Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251850
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

24 listopada 2019 , Komentarze (8)

Święta coraz bliżej, czas zacząć porządki wokół. Dziś robiłam to w przelewach bankowych. Och, jak trudno było się "dostać" do Google, chyba cała Polska działa  zakupowo przez internet. Lubię te nasze pogaduchy nie tylko o diecie. Bo przecież jest tak, że gdy spotkam znajomą, koleżankę, przyjaciółkę, to nie rozmawiam z nią tylko o tym, co jadam na śniadanie. Ona i ja jesteśmy chętne poznać chociaż wirtualnie, naszych bliskich, nasze domy, zwyczaje, itd. To miłe, gdy ktoś pociesza w sytuacji kryzysowej, gdy daje kopa jeżeli się zapuścisz. Jakoś nie ciekawią mnie pamiętniki, które ograniczają się do danych statystycznych. Dlatego właśnie piszę , jak piszę. Mąż coś narzeka na zdrowie, ale cóż ma innego robić, skoro  z czapką mu nie po drodze, a na zewnątrz  3 stopnie i bardzo zimny wiatr? Chyba położę mu obok na stoliku metrykę, aby przypomniał sobie , ile to ma wiosen za sobą. ;) Wczoraj robiłam gołąbki bez zawijania, czyli kapusta wymieszana z mięsem, z tego kulki, do sosu pomidorowego i już. Dziś będzie obiad taki  właśnie, a do tego kiszone ogórki lub kiszona kapusta, bo i taką mam.  Wczoraj spacer nad morzem mimo chłodu. Jeżeli ta zapowiadana zima przyjdzie, to będzie ostro. Udało się w Empik-u kupić  nową książkę Mariusza Szczygła pt. "Nie ma", książkę o. Wiśniewskiego,a zamówić  pozycję jeszcze cieplutką Jacka Cygana. W czwartek pójdziemy na Irlandczyka, a wczoraj zaliczyliśmy kabaret Jurki. Naśmiałam się zdrowo, a "szycie" na scenie jest niesamowicie zabawne. Do tego trzeba inteligencji i poczucia humoru, a Jurki to mają. Tyle  w kulturze u mnie. A waga jest fajna, bo ograniczenie słodyczy swoje robi. Jest mniej o 2 kg i to na stałe. Staram się nie  podjadać, na stole więcej warzyw, sporo piję,a le ciepłej wody. Podobno jest lepsza od tej zimnej i szybciej nawadnia. Możecie wierzyć lub nie, ale wypisałam już kartki świąteczne! Wczoraj odezwała się telefonicznie moja Ciocia, kuzynka Mamy, lat 85. Miłe to, gdy rodzina się kurczy. Dziś w Gdyni  tylko 4 stopnie. Udam się do Rossmanna po jakieś suplementy dla małegożonka. Trzymajcie się  cieplutko!

21 listopada 2019 , Komentarze (4)

Do wczoraj pogoda w Mielnie dopisała. Sama podróż do tam przebiegła fajnie, bo z przystankiem na posiłek, potem na kawę, co pozwoliło odkryć nowe miejsca. A po przyjeździe plaża, spacer nad Bałtykiem szumiącym faliście. Zbieraliśmy bursztyny, wprawdzie wielkości  groszku, ale zawsze. Garstka się uzbierała. Późnym popołudniem basen, mąż jeszcze z sauny skorzystał, ja z uwagi na nadciśnienie spasowałam. Ale pływałam ochoczo. Wieczory , po sutej kolacji, naprawdę wystawnej, spędzaliśmy różnie, bo i spacer był , i leniuchowanie z książką. Kolejnego dnia wybralismy się w kierunku Unieścia , wracaliśmy natomiast nad jeziorem Jamno. Pusto w okolicy, ale trwają różne prace remontowe, co cieszy. Jamno ogromne, na wodzie domki całoroczne, ale to maleństwa. Polecam taki jesienny pobyt mimo wszystko. Popołudniu udałam się na zabieg kosmetyczny na twarz. Została wymasowana, wtłoczono mi w skórę twarzy mnóstwo różnych specyfików. Czułam się po nich rewelacyjnie, a sam zabieg bardzo przyjemny. Co do posiłków, to jednoznacznie mogę stwierdzic, że hotelowe odżywianie nie ma nic wspólnego  ze zdrowiem. Fakt, zjadłam sporo ryb, sporo zieleniny, ale i naleśnika z twarogiem, rogala marcińskiego na pół z mężem, wypiliśmy butelke białego wina. Wprawdzie przeszliśmy ponad 15 km, pływałam  w basenie pół godziny, ale to nie to. Dziś w drodze do tu  już nie było tak ładnie, listopad dał znać o sobie, z radością powitałama moje mieszkanie , i od razu zabrałam się za posiłek. Znów barszcz ukraiński, reszta pieczeni, a na jutro dla Mamy zupa z soczewicy.  Potem udałam się do banku założyć konto rodzicielce, co zakończyło się sukcesem. Kilka spraw domowych załatwiłam, teraz mam spokój i mogę zająć się własnymi sprawami. Ciesze się, że od jutra wracam do odżywiania się juz ustalonego , pasującego mi i odpowiadającego mojemu organizmowi. 

