Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251574
Komentarzy: 6510
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 lutego 2019 , Komentarze (6)

Jaki piątek?  Nie do końca. Mąż zgubił dwie karty bankomatowe, nerwy, wizyty w bankach, a przed tym poszukiwania, domysły. Niby każdemu może się zdarzyć, ale mój chłop jakoś tak niespecjalnie się przejął , a w gubieniu różnych rzeczy jest mistrzem.  W tym roku 4 czapki, 2 pary rękawiczek, klucze, to tylko drobiazgi.  Zamek w drzwiach w naszym małżeństwie zmienialiśmy chyba 3 razy.  Moje nerwy były dziś  narażone na niepotrzebne nastroje. Tarczyca szalała z pewnością.  A to niespecjalne dla mojego zdrowia.  ;( Po śniadaniu pojechaliśmy do Gdańska, wreszcie pogoda dopisała. Zimno, ale słonecznie , sporo turystów zagranicznych. W Ratuszu Głównym obejrzeliśmy wystawę fotograficzna o Gdańsku, z Pawłem Adamowiczem w tle. Byliśmy w Bazylice Mariackiej oddać hołd prezydentowi, wpisałam sie do księgi pamiątkowej. Potem spacer nad Motławę, wędrówki urokliwymi uliczkami , podziwianie po raz kolejny architektury ,  pomysłów  starych i nowych , bo i nowe też oglądaliśmy. Powrót SKM, próba zjedzenia posiłku w reklamowanej knajpie, ale nie był to dobry pomysł. Musze napisać recenzję na nie. Rozmowa telefoniczna z bratem, dziś jego kolej wizyty u rodziców. Wkurzył się tym samym co ja, kolejny raz powiedział, że nie będzie tam jeździł. No cóż, tak właśnie mamy z rodzicami. I to ciekawe, że wobec wnuków są uprzejmi, mili, spolegliwi nawet, wobec dzieci całkowicie odmienne zachowanie.  Zmęczył mnie ten piątek, tyle niósł negatywnych emocji, nie lubie tego. (szloch)

21 lutego 2019 , Komentarze (2)

Na śniadanie owsianka z jabłkiem, dorzuciłam marakuję, była wyjątkowo słodka, trochę ziaren słonecznika, 2 daktyle, jogurt i łyżeczkę miodu spadziowego. O 10 wyszliśmy do biblioteki, tam wymiana książek, kawa z ekspresu, prasa. Powrót do domu, bo na 11:20 do kina na film Faworyta. Ktoś określił  go na plakacie   jako "zabawny" i trafił kulą w płot. Rozwiązłość, brud, intrygi, tak żyło się za czasów królowej Anny Stuart.Trzy aktorki nominowane do Oskara, trudno powiedzieć, która najlepsza, a sam film z gatunku tych, po obejrzeniu których  wypowiada się przede wszystkim słowa " niesamowite, nieprawdopodobne". Bo to  taka właśnie historia. Cały dzień pada deszcz ze śniegiem, jest wietrznie i bardzo, bardzo nieprzyjemnie. Ludzie przemykają ulicami, kulą się. Wracając z kina marzyłam już o rosole, który wczoraj ugotowałam. Podałam z pierożkami z mięsem, kupionymi z dobrego źródła i bardzo smacznymi. Do tego mięso ugotowane z indyka , i taki był dziś obiad. Zakończyłam deserem w postaci 1/2 gruszki i 1/2 jabłka. Teraz raczę się herbatą Lord Grey, w tle brzmi Mark Knopfler, a za chwilkę zajmę się nowymi "znajomymi", czyli pożyczonymi książkami. Jedna z nich to ADWOKAT Randy Singera, o obrońcy Pawła z Tarsu, który wcześniej doradzał Piłatowi, aby uwolnić Barabasza. Ciekawe, jak też rozwinie się ta opowieść. Wczoraj  mój ortopeda miał pretensje, że nadal nie pracuję, bo powinnam to robić do 75 roku życia. To oczywiście wypowiedziane było  w ramach zazdrości, że emerytura nie musi  polegać na patrzeniu w okno i na narzekaniu na los. Lubimy się z doktorem, a każda wizyta to wymiana informacji dot. przeczytanych książek.  Oczywiście nie opowiadam doktorowi o tych babskich pozycjach. Zatęskniłam za synkiem, napisałam do panicza, aby rozważył możliwość przyjazdu . Byłoby fajnie ;).

