Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

31 latka. ciągle zabiegana, ciągle zapracowana, ciągle zmęczona. Zdecydowanie utyta. nadszedł czas zmian!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9019
Komentarzy: 93
Założony: 24 listopada 2012
Ostatni wpis: 20 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tessa25

kobieta, 43 lat, Szczecin

170 cm, 59.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 stycznia 2013 , Komentarze (1)

.... albo już zakochanie. Nie jestem w stanie tego określić. Granica jest tak płynna....
Boję się, że to prawdziwy powód "niespania". Ale jednak dwie noce w plecy zrobiły swoje. Praca bez przerwy przez 20 godz. też. Padłam jak pies.
Miałam pójść poćwiczyć.
Nie poszłam.
Trudno.
Pójdę jutro.
Dietowo super. Od 11 dni ani kawałka chleba w ustach, jedna pralina. Same zdrowe rzeczy. Normalnie pękłabym po tygodniu. I nawet mnie nie ciągnie. Ciastka upiekłam. Zjadłam jednego pół. Babkę upiekłam, kęs ugryzłam. Sałatkę dziś zrobiłam, jeszcze nie spróbowałam.
Taki dziwny stan.

28 stycznia 2013 , Komentarze (2)

..... i to mnie kompletnie wykańcza. Nie wiem, co się dzieje. Nie potrafię określić przyczyny. Męczę się strasznie. a potem jestem nieprzytomna. Jem nie za dużo. Po tostu nie mam ochoty. Waga 58,4. Czyli kolejny spadek. lepsze to, niż nic. 

28 stycznia 2013 , Skomentuj

..... i to mnie kompletnie wykańcza. Nie wiem, co się dzieje. Nie potrafię określić przyczyny. Męczę się strasznie. a potem jestem nieprzytomna. Jem nie za dużo. Po tostu nie mam ochoty. Waga 58,4. Czyli kolejny spadek. lepsze to, niż nic. 

24 stycznia 2013 , Komentarze (2)

.... znowu.:)
 1,2 kg w dół.

Jest ulga, że jednak są jakieś efekty. Co prawda zajęło mi to prawie 3 tyg. ale to co zobaczyłam całkowicie zrekompensowało mi mój, jakże wielki, trud. Walczę dalej, o tym nie muszę wam nawet pisać. Kolejne ważenie w poniedziałek:)
A teraz czas na spowiedz:
 mam dzisiaj bardzo ciężki dzień, do tego baaaardzo długi, bo aż 24 godz. Calutką dobę spędzam w pracy, w miejscu, które jest nieprzewidywalne i nieobliczalne. Spokój, spokój, spokój i nagle masakra. Tak tu jest. A że bywam tu rzadko, stres jest znaczny. I tu popełniłam błąd. Wczoraj, będąc bardzo dokładną. Niewiele wczoraj zjadłam (śniadanie-200kcal, kawa z mlekiem i trochę gotowanej kapusty z grochem), właściwie można powiedzieć, że super, ale niestety nie do końca. kalorycznie wyrównałam się martini, sporą ilością. I dla poprawy samopoczucia i dla relaksu.
I jest mi teraz głupio, tak samej przed sobą.
Błąd dnia dzisiejszego- jedna czekoladka pistacjowa, rano do śniadania (pocieszam się, że bez słodkiego wytrzymałam 5 dni, no i że to było raniutko, a stres pomoże spalić)


No i jednak z mieszanymi uczuciami stwierdziłam, że moja nowa motywacja(odkąd się częściowo zmieniła, a jest nią mężczyzna, któremu chcę się podobać) jest lepsza niż dotychczasowa- czytaj: robienie tego tylko dla siebie.

20 stycznia 2013 , Komentarze (3)

..... zmieniam powód dla którego się odchudzam.
Chcę zrobić to dla siebie, oczywiście, ale chcę także (a łapie się na tym coraz częściej), żeby tą szczuplejszą mnie zobaczył też ktoś jeszcze.
Mężczyzna...
I właściwie to na TYM coraz bardziej mi zależy....
Chcę mu się podobać
Z tą myślą łatwiej mi walczyć....
Zastanawiam się tylko czy to dobrze.....

19 stycznia 2013 , Komentarze (1)

..... nie jest najłatwiejszy. Dałam ciała i to na całej linii. tak jak pisałam- karnawał, karnawał, karnawał. Tańce, hulanki, swawola.
 Zaliczyłam w tym czasie:
 1.DWA KOMPULSY SŁODYCZOWE!!!!!!! (Hurtowo pochłonęłam taką ilość słodyczy, że dla roty wojska by starczyło)
2.Pijaństwo masakryczne w sobotni wieczór. Z kacem gigantem, choć bardziej moralniakiem. Ten zdecydowanie bardziej bolał. 
3. Fatalne wyniki badań tarczycowych (z tym już trochę gorzej, bo nie walczy się dobrze z kilogramami przy niedoczynnej koszmarnie tarczycy)

Na wagę nie staję do wtorku. 
Będę płakać potem. 
W lutym mam i imieniny i urodziny.
Chcę sobie zrobić prezent z tej podwójnej okazji.
Schudnę!!!!!
Juz raz sie udało, to czemu ma sie nie udac drugi
Dam rade z Wami!!!!!!!!!

