No to 2 miesiące odchudzania za mną :)
Dzisiaj waga łaskawa: 0,5 kg mniej. Czyli blisko średniej, bo 5,6 kg na 9 tygodni, to średnio 0,6 kg na tydzień. jeśli odliczyć 2 pierwsze tygodnie września, gdy tylko zbierałam silną wolę, to nawet 0,8 kg! Nie jest źle! Jest nawet bardzo dobrze! Przede wszystkim chudnę!
Miałam wczoraj zrobić zdjęcia porównawcze w tych samych ciuszkach co 2 mce temu, ale jakoś zebrać się nie mogłam. Może dzisiaj?
Poszalałam!
Zaliczyłam dziś na rowerku 58 km! Szok!!!
To daje razem 1174 km na równiku!
Tyle na raz to jeszcze nie przejechałam, ale miałam 3 odcinki serialu do obejrzenia. Zwykle oglądamy razem z całą rodzinką. Książę małżonek wyszukuje w necie ciekawe seriale i inne filmy i potem razem oglądamy je sobie. A ponieważ moja rodzinka jest bardzo niecierpliwa i nie może się doczekać, aż pojawią się polskie napisy, to oglądają po angielsku. Oni mogą, ja niestety za mało w tym języku rozumiem. I muszę cierpliwie czekać. No i tym razem mi się nazbierało :) Wcale się nie buntuję, że nie chcą na mnie poczekać. Dzięki temu oglądaniu robią większe postępy w nauce angielskiego. Może szybciej pozdają wtedy egzaminy, a ja krócej będę płacić na szkoły językowe, hi hi, taka jestem sprytna!
Tak się składa, że nie mamy telewizji. Od dawna! Już kiedyś zrezygnowaliśmy z telewizora. Niestety nie na długo :( Znajomy z Niemiec przywiózł nam nowy, bo myślał, że nas nie stać. No wiecie, młode małżeństwo na dorobku. Wtedy było głupio pozbywać się kolejnego. Jakoś zapomnieliśmy, że telewizory mają taki pstryczek, którym się je wyłącza.
Teraz telewizor mamy, ale nie mamy sygnału telewizyjnego, działa on mam jako ekran do komputera.
A jak fajnie, jak nie ogląda się codziennie wiadomości! O ile mniej nerwów! O ile mniej człowiek się wstydzi za naszych polityków!
Zaduszki
Dziś uświadomiłam sobie, jakie szczęście mają moje dzieci, że w ciągu swojego świadomego życia nie utracili nikogo bliskiego. Chociaż umarła na raka koleżanka ze szkoły i pamiętam, jak Paula bardzo to przeżyła. Taka śmierć jest niewytłumaczalna. Ja sama byłam w szoku, gdy dowiedziałam się parę dni temu o śmierci swojego wychowanka, dzisiaj już 28 letniego, który zginął w wypadku samochodowym. Ale macie rację, oni pozostaną z nami, dopóki o nich pamiętamy!
Waga dzisiaj 88,6 kg. Zatem piątkowe obżarstwo uszło mi płazem, nawet wczorajsze pyszne ciasto u teściowej... Ale poza tym byłam grzeczna. Nawet trochę ruchu zaliczyłam: szybki spacer na cmentarz. Szybki, bo książę małżonek narzucił straszne tempo, bo ma długie nogi i było mu zimno. A że cmentarz jest na drugim końcu miasta, to można było się zmęczyć.
Halloween
Dzisiaj waga pokazała wreszcie łaskawie 88,4 kg.
Tak... Tylko, że ja dzisiaj idę na imprezkę i jutro będzie masakra.
E, tam!! Jutro się nie ważę! Może do poniedziałku się poprawię? ;)
Niestety nic nie wyszło z wieczornego siedzenia w necie :(
Po prostu padłam jak kawka i spałam do rana. Może ja powoli zapadam w sen zimowy?
Wreszcie ruszyłam d..., a w zasadzie D... ;)
Włączyłam sobie filmik "Mamma Mia" i heja w drogę!
Przejechałam 43 km i to z jaką przyjemnością :)))) Uwielbiam ABBę :)
Tego mi było trzeba! I wczorajszego spania! Dzisiaj mam zupełnie inne nastawienie do świata i nawet power mi wrócił. Tylko, żeby jeszcze ta wredna waga była bardziej łaskawa...
Spadam na próbę, a potem pozaglądam, co tam u was słychać.
W końcu trzeba jednych pochwalić, innych opitolić, a jeszcze innych wesprzeć dobrym słowem :)
Wyspana :)
Wczoraj zwagarowałam z aerobiku :( czyli w dalszym ciągu zero ruchu!!
Dietkowac staram się grzecznie, ale zaraz po przyjściu z pracy nie mogę się opanować i zawsze zjem albo za dużo, albo coś niedozwolonego. Ale ostatnie pałaszowanie odbywa się przed 18, tak przynajmniej się staram.
Waga waha się w okolicach 89 kg. Dziś 89,1 kg.
