które/ rzy mają w sobie dziecko, składam życzenia radości z życia . Aby wokół was byli sami dobrzy ludzie, pełni uśmiechu i słońca. Taki stosunek do świata , do otoczenia, pozwala cieszyć się istnieniem, zapewniam. Wczoraj miałam maraton w kuchni od samego rana. Dwie zupy , w tym rosół dla rodziców, do tego makaron, zmielone mięso z rosołu na naleśniki, placki ziemniaczane dla nas na obiad, gulasz dla rodziców , deser z owocami, jogurtem i chia,pieczenie kurczaka na niedzielny wyjazd w teren. mycie półek w lodówce, ogarnianie kuchni po szaleństwie gotowania. Dziś za to mam spokój i już tuż po 9 wyszliśmy nad morze. A w terenie bieg jakiś, nie wiem dokładnie jaki, bo sporo ich ostatnio, szykowanie atrakcji dla dzieciaków, muzyka, gwar. Ale najpierw kawa w kawiarni tuż przy piasku. Słońce grzało nieprawdopodobnie, a mina Hiszpana ( ale ciacho!), który usiadł przy stoliku obok i patrzył na morze, była obłędna. Dawno nie widziała takiej radości na twarzy! To chyba był jeden z tych, co kochają świat za to, że jest. W drodze powrotnej trafiliśmy na zawody maluchów w biegach. Startowały ludziki 4 letnie i młodsze. W kategorii dziewczynek nie było płaczu, nawet takie idące parły do przodu, bo medal był dla każdego.W grupie chłopców widać było rywalizację, kilku płakało z rozpaczy po kiepskim starcie, w sumie chyba nic nowego! Po spacerze jeszcze jakiś czas na balkonie, to teraz moje ulubione miejsce, a potem do rodziców. Te wizyty są coraz smutniejsze, niestety. Stanowisko ojca w sprawie zainwestowania w pomoc jest absolutnie negatywne, mama natomiast jest przekonana, że nadal wszystko ogarnia. Chwilkę posiedzieliśmy, podaliśmy obiad i powrót. Przed chwilą była burza i ulewa, lekko się ochłodziło. Na jutro zapowiadana jest super pogoda, w planach mamy plener. W poniedziałek przyjedzie szwagier z żoną, a we wtorek pojedziemy do Gdańska, na uroczystości 30- lecia . I pogoda nie będzie nam straszna, bo w mieście zawsze można się schować. W sobotę przyjedzie panicz, będzie aż 4 dni ! A ja muszę coś fajnego przygotować do jedzenia. I to mnie cieszy.