Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251461
Komentarzy: 6510
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 grudnia 2018 , Komentarze (2)

 Mąż obkupiony, zadowolony, tym razem nie protestował i wszystko mu się podoba. Czemu więc muszę przechodzić za każdym razem takie szopki?  To już staje się tradycją.  Dokupiłam jeszcze dla syna żel pod prysznic o zapachu kawy, ładne koperty , aby włożyć w nie  bilety zamówione internetowo, rezerwację pobytu sanatoryjnego w lutym, trochę "drobnych" na wydatki dla dziecka.  Na śniadanie dziś jajecznica, grzanki, twarożek, papryka, owoce i kawa z mlekiem. Do grzanek przekonałam także męża i chrupiemy oboje. Waga stabilna, może ruszy po kolejnym dniu.  Ze słodyczy tylko 2 kostki gorzkiej czekolady, a to w ramach uzupełnienia magnezu . Na obiad zrobiłam pierś kurzą gotowaną, w sosie chrzanowym. Dawno nie było takiej potrawy, bo ona jest naprawdę prozaiczna, ale mąż zajadał się, bo lubi sosy. Popołudnie zapowiada się spokojne, coraz ciemniej za oknem , czas zapalić świece. Zaczęłam czytać książkę  J.S. Margot  pt. "Mazel Tow". To opowieść belgijskiej kobiety o  ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej, która była korepetytorka dla dzieci tej rodziny. Ciekawy świat odmienności i to wcale nie w czasach dawnych. 

1 grudnia 2018 , Komentarze (8)

przyrzeczenia, bo zjadłam dziś kawałeczek ciasteczka, do kawy, w galerii. Ale tylko tyle, naprawdę, i wcale mi nie smakowało. No cóż, wyszło, jak wyszło, nadal jednak zostaję w postanowieniach.  Złamię je znów 7 grudnia, bo to urodziny męża. Ale, ale, udało się kupić spodnie dla męża! Hurra. facet zadowolony, spodnie fajne,  z domieszka wełny , w kratkę. Chłopina wygląda odlotowo i widać, że dobrze się czuje. Spotkałam znajomą z pracy, rocznik 52, nadal pracuje. Pochwaliła, że ładnie wyglądam, że schudłam ( dobra kobieta!) i widać, iż emerytura mi służy. Prosiłam o pozdrowienie znajomych z pracy, co z pewnością kobitka uczyni. To przecież temat do rozmowy przy porannej kawie.  Z dobrych rzeczy to rezerwacja tygodniowego pobytu z zabiegami  w połowie lutego.  To będzie prezent na rocznicę ślubu, już 41. Już się cieszę, a do lutego wcale nie daleko. Przecież czas tak szybko biegnie.  Pogoda zmienia się, w nocy musiało być solidnie zimno. Teraz zachmurzenie  i chyba będzie coś padać. Reszta wieczoru w spokoju, przy muzyce , świetle świec  i z książką. 

