Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 254646
Komentarzy: 6516
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 września 2021 , Komentarze (5)

Żegnamy się z Puszczą Drawskż, pora zmienić teren bytowania. Jutro wyjazd do Łeby. Dziś  ostatni spacer po okolicznych lasach, na szczęście pogoda dopisała, było i niebo błękitne i słońce przyświecało. Znów żurawie klangorem dawały sygnał do odlotu. Zbierają się w większe grupy, czekają na maruderów. W lesie pusto, cicho, jak przed opadem śniegu. Coraz więcej pojawia się kolorowych liści , zatrzęsienie kasztanów. Przyznam się, że powoli tęsknię do bardziej skromnych posiłków. Brak mi zup, a codzienne mięso zjadam, ale już mam dosyć. Wczoraj  była wystawna kolacja, kolejna w ostatnich dniach, ale na szczęście udało się pójść wcześnie spać.  Lubie poczytać w łóżku przed snem, brak tego bardzo mi przeszkadza. Normalność i umiar są absolutnie wskazane. Teraz wiem z całą pewnością, że nie potrafiłabym mieszkać w takim miejscu na stałe. Jestem z miasta, lubię gwar, atrakcje kulturalne, światła i ludzi na ulicach. Tu jest pusto, odpoczywa się znakomicie, ale życie  tu na zawsze, to byłaby rozpacz. Właściciel wyraźnie określił, że i jemu brak towarzystwa, że lubi przebywać wśród ludzi, a nie zawsze jest taka możliwość. Samotne jesienne, zimowe wieczory, gdy nie ma z kim porozmawiać, to zmora i dla niego.  Trzeba mieć coś w sobie, aby takiemu życiu podołać. 

19 września 2021 , Komentarze (8)

Od 9 dni nie pisałam, zajęta sprawami  przyziemnymi. Remont łazienki trwa, my od wtorku poza domem. Dziś pogoda jaka jest , każdy widzi, ale do lasu wyszliśmy, jak co dzień. Na niebie ruch od kilku dni niesamowity, ptaki odlatują. Dziś widzieliśmy kilkanaście kluczy żurawi, taki to region Puszczy Drawskiej. Wiosną ich widok wzrusza mnie , bo przylot żurawi oznacza zmianę na cieplejszą porę. Teraz niestety  kolejna zmiana, ale ta gorsza.  Bardzo szybko ten odlot w tym roku. Czyżby miał coś oznaczać? W lesie pusto, cicho, grzyby zbieramy śladowe, ale za to szlachetne, bo prawdziwki, czerwone kozaki, kanie. Nocami słychać rykowisko, ma to swój urok.   Jadam ostatnio 2 posiłki dziennie, późne śniadanie i obiadokolację. Nie wiem jeszcze , czy to mi służy.  Nasz gospodarz karmi smacznie i wykwintnie. Uprawia sam kilkanaście odmian pomidorów, cukinie warzywa korzenne, ma kury  i ich jajka. Pomidory jadamy codziennie, jajka także, więc chyba będzie ok. Codziennie wykonujemy ponad 11.000 kroków, ponad 8 km, wracamy zmęczeni i naładowani energią. Nasz majster  w domu przesyła zdjęcia z postępu prac, pomieszczenie  na łazienkę jest totalnie rozwalone, do cegły wszystko zdarte.  We wtorek zmieniamy miejsce pobytu na Łebę, tam  spędzimy kolejny tydzień.  O komforcie mówić nie można, pomimo dobrych warunków bytowych . Nie jesteśmy u siebie po prostu.  To tyle z okolic Kalisza Pomorskiego.

10 września 2021 , Komentarze (3)

