Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 254623
Komentarzy: 6516
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 sierpnia 2021 , Komentarze (14)

Poranny chłodek jest już faktem, a sierpień powoli  "zamyka" cieple dni. Już wczoraj zauważyłam, że wiatr z bardzo ciepłego zmienił się na chłodny. Dziś nad morzem było miejscami po prostu zimno.Wieczorem w domu nałożyłam skarpetki, stopy mi zmarzły. Znów tłumy ludzi "waliły" w stronę bulwaru i plaży, niestety samochodami, a tam nie ma parkingów. To jedno z lepszych rozwiązań mojego miasta, bo samochodem do wody i tak nie wjedziesz, a ludzie właśnie tak rozumują: podjadę jak najbliżej, co będę chodzić. Gdy jesteśmy za granicami Polski, nikogo nie dziwi, że do centrum wjazd samochodem jest zakazany, że parkingi są na obrzeżach. A tu proszę, kręcą się po terenach zakazowych, smrodzą spalinami, dochodzi do stłuczek. Letni weekend w mieście to koszmar dla mieszkańców. Dziś byliśmy tego świadkami, bo znów kino. "Moja droga Wanda" to film obyczajowy, o szwajcarskiej rodzinie zatrudniającej samotną matkę z Polski. Taki sobie, miejscami histeryczny, ale aby ocenić, trzeba zobaczyć. Wracaliśmy z kina bocznymi uliczkami, bo tam mniej ludzi, cicho, no i tereny mojego dzieciństwa - budynek YMCA z przejściem łączącym moją podstawówkę, na którym jest wspaniały napis"zażółć gęsią jaźń".  Tereny wokół to teraz jedna wielka inwestycja, powstają budynki nowoczesne, mieszkalno- usługowe, zmieniając oblicze tego miejsca. Jednym z inwestorów jest francuski deweloper, a ja pomyślałam sobie, że Francuzi znów pojawili się w pobliżu  portu. Tak przecież było przed II w.św , gdy powstawała Gdynia.  Dziś dostałam małpiego rozumu, kupiłam dwie paczki żelków, zjadłam jedną na poczekaniu. Organizm widać potrzebował, bo to po raz pierwszy w życiu. Ostatnio na widok galaretek w cukrze odwróciłam głowę w sklepie, dając sobie 10 pkt. za taką reakcję. A dziś , no cóż, wpadka na całego, ale to pewnie stresy samochodowe. Rozmowa telefoniczna z ciotką męża lat 89, dziś jej imieniny. Wysłałam dwie kartki z życzeniami , bo 17  sierpnia ma także urodziny, oraz jedną zakładkę do książki , kupioną na Wawelu- arras polski. Wzruszyła się, dziękowała serdecznie za pamięć i przekazane pisemnie słowa. Ucieszyła mnie jej radość, a tak niewiele do tego trzeba było. A co w temacie vitaliowym?  Ano nic, coś jadłam coś piłam, waga bz. Tyle. 

14 sierpnia 2021 , Komentarze (2)

