Pamiętnik odchudzania użytkownika:
deemcha

kobieta, 37 lat, Coco Island

164 cm, 106.70 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Ćwiczyć codziennie, no i schudnąć raz na zawsze!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 września 2015 , Komentarze (1)

Znów znalezione natchnęło. Ostatnio znajduję tylko coś co mnie tak natchnie, że koniecznie muszę to skopiować tu, żeby nie zapomnieć. i o to, kolejna porcja: 

"Istnieją cztery źródła motywacji: konieczność, współzawodnictwo, inspiracja i desperacja.

Co najmniej trzy z nich wiążą się z odczuwaniem negatywnych emocji: strachu, frustracji, zazdrości, które zmuszają do zadania sobie pytań o to kim jesteś, czego chcesz i jak możesz to osiągnąć.

Można słuchać przez całe lata formalnej edukacji, że nie ma się talentu do nauki obcych języków, żeby w pracy za granicą nauczyć się mówić po angielsku, niemiecku czy francusku.

Można próbować dziesiątek diet i rzucać je przed upływem dwóch tygodni, ale jeśli nasi znajomi zaczną pić wodę zamiast piwa i jeść sałatki zamiast pizzy to łatwiej robić to samo. Zwłaszcza jeśli któraś z twoich znajomych, która była mniej zdolna i atrakcyjna nagle wyszczuplała i zaczęła umawiać się z facetami, którzy na ciebie nie spojrzą.

Można nie lubić siłowni i pytać siebie w imię czego masz się tak męczyć, ale kiedy od twojej formy będzie zależało twoje zdrowie, odbycie wyprawy po środkowej Azji lub utrzymanie pracy, którą kochasz to przestanie być to takie trudne.

Można mówić, że chce się zmian, ale dopóki obecna sytuacja jest znośna, to nawet nie kiwnie się w ich kierunku palcem.

Jeśli więc ktoś zastanawiał się dlaczego w przypadku większości osób obecny rok, łudząco przypomina poprzedni to dlatego, że w ich życiu nie występuje żaden z tych czynników. Ich sytuacja jest chujowa, ale stabilna. Nie napotykają wyzwań, przez które muszą się zmieniać. Ich znajomi mają taką samą moc sprawczą, jak oni. Marzenia przyjmują w ich przypadku postać słów „fajnie by było”. Na koniec, każdą negatywną sytuację, która ich spotyka, osładzają sobie, żeby była do przełknięcia. Funkcję cukru pełni obniżanie poziomu stresu poprzez pocieszanie się, gdybanie, używki, życie marzeniami i dostarczanie sobie prostych przyjemności – w końcu czekolada nie pyta, czekolada rozumie. Zamiast wybierać przyjemne życie wybierają jego uprzyjemnianie. Zacierając ręce czekają na piąteczek, na romans, na wyjazd nad jezioro i premię, której wydawanie da im dużo przyjemności, albo chociaż sprawi, że zamiast odczuwać ból w skali od 1 do 10 na siedem, będą czuć go tylko na pięć. Na chwilę będzie znośnie.

Problem w tym, że ludzie nie zmieniają się jak jest dobrze, średnio lub znośnie. Zmieniają się jak czują, że to co robili do tej pory nie działa. Unikając bólu blokują sobie drogę do zmian, bo odbierają sobie powód, dla którego mają ich chcieć.

Życie cię nie rozpieszcza? To zamiast marudzić grzecznie podziękuj za szansę jaką to tobie daje. Wiem, że mówiąc tak brzmię jak kawał mało empatycznego skurwysyna. Wiem, że możesz mieć ochotę na wykrzyczenie mi w twarz, że nie znam twojej sytuacji. I masz rację. Nie znam. Wiem tylko, że w 90% przypadków gdyby to, co do tej pory robiłeś działało, to byś się w niej nie znalazł, a w 100% przypadków daje ci ona szansę, żebyś zauważył, że nie jesteś z porcelany.

Rodzimy się silni, tylko później o tym zapominamy. Zaczynamy traktować się tak, jakby uderzenie miało rozbić nas na kawałki. Przestajemy więc być elastyczni, bo może to się źle skończyć. Robimy małe kroczki, a następnie dziwimy się, że patrząc wstecz nie widać nic istotnego. Balansujemy gdzieś na granicy przyzwoitości, pomiędzy rozpaczą, a marzeniami o domu nad lazurowym oceanem, ale nie doświadczając ani jednego, ani drugiego.

