Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251545
Komentarzy: 6510
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2019 , Komentarze (4)

Nie moje, mojego miasta. Gdynia ma 93 lata. Pogoda dopisała , w pewnym momencie było ponad 10 stopni. Poszliśmy nad morze ok. 10 , słońce ładnie świeciło Najpierw jednak zakup biletów do kina na "Green book". Idziemy na 20:40, potem tylko spać. Znów trafiliśmy na kąpiel Morsów , radosnych, z muzyka z radia, spora grupka. Z okazji urodzin  kawa i słodki deser w Marioli przy dawnym stadionie Arki. Oj, przydałby się tam remont, zmiana wystroju, bo trąci myszką. A lody wyjątkowo drogie, bo gałka 4 zł.  Spacer dziś to prawie 6 km i prawie 10.000 kroków. Na obiad reszta pomidorowej z lanymi kluskami, pieczeń cielęca w sosie koperkowym,, kapusta kiszona z grzybami. Mięso bardzo smaczne, mięciutkie, wprost rozpadało się. Na deser ciastko francuskie z jabłkową marmoladą. Moje codzienne ćwiczenia dają rezultat, co widać   w obszarze brzucha i ud. To cieszy.  Waga dziś ok, leciutki spadek , niech będzie i tak. Zaczynam planować balkon, narazie tylko w myślach, w wyobraźni. Potem będzie łatwiej to zrealizować.  Rośliny to dopiero po powrocie z sanatorium, ale koncepcja może już być. No i prowadzimy z mężem długie rozmowy, co z wakacjami. Ja optuję za wycieczką do północnej Hiszpanii we wrześniu , a wcześniej  wyjazd w Polskę, gdzie oczy poniosą. Mąż teraz siedzi w katalogach, przegląda, wybiera. O, jeszcze fajna byłaby Budva , pobyt stacjonarny w fajnym kameralnym hotelu, i wypoczynek na plaży połączony ze zwiedzaniem miasta.  Widzieliśmy je w 1979r. po trzęsieniu ziemi , chodziliśmy wśród ruin. Chciałabym zobaczyć , jak ją odbudowano. 

9 lutego 2019 , Komentarze (10)

Dziś bardzo smaczny dzień, bo wykorzystałam wszystkie produkty, które już powinny być wykorzystane, a zalegały  w lodówce. Otwarty jakiś czas temu słoik z marmoladą jabłkową własnego wyrobu? Upiekłam rogaliki  z ciasta francuskiego nadziewane właśnie tą marmoladą. Resztka wina białego? Do marynaty  i na cielęcy mostek oraz kawałek od goleni , mięso poleżało trochę w marynacie   i ... do pieca. Będzie na jutro na obiad. Reszta kapusty kiszonej ? Udusiłam z grzybami suszonymi do jutrzejszej pieczeni. Reszta makaronu ryżowego?  Wykorzystałam do pomidorowej.  Na obiad były sznycle cielęce , klasyczne, z jajkiem sadzonym , z surówką z mixu salat i rukoli, z pomidorkami i startym serem Bursztyn. No cóż, było to pyszne. :D! Raz nie zawsze, a akurat cielęcina jest mięsem bezpiecznym , na dodatek pochodzi z pewnego źródła.  Dziś kolejny raz poszliśmy do nowej biblioteki, aby obejrzeć ją dokładnie, bo we czwartek było za dużo ludzi. Wypiliśmy dobrą kawę, poczytaliśmy prasę, spotkaliśmy znajomych.  Fajne krzesła tam są, bujane! Potem spacer nad morze, bo przecież nad morzem mieszkamy! Trochę wiało, całkiem chłodno, ale  maszerowaliśmy dzielnie. Zaliczone 5 km i prawie 9.000 kroków.  Zaczęło padać w powrotnej drodze, czyli znów udało się z czasem. Telefoniczna rozmowa ze szwagierką , pojedziemy we czwartek do Łeby. Nagadam się do woli, ponarzekam sobie, wyrzucę z siebie wszystko zło na świat. Nie ma co, trzeba dbać o siebie, pozbyć się stresu, który ma dużą rolę w nieciekawym samopoczuciu. Waga dziś znakomita, a cukier? 77!!!!!!

