leń do systematycznych ćwiczeń? To już 3 tydzień zapału, który mi nie mija. Oby jak najdłużej, bo dobrze czuje się po tej codziennej jeździe na rowerze. Nic mnie nie boli, zazwyczaj kręgosłup też nie, ale są dni, gdy trochę dokucza mi ból. Co tam! Akurat jazda na rowerze jest bezpieczna dla kręgosłupa i zarazem jest lekiem na ból. Nie mam wymówki, by zaprzestać tej aktywności fizycznej.

Waga bez zmian. To dobrze, jak nie może być inaczej. Wolę tak, niż wzrost. Jem 5 posiłków w granicach 1300 kcal, takich zdrowych, dietetycznych. Tylko, że jakiś czekoladowy cukiereczek, ciasteczko, landrynek jest codziennie, a wczoraj nawet dałam się sama (bo nikt inny tego nie robił) skusić na drożdżówkę jogurtową z ciastkarni. 

Za mało śpię, niecałe 7 godzin i stąd ten apetyt na słodkie... Konieczna zmiana, dzisiaj idę spać o 22-ej, a nie 23.30 lub troszeczkę później.

21 lutego 2016 , Komentarze (8)

Wyjechali w nocy - od nas 3.40.  Odlot samolotu o 6.05; o 8.30 - u siebie w domu. Pusto zrobiło się w naszym domu... Kiedy znowu zobaczymy się? Za pół roku? Za rok?

Zważyłam się: waga pokazała 82,1 kg, czyli +1,8 kg od czasu zakończenia detoksu. Mam nadzieję, że wzrost wagi związany jest z podjętymi przeze mnie 2 tygodnie temu. Nie obżeram się, jem dietetycznie, więc to na pewno nie "obżarstwo". Trudno. Ale co tam waga, centymetry powolutku lecą w dół (-2 cm w talii i w biodrach). Codziennie jeżdżę na rowerku stacjonarnym: 30-31 kilometrów w czasie 1 godziny (tempo zmienne: 29-35 km/godz.). Za chwilę wsiadam na rowerek. Dokonałam wyboru: wybrałam rowerek zamiast przesiadywania na V*, na wszystko nie starcza mi czasu.