Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251530
Komentarzy: 6510
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Już o 10:30 jechaliśmy SKM do Sopot - Wyścigi. Stamtąd  w stronę  Brzeźna, nadmorską aleją. Rowerzystów! Zatrzęsienie. To samo dotyczy biegaczy, rodziców z wózkami. Gdy przypomnę sobie jesienno- zimowe pobyty  u szwagra w Łebie, tam nad morzem jedynie przyjezdni spacerują, miejscowi siedzą w domach. A w Trójmieście ludzie aktywni, chętni  do ruchu. Dziś pokonaliśmy 11 km, wykonaliśmy ponad 15.000 kroków.  Zaliczyliśmy restaurację włoską Toscana w Sopocie, ale raczej nie będzie powtórki. Smacznie, ale nie urywa niczego, jadłam lepiej. Kolejny raz zachwycałam się architekturą międzywojenną, dziękując opatrzności, że te cudeńka nadal istnieją. Wróciliśmy do domu o 15:30, czyli poza domem byliśmy ponad 5 godzin. Moje stopy tym razem wołały o podologa, muszę się umówić w przyszłym tygodniu.  Teraz  herbata Earl Gray, świece i dalszy ciąg opowieści  Bogny Ziembickiej  o Różanach.  Występująca  tam Marianna to moja ulubienica. Książka jest zabawna, ciekawa, teksty błyskotliwe. Czytam z przyjemnością, słuchając jednocześnie NIgela Kennedy i jego wirtuozerii skrzypcowej. Jutro WOŚP, czuje się w obowiązku wrzucić coś do puszki. Psuje z PiS z zazdrości zakazali strażakom przeciwpożarnym udziału w imprezie. A przecież zbiórka jest dla narodu, nie dla Owsiaka, oby wreszcie to ludzie zrozumieli.

11 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Pospaliśmy oboje długo, bo do 8. To chłód w sypialni tak usypia. A było dziś ok. 13 stopni. po śniadaniu wymarsz nad morze, bo jeszcze w miarę słonecznie było. Po drodze zamówiłam na poniedziałek wizytę u fryzjera, wymieniłam noski w okularach. Na bulwarze spotkaliśmy koleżankę , jest  morsem, szła się wykąpać w morzu. Podziwiam z całego serca, a ona tak codziennie!:p Powrót do domu, po pokonaniu prawie 6 km i wykonaniu prawie 9.000 kroków. II śniadanie i wyjazd do rodziców. Mam była sama, ogarnęliśmy mieszkanie ( pranie wywiesić, zamieść, zmienić serwety na stołach, pozmywać naczynia w zlewie, wynieść śmieci,  ugotować makaron , itp), nakarmiliśmy mamę obiadem , dałam jej leki, chwilka rozmowy i wyjazd. Jedzenie  zostało jeszcze na dwa dni. Po drodze spotkaliśmy ojca, wymiana informacji, umówiliśmy się na wtorek, aby zobaczyć polecane domy pogodnej starości. Trudna decyzja, ale naprawdę konieczna. Mama jest już kompletnie obojętna na świat. Aby jej życie było zdrowe, higieniczne i spokojne, musi mieć opiekę całodobową, specjalistyczną.Ojciec  odpocznie, może za chwile i on będzie wymagał pomocy całodobowej.  Jutro zapowiadana jest nad morzem całkiem ładna pogoda. Jeżeli się sprawdzi, znów ruszymy w teren, bo ruch to samo zdrowie.

