Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 573576
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 października 2008 , Komentarze (6)

Po prostu obejrzałam sobie film do końca :)
Na liczniku 24 km więcej i całkiem mokra koszulka (suszy się na liczniku)!
Zatem razem 1036 km i w tym tygodniu nie jest to jeszcze moje ostatnie słowo!

Doszłam do wniosku, że chromolę swoje postanowienia! Nie wszystkie oczywiście, ale tyko krowa nie zmienia poglądów, a i tu miałabym wątpliwości ;)
Będę się jednak ważyć codziennie! O! I tyle!
Nie będę miała niespodzianek typu, że cały tydzień się męczę a w poniedziałek waga mi mówi, że "sorry Winnetou, ale się nie postarałaś"?!!! Mam ją w d... W zasadzie to by się tam zmieściła :PPP :)))

23 października 2008 , Komentarze (6)

Tzn. waga stoi a ja męczę się dalej ;) Aż do skończenia świata i jeszcze dłużej!
Dzięki kochane, bardzo mi wasze wsparcie pomaga! :))))

Wczoraj pojeździłam 27 km, a dziś rano 25.
Czyli razem 1012 km na równiku! Liczba czterocyfrowa, szok!
A jeszcze dziś pojeżdżę, bo jestem w połowie filmu :)

Zobaczymy jeszcze, kto tu będzie rządził: ja czy moje łakomstwo i lenistwo!

W sobotę jedziemy z chórem na festiwal do Gniezna. Cała sobota w drodze, jest szansa, że nie będę podjadać. No... ale za to bez piwkowania się nie obejdzie. W poniedziałek waga prawdę mi powie. Zobaczymy!

22 października 2008 , Komentarze (10)

Nie mam za bardzo pojęcia dlaczego raptem przestałam chudnąć. W zasadzie jak tak się bardziej zastanowić, to chyba jednak za dużo jem, za mało piję. Ruchu raczej mam w sam raz. No chyba, że faktycznie zbyt długie przerwy miałam w jedzeniu i organizm przestawił się na tryb oszczędzania. Wkurzające jest, jak się starasz a tu nic :( Zniechęcam się wtedy i popadam w doła, pozwałam sobie na więcej i efekt jojo murowany!
Dzisiaj od rana, w nastroju zniechęcenia starałam się iść w zaparte. Jak na razie w zaparte idzie moja waga ;) Tak było do południa, a po okazało się, że teściowa ma urodziny, o których zupełnie zapomniałam (ups!). Nie wiedziałam, że zaprosiła nas na kolację i torta. W moim obecnym nastroju pozwoliłam sobie na więcej niż powinnam :( Jutro chyba będę musiała przejść na głodówkę, żeby się wyrównało. Na dodatek nie poszłam na aerobik. Siedzę teraz obżarta jak świnia i narzekam. Trzeba lać w ten głupi dziób i patrzeć czy równo puchnie. Jak trochę przetrawię, to pojeżdżę chociaż na rowerku.
No przecież się nie poddam, nie po raz kolejny!
Nie no, ja tak mam jesienią. Szczególnie jak już śladu nie zostało po wypoczynku wakacyjnym, dni coraz ciemniejsze, chlapa i nic tylko robota, której nie przerobisz :( Znów byle drobiazg wyprowadza mnie z równowagi a drobna porażka doprowadza do łez. Myślałam, że jak zażywam ruchu, to będzie trochę więcej hormonów szczęścia, a tu nie za bardzo. W tym wieku pewnie powinnam jechać raczej na jakiś sztucznych dopalaczach.
Powinnam wykasować to narzekanie, ale nie, zostawię. Chyba mi trochę przeszło :) Może czasem dwa kroki do tyłu, ale przecież potem 3 do przodu! I tak powolutku brniemy do celu i tego muszę się trzymać!!!
Nawet książę małżonek ostatnio mnie wspiera. Przygotował mi w kompie filmy do oglądania podczas jazdy na rowerku, nie narzeka jak mu tym rowerkiem hałasuję. Normalnie szok!! W zasadzie on twierdzi, że i tak mnie kocha taką jaka jestem, tylko dlaczego, jeśli mnie zdradza, to właśnie z chudymi blondynkami. Nie lubię chudych blondynek!

Wczoraj przejechałam na rowerku 30 km. Mam nadzieję, że dziś jeszcze zdążę to powtórzyć. Pozaglądam trochę w inne pamiętniki, dopóki w żołądku się nie ułoży.

