Wizyta u rodziców nie była rozkoszą. Zmiana pościeli u mamy, próba kąpieli bez powodzenia, nieciekawa rozmowa z ojcem na temat braku świadomości z jego strony o potrzebie pomocy. To takie ciężkie sytuacje, trzeba mieć dużo cierpliwości i empatii. Wracaliśmy w szczycie, prawie godzinę. A co poza tym? Waga jednak odpuściła na moją korzyść. Mogę zatem uznać, że na dziś jest pokonana. Pogoda wstrętna, pada, chłodno, ciemno. Z pomocą przychodzą sztuczne światła , ale przede wszystkim świece. Wcale nie są tanie, ale nie żałuję ich światła w domu. Prace domowe, układanie, znów porządki drobne, jakieś zakupy. To taki czas, że "prace ręczne" są najważniejsze. Kupiłam dziś ciasto francuskie, chcę we czwartek zrobić łososia w cieście na szpinaku, a co! Zupa rodzicom smakowała, była sycąca , akurat na taką pogodę. Miasto moje kochane całe już udekorowane, ładnie to wygląda. Jutro ostatnie zajęcia w fundacji, oczekuję tańców do świątecznej muzyki, a na angielskim podobno będą śpiewy. Słowo Dzban słowem roku w gwarze młodzieżowej. Pełno takich dzbanów wśród rządzących, niestety.