Powiedzenie Wiesława Golasa z serialu "W drodze". Z dobrego serialu. Aktor genialny, z poczuciem , którego brakuje Polakom coraz częściej.  Gdy rano leżałam nagusieńka na akumacie, p. Gołas śpiewał w RMF Classic. Przypomniała mi się kultura  nadawana w radiu i w tv gdy byłam dzieckiem, młodzieżą, młodą kobietą. Tak do połowy lat 80  można było podziwiać, uczyć się, słuchać i myśleć pozytywnie o wszystkich twórcach. Nie tęsknię za komuną, ale brak mi kogoś rangi Starszych Panów i ich finezji, brak teatru telewizji, dobrego festiwalu piosenki, gdzie teksty były o czymś, programów typu Pegaz czy  Wielka Gra. Pamiętam słuchowisko "Przeminęło z wiatrem", gdzie rolę Reda Butlera  mówił/grał  Krzysztof Chamiec. I pamiętam rozmowy w pracy na ten temat, zachwyty, oczekiwania na c.d. W liceum  będąc zachwycałam się Hamletem w osobie Jana Englerta, a latem  w Teatrze Wybrzeże, już mężatka będąc, chodziliśmy z mężem na gościnne występy Teatru Dramatycznego z Warszawy. Widziałam przedstawienia grane przez p. Zapasiewicza, Pieczkę, p. Zawadzką. p. Holoubka, Voita.  To były czasy czytania  książek, słuchania muzyki będącej dziś klasyką rocka, popu.  Pan Gołas tworzył swoje role  właśnie w takim czasie, dlatego się je pamięta.  Teraz gdy włączę tv mam durne igrzyska  badziewia i głupoty, programy o niczym, zapychacze czasu.  Każdy jest gwiazdą, celebrytą , a im dziwniejszy i odpychający w swej beznadziei, tym  większe ma branie.  Ginie nie tylko przyroda, ginie normalność, kultura, dobre obyczaje i mądrość. Dziś wychodzi bucowaty minister i mówi rodakom , że świat jest niedobry dla Polski, że jesteśmy wybrańcami losu i należy brać przykład z kibola obrażającego inne narody. Jaka jestem?  Jestem wq..... na na to, co mnie otacza, co psuje mój kraj i jego ludzi. A to niestety rządzi Polską.

Wczorajsza wyprawa do lasu owocowała znów grzybami. Dziś podałam je  w śmietanie + kopytka. Wyprawa była przecudna, powolna, z daleka dochodziły odgłosy rykowiska. Na takie odgłosy szykuję się w lasach Pojezierza Drawskiego. Namówiłam się na chleb inny niż pszenny czerstwy , i znów mam problemy żołądkowe.  Dojem do końca i wracam na znany teren. Dziś zakupy robiłam na hali targowej, oglądając bogactwo plonów. Kolory , zapachy , wyobraźnia szalała.  Z powodu niedługiego wyjazdu kupiłam jedynie śliwkę Dąbrowicką , ogórki kiszone ( już jest zupa)  i przepiękny kalafior. Drugi, jesienny rzut kalafiorowy smakuje bosko.  Będzie do sznycli indyczych , które zamarynuję, a potem zgrilluję.  Dziś spotkanie z panem od remontu, ostateczne ustalenia odnośnie kluczy, zakręcania wody, zabezpieczeń, kontaktu z nami.  Mąż nadal  spędza chwile bezsenne w nocy, ja stoję na stanowisku, że łazienka będzie  ok., bo zepsuć tu nie ma czego. Jeszcze tylko weekend w domu, chcę spędzić go odpoczynkowo, powoli pakować, decydować bez pośpiechu. Pożyczyłam 7 książek z biblioteki,a wybierałam długo i rozważnie. Byłam sama, miałam luksus  i czas.

8 września 2021 , Komentarze (4)

Takimi sprawami się dziś zajmowałam, samymi drobiazgami. O 9 rano fryzjer , i mam lekko inny kolor. Więcej jesieni na włosach. A masaż mojej fryzjerki po prostu odjazdowy. Mój doktor  na urlopie, e- receptę zamówiłam u innego, uprzedzając potrzebę lekarstwa na wyjazd. Zakupy spożywcze przemyślane, bo ustalenia poczyniłam wczoraj. Na obiad makaron z sosem pomidorowym i z parmezanem + sałata z winegretem.  Sos robię z pomidorów, kawałka czerwonej papryki, czosnku, cebuli i zielonej pietruszki. Pachnie obłędnie już przy przyrządzaniu. Na  jutro ugotowałam gar papryki faszerowanej mięsem mielonym. Papryka jasna żółta, kiedyś wypróbowałam, że właśnie ta jest najlepsza. Mięso mieszane, indyczo- wieprzowe. Całość w sosie pomidorowym z pomidorów malinowych i lima , z duża ilością koperku.  Poza tym kupiłam śliwkę Dąbrowicką, jest smaczna i tak pięknie dojrzała. Maliny też, bo dobre są dla mózgu i  na tarczycę. Kolejna wizyta u stomatologa, jedna z ostatnich, bo przygoda   z odnowieniem  uzębienia się kończy.  Rozmowa telefoniczna ze szwagierką, "wysłuchanie" męża opowiadającego o  zgubieniu okularów i znalezieniu ich w .... piwnicy.  Kolejne pranie  wykonane, wyprasowane, pochowane do szafy.  Nogi bolą nadal, na YT oglądam polecane ćwiczenia na lędźwie i biodra.  Będę je wykonywać wieczorem. Chwilkę słuchałam Morawieckiego, ale zdenerwował mnie wciskaniem głupoty. Bo czyż 5% od 50.000 jest większe od 5% od 500? Chyba dziecko w pierwszej klasie ( przesada?)  wie, że tak. Retoryka wciskania bzdetów została teraz nazwana sprawiedliwym opodatkowaniem. Cóż wracamy do PRL. Tylko wstyd mi, że mój kraj jest we władzy ludzi oczadziałych  władzą. Jeszcze tylko ze Skandynawia się nie kłócimy. Cóż, wszystko przed nami. Na kolację coś tam zjadłam, bo leki muszę po jedzeniu. Jutro chcemy do lasu, może grzyby będą? A jak nie , sam las mi wystarczy. To tyle w sprawie drobiazgów, z których składa się nasze życie. Pa!

