Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 254977
Komentarzy: 6518
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 listopada 2022 , Komentarze (3)

Szwagier ponownie u nas, bo sprzedałam im mojego uszaka. Lubiłam go, ale to klops niesamowity i lekko zagracał mi mieszkanie.  Przygotowałam przekąskę na ciepło, faszerowana cukinie i do tego sos z pomidorów. Zjedli aż miło, bo wyjątkowo smacznie wyszło.  Na deser kupiłam rogale Marcińskie, z białym makiem, bo przecież to lada moment 11 listopada. Fotel pojechał do Łeby, a ja przestawiam meble w jego miejsce. Przez laty kupiłam w VOX czarne krzesło z ekologicznej skóry, wysokie, dla mnie lekko za wysoko siedzisko, mąż ścina nogi , aby je  przystosować dla mnie. Jestem już po "przymiarce", wyszło doskonale. Wczoraj wizyta w bibliotece, znów jakieś pozycje o wojnie, tak mnie ten temat wziął. W drodze powrotnej zaszłam do mięsnego, udało mi się kupić wołowinę już na Boże Narodzenie, jeszcze w całkiem przystępnej cenie 44zł/kg. Natomiast pierś z kurczaka  była po 55 zł za kilogram, tez wzięłam, bo sprzedawczyni zapowiedziała drastyczną podwyżkę cen drobiu od dziś. Cóż , inflacja galopuje jeszcze powoli, dowali nam pod koniec roku na na wiosnę.  Zastanawialiśmy się z mężem nad kupnem nowego samochodu, takiego z salonu, nówkę absolutną, ale doszliśmy do wniosku, że na razie mąż i tak nie będzie prowadził, a na wiosnę zobaczymy. Bolą mnie biodra i obawiam się, że moje stawy biodrowe są zjechane. Teraz będzie czas na chorowanie mojego lubego, sobą zajmę się później. 

4 listopada 2022 , Komentarze (4)

Do wczoraj pogoda była przepiękna, chociaż czuło się nadchodzącą zmianę. Dziś byłam sama na spacerze, wyjście z mężem jest coraz bardziej ograniczone, a ja potrzebuję ruchu.  Wyszłam z domu szybkim krokiem, utrzymywałam tempo przez godzinę, potem już czułam zmęczenie, ale przeszłam całą zaplanowaną trasę. Dziś wiało ze wschodu, fale były całkiem duże ale jeszcze świeciło słońce i było przyjemnie. Mało ludzi, cisza, szum morza i  ptaki, te zimowe. Wróciłam zmęczona, ale naładowana dobrą energią. 🙂 Wizyta gości udała się, dodatkowo przyszedł jeszcze kuzyn męża, było nas razem 11 osób.  Rozmowy, wspominki, śmiechy, opowieści. Po wizycie padłam jak złamana ze zmęczenia. Oj dalo mi się to we znaki. Byłam u lekarza kontaktowego w środę, opowiedziałam   o bólach mięśni w nocy, o bezsenności, o niedoczynności tarczycy powinien sam wiedzieć.  Ustaliłam z doktorem, że odstawiam statyny na miesiąc, mam obserwować organizm.  No cóż, po pierwszej nocy bez lekarstwa ból minął, dziś też go nie było. W środę mąż był  w szpitalu na konsultacji, operacje kolana  będzie miał 15 lutego.  Chciał wcześniej,po Nowym Roku, ale  tak dosyłają im endoprotezy. Już teraz jest lekka panika w domu, muszę to ograniczyć.  Po wizycie gości wcale dużo jedzenia nie zostało, co mnie cieszy. Trochę zabrał panicz do Poznania, resztę zagospodarowałam.  Dziś był rosół ( to na stawy), polędwica z dorsza pieczona i pieczone ziemniaki + kiszona kapusta. Teraz siedzimy jak dwa stare grzyby, każdy w swoich sprawach, a dzień za dniem mija. 