8 lutego 2019 , Komentarze (3)

pani fizykoterapeutka jest naprawdę profesjonalna. To pani z mojej gimnastyki w Fundacji. Mąż też zadowolony, ocenił masaż wysoko. A mną zajęto sie szczegółowo i drobiazgowo,odkryte zostały wszystkie miejsca  będące przyczyna bólu, nawet pośladki.Kolejna wizyta w poniedziałek, zabierze się ostro za mnie, a ja przez weekend będę piłeczką do tenisa likwidować kórcze powięzi. Moje plecy zostały kolejny raz ocenione jako kompletna stal, takie twarde. "Chyba ma pani dużo stresu", usłyszałam, potwierdziłam, bo cóż mi zostało. Na koniec spotkania miałam chwilkę relaksu pod lampą rozgrzewającą, czułam się jak na plaży w Hiszpanii.  Stamtąd mąż pojechał do domu po zupę , zawiózł ją do rodziców, a ja przeszłam się Kamienną Górą do domu. Wypatrzyłam przebiśniegi w jednym z ogródków, chwilkę stałam oglądając panoramiczny widok Gdyni z góry, daleki Hel i Gdańsk, niebieski Bałtyk i czerwone statki.Wiosna byłą dziś widoczna naprawdę. Zakupy w Lidlu i powrót do domu. Na obiad kupiłam Łupacza , podałam go z pieczonymi warzywami korzennymi. Zadzwoniła znajoma, porcja cielęciny do odbioru. mam piękny karczek,żeberka i mielone. Dla nas to duża porcja mięsa, zaspokojona więc jestem zakupowo na jakiś czas. Brat już wrócił , chwilkę rozmawialiśmy, oczywiście o rodzicach. On też nie ma zamiaru tam  jechać, tak to się porobiło. A dziś będę się zajmować przede wszystkim lekturą, bo trochę tego wczoraj zniosłam do domu. 

7 lutego 2019 , Komentarze (7)

Jest informacja o pobycie sanatoryjnym. To Ciechocinek, sanatorium Zdrowie  , w okresie od 1 do 22 kwietnia. Niby termin dobry, miejsce też, ale zahacza o Wielkanoc, która od lat spędzamy u syna w Poznaniu.  Sypie mi się w tym roku wszystko. Już drugi wyjazd muszę odwoływać. Rozmawiałam już z synem, przykro mi było poinformować o  wiadomościach z dziś. Trudno, takie jest życie. ;( Dziś wykonałam ponad 11.000 kroków, i prawie 7 km.  Tradycyjny spacer, pobyt na hali targowej, wizyta w nowo otwartej bibliotece.  Wreszcie mam nowe pozycje do czytania. A w godzinę zero przed biblioteką stała kolejka ludzi czekajacych na otwarcie. Gdynianie nie zawiedli. Po raz drugi w ostatnim czasie udzielaliśmy wywiadu  dla Radia Gdańsk, jakoś chyba zachęcamy wyglądem .  Wczoraj ćwiczeń nie było, dziś nadrobię , bo waga od razu pokazuje, że ćwiczenia jej służą.  Śniadanie  to tosty, kolejno,  z pomidorem ( udało się znów kupić te dobre), z kozim serkiem i papryką, z awokado, z powidłami. Do tego kawa  z napojem ( bo to nie mleko przecież!) owsianym. Na II śniadanie zielony koktajl ze szpinaku, banana, soku ananasowego i imbiru, na obiad grillowana polędwiczka indycza + kiszona kapusta w ilościach znacznych.  Specjalnie po nią szłam na halę, aby nie kupować świństwa z plastikowego wiaderka. Ziemniaka zjadłam 1 szt , małą. Ugotowałam tez zupę dla rodziców, mąż jutro zawiezie.Jutro rano mamy masaże i fizykoterapię. Ciekawe, co nam zaproponują. Napisze potem, czy warto było.