Rodzimy się kreatywni z możliwością wybrania dowolnej kariery, dowolnego miejsca do życia i dowolnych osób, z którymi możemy je spędzić.

Trudne sytuacje na swój przewrotny sposób przypominają, że wciąż mamy taką możliwość.

- volantificatio.pl"

Zmieniam się! Dziś postanowione. Przepłakałam pół dnia. Same łzy mi płynęły. Leżałam, oczy zamkniete, łzy płyną.. a głowie słowa T., które mnie postawiły na długie lata. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas o te 12 lat... tak bardzo! Wtulić się w niego, poczuć zapach. Usłyszeć głos, chociaz głos słyszalam dziś i to jego "Od dziś, już nigdy nikt... " i tu padały różne wersje. Wpajające mi jaka jestem silna, mądra i ważna. Genralnie dzień do dupy. Po maksie. Mioja współlokatorka omijała mnie szerokim łukiem, podejmowała próby, ale mi się nawet nie chciało gadać. Buzi otworzyć, więc twierdziła,że pierwszy raz widzi mnie w takim stanie. Fakt nie byłam dawno w takim stanie. Ale cóż co jakiś czas może trzeba coś przepłakać? Zrozumieć. I podjąć wyznanie. Znaleźć tą motywację do zmian! 

Ja ją znajduję. W końcu "

Rodzimy się kreatywni z możliwością wybrania dowolnej kariery, dowolnego miejsca do życia i dowolnych osób, z którymi możemy je spędzić." 
Dzisiejszy sukces? nie zapaliłam ani jednego papierosa dziś - chociaż korciło. Na obiad i kolację zjadłam zupę.. żadne tam niezdrowe jedzenie - no poza wafelkami. 

10 września 2015 , Komentarze (2)

Znalezione słowa na fb po raz kolejny mnie rozwaliły. Moje życie ostatnio jest w czasie jednej wielkiej przebudowy. Wiedziałam kim chcę być, wiedziałam jak żyć. Nie wiedziałam z kim i nie wiedziałam co robić. Dziś wiem. I Może wszystko jest po coś. Wszystko ma jakiś sens. Tak sobie wmawiam, bo inaczej idzie zwariować. Choć dziś właściwie nie wiem po co to wszystko? Dzieje się tyle ze czasem mam wrażenie że aż za dużo. Tydzień jest tak odległy jak by to było kilka miesięcy. Zeszły piątek to jak by było dawno. Tak bardzo dawno. 

Zmieniam się. Dojrzewam. Coraz częściej odczuwam brak faceta. Brak motyli. Tych endorfin. Tego wszystkiego. Może dlatego że moja wspolloktatorka jak się zakochała to przepadła. I ja jej zazdroszcze? Może to zazdrość. A moŻe ja widzę jakie to fajne? Jak to było kiedyś. Randki, smsy w ciągu dnia z buziakami  czy kocham cię, i wycieczki, spacerki. To wszystko. Wiem minie kiedyś choć ja bym tak cholernie chciała żeby nie minęło tylko było. I wieku 50czy 60 lat on patrzył na mnie jak na początku. Tak ! tak myślę ja. Wielka przeciwniczka i pesymistka wszelkich długich związków. 

Bo chyba fajnie jest wrócić do domu,po ciężkim dniu ściągnąć szpilki i wtulic się w faceta. Ot tak po prostu. Czy usnąć na kanapie i wiedzieć ze ktoś cię przykryje kocykiem. Napić się wina, czy zwykłej herbaty. Wiem to cudowne, zakrywa to wszystko co złe. Zaślepia wady. Ale mimo wszystko chciałabym się zakochać.

Poza tym pora na dziecko, 30coraz bliżej. Młodsza nie będę. A faceta nie ma. 

I te wesela. Zaczyna się.. w przyszłym roku już 3 lub 4. Pewne. I z kim pojde? Jak to same wyjazdowe. 

Sentymentalnie. Ale to mnie motywuje. Wracam na dietę. Będzie łatwiej bo jestem sama. Wspolokatorki więcej nie ma niż jest... chata wolna. Lodówka też. A ja, cóż doszłam do wniosku ze muszę schudnąć chociaż z 15kg i wtedy ruszam na podbój Internetu w poszukiwaniu faceta. Ja... przeciwniczka ostatnio. Ale podobno 85%związków z stamtąd się wywodzi... tak więc do dzieła! 