26 października 2022 , Komentarze (5)

Piękna jesień tego roku, kolorowa, aż oczy bolą.  Pora bukowych drzew, to pojechaliśmy do lasu, popatrzeć, połazić.  Przyroda zachwyca nieprawdopodobnie, tak cicho w lesie, ani człowieka,  słychać było odlatujące gęsi, a tak marzyłam przed wyjazdem, aby je usłyszeć! Zebrałam jeszcze sporą garść kurek i zielonki, dziś były dodatkiem do grillowanej polędwiczki indyczej.   Ostatnio mocno zajęta jestem  domowymi sprawami. Piorę, bo pogoda sprzyja, sprzątam co się da, myję okna, robię zapasy, przeglądam szafy, szuflady, pozbywając się "przydasiów" . Nie zapominam przy tym o koniecznej porcji ruchu, chociaż wędrówki i tak krótsze, bo mąż coraz gorzej chodzi. Ten ruch domowy zaliczam zatem do tego zewnętrznego. Powoli szykuję się na wizytę gości, którzy jak co roku będą u nas  1 listopada. Menu już ustalone, część zakupów zrobiona, luzik zatem.  Ostatnio słyszałam porównanie "rozgarnięty jak kupa liści" , wolę więc zaliczać się do tej innej grupy, skądinąd  stanowiącej większość, niż tej zasilającej szeregi i zwolenników  partii myślącej o sobie.  Sporo czytam, znów naszły mnie wojenne tematy, bo pozycja pt:" Ostatnie dni  w Berlinie" pokazała, że wojna po każdej stronie jest okrutna, a autorytaryzm niszczy ludzi , idee i umysły. Wystrzegajmy się więc demagogów i wodzów. 😠. Dziś po raz pierwszy zrobiłam gulasz z żołądków kaczych. Mąż nie lubi takich podrobów, ja je czasem przemycałam w zupie, ale teraz mam ich dużo, więc padła decyzja na gulasz. Przy okazji okazało się, że szalotka służy mi  bardziej niż zwykła cebula.Potrawa wyszła smaczna, dodałam sporo pieczarek brązowych, zieloną pietruszkę oczywiści, a podam z kaszą pęczak i ogórkiem kiszonym.   Na moim podwórku znów zniknęły dwie kobiety, ostatnio wyliczyłam, że z jednej klatki schodowej zmarły aż 3. Wygląda to jak plaga, bać się?  Nie sypiam dobrze, chociaż klimacik do spania mam jak najbardziej stworzony. W nocy myślę, rozważam, ustalam, itp. , a obok leży facet, który nawet nie słyszy, że przewracam się co chwila. Zazdroszczę mu tego snu, bo mnie dopada dopiero nad ranem. 

16 października 2022 , Skomentuj

Pogoda sprzyja podwórkowym zabawom, słychać dzieciaki , ich śmiechy i wołania. A towarzystwo zmienia się jak w kalejdoskopie. Te, które tak niedawno obserwowałam, dziś już na studiach albo w inny sposób zmagają się z dorosłym życiem. Niedawno widziane dziewczynki bawiące się w chowanego, dziś to panny większych rozmiarów i z innymi pomysłami. Cóż samo życie, nie tylko pory roku się zmieniają. A' propos pogody, dziś ciepło, chociaż dwie godziny temu lało całkiem odpowiednio. Jak ogłoszono wczoraj w prognozie, tak do środy ma być przyjemnie, a potem zmiana. Ja na szczęście zrobiłam wszystkie prania zaplanowane, jeszcze tylko w poniedziałek coś tam dorzucę  do ręczników.  Udało mi się kupić perliczkę, dziś będzie królować na moim stole. W tygodniu odwiedziliśmy Rewę i jej plaże. Widoki zapierające dech, a pusto i bardzo przyjemnie. Nad morzem po sezonie warto odpoczywać. A ja mam to na co dzień. Menu na wizytę gości 1 listopada zaplanowałam, jak się okazuje lubię planować, a niespodziewane zmiany tych planów nie zawsze pozostają bez echa.  Jestem przygotowana mentalnie i rzeczowo do zimy, do zmian , do innego życia. Boję się tylko, aby  wojna w Ukrainie nie eskalowała na teren Polski.  Bo radzić sobie naród i tak musi sam, co widać i słychać. W miastach będzie niestety drożej ( jeszcze), dziś rodzina z własnymi źródłami płodów rolnych to skarb.  Mąż ma na 2 listopada konsultację w szpitalu w sprawie endoprotezy kolana, oby nie musiał czekać tak długo. Z okna mam widok na olbrzymi klon, który zmienia barwy swoich liści jak w kalejdoskopie i stanowi swoisty cud natury. Lubię jesień, ale ona powinna być spokojna, co niestety aktualnie nie jest nam dane.

