Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nieznajoma52

kobieta, 67 lat, Cieszyńskie

158 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Zmieścić się w letnie ubrania z 2011

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 września 2020 , Komentarze (7)

Ostatni tydzień minął mi na wgryzaniu się w przepisy ajurwedyjskie :)

I oglądaniu na YT, filmików mega fajnej psycholożki. Ciekawie przedstawia ona, powiązania między tłumionymi emocjami i tyciem. Zapisałam się do niej na kurs online - "Emocji się nie je". Z niecierpliwością czekam na 14 września, bo właśnie wtedy kurs startuje. 

Pogoda w zeszłym tygodniu była deszczowa i dlatego mniej spacerowałam. Ale za to podreptałam i zamówiłam sobie nową kuchenkę - stara głównie brudzi mi garnki. Wybrałam taką jak na poniższym obrazku:

Podobnie jak na kurs, muszę na nią poczekać do 14 września. 

Aż boję się pomyśleć co jeszcze wydarzy się 14 września :D

Zamówiłam sobie też zioła i przyprawy oraz komplet szklanych opakowań na nie.

W czwartek byłam u podolożki. Albowiem zaczęłam się obawiać o paznokcie swoich paluchów. Pani pobrała materiał do badań. I pocieszyła mnie że, na jej oko, to nie jest grzybica. Możliwe, że jakaś martwica paznokci. Zbyt długie pazury u stóp są ryzykowne, bo łatwo mogą się urażać. Zresztą, mam je teraz tak krótko obcięte, jak nigdy dotąd. 

Wczoraj była u nas pani weta. A dokładniej to - u psa i kotów. Filut został zaszczepiony na wściekliznę (teraz jest to monitorowane i przypominają SMS-ami). Dostał też tabletki: przeciw pchłom i kleszczom oraz na odrobaczanie. Safirka została dorwana i mimo kociego warczenia i szarpania, ma obcięte pazury. Mamy więc obcięte pazury obydwie - i ja i ona ;)

Po dłuższej przerwie wreszcie wzięłam się do pracy nad Irlandią. Trochę to potrwa nim zacznę umieszczać wpisy.

Teraz czas na cotygodniową relację z pola bitwy.

Schudłam tylko 0,6 kilograma. Ale przecież nie zawsze trzymałam się zaleceń. Pomierzyłam się też i wyszło, że jest mnie o 11 centymetrów mniej. Przyznacie chyba, że mam powód do radości :)  

Zamiast jojo, po poście Dąbrowskiej, mam małe ale sympatyczne spadki.

Do zobaczenia w następną niedzielę.

30 sierpnia 2020 , Komentarze (10)

Tydzień zaczął się ciekawie - od konsultacji ajurwedyjskiej (podczas której ustala się typ psychologiczno-energetyczny). Rozmawiałam z konsultantką Renatą, na Zoomie, przez godzinę. Okazało się że trafnie, w testach, oceniłam swój typ energetyczny. Potwierdziła mi, że mam w równowadze dwie dosze - Kaphę i Pittę. Dostałam trochę wskazówek - co mam jeść, a czego unikać, jeśli chcę się odchudzić. 

Środę miałam bardzo intensywną, bo poszłam na zabiegi pielęgnacyjne twarzy i na pedicure. 

A po południu miałam konsultację online, z psycholożką Violettą Karys. Ona uważa, że nadwaga i otyłość jest następstwem obrony organizmu, który pomaga nam w walce z trudnościami, poprzez powiększanie nas o warstwę tłuszczu. 

W moim dzieciństwie też coś wypatrzyła. 

W piątek byłam u fryzjerki. Bo ja z odrostami się nie koleguję ;).

Wczoraj pojechałam do kumpla i jego taty, na odwlekaną od dawna wizytę. Jak policzyliśmy, to byłam u nich dawno, jeszcze z Magdą, prawie pięć lat temu. Wtedy to Magda prowadziła samochód. A ja teraz, trochę błądziłam. Dwa razy pomyliłam drogę. 

Czekali na mnie z odpowiednim, do mojej diety, obiadem (wegańskie leczo i ryż). Sylwek upiekł nawet ciasto, ze śliwkami z własnego sadu. Pogadaliśmy parę godzin. Obejrzeliśmy też zdjęcia z jego zeszłorocznej wycieczki do Etiopii. Ciekawe były. I zdjęcia i historie z nimi związane. Szkoda że Sylwek nie prowadzi bloga. 

Wróciłam do domu późno.

Teraz, o mojej aktywności ruchowej. 

Codziennie ćwiczę - pół godziny - z Olą Żelazo, na YouTube. Poza tym robię co najmniej 10 tysięcy kroków, na spacerach. Jem, przygotowując posiłki zgodnie z przepisami ajurwedyjskimi. A mam ich coraz więcej i coraz bardziej mi się podobają. I zauważam, że apetyt mi się zmniejsza.