2 września 2015 , Komentarze (1)

Znalezione, prZeczytane z zapartym tchem i myślami "prawda", "prawda"...pójdę spać i niech się przyśni i ułoży: )

"Żyjemy w pięknych czasach. Nie dość, że każdy ma w szafie więcej koszul, niż miał ich Ludwik XIV to jeszcze mamy wybór dotyczący tego jak, gdzie i z kim ułożyć swoje życie, przebierając w opcjach jak w komputerowej grze. Można założyć start-up, wyjechać do Japonii, rozwinąć bloga, nagrać płytę, sprzedać aplikację albo pracować w Cancun odpalając laptopa na plaży, kiedy akurat ma się na to ochotę. Nasze życie nie jest podzielone na wyraźne etapy, bo zawsze istnieje dobry moment, żeby wsiąść w samolot i zacząć wszystko od nowa, w innym miejscu, z innymi ludźmi i z czystym kontem.

Tylko, że jednocześnie jesteśmy pokoleniem ludzi, którzy szukają ideału i go nie znajdują, a stojąc na tle wieżowców w Singapurze przychodzi im do głowy myśl, że fajnie byłoby tam stać z kimś, z kim za kilka lat będzie można to wspominać, zamiast być na fotce z randomową laską, którą za trzy lata zastąpi kolejna.

Jest tak dlatego, że dzieje cywilizacji najlepiej byłoby przedstawić jako pijaka, który bardzo stara się utrzymać pion, ale stale przechyla się do przodu albo do tyłu, a jego każdemu odchyleniu towarzyszy korekta w postaci machania rękami na znak, że coś poszło nie tak.

I obawiam się, że cywilizacyjny pijak znów zaczyna się przewracać, bo chociaż chcemy trwałych związków, to nie jesteśmy na nie przygotowani, powtarzając sześć zdań, które gryzą się z budowaniem relacji i budzeniem się bez żalu obok tej samej osoby.

1. „Na razie jest ok, ale zobaczymy jak będzie.”

Żyjemy w rzeczywistości jednorazówek, okresów próbnych, gwarancji i świadomości, że każdy jest do zastąpienia, bo gdzieś tam są kobiety, które zawsze są piękniejsze, milsze i mają bardziej porywającą osobowość, oraz mężczyźni – przystojniejsi, bardziej zaradni i potrafiący żonglować pomiędzy karierą, a chodzeniem w fartuszku w sposób, który tylko dodaje im męskości.

Już nie mówimy sobie leżąc w parku na kocu, że zrobimy wszystko, żeby ten związek był kurewsko piękny – jak wycięty z rock’n’rollowego filmu, w którym jedzie się kabrioletem pustą drogą, zakłada się gdzieś dom, wychowuje dzieci i wciąż widzi się drugą osobę tak, jak w chwili, kiedy się ją poznało. Zamiast tego mówimy: „Mamy jeszcze czas”, „Zobaczymy co z tego będzie”, „Po prostu poczekajmy”. I przykro mi, ale jesteśmy pokoleniem ludzi, których życie miało się zacząć już za chwilę.

Kiedyś czytałem wywiad z jakimś profesorem. Nie pamiętam jego nazwiska, ale pojawiło się w nim zdanie, że mając dwadzieścia lat, ma się wrażenie, że wszystko zaraz się zacznie. Tekst kończył się stwierdzeniem tego profesora:

- I wie Pan co? Mając siedemdziesiąt lat myśli się tak samo.

Już nie żyjemy. Czekamy w trybie oszczędzania baterii na to, żeby kiedyś zabłysnąć. W kontekście związków to daje komfort, ale też rozleniwia i psuje, bo nie trzeba dbać o cudze uczucia, angażować się i starać. Można po prostu zobaczyć co z tego będzie, będąc zawsze jedną drogą poza związkiem. Nie wyjdzie? Wystarczy spakować walizkę i wcisnąć przycisk replay. Replay, replay i jeszcze raz replay.

2. „Związek? Tylko z ideałem, bo po co się z kimś wiązać, skoro za rogiem czeka ktoś lepszy.”

