Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251847
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 grudnia 2019 , Komentarze (11)

Mama znów w szpitalu. Od wczoraj Jej stan pogorszył się, powód nie jest znany. Znów godziny na SOR, co to za oddział, niech to cholera weźmie! Najgorsi lekarze tam lądują, bezwolni, niedecyzyjni, a pielęgniarki są kompletnie pozbawione empatii. Jedna z osób czekała tam od 8 rano do 22:30 , dziś jest w stanie agonalnym. Wiem, bo leży na tym samym oddziale , co Mama . Bez jedzenia , bez kroplówki, przy cukrzycy i migotaniu przedsionków, z biegunką. Tak wczoraj wyglądał stan mojej Mamy. Dziś siekło mnie raz jeszcze, gdy okazało się, że lekarzem prowadzącym jest pani, która pozwoliła sobie na stwierdzenie, że przywieźliśmy rodziców do szpitala, bo chcemy sobie  odpocząć. Poszłam do p. Ordynator i poprosiłam o zmianę lekarza. Wprawdzie z pewnym dąsem, ale jednak uzyskałam zmianę, o czym poinformowała mnie owa "empatyczna" lekarka. A ja   , pewna swojej decyzji, przypomniałam je zachowanie sprzed 3 miesięcy. Pamiętała. Wisi mi to, niech sobie mówią , co chcą. Dla mnie ważna jest Mama, która leży przestraszona, powoli zaczyna kojarzyć nas, ale z trudem. Postanowiłam , że w okresie pobytu Mamy w szpitalu, opiekunka będzie  przychodzić do mieszkania Mamy i oporządzać je na powrót rodzicielki. Sama zaproponowała, że pójdzie do szpitala  wykonać dodatkowe czynności higieniczne, jeżeli będzie taka potrzeba. No i musiałam spotkać się z bratem, ale chemii nie było z żadnej ze stron. To także nic dla mnie nie znaczy. W szpitalu pokazałam pełnomocnictwo notarialne  z zakresem pełnym, a mimo tego wykonano cewnikowanie Mamy bez moje zgody. To naprawdę świat oderwany od realiów życia, rządzący się własnymi regułami i absolutnie za nic mający dobro pacjenta.  Moja waga spada, dziś na obiad zupa warzywna krem, bo chcę zanieść Mamie do szpitala, aby coś zjadła. Tyle, uciekam.

10 grudnia 2019 , Komentarze (9)

gdy oglądam odbieranie nagród noblowskich. Czytałam p. Tokarczuk  już jakiś czas temu, Bieguni to moja ulubiona książka noblistki, do Ksiąg Jakubowych muszę się przygotować z uwagi na jej ciężar. Z niecierpliwością i ogromną ciekawością czekam na wykład p. Olgi. :). Dzień po takiej sobie nocy też niezbyt. U Mamy byliśmy rano, potrzeba kąpieli była i zmiany pościeli. Cóż, taka to choroba, a Matula słaba ogromnie. Leki wykupione, i znów mnie złapał wku.... , bo powracamy do lekarstw, które za radą tegoż samego lekarza oddaliśmy do hospicjum.  Jedna zapisana fiolka to 149zł , i na szczęście  stać Mamę na takie zakupy. Nie wyobrażam sobie ludzi z marniutką emeryturą. pozbawionych możliwości nabycia leków.  Z nerwów zjadłam kilka ciasteczek maślanych, i teraz mam  wyrzuty sumienia. A moja rodzicielka  przestraszona leżała w łóżku, bo pielucha nie wytrzymała. Jak dziecko, które spsociło.  Nie chcę takiej starości, to upokarzające . ;(. Jutro mąż ma gimnastykę, ja mam wolne, chyba  zajmę się organizowaniem jadła świątecznego, czyli lepienie uszek. Pogoda dziś była wstrętna , deszcz ze śniegiem zacinał, bo i wiało pokaźnie.  Na obiad resztka pomidorowej i leniwe z cynamonem. Nawet mój mąż zjadł ze smakiem, a przecież nie lubi klusek na słodko. Na piątek upiekę babeczki wytrawne dla nas , dla Mamy i dla opiekunki. Takie z tartej cukinii, z serem feta i z orzechami.  Fajnie smakują do zup typu krem.  Waga lekko w górę, to te słodycze pozaprogramowe. Cóż, mam trochę zmartwień, a cukier jakos przy tym pasuje, prawda?

