Na temat gry w Lotto mam zdanie negatywne. Wczoraj , w ramach rozweselenia pochmurnego poranka, kupiłam kupon, wypełniłam wpisując liczby i cyfry jakoby dla mnie szczęśliwe. Dopiero dziś rano sprawdziłam, jak zawsze, ZERO, nawet dwójki nie było! Tak mam, nie mogę liczyć na mannę z nieba, to musi być okupione pracą. Ale za to jaką zabawę mieliśmy wieczorem! Mąż wybierał nowy samochód , taki z bajerem, ja myślałam o zaspokojeniu syna na zawsze, a poza tym był problem, co kupić, w co zainwestować? Okazuje się, że potrzeb nie mamy, domu nie pragnę, no, może apartamencik nad morzem Tyrreńskim , na wysokości Sieny, albo w Hiszpanii w okolicach Malagi. Robimy sobie czasem taką zabawę, dochodząc do wniosku, że wygrana duża byłaby dla nas problemem, a mniejszą wydali byśmy na podróże, pierdoły i przyjemności. . Dziś wiosnę widać i czuć! Wprawdzie nad morzem wieje okrutnie chłodem, ale za to mamy doskonałe powietrze i słońce. Zaliczyłam już wizytę u fryzjera, gdzie oddaję się lekturze kiczowatych pism kolorowych, zaliczyłam wizytę u lekarza kontaktowego, mam przepisane leki na zapas oraz umówiony zabieg usg tarczycy na początek czerwca. Pan doktor nic złego nie widział w wyniku biopsji, co mnie pociesza. Ręka jednak musi być na pulsie. Na obiad dziś wykorzystuję to, co mam, czyli resztę zupy krem, odmroziłam gołąbki w sosie pomidorowym, które robiłam w styczniu, do tego mix sałat z feta, pomidorkami, oliwkami i sosem z oliwy i cytryny. Jutro wyjeżdżamy ok. 10, jeszcze dziś pakowanko ( bo małe) , zabezpieczenie domostwa i gotowe. Zostawię Was do soboty, opowiem po powrocie, jak wygląda plaża w okolicach Łeby i czy po drodze widać było wiosenne ptaki. Narazie zatem.