6 lutego 2019 , Komentarze (5)

u ortopedy. Wypuklenie dysku szyjnego powoduje ból, na szczęście nie stały.  Gdy się pogorszy, będzie operacja, narazie  bez strachu. Kurcze, dopadła mnie starość. Wprawdzie doktorek  kostny oświadczył, że wyglądam doskonale, ale wolałabym bez tych dodatków , które ostatnio wychodzą. Rehabilitacja na to żadna, dobre i to, że wykupiłam masaże barków.  Obdarowujemy doktorka książkami , to zamiast czekoladek. Tym razem była to biografia Tyrmanda. Radość na twarzy doktorka, to jest coś. Dziś Dorotyy, wszystkim paniom o tym imieniu życzę najlepszego. Mąż wysłał życzenia młodszej kuzynce, okazało się, że ona Dorota wrześniowa. Nic to, dobrego nigdy za dużo:D. Do jutra panienki , niech Wam się przyśnią same cudaa na wadze. 

6 lutego 2019 , Komentarze (4)

przeżywanie niesamowitej przygody. Czytam właściwie  wszystko. Złapałam się na tym, że nie  zacznę zażywania leku bez przeczytania załączonej ulotki. Czytam powieści obyczajowe, kryminały, biografie, reportaże, książki historyczne. Czytam gazety codzienne, tygodniki, kwartalniki, miesięczniki. Oczywiście wybieram to, co chcę przeżyć , bo mroczne kryminały szwedzkie przestały mnie już interesować. Są zbyt dołujące. Mam kilka ulubionych pozycji np. "Timbuktu" Paula Austera, ostatnio pozycje Marcina Wichy, wiele pozycji o Italii. Nie przepadam za poradnikami, lubię kulinaria, ale bez przesady. Wracam co rocznie w okolicach września do trylogii "Tak trzymać" Fleszarowej - Muskat, bo to historia o powstaniu Gdyni, o jej losach wojennych . Może to niezbyt wysokich lotów lektura, ale opisuje miejsca , w których bywam. Jutro otwarcie nowej biblioteki , blisko nas , tuż za rogiem. Już się cieszę , że będę mogła wybrać coś nowego do czytania. ;). Waga bz. moje odżywianie też ok. , dziś na śniadanie owsianka z jabłkiem, śliwkami  suszonymi i orzechem brazylijskim.  Potem zakupy w supermarkecie, bo chciałam kupić cielęcinę. Spotkaliśmy znajomych mieszkających naprzeciwko , za blisko, aby spotkać się ot, tak !  Przy okazji kupiłam nowe kwiaty do domu. Storczyki darowane  zmarzły tej zimy, musiałam się ich pozbyć. Kupiłam rośliny zielone, takie wolę.  Na obiad tylko  rosół i po kawałku mięsa gotowanego. Jeszcze wizyta u ortopedy czeka , ciekawa jestem jego oceny wyniku badania rezonansu. Wczoraj słuchałam rozmowy Elizy Michalik z Andrzejem Pągowskim. Podzielam jego stan, też mam wielka ochotę  powiedzieć lub napisać do kogoś co chciałabym  wyrzucić z siebie.  Coraz częściej, niestety,

5 lutego 2019 , Komentarze (6)