Wczoraj po południu nie mogłam zmusić się do żadnej pracy. Przespałam cały wieczór i wcale nie miałam problemu ze spaniem w nocy. Widocznie tego mi było trzeba, bo dziś mam nawet dużo lepszy nastrój!
Pogoda też lepsza!
Dzisiaj krótko. bo padam na nos i nie mam
nastroju:((
Zero ruchu!
Dużo zajęć!
Chyba za dużo jedzenia!
Za bardzo się przejmuję paroma sprawami i dołuje mnie to :(
I co najgorsze, nie jest to dietka!
Idę spać! To chyba najlepiej mi zrobi ;)
Wreszcie trochę mniej!
Waga była łaskawa i pokazała 0,6 kg mniej. Jak na tydzień, to nieźle, ale biorąc pod uwagę cały miesiąc to kicha :( We wrześniu 4 kg a w październiku tylko 1,1 kg :( Ostatnio też tak było, tzn w 2007. Najpierw spadało ładnie od 0,5 kg do 1 kg na tydzień, a potem huśtawka w te i spowrotem. Nie lubię tego!!! To mnie zniechęca!!! A tu pogoda, że tak się brzydko wyrażę, do dupy!!! Zaraz dopadnie mnie deprecha i zacznę wciągać żarcie jak jaki narkoman!!
Jestem zła, zła, zła!!!! Tak ogólnie biorąc pod uwagę całokształt okoliczności.
Dzisiaj musiałam zaprząc całą swoją silną wolę i jeszcze pożyczyć od księcia małżonka, żeby pójść na aerobik. Ale poszłam i jestem zadowolona :) Tylko nie wiem, jak ja bez swojej silnej woli teraz wytrzymam bez jedzenia do rana? Ktoś mi pożyczy? Nie wiem czy oddam ;)
Zdobyliśmy 96 pkt na 100!!
I tym samym otrzymaliśmy złoty dyplom na III Ogólnopolskim Konkursie "Ars liturgica" w Gnieźnie.
Bel Canto jest the Best!!!
No może troszeczkę przesadziłam, bo 3 chóry były od nas lepsze ;) Ale i tak było nieźle! W konkursie brało udział 27 chórów!
Tutaj śpiewaliśmy. W tym wnętrzu i na tych schodkach ;)
Za 3 tygodnie jedziemy jeszcze na festiwal do Łodzi. Z troszeczkę innym repertuarem, bardziej rozrywkowym. A z okazji Dnia Niepodległości czekają nas jeszcze dwa koncerty: jeden w katedrze w Olsztynie a drugi w Barczewie. Zatem będzie co robić na próbach!
Niestety dla mnie wyjazd nie był zbyt udany :( Spotkało mnie parę przykrości ze strony koleżanki chóralnej. Nawet się poryczałam i jeszcze dziś ciągle ta sytuacja nie może wyjść mi z głowy i wpływa na mój nastrój. Ale nie mam zamiaru, żeby wpłynęło to na mój stosunek do chóru! Zbyt wiele osób w nim lubię i chcę w dalszym ciągu z przyjemnością chodzić na próby. Mam nadzieję, że nie będę zmuszona do zrezygnowania :( Dyrygent na pewno nie będzie po mnie płakał, nie mam takiego pięknego i wyszkolonego głosu, żebym była w chórze niezbędna :(((
Dość smęcenia, bo się pogrążam w czarnym nastroju!
Dietka na wyjeździe nie była wzorowa, ale chyba poza piwkiem niczym nie zgrzeszyłam. Troszku jednak mam stracha przed jutrzejszym ważeniem. Dzisiaj się nie ważyłam, bo nocowałam u przyjaciół. Jakoś mi to codzienne sprawdzanie wagi nie wychodzi ;) Dzisiaj też byłam grzeczna i nie wiem z jakiego powodu rozbolał mnie żołądek. I to tak trochę wrzodowato :( Na razie ulżyło po zażyciu nospy i ranigastu. Zobaczymy co będzie dalej...
Na razie na rowerek nie miałam siły. Jednak zmęczenie po nieprzespanej nocy oraz po wczorajszej wycieczce daje o sobie znać. Ale jeszcze przecież nie koniec dnia...
Jeszcze się zastanawiam...
Wprawdzie wczoraj już byłam zdecydowana (ale kobieta zmienną jest), że ważę się codziennie i nie ma zmiłuj, niestety nie ważyłam się dzisiaj. Z bardzo prostego powodu: nie spałam w nocy ani minutki, wykonałam robotę, która czekała na mnie od ponad pół roku a nie mogłam się do niej zabrać. W końcu z nożem na gardle nie miałam wyjścia. Za to jaki power mam dziś z tego szczęścia :) Trochę było śmiesznie dziś w pracy, gdy łapałam zawiechę, bo ni z tego ni z owego w połowie zdania wpadałam w drzemkę :), ale po pracy mi przeszło, wsiadłam na rowerek i podczas filmu "nigdy w życiu" przejechałam 37 km. Yes, yes, yes!!! Jak widać jeszcze mnie trzyma, czuję się jak po jakiś prochach. Może częściej będę sobie robiła przerwy w spaniu. Na przykład prasowanie podgonię, albo co innego...