Pytanie czy naprawdę czeka, bo ja mam duże wątpliwości. Wymagamy od siebie nawzajem takiej żonglerki umiejętnościami, wszechstronnością i otwartością, że zapominamy, że inne osoby nie rodzą się po to, żeby spełniać nasze oczekiwania. To bardzo pozytywne, że nie chce spędzić się życia z pierwszą lepszą osobą, którą zobaczyło się nago, ale jednocześnie bardzo smutny jest brak zrozumienia dynamiki związków i faktu, że jeśli ktoś jest ideałem, to tylko w 50% dzięki temu kim jest, a w 50% dzięki wspólnej pracy włożonej w poznawanie się, docieranie i pracowanie nad związkiem.

3. „O dobry związek nie trzeba dbać. O zły związek dbać nie warto.”

Każdy cel służy odhaczeniu go na liście jako definitywnie zakończony. Bajki kończyły się na pocałunku i słowach, że dalej było już wykurwiście pięknie. Ot tak, bez kiwnięcia palcem. Do tej pory nieświadomie w to wierzymy, i dlatego tak jak pisałem ostatnio: „Staramy się dla obcych. Nie wyjdziemy na miasto w podartych dresach, bo zobaczy nas jakiś bałwan, którego i tak nie zapamiętamy, ale założymy je, żeby spędzić czas z najbliższą dla siebie osobą. Żeby zrobić dobre zdjęcie na instagrama spędzimy pół dnia w kuchni, ale na kolację ze swoim facetem otworzymy słoik od mamy. Nie zrzucimy naszych problemów na znajomego z pracy, ale będziemy obciążać nimi osobę, z którą żyjemy.

Mamy zdrowo popieprzone priorytety i nie dbamy o rzeczy, które są blisko. Wierzymy w złudzenie, że będziemy je mieć zawsze, a na końcu i tak się okazuje, że wygrywają ci, którzy robią całkowicie odwrotnie. Najważniejsze rzeczy w naszym życiu są dostępne tylko na zasadzie abonamentu. Dbanie o nie ma tylko początek, ale nie ma końca. Dotyczy to zdrowia, związku, przyjaciół i pieniędzy. Zapomnisz o tym na trzy miesiące, to nic się nie stanie. Zapomnisz o tym na kilka lat i któregoś dnia uświadomisz sobie, że nie masz nikogo z kim możesz porozmawiać, a wszyscy, którzy kiedyś nawet nie byli twoją konkurencją, osiągnęli znacznie więcej.”

4. „Idziesz do przodu albo się cofasz.”

Dobre jest tylko to co nowe. Trzeba być w drodze i trzeba mieć co opowiedzieć przyjaciołom. Bo przecież Zośka założyła firmę, Krzysiek zastanawia się czy nie jest gejem, Karol obraca teraz dwie laski, a Maryśka kładzie sobie na języku LSD w oczekiwaniu, że zmieni to jej spojrzenie na świat. A ty co? Masz być cały czas z tą samą osobą? A jeśli coś cię w tym czasie minie? A co jeśli następna osoba byłaby lepsza? Może to wszyscy inni żyją prawdziwym życiem?

Rozwój utożsamia się z ruchem. Tak bardzo boimy się, że coś stracimy, że biegniemy nie po to, żeby gdzieś dobiec, ale po to, żeby mieć poczucie zmiany. Scenariusz na życie to sadzenie co roku nowych kwiatów na rabacie z ciekawością co z tego będzie i ze świadomością, że za rok można zacząć od nowa i pomijając wrażenie, że niby wszystko się zmienia, ale tak naprawdę wciąż jest się w tym samym punkcie. Scenariuszem na życie już nie jest sadzenie drzewa, któremu za dwadzieścia lat wciąż będzie podcinać się gałęzie tak samo jak dzisiaj i patrząc z boku, wciąż będzie to, to samo drzewo, pielęgnowane w taki sam sposób. Poza tym, że to drzewo będzie coraz większe i silniejsze.

Widzisz, niektórzy wolą rabatki, a inni wolą drzewa. To nie znaczy, że coś jest gorsze. Coś po prostu może nie być dla ciebie.

5. „Najważniejsze jest, żeby radzić sobie samemu.”