18 listopada 2019 , Komentarze (7)

to po wizycie lekarza u Mamy.  Zbadał, powiedział dobre słowo, przepisał, skierował, pochwalił. A wczoraj tak się bałam, Mama miała puls 128, była wyraźnie osłabiona, ale dzielnie znosiła moje namowy na szklankę zimnej wody, na  oddechy głębsze,itp. Wczoraj oporządziliśmy mieszkanie Mamy, przywracając je do stanu sprzed choroby Ojca. Łóżko rehabilitacyjne zostało  rozkręcone i wyniesione do piwnicy, meble wróciły na swoje miejsce. Wymiotłam wszystkie brudy, wstawiłam Mamie do brodzika nowe krzesełko do kąpieli, takie bardziej stabilne. Dziś opiekunka  zachwycała się, bo obie miały frajdę z mycia. Mama siedziała pewnie, a opiekunka miała więcej swobody. Rano smażyłam naleśniki, zrobiłam je z farszem mięsnym, zawiozłam Mamie  na obiad. Zjadła je ze smakiem, do tego był barszcz ukraiński. Jutro mamy wolne, jedziemy na 2 dni do Mielna, trochę luksusu zażyć. Jestem zmęczona takim tempem. Odebrałam dziś wyniki badania krwi, z pewnością mam podwyższony cholesterol.  O reszcie  powie mi lekarz. Nie zdecyduję się na statyny, po powrocie z Mielna zaczynam dietę z duża ilością warzyw zielonych i kiszonych. A to wszystko przez stres. Co drugą noc źle sypiam, siedzę do 2-3 w nocy. Dieta przyda się, tym bardziej, że przystąpiłam do wyzwania dot. zrzucenia 7 kg do pierwszego dnia wiosny.  Ha! Zrzucić ! Ale utrzymać to! Zobaczymy jak to będzie, ale z pewnością w adwencie zero słodkiego. Lekarz Mamie dwa razy głośno i dobitnie zakazał  cukru, mam nadzieję, że ta prawda dotrze i do mojego brata, który w każde odwiedziny przywozi ciasto, ciasteczka, słodycze jakieś. Powoli zaczynam oswajać się ze stanem mojego życia i moge obiecać coś na 100%- nie dam sobie odebrać podróży i już. :<.

14 listopada 2019 , Komentarze (4)

Dzis pogoda o 180 stopni inna. Jest słonecznie, wietrznie i chłodno, ale słonecznie. Bałtyk dziś wygląda jak król lodowy, taki odcień błękitu, chłodny, ma dziś morze. Pojechaliśmy na cmentarz na grób Ojca. Dziś obchodziłby 90 urodziny. Zapaliłam znicze od na , od panicza, od Mamy. Rodzina brata nie była tam nawet 1 listopada. Ale to zostawiam, bo po co mam myśleć o rzeczach złych. W drodze powrotnej wstapilismy do Mamy, zjadła śniadanie, wypiła z nami kawę.  Muszę zastanowić się nad opieką nocną, bo pora roku bardzo doskwiera rodzicielce. Jutro wizyta lekarza , może coś postanowimy. Narazie zajęłam się gotowaniem. Rosół powoli się gotuje, pulpety cielęce w sosie grzybowym dla Mamy już pyrkoczą , dla nas będzie kotlet schabowy i fasolka żółta. Rosół wykorzystam do zup różnych. Noc minęła ok. , ciśnienie też nie doskwierało. Nadal załatwiam mnóstwo spraw nie swoich, po Ojcu, rodziców, itd. Spędzam przy komputerze sporo czasu, opłacając, sporo ustalam telefonicznie. Wymyśliłam system gromadzenia dokumentów, musze dziś zastosować. Poza tym spokój, czego i Wam życzę.