Dziś wyjście do kina, które kocham nieprzytomnie. Film "Czarna Owca", polski, świetny i tyle. Polecam, dialogi ambitne, aktualne, aktorstwo znamienite. Rechotaliśmy  równo. W Gdyńskim Centrum Filmowym są 3 sale kinowe, uwielbiam tę najmniejszą, bo przytulna. Klimat kina odpowiada mi niezmiernie, ma w sobie magię, oczekiwanie na niespodziankę, zapowiedź zabawy. Korzystam z kina jak tylko mogę, tzn. jak jest coś interesującego dla mnie. Jutro powtórka , tym razem film z Agnieszką Grochowską" Moja Cudowna Wanda". Czy domowe kino byłoby w stanie zastąpić tę niewątpliwą atrakcję? Raczej nie, brak klimatu stanowi istotną przeszkodę. Oglądanie w domu to taka proza, bez świątecznego smaczku. Poza tym zamykanie się ze wszystkim w domu staje się uciążliwe, a ja lubię wśród ludzi. 🙂. Przygody z samochodem ciąg dalszy. Auto jest aktualnie w innej stacji serwisowej, mąż ma obietnice, że w środę będzie gotowe. Trzeba zamówić moduł do automatycznego wspomagania kierownicy, a on "idzie" 48 godzin. Kosz niebagatelny, bo prawie 3.000zł.Wczoraj nadeszły materiały na remont łazienki. Potwierdziło się, że wybrane kafle i gres są idealnie śliczne. Zapłaciłam kolejne ponad 3.000zł, czyli drugą połowę.  Jeszcze materiały czysto budowlane , typu kleje, no i blat drewniany. Stolarz obiecany nie zadzwonił, zadzwoniłam ja "grzecznie" podziękowałam za słowność i za usługę, skoro pan tak się rwał do pracy. Nowy fachowiec nawet podczas rozmowy okazał większą wiedze i zainteresowanie. Jesteśmy umówieni na telefon 27  sierpnia.  Co poza tym? Stres związany z samochodem spowodował u mnie ogromną wolę działania porządkowego. Zabrałam się za rzeczy zalegające dotychczas, czyszcząc i układając do samego dna. Wszelkie "przydasie" poszły przydawać się gdzie indziej. Skoro nie używałam ich latami, po cholerę trzymać? Zrobiło się czysto i więcej miejsca. Zaprawiłam leczo w słoiki, przejrzałam lodówkę pod kątem co do czego. Wyszła zupa ogórkowa na dwa dni ( to najmniejsza porcja przeze mnie gotowana), dziś kotlety mielone + mizeria + szpinak, jutro te kotlety w sosie + ogórek kiszony + makaron. Wczoraj był smażony łosoś, wyszedł pyszny!  Waga? Ok, bz. Udaje mi się zjadać posiłki o wyznaczonych porach, owoce i słodycze (?) do południa, wieczorem skromnie, ale coś kąszę do lekarstw. Nadal dużo piję  wody, służy mi to, wcale się nie zmuszam.  Rano rozciągam ciało , leżę na macie, ćwiczę mięśnie Kegla, a trzeba wiedzieć jak to robić. Mnie nauczyła fizykoterapeutka. 

12 sierpnia 2021 , Komentarze (8)

Chyba każda/ każdy oglądał film "Pod słońcem Toskanii", ja czytałam najpierw książkę, a właściwie dwie części i byłam zauroczona. Film  został zrobiony mocno komercyjnie, brak w nim klimatu prawdziwej Toskanii, opisów ludzi, miejsc, widoków.  Aktualnie czytam  "Kobiety w blasku słońca " Frances Mayes , i znów uległam fascynacji tą krainą.  Nie tylko sposób na życie podany prosto, bez ozdobników, ale ta gościnność opisywanych ludzi, ich umiłowanie życia, jedzenia, prostoty. I na dodatek wśród bohaterek są kobiety w wieku  50+ VAT. Rano przeczytałam o ich wycieczce do Wenecji, od razu wróciły wspomnienia i żal, że teraz taka sytuacja. A tak ogólnie, to  moje przygody z książkami uważam za cudowne. Gdy mam wziąć do ręki nowa pozycję,ciesze się jak dziecko, które dostaje prezent oczekiwany bardzo długo, albo jakbym poznawała dobrego przyjaciela. Cierpię i cieszę się razem z bohaterami, przeżywam ich troski i radości. Lubię niektórych, niektórych nienawidzę, zgodnie z konwencją fabuły. Boję się czytać, gdy zapowiada się jakaś tragedia u ulubionego bohatera, gdy ktoś na niego dybie, oszukuje, zdradza. Zamykam wówczas książkę i odkładam na chwilę, jak struś chowający głowę w piasek, odraczam zło, które ma nadejść. Jako licealistka nie znosiłam długich opisów w lekturach, teraz zagłębiam się w ich treści, wyobraźnia pracuje jak motorek, a często tuż przed snem  przenoszę się do krainy opisywanej. W bibliotece jestem bardzo często, nadrabiam czytelnictwo wśród Polaków z nawiązką, cierpię z powodu narzuconego sobie  zakazu kupowania książek " do czytania".  Łamię ten zakaz na wyjazdach po Polsce, gdy po prostu książka jest pamiatką z podróży.  Tak mam, dlatego wcale mnie nie ciągnie do oglądania papki telewizyjnej.  Jestem "obrażona" na TVP, nie włączam nawet na pilocie, nie oglądam, nie interesuje mnie "pierwszy tenor narodowy" Zenek Martyniuk i jemu podobne rozrywki. Wczorajszy dzień w Sejmie pokazał kompletny upadek honoru, klasy i przywiązania do ślubowania złożonego przez posłów. Polityka jest nie tylko brudna, ona jest ohydna, a ja mam nadzieję, że ci niszczyciele Polski nie doprowadzą do sytuacji, że znów będziemy pod butem Rosji. Bo Amerykanie mogą powiedzieć pas.  Gdy myślę o tym  oraz o klimacie, moje ciało doznaje wstrząsu protestowego. Zaczynam nienawidzieć ludzi, życzę im źle a nawet jak najgorzej.🥵 Moja waga jest adekwatna do sytuacji, spadła  o 1,5 kg , utrzymuje się ten spadek. Nic dziwnego , skoro zajadam się warzywami, owocami, piję sok pomidorowy codziennie, wlewam litry wody.  na szczęście nie zajadam troski o świat słodyczami.