20 lutego 2019 , Komentarze (4)

czytam książkę  Katarzyny  Kołczewskiej pt" Kto jak nie ja?"  To opowieść o trudnej miłości do małego dziecka, które straciło oboje rodziców. Boli mnie wszystko, gdy wyobrażam sobie ból małej , jej rozpacz, i walkę starszej o dziecko, o godność. Bardzo poruszają mnie takie opowieści , a mój znak zodiakalny od razu chciałby ruszyć z pomocą i walczyć za słabszych. Polecam książkę:(. Nad ranem obudziła mnie ulewa, wiatr silny. I jak tu cokolwiek planować?  Jakoś nie możemy wybrać się do Gdańska, zawsze coś na przeszkodzie.  Był zatem  normalny wypad nad morze, 4 km . i 8.500 kroków. Wiało na szczęście ze strony lądu.  Wracając do domu zaszliśmy zapisać się na wycieczkę z fundacją. Tym razem to teren Zamojszczyzny i Roztocza. , ale pod koniec sierpnia  dopiero.   Oboje  z mężem bardzo lubimy tamte, wschodnie tereny.  A ponieważ i tam odnawia się coraz więcej, więc zobaczyć po latach te same miejsca , to ogromna przyjemność. Dziś czyściłam lodówkę z resztek, zrobiłam zapiekankę  z kaszy, soczewicy zielonej, pieczarek, cebuli, cukinii, zielonej pietruszki, 4 plasterków schabu pokrojonego  w paseczki i z mozzarelli  położonej na wierzchu. Poprzedzone to było żurkiem, który wzmocniłam dziś chrzanem, od razu lepiej smakował.  O moich śniadaniach nie piszę wiele, bo one powtarzają się cyklicznie- albo owsianka, albo tosty z serkiem i czerwoną papryką. Dziś wyjątkowo było jeszcze jajko na miękko.  Znów zrobiło się chłodniej, przez okno widzę sąsiadów, którzy wrócili do cieplejszej odzieży. No cóż, przecież to dopiero luty!

19 lutego 2019 , Komentarze (6)

nie usiąść nad morzem w kafejce, gdzie wypiliśmy kawę smakując widoki, kolory i pogodę. Bo rano   pogoda była doskonała, podreptaliśmy więc  nad morze. Kto miał okazję tak siedzieć blisko wody, w słońcu, chociaż luty, gdy niebo prześciga się z wodą w kolorze błękitu, to wie , o czym piszę. Pękło sporo ponad 9.000 kroków i prawie 6km. I znów stopy mnie bolały, bo w butach za ciepło. Wróciliśmy zgrzani i zadowoleni, że nadal jesteśmy  aktywni. Na obiad żurek, polędwiczka, reszta z niedzieli + mix sałat.. Jutro chcę  zrobić coś bezmięsnego, co to będzie, jeszcze nie mam pomysłu. Po południu pojechaliśmy na terapię. Dziś kolejny masaż, sollux, i takie urządzenie masujące całe ciało .  Zakupiłam na marzec kolejne zabiegi, po promocyjnej cenie, bo przynależność  do  fundacji daje możliwośc rabatu 20%. Jeden zabieg wynosi przy tym rabacie 26zł.  Mam ogromną nadzieję na wspaniały sen dziś, rozluźniona jestem absolutnie. Dziś ćwiczeń nie było, rozciągnięta jestem  wystarczająco. :p.

18 lutego 2019 , Komentarze (4)

Słońce świeci  przepięknie, chociaż wcale tak ciepło nie jest. Spałam długo, nadal odsypiam pobyt w Łebie, gdzie niespecjalnie mi to wychodziło. Po śniadaniu wyjazd w stronę rodziców. Mnie mąż zostawił w galerii , sam zawiózł im żarełko. Zostało przyjęte z radością, bo zupy w wieku rodziców winny być podstawą jedzenia. Nadal tam nie bywam, nie odpuszczam, zbyt duża zadra siedzi we mnie.  Mąż uwinął się, też nie lubi tam przebywać, ani herbaty, ani usiądź, a zięciem jest ponad 40 lat. Chwilka na niezbędne zakupy typu chemia, spożywka. Nabyłam kolejny sweterek, koloru błękitnego. Dziś odłożę kilka  już nienoszonych do sklepu charytatywnego. Po zakupach , kierunek REWA!  Pogoda cudna, trzeba korzystać. Najpierw zupa z białych warzyw z łososiem i koperkiem. Smaczna , oj smaczna. Potem  spacer w kierunku łachy, ludzi sporo, odpływ, to łacha wchodzi sporo w morze. Zatoka cicha, spokojna , od strony Oksywia fale i silny wiatr. Lubie tam jeździć, oglądać stare rybackie domki, ich przemianę nie zawsze na lepsze i ładniejsze. Mam dziś trochę prac ręcznych w domu, muszę je wykonać, bo odkładam od dawna . Na jutro zaplanowałam żurek , mam jeszcze z czasów przygotowań do Bożego Narodzenia wywar zamrożony. Kupiłam dziś żur razowy na zakwasie, podobno bezglutenowy. Jutro ostatni masaż i nagrzewanie. Moje ćwiczenia rozciagające dają rezultaty, bo nawet rano nie jestem taka sztywna. Stopy roluje na piłeczce tenisowej, to dobre dla powięzi.  Tak powoli przygotowuję ciało do wiosny i lata, do większego wysiłku fizycznego. ;)  