A teraz powiem coś o dzisiejszych pomiarach. 

Wczorajsze ciasto ze śliwkami oraz mniej ruchu - i niestety waga mi podskoczyła. Od wczoraj, o pół kilo. Jednak, w porównaniu do zeszłej niedzieli i tak mam mniej, o prawie kilogram. W niektórych obwodach zeszczuplałam (brzuch, talia i biodra), a w niektórych mi przybyło (biceps, udo, łydka). Suma sumarum, mam pięć centymetrów mniej. Cieszę się i z tego, bo przecież po poście Dąbrowskiej szybko tyłam.

O dalszych postępach i podstępach, opowiem w następną niedzielę :D.

23 sierpnia 2020 , Komentarze (12)

W poprzednią niedzielę, odwiedziły mnie dwie koleżanki. Obie, tak jak ja, interesują się medycyną alternatywną i nowinkami. Uprzedziłam je, że jadam teraz zgodnie z przepisami ajurwedyjskimi. Nie protestowały. Nie miały zresztą wyboru. Zjadły ze mną zupę, zwaną Zupą Dalajlamy. Dosoliły, ale chyba im smakowało., bo poprosiły o dokładkę. Spędziłyśmy razem sympatyczne kilka godzin. 

W poniedziałek, byłam na ostatnim z wykupionych masaży. Jestem pewna, że pomogły mi w mojej pracy z odchudzaniem. Pochwalę się że już od ponad tygodnia, ćwiczę regularnie - proste ćwiczenia dla otyłych i seniorów, które znalazłam na YouTube. Zdecydowanie, najlepiej wychodzą mi rano, jeszcze przed śniadaniem. Ćwiczenia trwają pół godziny i czasem wyciskają ze mnie siódme poty ;). W ajurwedzie zalecają nam "Powitanie Słońca". Ale uznałam, że jedna z tamtych asan, póki co, jest dla mnie zbyt forsująca. 

W środę, miałyśmy z dziewczynami z Ajurwedy, spotkanie (na Zumie) podsumowujące pierwsze trzy tygodnie odchudzania. Prawie cały dzień wcześniej, męczyłam się żeby kamerka współpracowała z programem. Na tym spotkaniu fajnie było, bo zobaczyłyśmy się nawzajem. Przy okazji wyszło na jaw, że wszystkie mamy trudności z utrzymaniem zasad. Ożywiłyśmy się później, jak rzadko kiedy, na naszej grupie facebookowej. 

Ubiegły tydzień był upalny i ze spacerami nie trzymałam swoich standardów. Krokomierz pokazywał, że jest tych kroków za mało. 

Wczoraj odwiedziła mnie bratanica z rodziną i spędziliśmy miło cały dzień. Niestety skwar był taki, że uciekaliśmy z ogródka do domu. Za to pograliśmy w gry planszowe. Wszyscy je lubimy. Dodatkowo, czas umilała nam mała Agatka, moja cioteczna wnusia. 

Teraz przechodzę do cotygodniowych pomiarów.

Kilogramowo, spadek jest minimalny. Za to, jeśli chodzi o gabaryty, różnica jest widoczna. Osiem centymetrów, w pomiarach (w talii, brzuchu i biodrach), mniej. 

Cieszę się, że jednak wszystko idzie w kierunku, który sobie wytyczyłam.

Zatem, do zobaczenia za tydzień :)

16 sierpnia 2020 , Komentarze (10)

Zamieszczam kolejny wpis o moich poczynaniach. Ubiegły tydzień był pod znakiem wchodzenie w kurs "Odchudzanie z Ajurwedą". Nie wprowadzam wszystkich zaleceń naraz. Od paru dni, codziennie, dodaję coś nowego (a zaleceń jest sporo). Dzień zaczynam od szklanki ciepłej wody, z sokiem z cytryny i z łyżeczką miodu. Na dwie godziny wystarcza, nie czuję głodu. Pół godziny przed śniadaniem, obiadem i kolacją piję napar z cynamonu. Przed śniadaniem i kolacją, naparem tym popijam zioła Triphala (wyciąg z trzech owoców indyjskich). Wszystkie trzy posiłki, które zjadam w ciągu dnia, są na ciepło. Podstawę ich stanowią warzywa, strączki, kasze, przyprawy (miejscowe oraz indyjskie) i oleje roślinne. Pół godziny po posiłku, piję zieloną herbatę lub napar z kozieradki. Po śniadaniu i kolacji biorę też zioła - Brahmi (poprawiają pamięć i koncentrację). Jeśli bardzo zgłodnieję między posiłkami, zjadam jakieś owoce (najlepiej o niezbyt wysokim indeksie glikemicznym: jabłka, cytrusy, jeżyny i maliny). Zanim rozpocznę praktykę jogę, zabrałam się za ćwiczenia dla seniorów i osób otyłych. Żeby się powoli rozruszać. Wkrótce wprowadzę też masaż ciała. Musi tylko dojść przesyłka z odpowiednią szczotką.

