Czym? Upałem. Ani spać, ani ćwiczyć, ani normalnie oddychać . Moja śluzówka cierpi katusze, a ja z nią , bo kaszlę, jak tylko poczuję duszność. Kupiłam jakieś oleiste świństwa w aerozolu, wymiotny odruch po ich użyciu od razu. Chyba za karę miałabym to stosować!😠. Mimo niedzieli zrobiłam pranie lekkich rzeczy, takich co to nałożone raz , spocone , i nadają się tylko do prania. Przygotowałam na noc kolejną partię, przynajmniej nawilżę lekko mieszkanie. Śpimy przy szeroko otwartym oknie, ale noc tak ciepła, że nic to nie daje. Po prostu jestem zwolenniczką chłodniejszej aury w mieszkaniu. Kończę piąty tom Spaceru Aleją Róż Elżbiety Świętek. To saga rodziny Szymczaków z Nowej Huty i opowieść o czasach także mojej młodości. Polecam. Dwa dni z rzędu jadłam mięso, na razie mam przesyt, muszę coś wymyślić na jutrzejszy obiad. Zupa krem z marchwi i kalarepki jeszcze jest, bo zamroziłam przed wyjazdem do Krakowa. Może śledzie w śmietanie? A może placki ziemniaczane? Ale to dopiero jutro, dziś nie będę się tym martwić wzorem Scarlet O'Hara. Pojawiły się śliwki, od razu pomyślałam o cieście ze śliwkami, za knedlami jakoś nie przepadam, chociaż zjem u kogoś. Czeka mnie inwentaryzacja w garażu , a to przed zaczęciem nowych zapraw, abym wiedziała co i jak . Nadal piję dużo wody, widać organizm tak potrzebuje. Na nadchodzący tydzień zapowiadane są deszcze, oby, i burze, oby. Niech to ciężkie, wilgotne powietrze wreszcie się oczyści. Dziś robiłam sobie pomiary cukru i ciśnienia, jestem z siebie dumna, bo wyniki super. Pamiętając o dolegliwościach moich rodziców, dbam o to, aby nie zachorować na cukrzycę. Wprawdzie ciśnienie mam wspomagane lekami, ale to także wynik bardzo cienkich żył , co stanowi kolejną przypadłość rodzinną. W braku chęci na słodycze być może pomaga mi także cynk organiczny. Jak czytałam ostatnio , to lek absolutnie niezbędny przy chorej tarczycy. No to zażywam. Kończy się powoli lipiec, na sierpień ma plany, zobaczymy, czy sie spełnią.