Przez tysiące lat przetrwanie i rozwój jakiejkolwiek społeczności było uzależnione od podziału obowiązków. Jedna osoba robiła sieci, druga łowiła ryby, trzecia dbała o ich przetwarzanie i przechowywanie, a kolejne broniły całej osady. Tylko, że to się zdezaktualizowało. Jesteśmy uczeni, żeby być samowystarczalnymi, żeby nikogo nie potrzebować i żeby w najgorszej sytuacji sobie poradzić, mając za pomocnika smartfona w ręce. Bycie zależnym od kogoś to symbol porażki. Ideał pracy to bycie przedsiębiorcą. Ideał pracownika to pracownik na śmieciówce, którego da się zastąpić w ciągu 24 godzin. Ideał kobiety jest dokładnie taki sam, jak ideał mężczyzny. Nie ma już słabej i pięknej płci oraz silnej i brzydkiej. Jest tylko płeć silna i multizadaniowa, która dzieckiem się zajmie, obiad ugotuje, nie okaże zbyt wielu uczuć, a w wolnej chwili zarobi miliony. W ostateczności, już nikt nikogo nie potrzebuje, bo po co, skoro na rynku każdy daje to samo?

Prawda jest taka, że sami zapędziliśmy się w róg, dążąc najpierw do równości płci, a teraz łapiąc się na tęsknocie za klasyczną kobiecością i męskością, dominacją i dominowaniem, siłą i uczuciami. I nie, lumberseksualizm połączony z ciągłym przeglądaniem feedu tego nie zapewni.

6. „Albo związek albo samorealizacja.”

Kiedyś śmiałem się z singielek, które mówią, że w związku nie mogą się rozwijać, bo co to niby znaczy? Nie mogą wychodzić ze znajomymi, zająć się malarstwem albo założyć i rozwinąć globalnej firmy? Przecież nie są przykute łańcuchem w kuchni, sypialni albo łazience. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że to dotyczy wszystkich osób, bo przecież niemal każdy ma wrażenie, że w związku zdarzają się same nudne rzeczy: wieczory z serialem, planowany seks i całkowicie niespontaniczne wyjazdy. To co ciekawe dzieje się na zewnątrz.

Tylko że to fikcja.

Po pierwsze, jasne, będąc w dojrzałym związku (czyli takim, w którym stwierdzasz: „Tak, tego chcę” i nie traktujesz go jak zajęcia na pół etatu) coś stracisz, ale też coś zyskujesz. To jak z Januszami na wycieczkach do Egiptu, którzy płaczą za brakiem kotletów schabowych, a nie cieszą się tym co mają.

Po drugie, to kwestia dogadania się i w związku można robić wszystko, co robiłoby się normalnie. Przerażające jest natomiast to, że pary nie potrafią szczerze rozmawiać o czymkolwiek wykraczającym poza nowy odcinek „Gry o tron”. Uczucia, plany, fantazje seksualne, potrzeby emocjonalne do spełnienia? To nie istnieje, a jeśli istnieje to zamiata się to pod dywan. Ma się możliwość dowolnego ułożenia sobie relacji bez zważania na skostniałe przesądy, a zamiast tego przyjmuje się defaultowe ustawienia: kwiatki na Walentynki, blowjob na urodziny, udajemy, że nie oglądamy porno i nie mamy żadnych fantazji seksualnych, a ślub to pewnik, bo babcia go chce.

Problem w tym, że powszechny model relacji, jest jak buty uszyte na każdego, czyli w praktyce na nikogo. Od czasu do czasu, trafia się ktoś, na kogo pasują, jak szpilki Kopciuszka, ale wszyscy inni będą chodzić w butach, które ich obcierają, spadają z nóg albo są tak ciasne, że ich gniotą i ranią latami.

*

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że każde z tych przekonań jest w określonych warunkach właściwe, skuteczne i dobre. Złe jest tylko popadanie w skrajności. Wizualizacja jako uzupełnienie prowadzonych działań, to fajna teoria, ale spędzenie życia wyłącznie na wizualizowaniu sobie, że przed nami siedzi naga Mila Kunis, nie brzmi jak przepis na sukces. Podobnie nie ma nic złego w tym, żeby sięgać po więcej, nie czuć się uwiązanym na zawsze w beznadziejnym związku albo dążeniu do samowystarczalności, dopóki to działa.

Pytanie czy to wciąż działa.

- volantification.pl

27 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Normalnie słowem w sedno. Kilka tygodni temu rozmowa moja z koleżanką...  identycznie. 

26 sierpnia 2015 , Komentarze (1)

"Ja... ja naprawdę w tej chwili nie bardzo wiem, kim jestem, proszę pana. Mogłabym powiedzieć, kim byłam dziś rano, ale od tego czasu musiałam się już zmienić wiele razy."