30 listopada 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj byliśmy na Kamerdynerze Filipa Bajona. Mieszkam na Kaszubach, chciałam więc zobaczyć tę opowieść. Kolejny zawód ostatnio. Film nudny, obok mnie kobieta spała. Zdjęcia dobre , świetna Anna Radwan i Adam Woronowicz.  Grą Janusza Gajosa wcale nie  zachwycałam się, grał lepiej. Historie rodów pruskich na Pomorzu znane są  tutejszym . Chociażby rodzina von Krockow mająca dwóch synów, jeden był w Wermachcie, drugi służył Polsce. Mieszkali na terenie dzisiejszego Pomorza przez wieki, zrobili wiele dobrego dla tutejszych Kaszubów.  Podobno Kamerdyner to najlepszy dotychczas film Bajona, ale dla mnie niekompletny. Np. brak wytłumaczenia osób niepełnosprawnych w lesie zagłady, a przecież to pensjonariusze  szpitala dla nerwowo chorych z Wejherowa. No cóż, widziałam film  i tyle. Dziś natomiast udało się kupić bilety do Oliwskiego Ratusza Kultury na występ  zorganizowany w Mikołajki , gdzie posłuchamy sobie samby, bossa novy,jazzu. Mają być także jakieś niespodzianki. Byliśmy tam ostatnio na występie Mariusza Lubomskiego. Fajne miejsce. Wczorajsza wizyta w bibliotece to także informacja o przenosinach do nowego miejsca, blisko naszego miejsca zamieszkania. Ależ się cieszę. A poza tym pobliska  ulica Starowiejska  będzie niedługo deptakiem, co stanie się zgodnie z postulatami mieszkańców. Tyle o kulturze i jej meandrach. Waga spada, 5 dzień bez słodyczy, co nie oznacza bez cukru. Nie jadam po prostu wytworów cukierniczych, ciast, ciasteczek, czekoladek , cukierków, itd. Trzyma się i to jest najważniejsze. Dziś  bardzo zimno, postanowiłam pobyć w domu . Już zrobiłam na jutro gołąbki , rosół si ę powolutku gotuje, ryba na dziś zaprawiona i czeka na pieczenie. Za oknem wieje solidnie  i potęguje  zimno nieprawdopodobnie.  A moje pranie wywiesiłam na balkon, a co!

29 listopada 2018 , Komentarze (1)

I nadeszła prawdziwa zima i duży chłód. Na morzu sztorm, fale rozbijają się o falochron. Z północnego wschodu idzie fala mrozu, a wiatr już jest dosyć silny. Po spacerze ( 10.212 kroków)  mieliśmy twarze czerwone  jak pomidory. A po powrocie kawa z kawiarki + grzanka z pastą paprykową smakowały bosko ! Dziś waga stabilna, czyli nie przybyło. Nadal bez słodyczy, to już 4 dzień, co nie oznacza, że zupełnie zrezygnowałam z cukru. To byłaby przesada, bo przecież cukier jest nawet w pieczywie. Na obiad zupa pomidorowa z lanymi kluskami i  spaghetti z cukinii  z pesto bazyliowym. Jakie to było pyszne! Dodałam jeszcze czosnek i papryczkę ostrą.  Na deser pieczone kasztany, ale nie będę ich amatorką. Znów wizyta w bibliotece, drobne zakupy, bo chcę zrobić gołąbki, a   wieczorem udamy się do kina na Kamerdynera. Niby takie zwyczajne życie emeryta, ale właśnie ono daje mi tyle radości. Po latach pracy w stresie,  z ogromną odpowiedzialnością, koniecznością bezustannej mobilizacji, mam wreszcie  wymarzony spokój, tempo wybrane przez siebie i możliwość wyboru rytmu dnia. Wprawdzie i ja mam swoje problemy , chociażby rodzinne, ale negowanie aktualnego stanu byłoby grzechem. Aha, mąż dziś odebrał wyniki badań, jest zdrowy jak źrebak, może stąd ta euforia u mnie?!:D

28 listopada 2018 , Komentarze (4)

w nocy śnieg prószył i to tak dosłownie, bo tylko lekki puch na ziemi. A za to słońce świeci, jest pięknie. Na spacer wyszliśmy już po 9, aby złapać słońce na bulwarze. Spotkaliśmy znajomą z pięknym labradorem, przywitał się z nami uroczo. Od  północnego wschodu zimno wiało, ale szliśmy równym krokiem i tempem. Wyszło  prawie 6 km i ponad 8.000 kroków. Po drodze zakupy w Lidlu , kupiłam rybę  o nazwie wilk morski, czyli zębacza. Będzie na piątek. Dziś 3 dzień bez obżerania się słodyczami, a waga daje znać o nowej formie odżywiania. bo ładny spadek. Kusi mnie słodkie nadal, ale dziś zaspokoiłam ten głód  polową marakui i polową cherimoyi . Na obiad zupa   z soczewicy + filet z kurczaka , mix sałat  . Dla męża dodatkowo ziemniaki. Na śniadanie rozkoszowałam się grzankami z nowego tostera, były z grahama, jedna do jajka na miękko, druga z szynką  , kawałeczek z powidłami. Do tego kawa z mlekiem , mandarynka i pół jabłka. Nie wiem czy pójdę na zajęcia, bo bardzo bolą mnie biodra po wczorajszej gimnastyce. Faktycznie, wczorajsze ćwiczenia polegały na wyginaniu nóg w biodrach, może to? Narazie skończyłam robić przelewy, popijam herbatę, za chwilkę zrobie sobie drugą, była smaczna. 