20 października 2008 , Komentarze (8)

Jak głupi do sera! Może ja powinnam jednak ważyć się w środy? Bo poniedziałki nie są korzystnym dniem biorąc pod uwagę weekendy...
Wprawdzie o 0,2 kg mniej niż tydzień temu, ale cały czas kręcę się koło tej wrednej 90!
A wczoraj nawet zmusiłam się do rowerka... A dziś był aerobik, ledwo dycham!

+ 22 km za czwartek i
+ 27 km za niedzielę = 930 km na równiku

Jak ciężko wytrwać w postanowieniu, gdy waga nie chce gwałtownie spadać!! No ale nikt nie mówił, że będzie lekko. Przeca ja tych kilogramów nie zgubię w jeden miesiąc! No i co z tego, że teraz mało. Po troszeczku i pójdzie!  Damy radę!

15 października 2008 , Komentarze (10)

Dzisiaj się jednak zważyłam i co widzę? 88 kg!!! Szok! 5 razy stawałam na wagę i to samo! To nagroda za to, że byłam grzeczna :) Albo pewnie zepsute bakterie w wadze, hi hi...
Jednakowoż na pasku zmienię dopiero w poniedziałek, jeśli się utrzyma, ale motywacja rośnie!

Ale humorek za to dużo lepszy, tym bardziej, że piękna pogoda!

14 października 2008 , Komentarze (6)

Puciowi to dobrze, on sobie w taką pogodę może pospać, a ja?!
Ciemno od samego rana i pochmurno :( Ledwo zwlokłam się o tej 6. Dzieciary dziś miały wolne, tylko moja dyrekcja wymyśliła coś tak dziwnego, jak skrócone lekcje-nie-lekcje, bez sprawdzania obecności i bez realizowania materiału. Nie zrozumiałam niestety co chciała tym osiągnąć. Co inteligentniejsze dzieci od razu skumały, że można sobie dłużej pospać, ale niektóre dzieci na prawdę lubią szkołę i przyszły. Tylko po co? Za późno się dowiedzieliśmy o tym pomyśle, można by wybrać się do kina albo coś innego wymyślić. A tak wyszła... kicha. najbardziej żal mi tych dzieci, które dojeżdżają.
Po tych dziwnych lekcjach było uroczyste spotkanie w auli przy kawie, życzenia, występy itp. Dzielna byłam niesłychanie, bo zjadłam tylko pół nektarynki, 5 winogronek i mały kawałek serniczka. Potraktowałam to jako 2 i 3 śniadanie :) Potem poszliśmy do teścia na urodziny a tam grzecznie tylko porcja (nie za duża i bez chleba) rybki po grecku no i niestety znów serniczek. Tym razem 2 kawałki oraz winko. Ale to potraktowałam jako obiad i teraz tak się nie najlepiej czuję, że chyba to będzie na tyle na dziś.

Dzielnie i z uporem chciałam pojeździć na rowerku. Zdołałam tylko przez  pół godzinki ujechać 16 km i to na razie tyle. Może jeszcze po próbie drugie pół godzinki ujadę?

Na razie + 16 km = 865 na równiku

Godz.22:30
Dałam radę!
+ 16 km = 881 km razem na równiku

Jutro mam koncert i nie wiem, czy zdążę na aerobik :( Muszę! A jeszcze z Puciem do weterynarza. Znów doba robi się za krótka!

13 października 2008 , Komentarze (10)

Po leniwym weekendzie na wadze niestety więcej o 0,2 kg. Ta wredna 90 mnie prześladuje! Chyba chce wrócić! Dietkowo nie było tragicznie, ale tarczy wzorowego dietkowicza bym nie dostała na pewno! Zero rowerkowania i waga mi to rano wypomniała! A tak się lekko w tym tygodniu czułam! No nic, dostałam lekcję pokory, zatem bierzemy się w tym tygodniu do roboty! To nic, że będzie ciężko, bo już jutro tzw. Dzień Nauczyciela i jakiś poczęstunek w szkole, po południu urodziny teścia i teściowa jak zwykle poszaleje. Potem w piątek jedziemy do Warszawy na "Upiora" i tam jakaś uroczysta kolacja, a w sobotę idziemy do znajomych! Weź i się odchudzaj! Masakra! Czarno to widzę, ale będę się starać nie przesadzać! Jedyne co może mnie uratować, to wzmorzony wysiłek fizyczny!