Inaczej mówiąc, typowy dzień emeryta. Śniadanie o 7:30 ( Euthyrox  zażyty przed 5), składające się z grzanek z Almette + czerwona papryka, z awokado, oraz powideł  własnych , plus kawa z napojem migdałowym.  Potem chwilka relaksu przed TV Zoom, gdzie pokazują z rana obrazy pogodowe z Polski. Oglądam więc m. in. Polańczyk, Zieleniec, Malbork, Darłowo, a także Gdynię. Widzę zmieniające sie pory roku, aktualną pogodę i piękno krajobrazu. Potem przygotowania do wyjścia, czyli maskowanie twarzy. Nie potrafię wyjść na ulice bez makijażu. Co innego na wsi, nad jeziorem, ale nie w mieście. Chłodno dziś, wieje. Dziś plan przewidywał wizytę w Gdańsku ( w niedziele padało), ale plany zmienia się pod wpływem aury. Przechadzanie się po gdańskiej starówce  , gdy lekko pada i jest całkiem chłodno, to niezbyt przyjemne. We czwartek ma być ok. 6 stopni, ten dzień dziś wybieram.  Szybki marsz nad morzem, takiż powrót, bo chłodno. Wstąpiliśmy na II śniadanie do malutkiej, na 4 stoliki, knajpki. Panini na pół ( z mozzarellą i pomidorami) + espresso macchiato. Po drodze wizyta w Lidlu  po niezbędne zakupy, wizyta w Rossmannie po olejek do mycia twarzy. Zeszło 4 km i ponad 8.000 kroków.  W kiosku nabyłam książeczkę o chorobach tarczycy i tam przeczytałam, że faktycznie zażywanie Euthyroxu  powinno być minimum 2 godziny przed poranną kawą. Czyli robię ok., za radą Naturalnej zresztą.  Nastawiłam rosół na jutro, obiad to powtórka z wczoraj. Teraz słucham Koncerów Brandenburskich Bacha, płyta kupiona kiedyś za 17zł. , piję  zieloną herbatę. Sanatorium zbliżyło się o ponad 120 poz. Po 17 , jak od kilku dni, poćwiczę swoje ciało chociaż chwilkę, potem dokończę Poszukiwaczy muszelek, obejrzę Planet+, zrobię zielony koktajl na kolację. Jeszcze chwila publicystyki w tv , rozmowy z mężem co i jak w środę , no i lulu. Nudno? Czy ja wiem, może i tak, ale bardzo przyjemnie.;)

4 lutego 2019 , Komentarze (4)

planować podróże. Dziś wzięłam z biura Itaka kilka katalogów wakacyjnych. Jak mi się oczy śmiały, gdy zabierałam się za przeglądanie. Oczywiście najpierw Italia, jak na italofila przystało. Wygodni jesteśmy, szukam więc wycieczek z dolotem, bez podróży autokarem do miejsca startu we Włoszech. Jest tego trochę, znam już  całkiem, całkiem większość Toskanii, wybieram zatem inne rejony. Poza tym Hiszpania, ta północna mnie ciągnie, północna Portugalia, któraś z wysp greckich, ale blisko jakiegoś miasteczka. To marzenia, co zaś wyjdzie, zobaczymy.  Waga dziś ok, leciutko w dół, ale zawsze. Po śniadaniu mąż poszedł na swoje zajęcia, a ja do garów. Przygotowałam do zabrania dla rodziców ogórkową i bigos na bogato, jeszcze z Sylwestra. Uchował się zamrożony, dodałam upieczone mięso z obiadu wczorajszego . Ja nie pojadę, nadal mam uraz za ohydne słowa, które usłyszałam, nie wiem, czy ktokolwiek chciałby je słyszeć. Brat wyjechał na kilka dni, trzeba go zastąpić. Chociaż i on nie zachodzi do mieszkania rodziców, to bratowa zanosi jedzenie. Pogoda dziś cudowna, tyle ludzi nad morzem, widać sporo turystów. Słońce grzało całkiem mocno i to jest optymistyczne. Systematyczne wędrowanie lubię  i nadal będę chodzić .  To mnie uspokaja i nastraja pozytywnie. Przed chwilą skończyłam rozmowę z ciotką męża, tą która nazywa mnie swoja córką. Rozmowa trwała 40 minut, ciotka ma 87 lat i rozmawiam z nią o sprawach bieżących, jej się zwierzam, ona mnie pociesza. Dziwne? Nie , to samo życie, po prostu. Dziś na obiad wczoraj przygotowane curry, jakie to smaczne było, palce lizać!  A moja wczorajsza kolacja składała się z warzyw pokrojonych w słupki i maczanych w humusie. Można? Można!, Czego i wam życzę. :)