10 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Mimo ponurej pogody, bo nad morzem jest właśnie tak, moja aktywność nie spadła. Pojechaliśmy do Sopotu, tam zjedliśmy II śniadanie w Wedlu ( omlet z mozzarellą i oliwkami), a potem kierunek Gdynia. Szliśmy trasa przy morzu, chłodno było, bo wiało z północnego w schodu, narzuciłam zatem tempo całkiem ostre. Mało ludzi, prawie nikogo po drodze, taka pora dnia, taka pora roku.  W okolicach potoku Swelina była już rozgrzana. Tu poszliśmy nad sam brzeg, nie do góry, obawiając się podmokłych terenów po ostatnich opadach.  Mijała nas para jeźdźców na koniach i dwa ogary im towarzyszące. Koń kary miał piękny ogon do samej ziemi. Mąż od razu zrobił zdjęcia. Chwila wędrówki w stronę Orłowa, puszczanie kaczek, wypatrywanie bursztynów. Mgła była nad morzem, a ono takie stalowo nieprzyjemne. Powrót do domu komunikacja miejska, po drodze zakupy  niezbędne.  Na obiad dziś był rosół z makaronem, koniecznie z krążkami marchewki i z zielona pietruszką, oraz mix sałat z pieczoną piersią kurczaka , z mandarynkami i nasionami chia, w sosie vinegret + grzanka.  Oboje objedliśmy się po dziurki w nosie.  Potem szykowanie obiadu dla rodziców: tenże rosół  oraz kotlety mielone i duszona kapusta. Tak lubią, tak im smakuje.  Jeszcze przygotowałam zapiekankę dla nas na jutro i mogłam usiąść.  Najpierw zerknięcie do przeglądarki sanatoryjnej i znów szok, bo dziś kolejka zmalała aż o 205 numerów. Oj, naprawdę szykujemy się na luty, nie ma co! Dzisiejsza aktywność to prawie 9.000 kroków , duża dawka jodu i zadowolenie z formy aktywności. Waga moja kochana znów łaskawa. Staneła na wczorajszej wartości i mam nadzieję, że jutro ponownie zjedzie;).

9 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Wczoraj oglądałam Paszporty Polityki.  Wolę to niż seriale czy programy odmóżdżąjące z TVP. Mąż był  w szoku, gdy spośród nominowanych wskazywałam prawidłowo wygranych. Bardzo podobały mi się dziewczyny głosujące przeciwko odstrzałowi dzików, zniesmaczona byłam wypowiedziami Dawida Podsiadło, który po otrzymaniu paszportu stwierdził:" Myślałem, że nie będę musiał tu stawać..."  Ani to zabawne ani grzeczne.  Lubię ludzi dowcipnych, ale  ma być to dowcip z polotem. W tym przypadku tego zabrakło. Prowadzący imprezę to pani Torbicka i pan Baczyński, oboje z klasą, przyjemnie się oglądało, a Podsiadło był takim dysonansem bardzo widocznym. Dziś  spacer nad morze, wiało lekko, padał drobny śnieg, spacer był krótki, bo czekała nas wizyta u pani notariusz. To znajoma , zawodowo znajoma, chwilkę rozmawialiśmy o sprawach dnia codziennego , o dzieciach, o hobby, a potem przystąpiliśmy do czynności. Starszej daty notariusze traktują klienta jak gościa, przecież znają wiele ich spraw prywatnych. To miłe, bo jest ochota wrócić tam , gdy jest potrzeba. Wracając do domu zaszliśmy do księgarni , gdzie sygnalizowano duże przeceny. Oj, jak serce boli, gdy nie kupujesz, bo  potem oddajesz je do biblioteki, do instytucji potrzebujących , a widzisz pozycje ciekawe!. Rano waga fajna, bo spadło sporo, ale nie szaleję z radości. Czas pokaże , czy to chwilowe.  Przeglądarka skierowań do sanatorium znów pokazała duży spadek w kolejce. Wyjazd w lutym bardzo prawdopodobny.  Obiad dziś smaczny, bo zupa krem ( jak wczoraj), kurczak pieczony, ryż  brązowy i mix sałat.  A popołudnie spędzę z książką,  z kawą, przy świecach poprawiających nastrój. 

8 stycznia 2019 , Komentarze (4)

kilka dni mi uciekło przez palce. Ale dziś jest lepiej, bo wyspałam się wreszcie. A to za pomocą melatoniny 5mg. Wędrówka  w kierunku bulwaru, ale najpierw do Yves Rocher po kosmetyki, bo tam nagromadziło mi się trochę punktów rabatowych. Kupiłam kosmetyki rozświetlające, poczekają na swoją kolej używania, bo mam jeszcze poprzednie. Potem nad morze, a po drodze rozmowy na temat wyjazdów.  I tu wychodzi szydło z worka, gdy okazuje się, że wspomnienia są cudowne, że gromadzenie ich to naprawdę dobry pomysł na starość. Przyznałam się mężowi, że już chciałabym gdzieś pojechać, on wyznał, że też  już czeka. Mamy zaplanowany wyjazd w kierunku Waplewa, Kwidzyna, Sztumu, ale doszedł jeszcze Grudziądz, jako wyjazd dodatkowy.  Poznawanie Polski jest naszym hobby, a odkrywanie zabytków mało znanych to sama rozkosz.  I tak sobie rozmawialiśmy, przeszliśmy w ten sposób prawie 5 km. w tempie średnim, bo wyszło prawie 7.000 kroków. Po drodze jeszcze wizyta u pani notariusz, aby umówić się na sporządzenie wzajemnego pełnomocnictwa do spraw wszelakich.  To taka forma zabezpieczenia na  każdą sytuację , która życie przyniesie. Mąż, kochany jak mało kto, sam pojechał do rodziców. Ja nadal nie mam ochoty na te wizyty. Tym razem zawiózł wodę, ziemniaki i galaretkę z kurczaka, która sama zrobiłam.  Z rzeczy niezbyt przyzwoitych, zjadłam pączka, całego, na szczęście bez lukru. Smakował obłędnie!:D