7 września 2021 , Komentarze (3)

to tytuł książki Santy  Montefiore, przeczytana przeze mnie ostatnio.  To opowieść o 66 letniej kobiecie , którą dopadła demencja. Tkliwość , troska, przyjaźń i mądrość jej rodziny i przyjaciół  przy tym schorzeniu godna podziwu, a ponieważ to opowieść o mojej równolatce, przeczytałam z zainteresowaniem , wspominając moja mamę i jej chorobę. Książkę polecam, bo ciekawa i nie tylko o chorobie, wątek romansowy jest także.  Pogoda przepiękna jak na wczesną jesień. Wprawdzie poranki i wieczory chłodne, ale  dzień upałem stoi.  Ogromnie smakowała mi kawa i 1/2 napoleonki, którymi raczyłam sie na balkonie , grzejąc swoje kości. Przejrzałam swoje jesienne stroje, schowałam już te letnie. Kilka spódnic będzie jak znalazł, pasują , a dawne ich nie używałam. Chcę i jesienią być damą, wyjęłam już nawet buty na małym obcasie, skomponowałam kolorystycznie kilka zestawów i mam bazę. Porzuciłam ciemne kolory, stawiając na barwy jesieni.  Wczoraj spotkaliśmy ciotkę męża, tę blisko 90 letnią. Powiedziała, że schudłam i wyglądam bardzo ładnie. Nie widziałyśmy się 3 lata, a tamten okres to czas choroby moich rodziców, pełen stresów i zmartwień. Ciotka uznała, że to właśnie było przyczyną mojego ówczesnego wyglądu. Cieszę się, że moja waga , mniejsza waga jest zauważana. Dziś Bałtyk wyglądał zjawiskowo, ten  srebrny błękit, spokój i słońce, ach! Nie tylko my byliśmy zachwyceni, sporo ludzi zażywało jodu, odważni także kąpieli morskiej. Jutro z rana fryzjer, potem stomatolog, to kolejna wizyta dla pięknego uśmiechu. Na poniedziałek zamówiłam manicure, zaszaleję z kolorem. Dziś spakowałam kolejną szafkę kuchenną, aby podczas remontu nic złego się nie działo. Pozbyłam się przy okazji przedmiotów schowanych głęboko, nie używanych od dawna. Coraz więcej miejsca robi mi się w kuchni. Nadal rozciągam kręgosłup, ale w nocy nogi bolą mocno. Muszę cos z tym zrobić, dla zdrowia, dla własnego spokoju.  Czwartek być może będzie w lesie, na grzybach. Tęsknię już za lasami, a świadomość, że niedługo będę po nich chodzić  ( podczas wyjazdu), jeszcze bardziej  męczy. Ale już niedługo. Wczoraj syn przysłał wiadomość i zdjęcia mieszkania tożsamego z jego gniazdem, na tym samym osiedlu, które aktualnie jest droższe o 60.000 zł. Miał zatem farta!

5 września 2021 , Komentarze (4)

Córka mojej koleżanki z pracy  od lat zajmuje się swoim chorym partnerem, ukąszonym przez szerszenia. Wstrząs był tak duży, że zdrowy, wysportowany facet poległ jak dziecko i  jest zdany wyłącznie na pomoc. To, co robi ta młoda kobieta t przechodzi nasze pojęcie o życiu. Ogromny szacunek i podziw dla kobiet, które same realizują woje życie z niepełnosprawnością bliskich. Pamietam , jak koleżanka była dumna z ukończenia przez córkę studiów na Politechnice Gdańskiej, jak rozpaczała po  zdarzeniu z szerszeniem i decyzji córki o poświęceniu się drugiej, kochanej osobie. Dźwiganie takiej codzienności to prawdziwy heroizm.

