Dzisiejszy dzień był bardzo urozmaicony. Po krótkiej medytacji z
koncentrowaniem się na oddechu i po ćwiczeniach izometrycznych opiłam się wody z
cytryną. Na więcej mi czasu nie starczyło, bo musiałam rano jechać do Cieszyna.
Zabrałam tylko jabłka i marchewki, jako "suchy" prowiant.
W Cieszynie
odwiedziłam fryzjerkę i kosmetyczkę.
Taka upiększona czyli zadowolona, pojechałam prosto do Bielska na zebranie stowarzyszenia do, którego należę.
Miałam pospacerować po sklepach, ale widok tłumów ludzi obżerających
się lodami w mnie poraził. Schroniłam się do kawiarni. Jestem lodożercą,
strasznym lodożercą. W kawiarni przeczekałam czas pozostały mi do zebrania nad
świeżo wyciśniętym sokiem z grejpfruta i zieloną herbatą.
Uff ocalałam.
Po zebraniu spacerowałyśmy z siostrą po Bielsku i znalazłyśmy uroczą Kamienicę Pod Żabami
Do domu wróciłyśmy już razem.. Kota czekała na mnie przy drzwiach.
Czekało też na mnie pyszne leczo. Po zjedzeniu lecza zabrałam się za pisanie.
Miłego...