Powiedzenie Wiesława Golasa z serialu "W drodze". Z dobrego serialu. Aktor genialny, z poczuciem , którego brakuje Polakom coraz częściej. Gdy rano leżałam nagusieńka na akumacie, p. Gołas śpiewał w RMF Classic. Przypomniała mi się kultura nadawana w radiu i w tv gdy byłam dzieckiem, młodzieżą, młodą kobietą. Tak do połowy lat 80 można było podziwiać, uczyć się, słuchać i myśleć pozytywnie o wszystkich twórcach. Nie tęsknię za komuną, ale brak mi kogoś rangi Starszych Panów i ich finezji, brak teatru telewizji, dobrego festiwalu piosenki, gdzie teksty były o czymś, programów typu Pegaz czy Wielka Gra. Pamiętam słuchowisko "Przeminęło z wiatrem", gdzie rolę Reda Butlera mówił/grał Krzysztof Chamiec. I pamiętam rozmowy w pracy na ten temat, zachwyty, oczekiwania na c.d. W liceum będąc zachwycałam się Hamletem w osobie Jana Englerta, a latem w Teatrze Wybrzeże, już mężatka będąc, chodziliśmy z mężem na gościnne występy Teatru Dramatycznego z Warszawy. Widziałam przedstawienia grane przez p. Zapasiewicza, Pieczkę, p. Zawadzką. p. Holoubka, Voita. To były czasy czytania książek, słuchania muzyki będącej dziś klasyką rocka, popu. Pan Gołas tworzył swoje role właśnie w takim czasie, dlatego się je pamięta. Teraz gdy włączę tv mam durne igrzyska badziewia i głupoty, programy o niczym, zapychacze czasu. Każdy jest gwiazdą, celebrytą , a im dziwniejszy i odpychający w swej beznadziei, tym większe ma branie. Ginie nie tylko przyroda, ginie normalność, kultura, dobre obyczaje i mądrość. Dziś wychodzi bucowaty minister i mówi rodakom , że świat jest niedobry dla Polski, że jesteśmy wybrańcami losu i należy brać przykład z kibola obrażającego inne narody. Jaka jestem? Jestem wq..... na na to, co mnie otacza, co psuje mój kraj i jego ludzi. A to niestety rządzi Polską.
Wczorajsza wyprawa do lasu owocowała znów grzybami. Dziś podałam je w śmietanie + kopytka. Wyprawa była przecudna, powolna, z daleka dochodziły odgłosy rykowiska. Na takie odgłosy szykuję się w lasach Pojezierza Drawskiego. Namówiłam się na chleb inny niż pszenny czerstwy , i znów mam problemy żołądkowe. Dojem do końca i wracam na znany teren. Dziś zakupy robiłam na hali targowej, oglądając bogactwo plonów. Kolory , zapachy , wyobraźnia szalała. Z powodu niedługiego wyjazdu kupiłam jedynie śliwkę Dąbrowicką , ogórki kiszone ( już jest zupa) i przepiękny kalafior. Drugi, jesienny rzut kalafiorowy smakuje bosko. Będzie do sznycli indyczych , które zamarynuję, a potem zgrilluję. Dziś spotkanie z panem od remontu, ostateczne ustalenia odnośnie kluczy, zakręcania wody, zabezpieczeń, kontaktu z nami. Mąż nadal spędza chwile bezsenne w nocy, ja stoję na stanowisku, że łazienka będzie ok., bo zepsuć tu nie ma czego. Jeszcze tylko weekend w domu, chcę spędzić go odpoczynkowo, powoli pakować, decydować bez pośpiechu. Pożyczyłam 7 książek z biblioteki,a wybierałam długo i rozważnie. Byłam sama, miałam luksus i czas.