9 sierpnia 2021 , Komentarze (10)

Rano pobranie krwi, na szczęście tym razem obyło się bez siniaków. Potem do lasu, na grzyby. Początkowo wydawało się, że będzie kiepsko, ale sprawa zbieractwa rozkręciła się  i duża kobiałka wyszła.  W lesie cicho, ptaki  nie śpiewają, nie wabia się , las wyraźnie szykuje się do snu. Powoli, ale jednak. W drodze powrotnej zajechaliśmy do Castoramy, kupiliśmy nowe lustro do przedpokoju. A potem było już gorzej, bo samochód wyświetlił informację, że automatyczne wspomaganie kierownicy padło.  Na szczęście byliśmy blisko serwisu, niestety auto zostaje tam do czwartku. Kolejny raz okazało się, że mój mąż w sytuacjach kryzysowych nie radzi sobie dobrze. Panikuje, gubi się. Czy to już starość? Do domu wróciliśmy taxi, na obiad na szczęście miałam zupę brokułową. Potem jeszcze upiekłam ciasto, oczyściłam i udusiłam kurki, mąż zrobił leczo.  No i niestety mięsień pod łopatkowy znów się odezwał. Leżałam pół godziny na akumacie, masowałam wypustkami moje plecy, mąż masował mi plecy igiełkami metalowymi  na wałeczku. Tylko chwilowa ulga, bo ból wraca . Czuję się niekomfortowo. A w sprawie wyjazdu, zostajemy w Polsce.  Pojedziemy odwiedzić syna w Poznaniu, stamtąd do Drohiczyna na tydzień, gdzie będziemy zwiedzać okolice, ciekawostki większe i mniejsze.  Słucham akurat o umieraniu naszej planety i znów  się boję. A na drzwiach naszej kamienicy pojawiła się informacja, że wspólnota zostanie ukarana, jeżeli nie będzie segregować odpadów, bo niestety nie segreguje.  Moja bezsilność w tym temacie jest ogromna, totalna nawet.  A jutro udajemy się zaistnieć  tam, gdzie będzie mowa o wolnych mediach.  Bo warto, dla nas wszystkich. 

6 sierpnia 2021 , Komentarze (2)