9 grudnia 2019 , Komentarze (5)

Coraz bliżej Boże Narodzenie, co już się czuje w tempie panującym na ulicach. W nocy padało , lalo na przemian, a dziś piękne słońce, bo wiatr rozpędził zwały szarości na niebie. Rano, ale po posiłku, poszłam na pedicure, do prawdziwej podolożki, wypowiadając się poprawnie i według płci.  Zrobiła mi dobrze, oj jak dobrze!  Mam fajnie, bo gabinet znajduje się pod moim mieszkaniem, mogę więc schodzić w kapciach. Godzinka relaksu, a potem mogłam biegać i pokonywać  odległości niebotyczne!  Rozmawiałyśmy m. in. o  kręgach szyjnych i sposobie na ich skuteczna rehabilitację. No i okazało się to, co  stosuję, czyli pływanie na plecach. A poza tym zero patrzenia w smartfony z opuszczona głową, bo to skutkuje większymi zwyrodnieniami. Aktualna młodzież będzie miała z tym kłopot. Po zabiegu do US, aby złożyć zeznanie o darowiźnie , co by nie płacić podatku. Następnie spacer nad Bałtyk, dziś wyrazisty w swoim kolorze ulubionego koloru Doroty Szelągowskiej.  Szybki marsz, zeszło nam 6 km, rześko  było i przyjemnie.  Na obiad  pomidorowa z makaronem ( bo wczoraj był rosół) i powtórka z mięsa, ale wyłącznie z sałatą. Zrobiłam natomiast pierogi leniwe dla Mamy na jutro, używając do tego Ricotty. Wyszły wspaniałe, będą i dla nas. Usiadłam do laptopa z zamiarem  oporządzenia spraw finansowych Mamy, a tu (chory). W moim banku jakiś problem , logowałam się poprawnie 5 razy , a i tak zostałam zablokowana. Infolinia poinformowała mnie głosem sympatycznego człowieka zza Buga, że problem tkwi " u nich" . To określenie pamiętam z lat dziecięcych, gdy odbiór programu TV był zakłócony czymś, co  było " u nich". Korzystając więc z istniejącego połączenia ze światem, uprzejmie donoszę jw. 

8 grudnia 2019 , Komentarze (6)

bo wczoraj i dziś ( trochę) , przerwałam moje postanowienie. Były urodziny męża  (serdeczne dzięki za życzenie w Jego imieniu oczywiście), zaprosił do restauracji na obiad  z winem, potem jeszcze w domu kawa i ciasto, dziś była mała powtórka. W restauracji zjadłam wprawdzie zdrowo, bo Labraksa z kaszą gryczaną, ale były 2 kieliszki białego wina. Wprawdzie zawsze rozcieńczam wodą, ale zawsze. Ciasta też było niewiele, a i tak wieczorem byłam nadal pełna. Jednak wolę jedzenie "moje" , czyli ryba tylko z salatą, albo zupa krem z grzanką.  Ruch natomiast objawił się w prawie 11.000 kroków i  w ponad 6 km. To niby niewiele, ale przy dość silnym wietrze nad morzem wysiłek był. Dziś na obiad rosół z makaronem , pieczona polędwiczka, macerowana w occie balsamicznym + sałata. Na szczęście waga dziś tylko  o 200g większa, szybko to zrzucę. Mamy wolna niedzielę, brat dziś dyżuruje. Po takim dniu  zawsze boję się , co zastanę u Mamy, ale trudno, tak niech będzie. Sama wszystkiemu nie podołam.  I tak dziś  wypełniam   zgłoszenie o przyjęciu darowizny, a następnie o przekazaniu darowizny . Pierwsze od Ojca, drugie dla Mamy. Na spacerze dziś potkałam kolegę z liceum. Jest po podobnych przejściach , widać na nasz rocznik tak ma.  Wieczorem wybierzemy się obejrzeć otwarty jarmark , po raz pierwszy w Gdyni na Placu Grunwaldzkim.  Miasto już ozdobione świątecznie, po zmierzchu będzie pięknie !  A morze dziś stalowe, zimne, nieprzyjazne, jednak i tak przyciągnęło wiele osób.