11 października 2022 , Komentarze (2)

Jakoś tak  samo to przychodzi, że mam ochotę na porządki, pozbywanie się przedmiotów niepotrzebnych, szykowanie domu na nadchodzące chłody i dłuższe godziny  w fotelu.  Zamykam po prostu cieplejszą porę roku. Wczoraj porządkowałam szafki kuchenne, umieszczałam w zakupionych pojemnikach szklanych wszystkie produkty sypkie, przestawiałam inne produkty, zrobiło się luźniej i bardziej przejrzyście. Dziś prałam, a właściwie odświeżałam  szale, rękawiczki , apaszki, czapki. Na szczęście słońce i wiatr pozwalają szybko wyschnąć wypranym rzeczom. Jutro kolejna porcja, bo dziś była co 14 dniowa zmiana pościeli, a jutro wywieszę pranie na balkon.  Na parapecie zaokiennym stoi jeszcze jeden kwiatek, pięknie wabiąc oczy jasnym fioletem. Dziś zbieraliśmy chyba ostatnie kasztany. A poza tym byliśmy w kinie na filmie "Johnny", o ks. Kaczkowskim. Dawid Ogrodnik jak zawsze doskonały, prawdziwie oddał charakter człowieka kochającego ludzi, służącego im i właściwie pojmującego misje kościoła.  W kinie była młodzież licealna, chyba w ramach jakiejś lekcji, klaskali po zakończeniu filmu, reagowali prawidłowo w trakcie. To cieszy.  W niedzielę pojawimy się w Sopockiej Filharmonii na koncercie jesiennym, to oznacza, że sezon kulturalny rozpoczęty.  Skończyłam czytać 2 książki Małgorzaty Wardy "Dziewczyna z gór" . Pisarka z Gdyni  ( stąd zainteresowanie), powieść o tematyce  wybaczania, miłości, traumach  związanych z opieką zastępczą.  Miejscami bolało, gdy czytałam.  Temat opieki zastępczej znany mi był z pracy zawodowej, wiem zatem, co można było tam zastać. Niedługo 1 listopad , już wymyślam menu dla gości, bo dziś zaprosiłam kuzynkę męża z jej mężem, będzie szwagier z żoną i córką oraz kolejna kuzynka męża. Przyjedzie panicz i będzie nas razem  9 osób. Kiedyś bywało kilkanaście, ale gromadka tylko została. Odwiedzamy ich teraz gdzie indziej.  Zrobiłam paszteciki z mięsem z rosołu w cieście francuskim. Bardzo dobrze smakują do zupy krem warzywnej. 

9 października 2022 , Komentarze (3)

 Babie lato spóźnione, ale jakże urocze! Kolorowo, aż oczy bolą! Tak lubię tę porę roku, jest po prostu niesamowita. Nie tylko ze względu na kolory, ale także dary ziemi. Z pobytu w Łebie wróciliśmy z ogromnym koszem grzybów. Jestem zaopatrzona na lata w suszone, mrożone, susz zmielony do sosów, najedzona po uszy.  Nastał także czas kiszonek, szczególnie "wchodzi" mi kiszona kapusta, która ostatnio gości na naszym stole prawie codziennie.  Jabłka, gruszki ( ukochane konferencje), śliwki, winogrona , te ciemne. No i pomidory, papryka. Kto nie wie co gotować, co jeść, ten kiep.  Organizm szykuje się na cięższy okres zimowy, zajadając się tymi wspaniałościami!  Jutro ma być piękna pogoda, znów wywieszę pranie na balkonie, znów będę się cieszyć słońcem  malującym drzewa .  W domu porządkuję, jak myszka szykując gniazdko na chłody. Wymyśliłam sobie nowe pojemniki na żywność sypką, muszę poszukać odpowiednich, najlepiej szklanych. We wtorek pójdziemy na film Johnny, o ks. Kaczkowskim, prostym człowieku o wielkim sercu. Lubie Dawida Ogrodnika, a tam gra jak z nut!!!! Ostatnio czytałam w internecie o wyludniającym się Helu, o relacjach syna mieszkającego we Wrocławiu  z rodzicami  tam mieszkającymi. Przyznał, że co tygodniowe rozmowy kręcą się właściwie wokół tych samych spraw i zdarzeń: spacer, zakupy, wizyta u lekarza, coś w TV ciekawego.  No cóż, nie jedna osoba walcząca o byt w świecie zarobkowym marzy o takich dniach. A poza tym, czego można wymagać od 70 latków? Nie zdobędą szczytów, nie popłyną w rejs wokół globu, nie  wygrają maratonu. Ja sobie chwalę mój styl życia, wybrany świadomie i z absolutną pewnością, że tego chcę.  Wyjeżdżamy z mężem kilka razy w roku, wypada nawet, że co 2 miesiące, chodzimy do kina, do teatru, na wystawy, pokonujemy codziennie kilka ładnych kilometrów, mamy umysły otwarte i zdrowe, nie obciążone kredytami, zmartwieniami , spotykamy się ze znajomymi. To jest złe życie? Nudne?  Życie w "ciekawych czasach" już mnie nie interesuje. 