Pogoda lekko wróciła na słoneczne tory, dziś nawet opalałam się na balkonie. Ostatni tydzień był poświęcony sprawom remontowym i organizacji tegoż. Spotkanie ze stolarzem zaowocowało zleceniem, blaty łazienkowe pojadą bezpośrednio do niego, aby je przystosował do łazienkowego używania. Kolejne zakupy w Leroy Merlin, wybory, decyzje, ustalenia, itp . Nie zapominałam o obowiązkach pozostałych typu stomatolog, cmentarz, gotowanie, niestety mój kręgosłup zastrajkował ogromnym bólem promieniującym aż do stopy. Znalazłam na YT ćwiczenia mcKenziego na rwę kulszową i bolące lędźwie. Teraz codziennie leżę po kilkanaście minut  z wałkiem  z ręcznika pod sobą, pomaga bezbłędnie. Rozchodziłam poza tym te bóle, bo deszczowa pogoda nie pozwalała  spełniać się na spacerach. Kwiaty balkonowe już poszły w zapomnienie. Dzis będę przeglądać szafki kuchenne, powoli opróżniając je przed remontem. Przy okazji pozbędę się kilku nieużywanych przedmiotów, oddam je do sklepu charytatywnego.  Za tydzień wyjazd pod zachodnia granicę , remont startuje, a ja będę odpoczywać. Nie będę martwić się o hałas, brud i wszędobylski pył. Jakoś to przecież będzie i remont się zakończy. Z wiadomości rodzinnych, syn robił badania okresowe, jego wyniki są po prostu zachwycające! I niech tak zostanie!

30 sierpnia 2021 , Komentarze (3)

pogoda jednoznacznie wskazuje na koniec wakacji, koniec lata. Czekam jeszcze na ciepłe dni wrzesniowe, gdy las będzie kolorowy.  Narazie jest smutno , ponuro i cały czas pada. Był pomysł spaceru, ale nawet nie zdążyliśmy nałożyć butów i znów lunęło. Eh!🙁  Załatwiłam na zewnątrz tylko niezbędne sprawy,a w domu planuję, planuję. Jak to wszystko zorganizować , pochować, zapakować, poprzestawiać. Powoli wszystko się układa, co cieszy. Znajomi jeszcze na wakacjach, łapią ostatnie dni wolności urlopowej, my zaliczymy jeszcze wyjazd we wrześniu.  Sporo grzybów na hali targowej, ale brak czasu na wypad do lasu, a i deszcz nie sprzyja. Poczekam do czwartku, podobno wtedy będzie lepiej. Sporo czytam, robię porządki w szafach, wyjmując już cieplejsze ubrania. Wilgoć taka na zewnątrz, pranie nawet w domu niespecjalnie schnie. Ćwiczę moje zadania nadane przez terapeutkę, lepiej się czuje po nich. Dzień zaczynam od leżenia na akumacie, bez ubrania, co osiągnęłam po kilku próbach. Wyżywam się w kuchni, dziś krupnik na skrzydełkach, jeszcze gołąbki planuję. Na weekend zrobię ciasto ze śliwkami, bo to przecież na nie pora. Wieczory spędzamy na grach planszowych, na czytaniu, słuchaniu muzyki. Tv nas nie wciąga.  Jutro spotkanie ze stolarzem.Jestem ciekawa co powie, ile zażyczy sobie za pracę. Pomysł wyszykowania mieszkania na lata przyszłe jest idealny.  Sama widziałam jak rodzicom ręce opadały z braku chęci do zmian. Bali się zamieszania, brudu i zmian. Nie chćę tak.