11 października 2008 , Komentarze (4)



Tak właśnie sobie odsypia podróż razem z Puciem, który się za nim okrutnie stęsknił.

Wczoraj dietkowo nie było tak tragicznie, ale dobrze też nie. Dzisiaj jest zdecydowanie lepiej, chociaż może za dużo winogron, bo przywiozłam w strasznych ilościach ogrodowe od rodziców. Mam jeszcze nadzieję, na rowerek. W zasadzie mogłabym nawet pojeździć w terenie, bo pogoda fajna, ale mam za dużego lenia. Po wczorajszym imrezkowaniu jestem trochę niedospana :)

Pucisko dostało dziś zastrzyk u weterynarza. Zrobiły mu się jakieś nadżerki, czy coś w tym stylu na łapkach. Cały tydzień leczyłam je jodyną i nie pomogło. Okazuje się, że może to być jakieś uczulenie na żarełko. Tylko, że nic nowego mu nie daję, ani nie podkarmiam słodyczami (dlatego taki szczuplak hi hi). Może wakacyjne żywienie teraz dopiero mu wychodzi bokiem, bo wtedy był na różnych kupnych puszkach, a w domku to mu gotuję kaszę z mięskiem. Zobaczymy jak weterynarz sobie teraz poradzi. W poniedziałek kolejny zastrzyk ze sterydów. Ale będzie napakowany, jak prawdziwy bokser!

10 października 2008 , Komentarze (4)

Robię sobie wolne od sprzątania. Jak na mnie, to poszalałam w tym tygodniu za całe pół roku. Zresztą pogoda jakaś taka nie tego: pochmurno, wietrznie, chłodno...

Niestety robię sobie wolne również od rowerka i nawet dietki, ale raz w tygodniu chyba wolno, co? Oczywiście bez przesady. Dopóki jeszcze księcia małżonka nie ma, zostałam zaproszona na degustację serów pleśniowych i picie wina. Nie dość, że jedzenie w zakazanym czasie, to jeszcze całe mnóstwo kalorii. Ale ja tak te serki lubię.... mniam! Męża nie ma, więcej będzie dla mnie ;) Zaraz jadę do rodziców, a potem na serki :)

Dobrze, że się nie ważyłam, bo w poniedziałek byłabym chyba rozczarowana. Po serkach będzie na pewno więcej niż dziś, ale man nadzieję, że mniej niż w zeszły poniedziałek. Ważenie się raz na tydzień ma jednak dobre strony.

9 października 2008 , Komentarze (5)

Zatem, zwykle wychodzę do pracy na 8:30, więc śniadanie jadam około 7:00. Do 15:00 kiedy to zwykle wracam do domu jest 8 godzin. Ponieważ powinno się jeść co 3-4 godzin, to akurat jest czas na 2 i 3 śniadanie. Jak zjem tylko jedno, to potem dostaję tzw. wilczego głodu i nie mogę się niczym nasycić aż do wieczora. Oczywiście te moje śniadanka nie są jakieś strasznie obfite ;) Pierwsze a i owszem, ale bez przesady. A na drugie mam jakiś jogurcik, lub kefirek albo maślankę, a na trzecie np twarożek ziarnisty i jakieś rzodkiewki, albo pomidor, albo inną zieleninę. Potem nie rzucam się na obiad, tylko spokojnie jem jakieś mięsko i warzywo i już do wieczora najwyżej jakaś maślanka  albo inna herbata. Więc myślę, że wszystko jasne, chociaż niektórzy nazywają to po prostu lanczem :)))) Ale ja obcych mi słów nie używam ;)))

Dzisiaj kolejne okna umyte! Ostały się ino 2 :)))) Jutro pewnie jedno, a w sobotę, jak pogoda dopisze ostatnie i błogie lenistwo do wiosny! Tak, tak! Chociaż zdarzało mi się myć okna prawie wrzątkiem, żeby nie zamarzało, ale dawno taka wariatka już nie jestem ;) Najwyżej nie będę odsłaniać rolet!

Rano zdążyłam i pojeździć na rowerku i nawet odrobić lekcje (które sobie sama zadałam: sprawdzanie ćwiczeń i klasówek). Dzisiaj czeka na mnie kolejna porcja :( Ale chyba nie dam rady. Rano zdecydowanie szybciej mi się sprawdza. Zatem dobranoc, bo mam spory niedoczas w spaniu :)

Dziś rowerek: + 32 km = 849 km na równiku