2 października 2022 , Komentarze (1)

nadszedł nagle i nieodwracalnie. Jeszcze tylko 3 miesiące do końca roku. Czas galopuje, chyba nie tylko u mnie. Dziś kasztanobranie.  Wiatr spory, więc spadają te cudeńka natury co chwila. Zebraliśmy naprawdę sporo, leża teraz w misach, w wazonach, i cieszą oczy kształtem i kolorem.  Pogoda jesienna, bo słonecznie, ale chłodny wiatr  wieje i to dosyć mocny. My z mężem na szczęście wychodzimy  z domu wcześnie,łapiąc  jeszcze słońce . Teraz za oknem robi się coraz bardziej ponuro i spada temperatura. Przyjemnie było po powrocie do domu zjeść rosół z makaronem, z zielona pietruszką i marchewką.  W piątek "bawiliśmy się"  w "uzdatnianie " nowych telefonów. Kupiliśmy nowe oboje, poprzednie były już poważnie przechodzone, miały prawie 10 lat. Skorzystaliśmy z propozycji  obsługi operatora, gdzie przegrano nam wszystkie pliki, informacje, kontakty, itp. Bo problemem był nieczynny wyświetlacz w telefonie męża.  Sporo utrudnienia w związku z tym powstało.  Ale udało się, mamy spokój na kolejne wiele lat. Teraz testuję aparat fotograficzny, zanudzając znajomych zdjęciami. Wczoraj zaczęliśmy w Netflixie oglądać film pt. "Athena", ale nie dało się, bo to wulgaryzmy, brutalne sceny przemocy i głupoty. Przełączyliśmy na " Cudownego chłopca" z Julią Roberts. Film typowo amerykański, o empatii, tolerancji i szacunku do innego człowieka. Och, jakbym chciała, aby życie tak prosto rozwiązywało wszelkie problemy! Na dziś to utopia! Niestety!

28 września 2022 , Komentarze (2)

Tak chciałam wczoraj na grzyby i okazało się, że nos mnie nie zawiódł. Pogoda była przepiękna, iście jesienna, słonecznie, bez wiatru, ok. 12 stopni, ale  wcale nie chłodno. W lesie zero ludzi, a zbiory tym razem przepiękne.  Z tej okazji mam dziś na obiad rydze w śmietanie  do tagliatelle. Poza tym pełna suszarka ususzonych i garnek duszonych. Przez kilka dni grzyby będą królować na moim stole, bo mam zamiar ugotować zupę grzybową i zrobić kotlety ziemniaczane do sosu grzybowego. Zaczęłam robić zapasy w formie wekowania potraw. Z każdej zupy będzie słoik na kiedyś, leczo także, kapusta duszona , itp. Skrzynia na balkonie wypełnia się powoli zapasami, co cieszy.  Dziś zabrałam się za sprzątanie, przegląd szaf, szafek, itd, pozbywanie się rzeczy zbędnych czy przeterminowanych leków, przypraw.  Nie jadam słodyczy, dziś jeszcze nic, a będzie tylko daktyl świeży.  Moja waga drgnęła, codziennie zaliczam spadek ok, 100-200 gramów. Jestem mniej  wzdęta na brzuchu, mam więcej ochoty do pracy. Zrobiłam ostatnio krupnik, lubię tę zupę, taka typowo polska, tylko trzeba uważać z ilością kaszy, bo rośnie. Dziś pada cały dzień, a jeszcze wczoraj było tak przyjemnie.  W poniedziałek szczepienie p-ko grypie, to już była pora , bo sezon jesienny już mamy.  Obejrzałam w Netflix "Przypadkowego przechodnia", co za okrutny film! Jakoś tak ostatnio tego rodzaju filmu mi się trafiają.  Musze uzupełnić zapas świec, bo ostatnio wieczorami zapalamy 2 szt, dla klimatu. Jest wówczas przyjemniej i urokliwie w domu. 