6 grudnia 2019 , Komentarze (8)

I na dodatek dziś mikołajki. Odwiedził mnie rano ten facet, przyniósł zabawne skarpetki świąteczne, oraz czekoladowa podobiznę swą . Zjadłam po południu, a co tam! A waga cudna, naprawdę, już prawie 3 kg zleciało. Araksol, bój się! Wczoraj pojechaliśmy do Auchana, takich ilości słodyczy nie widziałam dawno! Nie ruszały mnie jednak tak, jak widok herbat różnorodnych. Mam ich sporo w domu, więc nie kupowałam, ale pasjonaci naprawdę mają uciechę. Przy okazji załatwiłam sprawę niespodzianek dla opiekunki i dla jej córki. Mama dostała czekoladki  Lindt, będę je wydzielać po jednej, na zachętę, jak dla dziecka. Rano waga, cudo, dobre wyniki cukru i ciśnienia. Czyżby koszmary poszły precz? U Mamy dziś ok, jest bardziej logiczna, gdy odstawiono Ketler. Ze smakiem zjadła kanapki z pastą rybną, potem masowanie nóg, ale to już po kąpieli. Opiekunka przyniosła Mamie cyprysa, owinęliśmy je sznurem lampek , cudnie to wygląda.  Jutro mój luby ma urodziny, niestety pogoda będzie do bani, a zamiarem był wyjazd do Gdańska. Szkoda! Powoli zbliża się czas lepienia uszek. Opiekunka poprosiła o porcję, mam  więc trochę pracy, ale dostanę za to szynkę wędzoną na działce! Taki handelek wymienny. Dzwonił kolega z liceum, organizowane jest za tydzień spotkanie, odmówiłam , bo jeszcze za wcześnie na uciechy. Poprosiłam jednak o telefon następnym razem. Niektórych zobaczę po wielu latach! Dziś na obiad reszta zupy krem z cukinii i łosoś  pieczony w papierze. Do tego mix sałat z sosem winegret, pycha! Takie obiady lubię, dlatego bez wyrzutów sumienia zjadłam czekoladkę. Poczuć się dzieckiem, to przyjemne;).

4 grudnia 2019 , Komentarze (4)

Czas biegnie szybko, ale i zajęć sporo. Wczoraj wizyta u lekarzy z Mamą. Nie chciała się ubierać, zjeść obiadu, nie chciała jechać. Była zła, opryskliwa i nieprzyjemna. Wiem, to choroba, ale jest mi tak przykro, gdy słyszę, że nie przychodzę do Niej, że nic  dla Niej nie robię. Och, życie, czemu jesteś takie trudne?  Obaj lekarze zmienili Mamie leki, znów karton medykamentów powędruje do hospicjum. A dziś informacja o zanieczyszczonej metforminie, a Mama właśnie Metformax brała. Na szczęście nastąpiła zmiana. Wróciliśmy z tych wizyt przed 20, zmęczeni psychicznie, bo to ogromna sztuka zachować spokój.  Dziś kolejna nieciekawa informacja, bo dzwoniła Ciocia, że zmarła jej starsza córka. Nie było kontaktów rodzinnych. widziałam tę córkę jeden raz  w życiu, była w wieku mojego brata , a dziś miała imieniny. Przykre to, a niedługo Święta. Aby uspokoić myśli zabrałam się za porządkowanie  w szafkach kuchennych. Sporo poszło do śmietnika , bo byłam bezwzględna dla przypraw, kasz itp. To samo z lekami, czyli uporządkowanie( bez wyrzucania), od razu zrobiło się więcej miejsca. Moje ciśnienie stabilizuje się, rano mam wyniki znakomite. Pogoda dziś do bani, ale wyszliśmy  nad morze, przeszliśmy całą trasę. Jutro ma byc słonecznie, to wystawię twarz na działanie D3.  Zamówiłam tort na  Boże Narodzenie, bo to nasza 42 rocznica ślubu. Ludzie  teraz tak mało jadają słodyczy, nie warto bawić się w pieczenie. Tort będzie owocowy, ze śmietaną i żelką. A, i moja waga ładnie spada, co cieszy, bo może wreszcie znalazłam sposób na tę cholerę. A to mniej cukru po prostu.  Dziś na obiad  zupa krem z cukinii z grzankami oraz pierś kurza  marynowana w occie balsamicznym, a potem upieczona. Pycha!