Drzwi zamontowane, eleganckie, drewniane, przepiękna klamka. Poszło szybko, panowie  montażyści byli punktualnie, skończyli prze 14. Po nich my , niestety nie trwało to krótko. W całym domu pył , kurz, znów trzeba było wszystko myć, odkurzać, trzepać, itp.  Na szczęście meble przykryliśmy, ale podłogi, kuchnia, fuj! Dziś kończyliśmy porządkowanie, bo pył wszedł wszędzie i mycie było wielokrotne. Pogoda akurat na siedzenie przy pracach domowych. Tylko rano poszłam po zakupy, aby mieć z głowy problem aprowizacji. Jako pierwsza higienistka  w klasie łazienkę czyściłam szczoteczka do zębów, wkładając ja w każde zagłębienie niedostępne. Uparłam się na kabinę i zrobiłam po swojemu, nie po mężowskiemu. Czyściłam ją kwaskiem cytrynowym na mokrej gąbce. Błysk raził po oczach. A rano oglądanie rezultatów , same ochy i achy. I najlepsze, że w połowie września powtórka, bo remont łazienki. Myślę, że to naprawdę ostatni poważny remont w moim życiu, więcej nie dałabym rady. Coraz ciężej jest ogarnąć dom po takiej "zabawie". Na obiad dziś rosół z kaczki i smażona polędwica z dorsza, oraz zielona fasolka. Na weekend przewidziałam pieczeń z karkówki w grzybach suszonych.  Do tego mizeria.  Lato chyba już odchodzi powoli, bo teraz jest tylko 18 stopni, a niedawno o tej porze ( 17:00) było blisko 30.  Las mnie woła, trzeba będzie wybrać się na grzyby, pochodzić po lesie, powdychać , nacieszyć oczy. W poniedziałek na pobranie krwi do badania, we wtorek akcja wolne media, nie przepuszczę okazji, aby pokazać tym , którzy bawią się Polską, że jesteśmy, czuwamy i mamy prawo głosu. Syn niby na urlopie, ale dzwonił ze Słubic, pewnie spotkał się tam z partnerami niemieckimi. W kinach ciekawe pozycje dopiero po 21, to za późno dla mnie, poczekam , aż zmienią godzinę. A poza tym co? Cisza, spokój, turystów mniej, co widać , słychać i czuć. 

4 sierpnia 2021 , Komentarze (10)

Sierpień zawsze charakteryzował się chłodnymi porankami, często mglistymi, oraz chłodnymi wieczorami.I w tym roku tak jest, już cieplejsze ubranko przygotowałam na siedzenie w domu.  Z nowości : jutro zacznie się montaż drzwi. Huraa, tylko 2 m-ce spóźnienia😈. A to Polska właśnie, taka przaśna, niesłowna i byle jaka. Dziś słonecznie, nawet ciepło, posiedziałam chwilkę na balkonie, poczytała, wygrzałam kości. Spaceru nie było, bo dziś zaprawy robiłam, przepis podpatrzony na YT. Zrobiłam kilka słoików  marynowanych różności, tj,: pomidor, cukinia, ogórek, papryka, marchewka, czosnek , tymianek, zielona pietruszka, sól, ocet, cukier olej . Proporcje mogę podać zainteresowanym. Pokrojone , wymieszane, do słoja, zalane czym trzeba i tyle. Zima nie będzie nam straszna, bo jeszcze trochę innych zapraw czeka do zrobienia.  Dziś mąż wizytował  ortopedę, ja stomatologa. Poza tym przygotowaliśmy mieszkanie do jutrzejszej wizyty panów montażowych. Wczoraj zmieniliśmy ubezpieczyciela samochodowego, na tańszego i z lepszymi warunkami.  Takie oferty lubię, bo nie znoszę nabijania w butelkę.  Na obiad rosół z kaczki i roladki drobiowe  w sosie śmietanowym. W Biedronce kupiłam dziś  dorodną polędwicę z dorsza, będzie na piątek jak znalazł. A jutro znów coś bezmięsnego. Sypiam lepiej, chociaż wstawanie na siku 2/3 razy to męczące. No i Euthyrox o 3:30 też przerywa sen. Ale jest chłodniej, więc przytulniej . Waga dziś  super, co cieszy. Latem łatwiej o spadek.  Wczoraj jeszcze biblioteka była, bo oddaję książkę, jeżeli tylko ja przeczytam.  Nie kupuje ostatnio książek, celowo, ale i tak wchodzę do księgarni, do Empiku, bo to tak jak ze sklepem z butami. Mam ich sporo, ale i tak lubię przymierzać, oglądać.  