26 września 2022 , Komentarze (3)

Nie pisałam długo, bo jakoś tak zeszło. Grzyby były i to całkiem ładny zbiór, biblioteka była, zamiast Sopotu  było Orłowo i molo oraz Park Kolibki. Pogoda jaka jest każdy widzi, nie było okazji do dłuższych wędrówek. Kina też nie było, bo nic interesującego. Czas zleciał i tyle. Dziś szczepiliśmy się p-ko grypie, to dobra pora, bo sezon tuż tuż. Odwiedziliśmy moich na cmentarzu, postawiłam im kolorowe wrzosy, barwy naturalnej, bo są i farbowane ohydy.Potem większe zakupy spożywcze, lodówka świeciła pustkami. Z tej okazji gotuje krupnik na jutro, na skrzydełkach i kaczych żołądkach. W domu pachnie i ślinka leci. Zaczytywałam się seria o komisarz Lenie Rudnickiej Kingi Wójcik, szybko szło. Jakoś te bardziej infantylne powieści mnie nie pociągają.Na koniec listopada zarezerwowaliśmy sobie leczniczy pobyt w Inowrocławiu, na tydzień, z 4 zabiegami co dnia. Pogoda będzie już licha, ale nie ona tam będzie ważna.  Wczoraj syn wrócił z Rzymu, jego miłość do Italii i pasty wzmogła się , czemu się nie dziwię. Panicz zadowolony, aż wzdychał z rozkoszy. Dziś już jest w pracy, ale z pewnością jeszcze pod powiekami nosi te obrazy nie tak dawno oglądane.  Sfinansowaliśmy ten wyjazd, bo to na zaległe 40 urodziny, cieszę się, że tak to wypadło. A że zazdroszczę , nic dziwnego, bo italofobem jest i tyle.  Na jutro zapowiadana jest pogoda pochmurna, ale bez deszczu. Ponieważ dziś nabyła na hali rydze ( usmażyłam je na maśle klarowanym , do tego grzanka, pycha), nabrałam ochoty na jeszcze jedna wizytę w lesie.  Może sie uda? A, zapomniałam, słodycze odstawiłam prawie zupełnie. To prawie to dzisiejszy kisiel ugotowany  z żurawiny i startego jabłka. Waga daje znać, że to słuszna decyzja. 

18 września 2022 , Komentarze (4)

Beata Rybotycka tak śpiewa o śniegu na mojej ulubionej płycie  z kolędami . Tak to mi się skojarzyło z deszczem, który za chwile lunie  z nieba, bo za oknem robi sie coraz bardziej czarno. Na szczęście my już po  niedzielnym spacerze. Dziś spokojnie jest i bezwietrznie, nawet miejscami  za ciepło było. Mąż wrócił do domu mokry pod plecakiem, ja także.  Byliśmy na lodach , być może ostatnich jedzonych na zewnątrz. Na bulwarze sporo ludzi, bo to dzień wolny, mieszkańcy Gdyni lubią siedzieć  w kafejkach przy plaży. W oczekiwaniu na deszcz planuję zajęcia na kolejny tydzień. Wyszło mi kino, grzyby, duży market po zakupy, Sopot, biblioteka. W naszym wieku i przy dolegliwościach męża takie plany są realne i optymalne. Dziś na obiad pieczony kurczak, niedzielne danie, do tego buraczki  i tyle.  Wczoraj syn dzwonił, że wrócił zdrowo z Warszawy, dziś zadzwoni z relacją. Był zadowolony i usatysfakcjonowany, to ważne. We wtorek leci do Rzymu, oby załapał się na przyjemna pogodę. Oooo, zaczęło padać! Cóż, popołudnie i wieczór będzie spokojny, przy lekturze  i herbacie. Wczoraj oglądaliśmy na Netfliksie film włoski " Chłopcy z katolickiej szkoły" oparty na prawdziwych wydarzeniach. Koszmarne przeżycie, bo tak brutalna historia. Potem sen jest nijaki. Spokój i cisza. Moja duża skrzynia zakupiona na balkon sprawdza się doskonale jako miejsce przechowywania także produktów spożywczych np. w słoikach, ziemniaków, cebuli, buraków. Mam jeszcze miejsce w garażu, ale balkon bliżej. Zaczełam myśleć o przyszłorocznych wojażach. To sie robi obsesyjne!