29 sierpnia 2021 , Komentarze (12)

I po wycieczce. Wróciliśmy w czwartek po południu, ale  tyle czekało pracy, że dopiero dziś mam czas.  A dziś od rana leje, zimno i ponuro. Na szczęście w czasie pobytu pogoda była dobra. Najpierw kilka dni w Poznaniu u syna. Taki rodzinny pobyt, miły. Potem wyjazd do Kalisza, zatrzymaliśmy się w hotelu Komoda Club Residence, tuż przy parku. I to był dobry pomysł.  Już pierwszego dnia objazd autobusem całego miasta, może nie porywająca wycieczka, ale dała pogląd , jak się poruszać. Miasto z duża ilością zieleni, park przepiękny, chodziliśmy tam codziennie kilometrami, tam i z powrotem. Ciekawa architektura miasta, ładne kamienice . Nasz hotel był wcześniej fabryka lalek porcelanowych, znanych na całym świecie.  Lokalna ciekawostka to muzeum prywatne, gromadzące różne pamiątki  z różnych czasów. Ładny ratusz, wiele miejsc do konsumpcji.  Wycieczka do Gołuchowa zachwyciła, bo sam zamek imponuje, jego historia tym bardziej, a teren wokół po prostu zachwyca. Kilometry zieleni, utrzymanej wspaniale, rozległe, z pomnikami historii w postaci drzew. Trafił się nam dzień bezpłatny, skorzystalismy z ochotą. No i budynki gospodarcze, oficyna, Dom Pracy Twórczej, ach, było co zwiedzać. Zachęcam. Kolejna wycieczka to Russów i dworek Marii Dąbrowskiej. Niestety jest w remoncie, o tym zaś brak informacji. Ale park i skansen wart zobaczenia.  Kolejny obiekt to pałac w Tłokinii, miejsce godne zobaczenia, bo bardzo zadbane, eleganckie, wymuskane nawet. Potem  Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku, gdzie oglądaliśmy pianina i fortepiany, maszyny parowe i nowsze, wytwory pracy tkaczy i tkaczek.  Kolejny był Koźminek i dworek "grający" w Panu Tadeuszu, niestety pusty, bez osób zainteresowanych naszą chęcią poznania. Ale ładny i park także. Zawsze można znaleźć coś pozytywnego. W powrocie skansen archeologiczny kolo Kalisza. Przeszliśmy , a jakże, ale takie miejsca nie zachwycają mnie już, są zbyt powtarzalne. Ostatni wieczór spędziliśmy w restauracji kaliskiej Kaliskie Towarzystwo Wioślarskie, nad Prosną, na przeciwko teatru im. Bogusławskiego.  W drodze powrotnej padało tylko w Koninie, co nas ucieszyło, bo zapowiedzi były fatalne. Udało się wrócić bez przygód negatywnych. A po powrocie  codzienność . Bylismy już w kinie na filmie Zupa Nic Kingi Dębskiej, ale nie poruszły mnie ten film. Taki zlepek różnych sytuacji z lat PRL.  Natomiast we wrześniu  będziemy uczestnikami 18 edycji Millennium Docs Against Gravity, czyli  festiwalu filmów dokumentalnych. Wprawdzie wybraliśmy tylko kilka pozycji, bo na więcej czasu zabraknie. Zbliża się nasz remont łazienki, trzeba dokupić resztę materiałów, spotkać się ze stolarzem robiącym szafę, zaplanowac wyjazd, spakować się, itd.  A do 14 czasu niewiele. Mąż jeszcze załapał się na rehabilitację do czasu wyjazdu. A ja znów cierpię z powodu bólu nóg, dziś rozciągałam mięsień gruszkowaty, trochę pomogło. Za oknem jesień, czas byłoby pojechać do lasu, ale jak ten czas znaleźć? 

17 sierpnia 2021 , Komentarze (6)