Lewis Carroll "Alicja w Krainie Czarów"

Ja się zmieniam nieustannie od dwóch tygodni... no dobra, 2.5 tygodnia. Od kiedy w życiu mojej współlokatorki pojawił się facet wprowadzający zamieszanie. tak, on wprowadza zamieszanie w jej życiu a w moim zamieszanie wprowadza ona i ja sama. JA zmieniam się. Widzę tą zmianę. Fizycznie, psychiczne i emocjonalnie. Tak. Usłyszałam te 2.5 tyg. temu że nie mam pewności siebie - sama do tego doszłam. Były łzy jak grochy. Były przemyślenia. Była decyzja - powiedziało się A trzeba powiedzieć B. Nie ma co uciekać. Life is life! 

Nie mogę być doktorantką, mieć zajęcia ze studentami i być nijaka. NIE! no ja ja sobie to wyobrażałam? Mój największy kompleks - waga! tak, to ja cholerna otyłość. Ale do cholerki jasnej przecież nie schudnę w tydzień, miesiąc.. tu trzeba kilka miesięcy może lat. i co? kolejna lata uciekną? NIE!  

Zmienia mi się charakter. Wracam do tej złej dziewczynki. Tej pyskatej. Tej zadziornej. Czuje to (choć nie pyskuje:D) Zaczynam czuć swoją siłę. Ogarnięta jestem przez większość dnia. Nie ma łażenia w byle czym i byle jak. Nie ma nie ma! ale... jest nowy problem -> miałam kryzys. Chcialo mi się palić i kupiłam tą paczkę... i zapaliłam.. jednego, drugiego... trzeciego... i tak poszło już ich 10. Cholerka! Dziesięć lat nie paliłam. Nie chce znów zacząć palić nałogowo. NIE NIE NIE! 

Wiem, że teraz ciężki okres. Wiem. ale kurcze, wiecie ja nie wiem po co je pale... tak denerwuje się. Wkurzają mnie niektóre sytuacje. Ale ja właściwie nie czuje ze ten papieros coś zmienia. To tak jak bym zjadła ciastko... czy to coś u mnie zmienia? nie.. to po jaką cholerę ja jem te ciastka? Palę i jem to ciastko właściwie chyba bez sensu... Ależ przemyślenia. Więc i papieros i ciastka są mi do szczęścia nie potrzebne! :D od papierosów śmierdzi... a od ciastek dupa rośnie! :D Tylko jakos przestać jeść ciastka nie potrafię... a czy teraz rzucę papierosy? Chciałam oddać te pół paczki przyjaciółce.. bo ona paliła te dwa i pół tygodnia temu (i mnie namawiala ale wtedy sie nie dałam) ale ona rzuciła! 

Ciągle nowe przemyślenia. Szok... za miesiąc się okaże co dalej... na wadze czuję, że w dół.,... nie ważyłam się tydzień wolnego miałąm od wagi! ;D 

22 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Mam kryzys. Dzień zleciał, a ja stoje w miejscu wyjścia.. no tak robie coś od rana. Najpierw na pendrivie pusto. Nic sie nie zgrało. Wszystko zostało na drugim kompie w innym mieście. Następnie nie było papieru do drukarki. Potem cieżko znaleźć w bałaganie drukarkę. Podłączam drukarkę -> nie zainstalowana. Szukam sterowników, instaluje-> koniec procesu komunikat "błąd krytyczny" i deinstalacja. Próba druga, trzecia... i 4h instalowanie drukarki. Tak dzień zleciał. Ja już dostaje szału. Płakać mi się chce. Nic z tego nie będzie :( 

Mimo wszystko nie poddam się, będę walczyć. Ale żeby aż tak wszystko szło źle. Moja wina, miałam czas od lipca się za to wziąć,, biorę się kilka dni przed. Dziękuję sobie sama. Ale w międzyczasie było tyle kryzysów moich osobistych, pytań i zwątpień. Teraz wiem, że muszę i chcę! 

22 sierpnia 2015 , Komentarze (1)

Termin oddania projektu -> poniedziałek, a ja właściwie nic nie mam, po za jakimiś małymi ogólnikami. Ale nie dam się! Będę siedzieć i pisać i to napiszę! 