2 sierpnia 2021 , Komentarze (13)

Dziś na obiad była zupa francuska. Por duszony na maśle, ziemniaki ugorowane, wszystko połączyć ( razem z wodą z gotowania ziemniaków), doprawić śmietanką, gałką muszkatołową , solą i pieprzem, zmiksować . Zupa krem koloru  młodej pistacji, pyszna i sycąca, nowa w smaku, bo por nie ma intensywnej woni cebuli. To inspiracja z  książki pt. Bibliotekarka z Paryża. Bedę ją powtarzać, bo warto. Już kilkakrotnie inspirowałam się w swojej kuchni przepisami  z książek, szczególnie gdy była to kuchnia włoska, uwielbiana przeze mnie. Poza zupą była jeszcze fasolka zielona posypana wiórkami sera Grana Padano i tyle. Najedliśmy  się po uszy.  To po weselnym przejedzeniu  taka reakcja.Zabawa była świetna, wytańczyłam się po wsze czasy, podjadłam smakołyków typowych dla takich imprez. Para młoda wyglądała wspaniale, dbali o gości, o nastrój. Dostałam podziękowania za matkowanie  jako chrzestna. Świetnym pomysłem były przypinane plakietki dla każdego gościa, ze stosownym określeniem,np.  świetna ciocia, wymarzona teściowa, super wujek, itp. Widać, że przemysł gadżetów weselnych rozwija się . Goście zadowoleni, młodzi także  i to najważniejsze.  Na drugi dzień raczej w domu byliśmy,b o mąż ogromnie zmęczył swoje kolana przy tanecznych pląsach.w olałam, aby odpoczął. Dziś chłodniej i to jest pogoda dla mnie.  Od razu chce się żyć, działać, szukać czegoś nowego.  No i po wygibasach tanecznych waga ładnie sie prezentuje  na czytniku. 

29 lipca 2021 , Komentarze (7)

Szybko zleciało, jeszcze tylko miesiąc został i cały bałagan wakacyjny  wróci do siebie. W Gdyni już widać mniej ludzi, co mnie cieszy, bo jest czyściej.  Dziś lekko chłodniej, poszliśmy nad morze.  Teraz chmurzy się, mam nadzieję na deszcz. Ciężko się oddycha, a jutro wesele. Ojciec pana młodego przeszedł Covid na  Boże Narodzenie, teraz wylądował w szpitalu z powikłaniami sercowymi. Facet w moim wieku, a tak  zachorował. I teraz, jak tu nie mówić, że to groźna choroba? Jak można nie szczepić się?  Ach, to temat rzeka i nie trafia do niektórych żaden argument.  Wczoraj na obiad pomidorowa z własnych zapasów i kalafior gotowany z masełkiem. Dziś reszta pomidorowej i polędwiczki wieprzowe duszone z suszonymi pomidorami i papryką. Na jutro, przed weselem, przygotowałam rosół, aby zapełnić jakoś żołądek przed dotarciem do miejsca ślubu i wesela.  Nadal nie podjęliśmy decyzji co do wyjazdu wakacyjnego.  Zostawiamy to do 8-10 sierpnia, być może  zakończy się wyjazdem w Polskę , a syn pojedzie na jakiś odpoczynek za granicę ze swoją połową.  Byłam u fryzjera, fajna fryzura wyszła, podobna do fryzury kobiety ,  dawnej modelki, prowadzącej w TVN Style program o zmianie wizerunku  Francuzów.  Wczoraj wieczorem nałożyłam maseczkę nawilżającą, dziś nałożę upiększającą,a co. Lubię się tak bawić w kosmetyczkę 🤪. Wieczór będzie przeznaczony na ostateczne przygotowania typu sukienka, biżu, buty, bielizna. Ma być wygodnie i przewiewnie. A w sobotę lub w niedzielę może grzyby, Naturalna pisze, że zebrała sporo. Zjadłabym  smażone prawdziwki, albo risotto z nimi. Albo makaron z grzybami, albo grzybową. Oj, wiele można zrobić . Lubię zbierać , bo lubię chodzić po lesie. Takie wędrowanie zupełnie mnie nie męczy, a chodzenie po mieście tak.

27 lipca 2021 , Komentarze (9)