11 stycznia 2013 , Komentarze (1)

.... zasypane dziś. A że Szczecin nie jest przyzwyczajony do nawet minimalnych opadów śniegu, mamy kompletny paraliż!!! Tak po odbytym, zgodnie z planem, zestawie ćwiczeń (orbitrek- dziś tylko 30 min+ bieżnia- drugie 30 min) i spalonych 560 kcal. Udałam sie do domu.... a życie zmusiło mnie do pokonania połowy drogi na piechotę. I możecie mi wierzyć lub nie ale potraktowałam to jako dodatkowe pół godz ćwiczeń. Taka bieżnia tylko po płaskim terenie. Jak tylko przekroczyłam próg domu, poczułam tak wściekły głód, że mało nie zaczęłam wyżerać wszystkiego z lodówki, będąc jeszcze w płaszczu.
 Boże!!!!
Co za wstyd!!!!!
Skończyła się na misce (dużej) kapusty z grochem, połowie rogala z makiem, połówce banana z jogurtem i 2 łyzkami musli i kawie z mlekiem i stewią.
Ale było mi zimno i .... otworzyłam wino.
I teraz jest mi baaaaardzo dobrze.
A jeszcze jutro idę na ostre picie.
Tak, tak, wiem , mnóstwo kalorii,.
Mało zjem żeby sie wyrównało. Przecież jest karnawał do diabła!!!!!!!!!!!
Bawcie się!!!!!!!!!!!! Ja jutro odpuszczam wszystkim zakazom
buziooooollllleeee!!!!!!!!!!!

10 stycznia 2013 , Komentarze (1)

.... jak wytrzymałam na orbitreku 40 min!!!!!!
 Opowiem Wam z ogromną przyjemnością, ale najpierw  muszę się pokajać. Otóż po wczorajszym ważeniu, po którym , jak pamiętacie, nie zarejestrowałam nawet minimalnego spadku, oprócz tego nieszczęsnego muffina pochłonęłam 2 kawałki czekolady i mandarynkę. Byłam na siebie zła, rozżalona, zniechęcona.
 Ale za to dzisiaj.....
Wróćmy więc do tematu. :). Ćwiczę w małej siłowni, którą mam po drodze do domu. Więc prosto z pracy, nie zbaczając zbytnio, spędzam na ww siłowni godzinkę pocąc się i walcząc ze swym tłuszczykiem. Od jakiegoś czasu uczęszcza tam również starszy pan. Łysy, brodaty, w okularach, pocący się niemiłosiernie, a krople potu spływają mu z jego łysiny. Niby nic takiego, ale nie wzbudza on mojej sympatii, ponieważ zagarnia  jedynego orbitreka w swe posiadanie, czyli nie złazi z niego przez godzinę, jak nie dłużej. Dziś, przez przypadek zresztą, ubiegłam dziada. Jak przyszedł ja juz na nim ćwiczyłam. Zacukał się z lekka, nie za bardzo wiedział co ze sobą począć. Wiem, że to nie najlepiej o mnie świadczy,  ale w duchu uśmiechnęłam się do siebie i  postanowiłam zrobić mały eksperyment- sprawdzić ile na orbitreku wytrzymam (do dziś było to max 20-25 min). No i w ten oto sposób dobiłam do 40 min. I co ważniejsze, poza niewielkim bólem nóg, który minął po ok 10 min, nie czułam żadnego (!!!!!) zmęczenia.
SUPER!!!!!!
W sumie spalonych 760 kcal!!!!!
Postanowiłam się nagrodzić i kupiłam sobie......
nie, nie, nie nic z tych rzeczy:)
Nic słodkiego do jedzenia
Nowiutką płytkę Garou.
Jest superowa. Polecam!!!
I właściwie najważniejsze: DZIĘKUJĘ WAM DZIEWCZYNY ZA WSPARCIE, JESTEŚCIE WSPANIAŁE. I MACIE RACJĘ, TRZEBA CIERPLIWIE CZEKAĆ (choć to takie trudne)

9 stycznia 2013 , Komentarze (4)

..... nie udało się. 8 dzień po powrocie na właściwe tory dietowe i ..... nic nie udało mi się osiągnąć, nic nawet nie drgnęło. Ile było, tyle jest. 60 kg. 
Ze złości pochłonęłam muffina.
Czemu????
Nie rozumiem. 
Nie wiem nic. 
Już mi się nie chce. 
Brak choćby minimalnych efektów, tak strasznie zniechęca....

6 stycznia 2013 , Skomentuj

..... robić nic. Tak minął mi calutki dzień. Wróciłam rano z pracy, zjadłam śniadanie i poszłam spać. Bosko!!!! Jak wstałam to czytałam, czytałam, czytałam. Każdemu jest taki dzień potrzebny. Zwłaszcza jak za oknem pada, wieje i człowiek nawet nosa nie chce wychylać za próg domu.
Myślę że dzisiaj dietowo , nie było źle, mimo że nie wiem ile kalorii pochłonęłam. Na  śniadanko twarożek z jogurtem, pomidorem i kiełkami rzodkiewki (215 kcal), po spanku kawa, a na obiad sałatka z ryżem, gotowanymi cycuszkami kurczaka, owocami i orzechami. Jedyną jej wadą jest majonez. Zjadłam pokaźny talerzyk, to prawda, ale o 16stej. A na kolację dwa gryzy piernika. Czyli na podsumowanie dwa grzeszki. Jeden mniejszy- piernika gryz, drugi większy- zero aktywności. Jutro poprawa, bo na fitnesik idę. A w środę- chwila prawdy - ważenie. Zobaczymy ile lub inaczej: czy cokolwiek mi ubyło po 8 dniach.
Wracam do czytania.:)
Trzymajcie kciuki!!!!