7 stycznia 2019 , Komentarze (5)

Wstałam dziś, ale najlepiej nie jest. Noc taka sobie, wzięłam tabletkę na zmniejszenie ciśnienia, po niej zasnęłam. Wyszliśmy z mężem na spacer, 5,5 km, 9.984 kroki, ale wróciłam zmęczona okropnie. Bolą mnie nogi, po schodach ledwo wchodzę. Teraz chce mi się spać. Na  śniadanie owsianka z jabłkiem, II ś. to dwie grzanki, jednak z serem, druga z powidłami i kawa. Na obiad makaron szpinakowy z sosem własnego pomysłu( czosnek, pietruszka zielona, trochę czerwonej papryczki), zupa krem z brokuła + pasztecik z pieczarkami. Nie czuję się najlepiej, boli mnie głowa i najchętniej zakopałabym się do wiosny  w jakimś ciepłym, przytulnym miejscu. ;(.

6 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Kolejna noc nieprzespana, to już trzecia z kolei. O 1 piłam czekoladę gorąca, o 3 zmogło mnie. Dziś zostałam w łóżku, to pokłosie moich wizyt u rodziców. Cóż , organizm musi odreagować. Kończę książkę, to historia Polki w Bretanii, sporo opisów tamtejszej przyrody, przy okazji zaglądam do internetu, aby zobaczyć na własne oczy te cuda.  Co chwila jakaś drzemka, rozmowa z mężem, chwila  muzyki, taki prawdziwy relaks. Mąż wspomógł mnie ciastkami z cukierni, czekoladowymi, skusiłam się na jedno tortowe, to wyłom w moich postanowieniach, trudno, tak się zdarzyło.Nie będę z tego powodu rozpaczać czy kajać się.Patrzę na siebie w lustrze i widzę zmarnowaną twarz, oczy podkrążone , z cieniami. Jutro, jutro wszystko wróci do normy, wraz z nowym tygodniem.;(.

5 stycznia 2019 , Komentarze (5)

zawsze coś do zrobienia. Pranie domowych strojów "roboczych", nawadnianie storczyków, układanie, planowanie zakupów, cmentarz.  Nie wychodziłam na spacer, bo miałam sporo zajęć w kuchni. Sprawunki i cmentarz opędził mąż, dobry chłop. Wstałam przed 9, znów  w nocy nie spałam, myśląc o wizycie u rodziców. Dziś nie będę spała, myśląc o tym, co usłyszałam. Ale nie będę zanudzać na ten temat. Skórę mam coraz twardszą , to pewne.  Zawiozłam ogórkową i usmażone  przed wyjazdem racuchy z jabłkami. Smakowało, to jedyne dobre.  Wczoraj znów zajrzałam na stronę sanatoryjnej kolejki, ależ to galopuje!. Może za miesiąc będziemy jechać.  Spałam kilka nocy z rzędu na poduszce korekcyjnej  i znów bolą mnie biodra. Wizytę u ortopedy mam zamówioną na 6 lutego, może wynik rezonansu odpowie na  te zależności bólowe.  Dziś  zamroziłam dwie spore porcje rosołu ugotowanego wczoraj,  z reszty zrobię  galaretkę, poza tym wyjadam to, co w zamrażalce. Mam duży kawał pasztetu, karkówkę upieczoną, na obiad były odmrożone pulpety w sosie pomidorowym ostrym + kasza + buraczki. Pogoda dziś taka raczej  szkocka, w kratkę. Raz pada, potem trochę słońca i znów deszcz. Od jutra znów chłodniej, ale pójdziemy nad morze, bo to cudo , które codziennie jest inne!