13 listopada 2019 , Komentarze (8)

nastała jesienna. Obudzić się w taki poranek to żadna przyjemność. Szczególnie po nocy przerywanej  bólem głowy. Niech już ten neurolog nastanie.  Rano pomiary, wyszły znakomicie, bo cukier np.88. Na śniadanie owsianka  z jabłkiem , cynamonem i prażonym słonecznikiem. Poszłam do banku w sprawie konta Mamy, czekam na telefon, kiedy  będę mogła sfinalizować sprawę. Spacer w deszczu ulicami , to żadna przyjemność. Ludzie kulą się pod parasolami , spieszą się pod dach. Dziś na obiad krupnik, co z pewnością rozgrzeje , ale przed obiadem latino solo. Trenerka  lubi gorące rytmy, więc ruch będzie. A wczoraj  ćwiczyliśmy z mężem, dziś przerwa, bo oboje mamy wygibasy organizowane.  Adwent w tym roku trwa fajnie, bo od 1 grudnia do 24 grudnia. Nie trzeba liczyć specjalnie. W adwencie zero słodyczy, zero absolutne.  Układam powoli w głowie menu świąteczne, kartki już kupiłam.Jestem tradycjonalistką, lubię słowo pisane na coraz piękniejszych kartach świątecznych. No i trzeba myśleć o prezentach. Moim priorytetem są wyjazdy, tak zostaną ukierunkowane moje pomysły. I jeszcze książki, które aktualnie kupuję wyjątkowo, na święta, z różnych okazji imieninowych czy urodzinowych. Pozostałe wypożyczam, to w ramach minimalizmu. 

12 listopada 2019 , Komentarze (5)

Wracamy do codzienności, czyli zmagań z prozą życia. Rano do PZU, aby tam załatwić kolejne sprawy Mamy. W drodze powrotnej zakupy, te warzywno owocowe w większej mierze, bo taki jest czas. Spaceru sobie nie darowałam, znów nad morze, tym razem w Gdyni.  Szare dziś było i zamglone, a lekkie fale zwiastowały zmianę pogody. Na bulwarze ludzie ci sami, co zawsze, czyli pasjonaci  pieszych wędrówek.  Po powrocie spakowałam co trzeba, i do Mamy. Była dziś bardzo senna, nie spała dobrze w nocy, bo moja "kochana" bratowa zostawiła mnóstwo słodyczy. Mama się najadła  i cukier jej nie pozwolił zasnąć. CO JA MAM Z TYM ZROBIĆ DO CHOLERY!!!!! Gdy zostawiam kartkę z prośbą o respektowanie stanu zdrowia Mamy, to jest wielkie oburzenie.  Przecież Mama ma cukrzycę!!!   UFF, przerasta to mnie. (szloch). Zawiozłam krupnik na indyku z mięsem, kopytka własnej roboty, trochę winogron, trochę pomidorków,  trochę polędwicy sopockiej, jogurt. U nas obiad podobny jw. bo przecież robiłam u siebie. Dziś mam często chwile retrospekcji, wspominam czas dzieciństwa syna, mojej pracy zawodowej, chwile wczesnego małżeństwa. To już starość taki stan?  A za kilkanaście minut  będę  razem z mężem wykonywac ćwiczenia rozciągające. Namówiłam lubego do takiej codziennej aktywności , chociaż przez 15-20 minut. Fajnie mam, prawda?

10 listopada 2019 , Komentarze (10)

Dziś wigilia Święta Niepodległości. Dzień zapowiadał się od rana pięknie, a zatem w drogę!  SKM do Orłowa, stamtąd parkiem Kolibki do Sopotu.  Nadal pełno złota na drzewach, to graby i kasztany tak pięknie barwią świat. A ludzi po drodze!. Cieszy to niezmiernie, bo siedzenie w domu, w pieleszach , nie bawi . Morze  w okolicach Sopotu niebieściuchne jak niezapominajka. Tylko czerwone tankowce i kontenerowce barwiły horyzont. Nieprzebrane tłumy ludzi na deptaku. Spostrzegłam plakat o koncercie w sopockiej Filharmonii, niestety biletów już brak. Usiedlismy na kawę w Wedlu, tłum nas wygonił do Rydelka.Już kiedyś zachwycaliśmy się tamtejszymi wypiekami, tym razem było podobnie. Kupilam chruściki do domu, na miejscu zjadłam rozpływające sie w ustach ciastko orzechowe. Wracalismy do domu z Sopotu też SKM, ale wysiedliśmy stację wcześniej, aby jeszcze i Gdynię przejść. Razem wyszło prawie 9 km, 12.500 kroków. Aby wynagrodzić  brak muzyki poważnej, kupiłam bilety na komedię w reżyserii i z udziałem Tomasza Sapryka, który ostatnio wybrał Gdynię na miejsce swojej aktorskiej przygody. Poza tym udało się kupić bilety na kabaret Jurki, którego popisy są inteligentne, zabawne i na żywca  podawane. Co widać po minach wykonawców.  A jutro na Hel, aby na krańcu Polski świętować. Jazda samochodem Półwyspem Helskim to prawdziwa frajda. Powtarzamy takie atrakcje póki nie ma turystów i dojazd jest bezproblemowy.  Za chwilkę zabieram się za nogi gęsie. Będę je podsmażać, a potem do piekarnika. Bo to przecież listopad, gęsi zaś właśnie teraz najlepsze!:)

