Nie moje, mojego miasta. Gdynia ma 93 lata. Pogoda dopisała , w pewnym momencie było ponad 10 stopni. Poszliśmy nad morze ok. 10 , słońce ładnie świeciło Najpierw jednak zakup biletów do kina na "Green book". Idziemy na 20:40, potem tylko spać. Znów trafiliśmy na kąpiel Morsów , radosnych, z muzyka z radia, spora grupka. Z okazji urodzin kawa i słodki deser w Marioli przy dawnym stadionie Arki. Oj, przydałby się tam remont, zmiana wystroju, bo trąci myszką. A lody wyjątkowo drogie, bo gałka 4 zł. Spacer dziś to prawie 6 km i prawie 10.000 kroków. Na obiad reszta pomidorowej z lanymi kluskami, pieczeń cielęca w sosie koperkowym,, kapusta kiszona z grzybami. Mięso bardzo smaczne, mięciutkie, wprost rozpadało się. Na deser ciastko francuskie z jabłkową marmoladą. Moje codzienne ćwiczenia dają rezultat, co widać w obszarze brzucha i ud. To cieszy. Waga dziś ok, leciutki spadek , niech będzie i tak. Zaczynam planować balkon, narazie tylko w myślach, w wyobraźni. Potem będzie łatwiej to zrealizować. Rośliny to dopiero po powrocie z sanatorium, ale koncepcja może już być. No i prowadzimy z mężem długie rozmowy, co z wakacjami. Ja optuję za wycieczką do północnej Hiszpanii we wrześniu , a wcześniej wyjazd w Polskę, gdzie oczy poniosą. Mąż teraz siedzi w katalogach, przegląda, wybiera. O, jeszcze fajna byłaby Budva , pobyt stacjonarny w fajnym kameralnym hotelu, i wypoczynek na plaży połączony ze zwiedzaniem miasta. Widzieliśmy je w 1979r. po trzęsieniu ziemi , chodziliśmy wśród ruin. Chciałabym zobaczyć , jak ją odbudowano.