17 lutego 2019 , Komentarze (5)

Dziś nadal ciepło, nawet w nocy gdy wstawałam, było 9 stopni. Kwiaty za okienne  mają się dobrze. W Gdyni biegi rocznicowe, sporo wiary brało udział, wiekowo różni, ważne , że biegli. Nad morzem zacisznie, Morsy w kąpieli, ludzi sporo. Wydreptaliśmy 6 km i 10.000 kroków. Noc cudowna, bo nie ma jak własne łóżko. Śniadanie nabiałowe, serek wiejski z pieprzem, Almette z ogórkiem zielonym. Powrót do grahamowych grzanek  od razu mi przypasował. Wczoraj ugorowałam krupnik, będzie na obiad. Oprócz tego polędwiczka wieprzowa pieczona  + kalafior + kasza.  Jutro mąż zawiezie rodzicom zupę, ja nadal nie odwiedzam ich, oni nie dzwonią, nie pytają. Widocznie mnie nie potrzebują. Niech zatem tak zostanie. Wczoraj chwilka ćwiczeń rozciagających, powięzi w stopie coraz lepiej się mają. Dziś chcę ułożyć w szafie moje rzeczy, przejrzeć  pod katem wyjazdu. Wieczorem dzwonił panicz,tez poczuł wiosnę, bo wykonał zakupy odzieży lżejszej. No cóż, słońce chyba każdemu czyni przyjemność. W marcu syn ma kolejny wyjazd, tym razem do Kopenhagi, liczę na drobiazg na pamiątkę. A w drodze powrotnej ze spaceru zaszliśmy jak zawsze w niedzielę do Leonidasa, na czekoladkę . Pycha!!!

16 lutego 2019 , Komentarze (6)

Wyjazd przyjemny, ale pogodowo do bani. Mgła, zimny wiatr, mżawka. Spacery krótkie, raz nad morze, raz po lesie, aby uniknąć wiatru. Natomiast nagadałam się po uszy.  Było wspominanie, śmiechy, oglądanie zdjęć archiwalnych rodziny. Wspominanie zmarłych, zabawnych chwil z życia. Przyglądanie się strojom, odziezy przedwojennej. Ludzie wyglądali wówczas tak staro.  Telewizor nie był włączony nawet na chwilkę, natomiast biesiadowaliśmy jak najbardziej.  Za dużo słodyczy, bo i my z torcikiem przyjechaliśmy, i gospodarze dwa ciasta wykonali. Jeszcze dobył pies rasy amstaf, podrzucony na czas wyjazdu właścicieli. Duże, łagodne bydle, cieszące się na nasz widok. Dzis pogoda zawitała i do Łeby, ale to  był czas wyjazdu. Po drodze słońce, zielone pola oziminy, tylko przebiśniegi dawały sygnał o nadchodzącej wiośnie. No i ta temperatura, ponad 15 stopni w połowie lutego!  Po drodze zrobiliśmy zakupy, bo przecież jutro sklepy zamknięte. Na obiad była smażona polędwica z dorsza, mix sałat, kilka ziemniaków. Było to pyszne. Raz , nie zawsze. A od jutra wracam do swoich zwyczajów, do gimnastyki, do codziennych wędrówek i bytowania nad morzem. 

13 lutego 2019 , Komentarze (8)

Na temat gry w Lotto mam zdanie negatywne. Wczoraj , w ramach rozweselenia pochmurnego poranka, kupiłam kupon, wypełniłam wpisując liczby i cyfry jakoby dla mnie szczęśliwe. Dopiero dziś rano sprawdziłam, jak zawsze, ZERO, nawet  dwójki nie było! Tak mam, nie mogę liczyć na mannę z nieba, to musi być okupione pracą. Ale za to jaką zabawę mieliśmy wieczorem! Mąż wybierał nowy samochód , taki z bajerem, ja myślałam o zaspokojeniu syna na zawsze, a poza tym był problem, co kupić, w co zainwestować? Okazuje się, że potrzeb nie mamy, domu nie pragnę, no, może apartamencik nad morzem Tyrreńskim , na wysokości Sieny, albo w Hiszpanii w okolicach Malagi. Robimy sobie czasem taką zabawę, dochodząc do wniosku, że wygrana duża byłaby dla nas problemem, a mniejszą wydali byśmy na podróże, pierdoły i przyjemności. :). Dziś wiosnę widać i czuć! Wprawdzie nad morzem wieje okrutnie chłodem, ale za to mamy doskonałe powietrze i słońce.  Zaliczyłam już wizytę u fryzjera, gdzie oddaję się lekturze kiczowatych pism kolorowych, zaliczyłam wizytę u lekarza kontaktowego, mam przepisane leki na zapas oraz umówiony zabieg usg tarczycy na początek czerwca. Pan doktor nic złego  nie widział w wyniku biopsji, co mnie pociesza.  Ręka jednak musi być na pulsie. Na obiad dziś wykorzystuję to, co mam, czyli resztę zupy krem, odmroziłam gołąbki  w sosie pomidorowym, które robiłam w styczniu, do tego mix sałat z feta, pomidorkami, oliwkami i sosem z oliwy i cytryny. Jutro wyjeżdżamy  ok. 10, jeszcze dziś pakowanko ( bo małe) , zabezpieczenie domostwa i gotowe. Zostawię Was  do soboty, opowiem po powrocie, jak wygląda plaża  w okolicach Łeby i czy po drodze widać było wiosenne ptaki.  Narazie zatem.