2 grudnia 2019 , Komentarze (9)

Wizyta u lekarza, bo ciśnienie w nocy nie do zniesienia. Obejrzał moje wyniki i oboje zdecydowaliśmy, że bez leków to raczej nie da się dalej funkcjonować, a szkoda w zdrowiu może być  większa. Dostałam skierowanie do kardiologa i teraz  powielam choroby moich rodziców. Waga natomiast zadowalając, znów o 400g mniej. Schudłam na twarzy, co mąż zauważył. Dziś smażyłam naleśniki z mąki gryczanej. Ich charakterystyczną cechą jest kruchość, a zatem trudno je zwijać. Przekroiłam więc każdy krążek na pół , i takie mniejsze, półksiężyce  napełniłam farszem. Jutro będą na obiad i dla Mamy. Tylko jakaś surówka do tego. Jutro wizyta  z Mamą u neurologa i kardiologa. Pora dobra, bo po południu rodzicielka jest jakaś pełniejsza werwy.  Brat dzwonił do opiekunki, że w przypadającą na niego niedzielę będzie poza granicami Polski, zlecił więc jej opiekę. Wychodzi znów na to, że sprawy i interesy brata ma opłacać Matka. No cóż, podejmiemy się oczywiście opieki  w kolejną niedzielę i w następną, naszą, także. Gdy wypadnie tak, że my nie będziemy mogli wypełnić swojego obowiązku , zapłacimy opiekunce z własnej kasy. Tak jest uczciwie. Muszę poza tym uświadomić brata, że o wszelkich formach opieki nad Mama decyzje podejmuję ja , i tylko ja. Tak długo, jak będzie trwało pełnomocnictwo udzielone przez Mamę.  Pogoda dziś w Gdyni do dupy. Poszłam do Biedronki po owoce cytrusowe, wracając trafiłam na zimową aurę. A cytrusy aktualnie suszą się w suszarce, zrobię z nich ozdoby na choinkę, zapakuje jako prezenty mikołajkowe dla znajomych. W domu pachnie cudownie!:D.

30 listopada 2019 , Komentarze (9)

co u mnie od ostatniego wpisu.  Film "Irlandczyk  trwał ponad 3 godziny. Wysiedziałam bez konieczności wyjścia do wc. Sam film ciekawy, obsada znakomita, wbrew recenzjom wolę de Niro niż Pacino. Al Pacino miał , według mnie , dwie doskonałe role, pierwsza to Ojciec chrzestny, druga to Zapach kobiety. W Irlandczyku gra w sposób przerysowany., czasami nie do zniesienia. A temat filmu? Mafia w kregach związków zawodowych, w polityce, czyli zahacza troszeczkę o nasze podwórko. Kto lubi, będzie zadowolony. Moje cisnienie skacze jak jojo, budzę się w nocy, bo szum w uszach nie pozwala zasnąć. W poniedziałek mam wizytę lekarską, ale zdecydowałam sama, że do poniedziałku będę brała dodatkowa tabletkę na nadciśnienie.  Nie dałam się czarnemu piątkowi, jedna wizyta w Hebe, po kremy i inne potrzebne kosmetyki, które były w wyjątkowych cenach. Dziś pogoda w Gdyni REWELACYJNA!. Słońce, w południe ok. 12 stopni,. Poszlismy na spacer po 9 , było jeszcze chłodno, ale pusto, cicho, tylko zapaleńcy biegali nad morzem. Spore zakupy w LIdlu, aby przygotować żarełko na kilka dni. Baza to rosół, na jutro do Mamy zabieram polędwiczki drobiowe w sosie koperkowym, marchewkę duszona z kalarepką. A dziś była polędwica z dorsza, wprawdzie smażona, ale do tego góra sałaty i tyle. Od jutra adwent, i moje postanowienie w sprawie rozstania się z cukrem do Świąt. Jutro też dyżur u Mamy, będzie porządkowanie w szafach, przygotowania do Bożego Narodzenia. Brat wraca ostatecznie z Danii do Polski, został tam pozbawiony mieszkania komunalnego, bo nie zapłacił podatku dochodowego za 2018r. Teraz ma płacić karę. Cóż, jest dorosły, odpowiada za swoje zachowanie.  Kontaktu nie utrzymujemy  nadal , wcale nie tęsknię. Było miło, minęło miłe ,zrobiło się nieciekawie, takie życie. Ogromnie cieszę się z wyjazdu do Inowrocławia, lubię to uzdrowisko.  Ktoś wystawia przy śmietniku fajne rzeczy do renowacji. Ależ mnie ręce świerzbią do pracy. Niestety nie mam gdzie tych rzeczy przechować i zastosować. Szkoda!