Poza tym. Wysłuchałam kilku ciekawych wykładów psychologicznych, na temat powiązania emocji z otyłością. Niektóre (są ogólnie dostępne), poleciłam na Facebooku. 

Teraz przechodzę do swoich pomiarów.

Spadek wagi mi się zatrzymał, a nawet trochę przybrałam. Centymetrów też nieco przybyło. Ale pocieszam się, że głównie tam gdzie wyrabiam mięśnie (bicepsy, uda, łydki).

Zobaczymy co będzie za tydzień. 

Więc do, za tydzień :) 

9 sierpnia 2020 , Komentarze (11)

Zgodnie z obietnicą, zamieszczam kolejny wpis o moich działaniach.

Z rodzinką było fajnie. Dużo spacerowaliśmy po Cieszynie i poza nim. Wszystkie wieczory były miłe. Pogadaliśmy i pośmieliśmy się. Obejrzeliśmy wpisy z pamiętnika na Vitalii, o wspólnym portugalskim wyjeździe. Poużalaliśmy się, że nie wyszła nam tegoroczna wspólna Sycylia. 

Jeśli chodzi o jedzenie, utrzymałam się w ramach pierwszego i drugiego etapu wychodzenia z WO. Dodałam tłuszcze i białka. Jadłam na przykład ryby z grilla. Jeśli chodzi o picie - przez trzy wieczory wypijałam ze swoimi gośćmi, jedną lampkę wina wytrawnego. Ale ostatniego wspólnego wieczoru, poszalałam. Zamiast lampki wina, wypiłam raczej całą butelkę. 

Po wyjeździe gości wróciłam jednak do sumienniejszego przestrzegania zasad. Zero alkoholu. Dużo strączków i kaszy.

Obecnie, skupiam się na przyswajaniu zaleceń odchudzającej diety ajurwedyjskiej i przygotowywaniu jadłospisów na kolejne 3 tygodnie. Może uda się zacząć poranne picie wody z miodem i cytryną oraz szczotkowanie ciała na sucho. W Ajurwedzie też nie wolno pić kawy. Inne zalecenia będę wprowadzała stopniowo.

Teraz przechodzę do pomiarów. Dziś rano z radością stwierdziłam że, wbrew obawom, efekty są pozytywne.

Ważę o kolejne pół kilo mniej. Razem, po 6 tygodniach, 10,5 kilo. W sumie mam mniej: 18cm w brzuchu, 17cm w talii, 15cm w biodrach i 10cm pod biustem. Razem, we wszystkich moich pomiarach, jest mnie 97cm mniej. Oby tak dalej. Jestem bardzo zadowolona.

Do zobaczenia za tydzień.

2 sierpnia 2020 , Komentarze (10)

Ahoj.

Za mną 5 tygodni postu Dąbrowskiej. Szóstego tygodnia nie będzie, bo przyjechała rodzinka i zaczynam z nimi łazić po knajpkach ;) 

W pierwszej fazie wychodzenia z WO, mogę używać tłuszczy roślinnych, jajek, orzechów i innych nasion. Z takimi składnikami znajdę już coś do jedzenia w restauracyjnym menu. Ale i tak mam obawę, że po tygodniowej włóczędze po Cieszynie, trochę mnie przybędzie. 

A oto moje wyniki po 5 tygodniach.

Mam o 10 kilo mniej. Największe spadki w obwodach to: 18cm w brzuchu, 15cm w  talii i 15cm  w biodrach oraz 9cm pod biustem. Mam też o 10% tłuszczu w organizmie, mniej.

Jestem bardzo zadowolona. Hip hip hura :D

Na drugą fazę ( 2 tygodnie) wychodzenia z WO, planuję dodać strączki. A potem, żeby nie wpaść w "jojo", przechodzę na Odchudzanie z Ajurwedą. Wykupiłam kurs on-line. Z tego co się dowiaduję, odchudzanie z Ajurwedą może być dla mnie bardziej przyjazne, niż sam post WO. 

Zatem, do następnej niedzieli (bo teraz zamierzam się spowiadać co tydzień ;)).

