planować podróże. Dziś wzięłam z biura Itaka kilka katalogów wakacyjnych. Jak mi się oczy śmiały, gdy zabierałam się za przeglądanie. Oczywiście najpierw Italia, jak na italofila przystało. Wygodni jesteśmy, szukam więc wycieczek z dolotem, bez podróży autokarem do miejsca startu we Włoszech. Jest tego trochę, znam już całkiem, całkiem większość Toskanii, wybieram zatem inne rejony. Poza tym Hiszpania, ta północna mnie ciągnie, północna Portugalia, któraś z wysp greckich, ale blisko jakiegoś miasteczka. To marzenia, co zaś wyjdzie, zobaczymy. Waga dziś ok, leciutko w dół, ale zawsze. Po śniadaniu mąż poszedł na swoje zajęcia, a ja do garów. Przygotowałam do zabrania dla rodziców ogórkową i bigos na bogato, jeszcze z Sylwestra. Uchował się zamrożony, dodałam upieczone mięso z obiadu wczorajszego . Ja nie pojadę, nadal mam uraz za ohydne słowa, które usłyszałam, nie wiem, czy ktokolwiek chciałby je słyszeć. Brat wyjechał na kilka dni, trzeba go zastąpić. Chociaż i on nie zachodzi do mieszkania rodziców, to bratowa zanosi jedzenie. Pogoda dziś cudowna, tyle ludzi nad morzem, widać sporo turystów. Słońce grzało całkiem mocno i to jest optymistyczne. Systematyczne wędrowanie lubię i nadal będę chodzić . To mnie uspokaja i nastraja pozytywnie. Przed chwilą skończyłam rozmowę z ciotką męża, tą która nazywa mnie swoja córką. Rozmowa trwała 40 minut, ciotka ma 87 lat i rozmawiam z nią o sprawach bieżących, jej się zwierzam, ona mnie pociesza. Dziwne? Nie , to samo życie, po prostu. Dziś na obiad wczoraj przygotowane curry, jakie to smaczne było, palce lizać! A moja wczorajsza kolacja składała się z warzyw pokrojonych w słupki i maczanych w humusie. Można? Można!, Czego i wam życzę.