12 lutego 2019 , Komentarze (6)

Rano zimno, wietrznie, spacer nad morze to było odrzucenie chęci zostania w domu, gdzie ciepło i przytulnie.  Wysłałam po drodze kupon Lotto, gdy przeczytałam w horoskopie chińskim, jakie liczby na ten rok są dla mnie szczęśliwe.  Będę się czuć milionerka przez pół dnia, co tam!  Po drodze na bulwar spotkaliśmy żonę chrześniaka męża, szła na spacer z dziećmi. To taka poukładana dziewczyna, rozmowa z nią to prawdziwa przyjemność. A radość jej córeczki na nasz widok, niezapomniane! Pogoda poprawiła się po naszym powrocie do domu, ale to była już 13, więc wyjazd do Gdańsk nie miał sensu. Ta poprawa to tylko więcej słońca, bo wieje zimnem nadal. I znów 5 km i 7.000 kroków.  A rano chciałam zupełnie zostać w łóżku i zrobić sobie dzień lenia. Okazało się, że nie umiem, tak mam i już.  A na nasz wyjazd prognoza pogody zapowiadana jest  wspaniała. Mój ponad 40 letni optymista ma nadzieję, że pobyt w sanatorium to będzie jedno pasmo cudownej aury! Oby. Spotkaliśmy sąsiadkę, lat 88, której  mój mąż pomagał zrywać jabłka na jesień. Zaprosiła nas do siebie na ciasto, w przyszłym tygodniu, bo chce "porozmawiać z kimś miłym i inteligentnym".  To fajne uczucie, taka akceptacja od innych. Szkoda, że ze strony najbliższych jest zupełnie inaczej.

11 lutego 2019 , Komentarze (8)

Wczoraj byliśmy na filmie "Green book" Sala pełna , chociaż film kończył się po 23. To cieszy, że ludzie  mają nosa do dobrych filmów, bo to pozycja naprawdę warta zobaczenia. Proszę bardzo, można oglądać różne kogle- mogle , nawet i numer 4 , tylko co z takiego filmu zostaje oprócz niesmaku?  Ale miało być o tolerancji. Wczoraj na Ale kino+ była IDA, polski film opisujący dzieje bohaterów w roku 1962, w tym samym roku,  w którym toczy się akcja Green book'a.  A tolerancja? Odpowiednia dla kraju. W  polskim filmie pokazany jest stosunek  Polaków do Żydów , i to nie tylko w czasie wojny, pokazano szary, brudny kraj , w którym na pogrzebach  grano Międzynarodówkę , a naród tolerował socjalizm w najbrudniejszej  postaci.  Green book opowiada o nietolerancji  rasy ( moim zdaniem żadna różnica) , rzecz dzieje się także w 1962 roku, gdy Polska  zmaga się  z okupacją  ze wschodu, a w Stanach Zjednoczonych bogaci ludzie południa nadal gardzą innymi ludźmi.  Jaki kraj , taka tolerancja. I niestety , to wszystko wraca. ;(.  Dziś u nas pogoda bardzo nieciekawa, bo nawet nie pochmurnie, a ciemno, pada co chwila, jest nieprzyjemnie.  Ale  5km zaliczonych, prawie 6 .000 kroków wykonanych.  Bulwar wymieciony, z daleka widać było jego koniec. Ludzie zostali w domach. A my po spacerze na cd. zabiegów. Przy nagrzewających lampach czułam się doskonale, a potem masaż  rozluźnił mnie zupełnie. Miłe to, a ciało wdzięczne za taką troskę. Waga dziś znów deczko mniejsza, optymistycznie zatem patrzę na świat. Na temat posiłków nic nowego, bo to powtórka z wczoraj. Upiekłam  tylko razowe muffiny z cukinią, słonecznikiem i fetą. Będą do zupy krem warzywnej, która sama jakoś wyszła :D