26 lipca 2020 , Komentarze (10)

Czas ucieka mi w tempie przyspieszonym. Mam teraz nowe zajęcia. Zainteresowałam się Ajurwedą i wykupiłam kurs "Odchudzanie z Ajurwedą". Nabór robią tylko raz w roku, więc skorzystałam. Dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy o holistycznym podejściu do życia. Spokojnie sobie to trawię i jak skończę pełne WO z krótkim wyjściem, to przerzucę się na ten sposób odchudzania. Mam nadzieję, że nie zaliczę jojo. Czytam sporo książek, które pożyczyłam od koleżanki i które kupiłam sama. Najpoważniejszą pozycją z czytanych książek jest polecana w kursie Technika Uwalniania Dawida Hawkinsa. Całkiem ciekawe i warte przemyślenia. Byłam wczoraj na brydżu u koleżanki ze szkoły. Graliśmy ponad siedem godzin i wróciłam przed pierwszą do domu. Zwierzaki czekały zaniepokojone przy drzwiach.

A teraz kolejne sprawozdanie z efektów WO:

TydzieńWagaPomiary% tłuszczuBMI
28.06 - 04.07.2020.r.4,5 kilo38,5 cm3%1,55
05.07 - 11.07.2020.r.0,9 kilo11,5 cm5%0,40
12.07 - 19.07.2020.r.1,9 kilo11,0 cm2%0,41
Półmetek7,3 kilo61,0 cm10%2,36
20.07.- 26.07.2020.r.1,7 kilo27,0 cm4%0,81
Razem po 4 tyg9,0 kilo88,0 cm14%3,17

Hip, hip, Hura

19 lipca 2020 , Komentarze (12)

Witam po krótkiej przerwie. Miałam przez tydzień rodzinkę w domu. Młodzi, od 8 do 16, prowadzili swoje sprawy zawodowe przez internet. W przerwie, spotykaliśmy się na obiedzie. Oni są weganami. Zamawiałam więc do domu obiady z Wegechatki. O 16, wyruszaliśmy na spacery po Cieszynie. Przysiadaliśmy w miłych miejscach, na podwieczorek. Po powrocie do domu, jedliśmy kolację i do późnej nocy graliśmy w gry planszowe. Bo ja bardzo lubię gry planszowe. Wczoraj mieliśmy cały dzień dla siebie i chodziliśmy więcej. Ze swoimi daniami WO i wodą, dzielnie towarzyszyłam im w ich ucztach i toastach. Oni byli pod wrażeniem. Ja w sumie też. Nie spodziewałam się, że będę to tak dobrze znosić. 

A teraz przechodzę do wyników, po 3 tygodniach WO.

Ważę mniej o 7,3 kilo ( jest szansa, że tym razem przekroczę 10 kilo).

We wszystkie moich pomiarach, mam o 54cm mniej. Najbardziej ucieszyło mnie: 11cm w talii, 10cm w brzuchu, 10cm w biodrach i 8cm pod biustem :D

Procentowa zawartość tłuszczu, zmniejszyła się o 6%. A BMI, o prawie 3 punkty. Niniejszym więc, uciekłam z otyłości II stopnia. Superowsko, superowsko. Bardzo się cieszę.

A teraz o relacjach z podróży. Przeglądam właśnie zdjęcia z Irlandii i zamierzam zaraz wziąć się za wpisy o tej wycieczce. Do zobaczenia (dziewczyna)

15 lipca 2020 , Komentarze (6)

Po śniadaniu i spakowaniu się, poszliśmy na spacer. 

Wypatrzyłam taki efektowny, zabytkowy wóz strażacki. Stał na tle pamiątkowych tablic budynku straży pożarnej. Poprosiłam o zrobienie zdjęcia. Na tle ognistej czerwieni wozu, moje włosy wydają się bardziej rude.

Przeszliśmy do kościóła Igreja de Santo Ildefonso. To XVIII-wieczna świątynia, bogato zdobiona azulejos.

Zrobiłam zdjęcie nie tylko kościołowi ale też Ewie i Markowi.

Zajrzeliśmy do wnętrza. Kościół wybudowany jest w stylu późnobarokowym. Aż kapie od złoceń.

Zdjęcie wygląda jak robione z wieży, ale zrobiłam je od wejścia do kościoła. Tak stroma jest ta ulica. Ruszyliśmy w dół.

Nad drzwiami jednej z kamienic, zobaczyłam taką urokliwą kamienną rzeźbę.

Spacerując po mieście, natrafiłam na kolejny kościół: Igreja dos Congregados. Późnobarokowy, ozdobiony płytkami ceramicznymi, autorstwa Jorge Colaco, ukazującymi sceny z życia św. Antoniego.

W środku kościoła zobaczyliśmy taki ołtarz. Pojawia się ponownie motyw schodów do nieba.

Przyszedł czas, żeby udać się na lotnisko. 

Tu, wśród białych obłoków, żegnała się z nami Portugalia.

Lot przebiegł bez niespodzianek. Wylądowaliśmy w Modlinie. 

I tak zakończyła się moja kolejna wyprawa.