Ćwiczenia na dolny brzuch, przyznam szczerze, że nie wiem na co liczyłam, że poszukam i znajdę coś innego? NIE ZNOSIŁAM tych ćwiczeń an fitnessach, zawsze odpuszczałam... prędzej czy później i mam efekty (jedyna część ciała, której nie znoszę!). Poddawałam się to mam. Ale nic, będę ćwiczyć grzecznie te nożyce i inne. 

Znalezione na fb:  "Po czym poznać mentalność przegrańca? Osoba ta zrzuca odpowiedzialność na wszystkich innych tylko nie na siebie. To, że wpierdala codziennie po pracy kilogram czekoladowych ciastek nie jest przyczyną otyłości. To genetyka! Patrz na jej mamę, też jest gruba. Aha. Ale też wpierdala ciastka – to już nie jest tak istotne jak geny.Krótka lekcja dorosłości – ten kto dużo zarabia, zazwyczaj dużo zapierdala. Ten kto świetnie wygląda, wypocił setki litrów potu na siłowni. Ten kto perfekcyjnie gra na pianinie – połamał sobie kilkukrotnie palce podczas gry na pianinie.

- motywacja-blog.pl" - Mnie zmotywowało! 

21 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Jednak jestem inna. Zmieniłam się i tą zmianę czuję i widzę. Chociażby wczorajsza sytuacja w domu... wybuchłabym i zrobiła aferę, a ja po prostu przemilczałam sprawę i powiedziałam później co myślę. Dziś u dziadków usłyszałam komplement, dla mnie bardzo ważny, że zrobiłam się taka fajna. Ha, nie, nie nie, nie chodzi o to, że kiedyś byłam beznadziejna :D Jak byłam mała to podobno byłam szalona, wszędzie mnie pełno, buzia się nie zamykała i potrafiłam sobie poradzić ze wszystkim. Potem miałam okres buntu, w okresie buntu dalej byłam zbuntowana.. ale zakochana! Zakochana, czyli pewna siebie... Flirtowałam z facetami. Siedzę właśnie w rodzinnym domu i tak zerkenłam za okno..i przypomniało mi się, że wielu facetów to ja nawet zapomniałam, że byli znaczący w moim życiu.. z 10, a może i 15 ich bylo? Nie, nie myślcie sobie, że z każdym szłam do łóżka czy coś podobnego. Byłam względnie grzeczna, ale chodzi o sam fakt. Nie bałam się flirtować. Znałam swoją wartość i miałam pewność siebie. I teraz znów podobno czuć to ode mnie. 

Zmiana w dwa tygodnie. Tak wiele zmieniły. Problemy z cerą gdzieś odeszły, ja ogarnięta, uczesana, umalowana, paznokcie ładne. Opalona?, hm.. póki co różowa jak prosiak po solarium, ale nie czuje się blada w lato, a nie opalam się na słońcu bo się nie rozbiorę. Wstyd. I to właśnie ten wstyd mnie blokuje. Wiem, co jest nie tak... wiem czego już w sobie najbardziej nie akceptuję. Wkurza mnie dolny brzuch... nie wiem czemu on taki brzydki się zrobił. Nie wiem co z nim zrobić... jak się go pozbyć i jak chociaż zmniejszyć widoczność tych rozstępów tam... okropne są... najgorsze ze wszystkich, jak po ciąży. Dziś czuje "świeżaki" na górnym brzuchu... nie wiem od czego? solarium? w ogóle jakaś wzdęta jestem. Ale nie ważne.. chodzi o to, że już wiem co mi we mnie najbardziej przeszkadza.. i zrobie z tym porządek. Będę pewna siebie! 

Przekopię internet w poszukiwaniu ćwiczeń na brzuch, zwłaszcza dolny bo jest okropny! masakryczny!  A i znacie jakiś sposób na różowe rozstępy... próbowałam wszystkiego już chyba.. i nic nie działa a tych dzisiejszych już nie chcę! 

Przy okazji wczorajszej ciszy odkryłam mój poprawiacz humoru :)  

20 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Zapalic, czy nie zapalic? 

Zajeść czy nie zajeść? 

Rozplakac sie czy nie rozpłakać sie?

wziiąć walizke i wyjsc czy zostac?

6 dni wolnego, urlop w rodzinnym domu... po 5 minutach mam ochote wrocic do siebie.  Jeżeli dzis Bog mnie wystawia na probe to nie wiem czy ja przetrwam. 

Tak wiele sie teraz w moim zyciu zmienia, czy to m byc kolejna zmiana?