27 listopada 2018 , Komentarze (5)

że trzymam się postanowień. łatwo nie jest, bo co nawyk, to nawyk. Te słodkości po obiedzie, małe co nieco po śniadaniu, jakiś kąsek  wieczorem. Dziś zjadłam  jabłko pieczone i dodałam trochę syropu klonowego. Wczoraj wieczorem zaspokoiłam taką potrzebę migdałami i orzechami. Narazie nie czuję zmian w organiźmie,  w tym w wadze. Ale to dopiero początek. Dziś u rodziców dzielnie odmówiłam  słodyczy, chociaż przez cały czas miałam przed sobą talerz z ciastkami. Na szczęście ciastka należały do tych niezjadliwych, było zatem łatwiej. Dziś byłam na zajęciach rozciągających, ćwiczenia były z hantlami, słyszałam co chwilkę chrupot moich kości. Sprawność coraz lepsza, bo nie męczę się tak, jak na początku. Z powodu wizyty u rodziców spaceru nie było, ale żalu też nie. Pogoda bowiem mocno taka sobie. Natomiast udało się kupić kolejny zapas świec, fajny bieżnik   i toster. Bardzo lubię grzanki do kawy, wystarczy, że są podpieczone, nie muszą być z czymś. Graham z tostera, pycha!

26 listopada 2018 , Komentarze (3)

Wprawdzie aktualnie jest dopiero  po 13, ale do tej chwili nie zjadłam nic słodkiego. Na śniadanie kasza jaglana z paprochami i jogurtem + herbata zielona i całe jabłko. Na II  kanapka z awokado i anchois + miseczka zupy pomidorowej z makaronem. Na obiad powtórka z wczoraj, czyli zrazy, tym razem z ziemniakami + buraczki.  Co dalej, zobaczymy. Dziś przepiękna pogoda, słonecznie, bezchmurne niebo, ale chłodno. Już jesteśmy po rozruchu, wyszły 4 km i 8.000 kroków.  Gotuję zupę z czerwonej soczewicy dla rodziców, poza tym będą naleśniki. Część z twarogiem, część z jabłkiem.  A poza tym dziś mam ochotę na lenia.

25 listopada 2018 , Komentarze (4)

Dziś ostatni dzień ze słodkim. Narazie jestem optymistycznie nastawiona. Będę unikać kupowania, spoglądania w stronę tych cudeniek, które przed świętami tak kuszą. Muszę wydobyć z siebie motywację podobną do tej, którą miałam podczas rzucania papierosów. Wówczas będzie mi łatwiej.  Niestety dziś już jestem po porządnej porcji ciasta bezowego z kremem . Zasłodziłam się okrutnie i oby mi to wystarczyło do końca dnia. :p. Ładnie dziś, ok 6 stopni, bez wiatru, morze gładkie jak lustro.  Trasa jak co dnia, i wcale mi się nie nudzi. Zrobiliśmy ponad 5 km. i prawie 8.000 kroków.  Systematyczność jest matką sukcesu.  Dziś wypiłam już 5 szklanek wody, będzie jeszcze kilka. To z rozsądku.  Na śniadanie owsianka z jabłkiem, orzechami , miodem i jogurtem. Dodałam siemie lniane i inulinę, po pół łyżeczki.  Książki pożyczone w bibliotece jakoś nie porywają, znów zaczęłam czytać" Przesilenie zimowe"  Rosamunde Pilcher. Nastraja świątecznie i jest taka optymistyczna.  A przy czytaniu moja wyobraźnia naprawdę potrafi wyczyniać cuda! Chciałam dziś być uczestnikiem jakiejś atrakcji typu kino, koncert, itp. Niestety, nic ciekawego, co by mnie porwało lub zachęciło . Trudno.