Ach jaki cudny szum za oknem! To wspaniałe zjawisko, bo było dziś okropnie duszno. Deszcz, a właściwie deszczysko, zacina równo, zlewa wszystko wkoło i może wreszcie i chodniki po turystach będę czyste. Pisze po turystach, bo niestety , sama widziałam, że to właśnie oni brudzą, nie są przecież u siebie,więc  rzucają gdzie popadnie, gdy wypadnie z ręki, rozdeptują, rozmazują ze śmiechem.  Dziś szliśmy skwerem przy SKM, bo tam chłodniej i pusto. Mało ludzi chodzi tamtędy, było zatem czysto i tak świeżo. Na plaży, bo wracaliśmy przez bulwar, ciekawe zjawisko- nad samym brzegiem morza tłumy ludzi, im dalej od brzegu, pusto. To chyba zasada, przy wodzie najlepiej.  Uporałam się z wnioskiem o zwrot pieniędzy za bilety od PKP, jutro wyślę i czekam na pozytywne rozpatrzenie. Na obiad śledź w śmietanie + ciepłe ziemniaki. Jakie to smaczne danie, a zupełnie nie skomplikowane.  Ogórki małosolne wyszły wspaniale, są chrupkie i odpowiednio słone. Zajadam się nimi do kolacji, do obiadu, wypijam sok . Nastawię jeszcze partię . Na deser druga część wczorajszych porzeczek czerwonych, przepyszny owoc. Wczoraj skusiłam się na pół razowca ze śliwką, dziś cały czas mam kłopoty żołądkowe. Przy obiedzie znów wspominaliśmy przysmaki z domów rodzinnych. To śledzie smażone w zalewie octowej, knedle ze śliwkami, domowy makaron z rosołem na dobrej wołowinie. Wołowina potem była w pierogach lub w sosie chrzanowym jako II danie. Grzybowa z suszonych grzybów, naleśniki z twarogiem, kopytka , kotlety mielone , gołąbki, dorsz po grecku.  Mało było mięsa, bo i w sklepach trudno było mięso dostać. Ale nasze mamy były  sprytne w kuchni , potrafiły zrobić obiad ze wszystkiego.A wczoraj wzorem mojej mamy zrobiłam galaretkę drobiową z reszty rosołu, dziś zjedliśmy trochę na II śniadanie, jak to smakuje!  I już po burzy i po deszczu. Wpuściłam ozon do mieszkania, jest tak cudnie teraz oddychać.  Jeszcze jutro i we czwartek ma być taka pogoda. Przyda się, bo naprawdę susza straszna. A potem może grzyby będą?

26 lipca 2021 , Komentarze (2)

umieram, nie wychodzę na spacer, bo tchu brak. Jest niesamowicie duszno, nawet mężowi doskwiera, a zdrowy ciśnieniowo. Poszłam rano do Biedronki po zakupy, przejechałam wózkiem i wyszłam. Chłodnie zastrajkowały, puste półki, owoce takie sobie. Obok sklepu jest warzywniak, tam nabyłam ładne czerwone porzeczki  w ilości 0,5 kg za 10zł. Były to najtańsze tegoroczne owoce, a są przepyszne! Reszta warzyw i nektaryny także wróciły ze mną do domu. Byłam mokra, zdyszana i zmęczona jak koń na Krupówkach. Jak zapowiedziałam, tak zrobiłam, dziś nie było mięsa, jutro będą śledzie w śmietanie. Na obiad było spaghetti i zjedliśmy je ze smakiem.  Zajęłam się odkażaniem domu, skoro wychodzić nie ma co. Czyszczę i myję wszelkie mało dostępne miejsca. Odwiedziła mnie córka dawnej sąsiadki, ta która wróciła z Anglii . Założyła firmę. zajmuje się terapią  integrującą Shiatsu Zen , akupresurą i Qi Gong.  Skorzystam z  darmowej konsultacji, zobaczę jak to wygląda. Obym znalazła wreszcie sposób na moja bezsenność, bóle i napięcia mięśniowe.  Noc znów przerwana bezsennością , czytałam od 11;30 do 1,00.  Popadało trochę, ot  zmyło kurz. A ja marze o deszczu porządnym, takim ze strumieniami na ulicach. Nocą skończyłam sage rodziny Szymczaków, mąż zaniósł do biblioteki, aby ktoś czekający mógł skorzystać.  Kolejna rozmowa w sprawie zamówionego montażu drzwi, prawdopodobnie będę w przyszłym tygodniu.  Jutro mijają 2 miesiące od złożonego zamówienia. Ogromnie wkurza mnie sytuacja, gdy  wykonawca jest niesłowny, gdy to ja muszę dzwonić , przypominać się, dopytywać, itd.  Brak profesjonalizmu, rozpasanie tzw. fachowców , to plaga polska.