4 stycznia 2019 , Komentarze (6)

Choinka u mnie to już wspomnienie. Zrobiło się przestrzenniej. Mąż od rana jeździł odkurzaczem, wczoraj późno wieczorem choinka poszła się bujać. Nie żałuję, bo już mi przeszkadzała. Teraz tylko Poisencje zdobią dom bardziej świątecznie, no i świece. Powoli zaczynam planować mój balkon, szukam roślin na południową stronę, coś pnącego, poza tym osłonę balkonową chcę kupić, aby siedzieć przy stoliku bez skrępowania. Przed południem byliśmy w kinie na premierze polskiego filmu "Zabawa, zabawa...i"  Kolejna pozycja, którą polecam, film świetny, przejmujący , wstrząsające obrazy o kobietach alkoholiczkach. To będzie faworyt na tegorocznym Festiwalu Filmów Fabularnych.  Dorota Kolak dała popis gry aktorskiej, świetna Maria Dębska, Agata Kulesza to klasa w sobie. Ten film  moim zdaniem  koniecznie trzeba zobaczyć. A waga moja? Lekko spadła, zobaczę w niedzielę jak wypadnę. Na obiad dziś  upiekłam pstrąga, do tego pieczone warzywa, smaczne to i zdrowe . Jedliśmy ze smakiem i ze świadomością zdrowia na talerzu. Aktualnie gotuje dwie zupy, jedna to ogórkowa dla rodziców, druga to rosół dla nas. Jutro jadę do staruszków, chociaż ochoty nie mam. Brat wyjeżdża w niedzielę na dłużej, jakoś dam sobie radę. Bo muszę i tyle.

3 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Wczorajszy sztorm w Gdyni można obejrzeć na zdjęciach w Onet.pl. Dziś już nie jest tak ekstremalnie, ale nadal niesamowicie. Spotkaliśmy znajomą z psem, wczorajszy spacer wymusiła , bo wiatr inaczej nie pozwalał jej iść. A my dziś 6,5 km i prawie 10.000 kroków. Porobiłam zdjęcia dla syna, ręce marzły przy tym. A horyzont cały był w grzywach fal, które potem malowniczo rozbijały się o falochron. Wizyta w bibliotece, aby wypożyczyć przed zamknięciem na czas przenosin.Uzbierałam 8 książek , czyli całkiem spory zapasik.  Zachwycam się  czytając "Rzeczy których nie wyrzuciłem" Marcina Wichy.  Tak bliskie mi są jego przemyślenia, te sformułowania trafiają do mnie wprost. Ponownie przeżywam czas miniony, czas dzieciństwa i młodości. Jestem wprawdzie starsza od autora, ale on opisuje to, co zachwycało jego matkę, jak reagowała na zjawiska sobie współczesne. Dla mnie także duży pokój to nie salon, bo jak nazwać salonem pomieszczenie mające 25 m?  Opisy wyczekiwania na książki w księgarni, zdobywanie ich, znam to z autopsji.  Polecam książkę z całego serca , a nagroda Nike została przyznana absolutnie właściwie.  Na Planet + film o obleganych miastach Europy, mowa o Wenecji, Barcelonie i Dubrowniku.  Grozą wieje, gdy do laguny weneckiej wpływa kolos wycieczkowy , wysoki na 8 pieter, albo i więcej. Gdy na ulicach pełno nagich, pijanych Anglików, gdy   Dubrownik zadeptywany jest przez turystów  z promów, którzy weszli tylko zjeść lody. Byłam w każdym z miast indywidualnie, płacąc za pobyt wraz z podatkiem, segregując śmieci według wskazań lokalnych, dbając o zwyczaje mieszkańców. Rozumiem absolutnie obawy i nawoływania, aby turyści wrócili do domu, albo zachowywali się poprawnie. Odnośnie poprawności, nadal nie jadam słodyczy kupnych. Dziś upiekłam ciasteczka owsiane, na bazie banana, dodałam kakao, płatki owsiane, cynamon, orzechy, starte jabłko i syrop klonowy ( łyżkę ).  Poza tym jestem grzeczna, nie podjadam między posiłkami, piję sporo,  mam sporo ruchu. Na rezultaty czekam , rozkładając je na tygodniowe odcinki. Będzie mi łatwiej.