24 listopada 2018 , Komentarze (5)

u mnie dziś. Właśnie wyjęłam z piekarnika pieczone jabłka, będą na deser, po obiedzie. Od rana siedzę w  kuchni. Zrobiłam już  zrazy wołowe, podam je jutro na obiad. Do tego będą kluski śląskie, biała rzodkiew i buraczki.  A dziś  mix kasz ( pęczak, bulgur, zielona soczewica) z resztą gulaszu + rosół z makaronem.  Pogoda dobra na spacer, wykonaliśmy  więc tradycyjny dystans. Przy okazji nabyłam trochę fajnych kosmetyków za mniejszą kasę. Ale tylko takie niezbędne.   Mąż z sąsiadem robią coś przy samochodzie, takie męskie zabawy.  Wczoraj dostałam zaproszenie na spotkanie wigilijne  z mojego byłego zakładu pracy. Nie wiem, czy pójdę, bo większość moich znajomych już nie pracuje, a takie "odgrzewane" spotkania nie bawią mnie.  Bezpośrednio przed świętami mam poza tym bardzo dużo zajęć, ale jeszcze zobaczę. Jestem zdecydowana wyłączyć od poniedziałku słodycze . Zostawię tylko orzechy, migdały, może troche owoców suszonych.  Będę informować o postępach , lub porażkach, bo i takich się spodziewam. ;)

23 listopada 2018 , Skomentuj

Piątek, wczesne popołudnie. Jestem po obiedzie ( zupa krem z grzanka, śledź w śmietanie + ziemniaki), wcześniej odwiedziłam lekarza po recepty, zrobiłam zakupy na jutro i niedzielę , wywietrzyłam pościel, poddając ją działaniu lekkiego mrozu. Powoli zapada zmierzch. Przede mną palą się świece, leżą dzisiejsze przeczytane gazety, kilka książek, abym jedną wybrała do czytania. Przygotowałam  pled blisko mnie, abym mogła okryć się , gdy przyjdzie mi ochota na krótka drzemkę. Herbata zielona parzy się w szklance, mieszkanie wysprzątane, ciepło jest i przytulnie.I co, mam narzekać? W życiu! Przecież sama przyjemność mnie czeka.  Za oknem zimno dziś, bo w Gdyni było -1,5 stopnia, wiał mroźny wiatr. Nie mam zamiaru więcej wychodzić , żaden czarny, czy inny piątek mnie nie interesuje. Były czasy, gdy na Boże Narodzenie musiałam przygotować ok. 20 prezentów, i to wcale nie byle jakich. Teraz prezenty dostają dzieci, szczególnie te małe. Lubię je obdarowywać pięknymi książkami, zabawkami edukacyjnymi, malowankami różnego rodzaju. Jakie to rozkoszne, gdy dziecko cieszy się z prezentu  w postaci książki, a nie stwierdza: ' po co mi książka, ja nie lubię czytać". Tak więc mam prezenty z głowy, bo marna resztka do obdarowania, to sama przyjemność w zakupach. Sama dziś wolę piękną Poisencję od nietrafionego kosmetyku.  Waga dziś stabilna, czyli bz.  Od poniedziałku adwent, u mnie zamiar  zero słodyczy do Wigilii. Oby się udało, obym wytrwała.