26 listopada 2019 , Komentarze (9)

tak powoli zbliżamy się do Bożego Narodzenia. Już wyjmuję z szuflad ozdoby, przeglądam serwety, świeczniki, zapasy świec. Po drodze jeszcze czekają  urodziny męża. Prezent już ma, bo to po prostu najpiękniejszy prezent, czyli książka.Jeszcze jakaś płyta , obiad w wybranej restauracji, i tyle.Najbardziej cieszę się z prezentu  wspólnego, czyli pobytu w Inowrocławiu , w sanatorium , z zabiegami, przez 7 dni. Oboje lubimy taką formę relaksu, czujemy się po takim pobycie doskonale, zawsze dużo korzystamy z basenu, gramy w tenisa stołowego, nie gardzimy  dobra muzyką przy kawie i tańcu. A i spacerów jest wówczas mnóstwo . To jednak dopiero pod koniec lutego. Dziś wpłaciłam zaliczkę. Dziś Mama była bardzo mało kontaktowa. Mało zjadła, podsypiała, niestety wrócił motyw moczu, bo leki go wzmagają. Musze wybrać, albo opuchnięte nogi, albo mniejsze otępienie. Na dziś umówione wizyty lekarskie zostały przełożone na przyszły tydzień, bo jeden z lekarzy miał dyżur w szpitalu. Oby to się nie powtórzyło. Przy okazji zapytam o te leki, może jakaż zmiana?. Na obiad dziś tylko rosół z pierożkami, oboje nie mieliśmy ochoty na więcej. A ja wstałam przed 6, zrobiłam śniadanie, usiadłam z książką i czekałam , aż mój małyżonek się obudzi. Zadowolony był , bo to on z reguły jest skowronkiem. :)

25 listopada 2019 , Komentarze (14)

Jeszcze nie, staram się, ale jestem na dobrej drodze. Zimno w nocy, ale jak się teraz śpi przy otwartym oknie! Ograniczam pieczywo, na kolację wciągnęłam miskę mix sałaty i galaretkę z kurczaka zrobiona tymi ręcami! Pyszne to było. Popijam  herbatę czerwoną, aby i ona zaczęła cokolwiek  nowego w moim organiźmie. Umówiłam Mamę na wizyty za tydzień, jestem zadowolona. Na jutro przygotowałam już dla Niej rosół, no i te gołąbki bez zawijania. Spacer dziś był , na bulwarze mało osób, bo wiało chłodem, aż dech zapierało. Ci najwytrwalsi jednak pojawili się. Kupiłam kolejna mandale, ostatnio uspokajam sie przy malowaniu kredkami.  Zrobiłam kolejny przegląd szafy, duża torba do wydania już jest spakowana. Jeszcze dojdą nienoszone szaliki, apaszki, chusteczki, itp. Luźno mam w szafie, ale z ogromna tęsknotą oglądałam niektóre sukienki. Ona nadal na mnie czekają i nie tracą nadziei. Na obiad zrobiłam faszerowane cukinie, zapiekane z mozzarellą , z kawałka kalafiora , resztki rosołu, marchewki gotowanej z rosołu oraz z połówki jabłka ugotowałam zupę krem.  Wyszła rewelacyjna. Doprawiona imbirem i gałka muszkatołową, ociupinką chilli, rewelacja. Będzie na jutro na rozgrzewkę. Pozdrawiam :)