3 lutego 2019 , Komentarze (2)

Moja waga dziś pokazała 300g mniej, lubię ją, przynajmniej teraz, tzn. dziś. Wczorajszy wieczór  minął tak, jak planowałam. Wprawdzie oglądaliśmy film pt. "Chór", co planowane nie było. Film zapowiadany jako podobny filmowi Whiplash, ale niestety, rozczarowałam się. Bo nudny, brak momentu, który porwałby, mimo gry Dustina Hoffmanna i Kathy Bates. Główny bohater jakby nie przekonany do swojej roli. Kolejny raz strata czasu. I właśnie dlatego wybieram kino. Lubie tę chwilę przed projekcją. gdy gasną światła, a za chwilkę zanurzę się w inny świat, przeżyję kolejną przygodę. Dziś 5, 5 km i prawie 8.000 kroków. Wczoraj były ćwiczenia , wybacz Zlotonaniebie, ale nie joga, dziś też będą. Wykonuję kilka ćwiczeń znanych mi z pilatesu, wiem, że pomagają, a patrzenie w ekran laptopa  przy ćwiczeniach denerwuje mnie i rozprasza.  Ruchu mam zatem dosyć, chociaż wczorajsze wyjście zaowocowało strasznym bólem stóp.  Obie skarpety zsunęły mi się w czasie marszu tak, że ich szwy dostały się pod podbicie stóp. Poprawiałam , owszem, ale nic to nie dawało. Do domu przyszłam z bólem, okazało się , że mam  na  obu stopach  krwiaki.  Na szczęście dziś już obyło się bez kłopotu. Dziś Zatoka Gdańska spokojna, dostojnie stateczna. Widoczność aż po Mierzeję Wiślaną, gdzie mąż obiecał mnie znów zabrać. Bo tam plaże rozległe, przepiękne i takie puste. Dziś przeglądałam zdjęcia sprzed 16 lat , oj laska ci ja byłam:D.

2 lutego 2019 , Komentarze (9)

Zbiórka na ECS udała się, jest już wymagana kwota. Rada ECS-u wydała oświadczenie, dobre, aktualne i "niepokorne" . Ta niepokorność w słowach ministra to obciach na całego, bo to sformułowania z czasów PRL. Jako kobieta 64 letnia ( no prawie) pamiętam to, a pamięć mam wyćwiczoną zawodowo. Dziś u nas nad morzem bardzo brzydka pogoda, pochmurno jak w listopadzie, lekka mżawka była, ale ciepło. Po śniadaniu ( 2 grzanki, jedna z almette + papryka, druga z humusem + szczypiorek) wzięłam się za przygotowanie obiadu. Niedługo  to było, bo tylko zupa krem z cukinii, podam także naleśniki z mięsem, wreszcie trzeba je zjeść. Potem oczywiście spacer w stronę bulwaru , powrót przez miasto, kupiłam piękne białe różę w Lidlu.  W Empiku nabyłam  dodatek do Newsweeka - Życie bez stresu oraz nowy numer dominikańskiego wydawnictwa  - W drodze. Wieczór zapowiada się zatem przyjemnie i ciekawie. Wycieczka do Gdańska odłożona np. na wtorek, gdy będzie ładniejsza pogoda. Wczoraj nie znalazłam książki z ćwiczeniami jogi, byłam przekonana, że ją mam. Zniechęcona szukaniem wykonałam kilkanaście ćwiczeń rozciągających, a joga będzie później.  Słucham Eve Mendes, palą się świece, kawa smakuje wybornie. Życie emeryta jest miłe, jeżeli spełnia wymagania tegoż. A moje spełnia, bo potrafię znaleźć ciekawe zajęcia, spotkania, itp. Natomiast gdy mi się nie chce, mogę cały dzień poświęcić na  słuchanie muzyki, czytanie , przeglądanie starych zdjęć. To bardzo miłe zajęcia. Aha, w sprawie wagi- bz.