8 listopada 2019 , Komentarze (6)

do załatwienia, ale powoli wychodzę z tego.  Wczoraj większe zakupy w CH, dla nas i dla Mamy, potem hala targowa po produkty lokalne i mięso, potem bank, biblioteka, notariusz, na koniec gotowanie na dziś. Rano umówieni byliśmy z p. Notariusz na wizytę u Mamy, celem podpisania pełnomocnictwa dla mnie do spraw wszelakich. Lekkie zdenerwowanie, bo umówiona opiekunka nie przyszła, zawiodła mnie drugi raz w tym tygodniu. Najważniejsze, że sprawę udało się załatwić, teraz mogę założyć Mamie konto, iść do każdego urzędu , rozliczyć podatek, itd. W środę  bratowa była u Mamy rano, dała jej na śniadanie krupnik, który przywiozła na obiad. Nie chciała czekać do pory obiadowej, bo wpadła na chwilkę. Matka potem zakręciła się, że już popołudnie. Cóż, niektórzy nie czują potrzeby empatii. Dziś okazało się, że wizyta brata u Mamy przypadająca w "jego" niedzielę", będzie trwała ok. 2 godzin i tyle. Zmuszona będę dopłacić za opiekę, albo sama pojechać, chociaż miałam mieć wolne. Dziś popołudnie spędzę w domu, zupa ogórkowa, pierogi ruskie, surówka. Takie dziś mam menu.A po obiedzie książka, herbata Earl Grey, sofa i cisza. Zmierzch zapada tak wcześnie, przyjemnie jest spoglądać na światełko świecy pełgające  na stole. Jeszcze tylko muzyka, koniecznie spokojna, może drobna drzemka? Ot, wieczór emeryta!

5 listopada 2019 , Komentarze (10)

Drugi raz dziś, ale informuje o porządkach  wśród znajomych. Zostawiłam tylko te  osoby, które naprawdę dają coś z siebie. Wyrzuciłam  kobitki nie odzywające się od roku(!), od pół roku, i takie , które same odeszły zamykając swój pamiętnik bez informowania, oraz które pamiętnika nie założyły  wcale. Nikt żalu nie powinien mieć. Pozdrawiam

5 listopada 2019 , Komentarze (10)

listopad zaczyna coraz bardziej wchodzić w moje życie. Dwa miesiące na L , nie znoszę ich . To listopad i luty . Oba są beznadziejnie smutne, bez światełka  rozjaśniającego. Dziś nawet moja rodzicielka była mocno nostalgiczna, myliła wieczór z porankiem. Nic dziwnego, skoro ciemno , pochmurnie i deszczowo. Rano zaniosłam mojego laptopa do "doktora", bo od wczoraj Mozilla mi nie łapała.  Wnerwiało to , prób wiele wykonałam, a dziś musiałam udać się do PP Poczta Polska, aby dokonać opłaty, skoro internetowo wychodziło zero. A wczoraj biegałam jak  z motorkiem z tylu. Neurolog umówiony na 16 stycznia, sprawa TV ojca załatwiona ostatecznie, notariusz umówiona do Mamy na piątek . I jeszcze kino wypadło, zamiast spaceru. Obywatel Jones, nagrodzony na festiwalu w Gdyni w tym roku.  To kolejny film pokazujący bezwzględność polityki, nawet wobec niesamowitego głodu. Ukraina została za czasów Stalina pozbawiona miliona mieszkańców, ot tak , dla kaprysu władcy, który mydlił oczy zachodowi. A zachód chętnie pozwalał na to. Tak jak teraz z narkotykami w Ameryce Środkowej i Południowej, jak w Afryce, Jak na Bliskim Wschodzie. (slina). Katar mam nadal, niestety teraz ropny, bardzo mnie męczy.  Muszę dziada przeczekać , i tyle.  Pozdrawiam Was serdecznie moje Vitalianki, dbajcie o zdrowie, na chorobę nam  chorowanie!!!!