Rano było tylko 14 stopni, deszcz zaiwaniał za oknem, wstać z łóżka w taka pogodę to bohaterstwo. Ale jak mus, cóż robić. Najpierw spacer nad morze, które dziś miało szary, siny miejscami kolor, taki bliżej jesieni. Poziom wody podniósł się i  drzewa helskie wisiały w powietrzu! Widok nieziemski.  Wizyta u laryngologa przebiegła szybko , mam wszystko czyste, nic nie ma w uszach, w nosie, w gardle, węzły ok.  Może to alergia?  Dostałam receptę na  krople i tabletki, już po kroplach jest lepiej. Oby w nocy tak było, bo znów wstawałam kilka razy, aby męża nie budzić. Trafiłam na wypowiedź w radiowej Dwójce o ogromnej wycince drzew w okolicy Rymanowa, gdzie padają drzewa wiekowe, o średnicy ponad półtora metra. Jak mnie to boli! Ta głupota podcinania gałęzi, na których siedzimy, niszczenie wszystkiego dla kasy. A dziś czytałam o San Miniato w Italii, gdzie mieszkańcy sami prowadzą punkt recyklingu, bez przymusu ze strony władz, bo wiedzą  wiedzą, że warto. Idąc dziś  w stronę plaży gdyńskiej, widząc te brudy  na trawnikach, pod ławkami, rozstawione namioty na terenie skweru dziś należącego do prywatnych właścicieli, czując smród  ogromny  myślałam: wchodzę  na prywatną posesje jakiegoś gostka  agresywnego na urlopie. Ma wypielęgnowany ogród, a ja wrzucam tam taczkę śmieci, butelek, puszek, itp. wpuszczam psy, one robią dużą kupę, ja stawiam sobie namiocik, robię grilla, rzucam pozostałości wkoło, łamię krzewy, kwiaty,  ze mną jest tabun krzykliwych ludzi itd. Oburzenie? Ależ dlaczego? Przecież tereny miejskie też do kogoś należą, ktoś z nich korzysta, ktoś płaci za utrzymanie. To niby skąd oburzenie?  Kali może, ale Kalemu nie?  Druga sprawa to Minister Czarnek i jego umiłowanie do niszczenia edukacji. Jestem przekonana, że dzieci w szkole podstawowej wolą  "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" niż czytać o dzieciństwie Karola Wojtyły czy zapoznawać się z pismami Kard. Wyszyńskiego. Po cholerę takie zmiany, dla kogo, w imię czego?  Trudno ,aby nie reagować i pisać na Vitalii  tylko o jadle, wadze, zdrowiu i jego braku.  Udawanie, że  sprawy nie ma , nie sprawi, że ona zniknie panie strusiu. Przyzwyczajanie się do złego powoduje, że nie widzimy  zła.  A moja dieta dziś ? Ok. zjadłam, popiłam, zaprawiłam do słoja, ale to żadne osiągnięcie. 

16 sierpnia 2021 , Komentarze (1)

Na jutro umówiłam się do laryngologa, bo mój kaszel to chyba zatoki. Spływa mi do gardła coś, dusi, głowa pobolewa. Dziś robiłam płukanie zatok Zatoxinem, od razu lepiej, tylko przy każdym schyleniu się, leci z nosa! Może będzie ok., ale i tak oko specjalisty powie co i jak ( oby).  Może wreszcie i noc będzie w całości przespana.  Odebrałam wyniki krwi, jest ok, tarczyca nadal mała, ale przecież mi nie urośnie. Dziś spacer był , ale bez zachwytów, bo już o 10 duszno , parno, ledwo dało się wytrzymać. Zadekowałam się w domu i zajęłam się kuchnią. Popełniłam dziś : zupę z ziemniaków i porów ( drugi raz, jest pyszna!), gulasz z pręgi wołowej z pieczarkami, kapustę kiszoną duszoną z kiełbasą polską, kminkiem, suszonym grzybem ( to przepis zapchajdziura obiadowa, ale na prawdę smaczne), na obiad zaś jajko "zasadzone" i ziemniaki z koperkiem + duszona marchewka. Na kilka dni mam większe gotowanie z głowy. Pogoda faktycznie ulega zmianie, co mnie cieszy, bo przyroda absolutnie potrzebuje wody, odświeżenia i spłukania brudów wakacyjnych.  Zajadam się dziś borówkami i ciemnymi winogronami. teraz pora na te owoce, zaraz będą dobre gruszki, śliwki, jabłka które lubię.  Kończę opowieść o kobietach w Toskanii, zeszło mi trochę na tę książke, bo inne zajęcia absorbowały. Marzeniem pozostanie takie życie, jakie one we trzy, w wieku po 60 zdecydowały się realizować. Będę zasypiać z obrazem przeczytanym pod powiekami, widząc wyobraźnią to, co Toskania może podarować.  Byłam tam 3 razy, za mało , aby poznać absolutnie. A takie marzenia przypomniały mi piosenkę "Taka gmina"  , i chęć wyrwania się do Wołomina!  To były złote czasy twórców polskich, teraz to każdy pisze teksty, jest sobie autorem tekściarzem, wykonawcą. Pamiętam wywiad z Wojciechem Młynarskim i jego oburzenie, gdy jakaś gwiazdeczka estradowa rzekła, że ona pisze ot , gdy ma chwilkę czasu, nawet w autobusie między przystankami, bo to przecież nic trudnego.  To dylemat ilości i jakości. Na szczęście prawdziwa sztuka zawsze wygra z zalewem bylejakości.