Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251458
Komentarzy: 6510
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Wizyta u rodziców nie była rozkoszą. Zmiana pościeli u mamy, próba kąpieli bez powodzenia, nieciekawa rozmowa z ojcem na temat braku świadomości z jego strony o potrzebie pomocy. To takie ciężkie sytuacje, trzeba mieć dużo cierpliwości i empatii. Wracaliśmy w szczycie, prawie godzinę. A co poza tym?  Waga jednak odpuściła na moją korzyść. Mogę zatem uznać, że na dziś jest pokonana.  Pogoda wstrętna, pada, chłodno, ciemno. Z pomocą przychodzą  sztuczne światła , ale przede wszystkim świece. Wcale nie są tanie, ale nie żałuję ich światła w domu.  Prace domowe, układanie, znów porządki drobne, jakieś zakupy. To taki czas, że "prace ręczne" są najważniejsze.  Kupiłam dziś ciasto francuskie, chcę we czwartek zrobić łososia w cieście na szpinaku, a co! Zupa rodzicom smakowała, była sycąca , akurat na taką pogodę. Miasto moje kochane całe  już udekorowane, ładnie to wygląda. Jutro ostatnie zajęcia w fundacji, oczekuję tańców do świątecznej muzyki, a na angielskim podobno będą śpiewy. Słowo Dzban słowem roku w gwarze młodzieżowej. Pełno takich dzbanów  wśród rządzących, niestety.

10 grudnia 2018 , Komentarze (3)

Pora zacząć piec i dlatego dziś zrobiłam ciasteczka owsiane z jabłkami.  Przydają się jako przegryzka do herbaty, gdy już nic  świątecznego nie "wchodzi". Są mało słodkie , z cynamonem i smakują obłędnie.   W tygodniu muszę zabrać się za uszka, bo to jest trochę roboty. Poza tym ciasteczka maślane, jako prezent odwiedzinowy, ładnie zapakowane . Wczorajsze zdobienie mieszkania "wyszło" także na klatkę schodową, gdzie zimują moje kwiaty balkonowe  ciemnozielone. Mąż wplótł w ich liście małe lampki  i teraz dzieciaki mają frajdę zapalając, gdy przechodzą. Na listkach zawsze ktoś coś powiesi od siebie świątecznego i taka to przyjemna zabawa. Pogoda różna, raczej chłodno, ale i na ładne słońce trafiliśmy. Przejrzystość powietrza niesamowita, hen na horyzoncie widać ciemne punkciki statków.  Przeszliśmy  prawie 6km i prawie 10.000 kroków. Po drodze weszliśmy na kawę , do specjalistycznego sklepu z kawa brazylijska, birmańska , ręcznie zbieraną. Nie mam fioła na punkcie kawy, ale zaczęło dosyć padać i tam przeczekaliśmy. Espresso to faktycznie kop niesamowity, nie powtórzę, wole kawę łagodniejszą.  Waga zastanawia się, ruszyć , czy stać w miejscu.Dam jej szansę wyboru!

9 grudnia 2018 , Skomentuj

Co?  Film dokumentalny na Planete+ o Gene Kellym. Obejrzeliśmy z zainteresowaniem wielkim,  wspominając każdorazowe oglądanie "Deszczowej piosenki"  i mistrzostwo tańca. Ile razy próbowaliśmy tańczyć tak lekko w deszczu, ile razy nasze dziecko podejmowało próby! A piosenka "Moses supposes..."  to mistrzostwo świata.  Okazało się, że Gene Kelly  był bardzo dobrym ojcem, ciepłym człowiekiem i perfekcjonista w swoim zawodzie.  To tak sobie napisałam:D.

9 grudnia 2018 , Komentarze (7)

Przepowiednie pogody niestety ostatnio sprawdzają się, bo pada od rana.  My odważni wyszliśmy z zamiarem, ale nie dało się. Deszcz zacina, po chwili byliśmy mokrzy, a to żadna przyjemność wędrować i kulić się przed opadami. Zostają  prace domowe, których przed świętami nie brakuje. Dziś mam zamiar wypisać kartki świąteczne. To jedna z moich ulubionych czynności przygotowawczych. Bo najpierw wybieram , dobieram kartki odpowiednio do osoby, potem tekst, musi być inny niż w zeszłym roku. Poza tym lubię pisać  , tak tradycyjnie, piórem lub długopisem. To mi zostało z czasów pracy zawodowej, gdy pisałam zawsze  na papierze, na brudno, dodając coś, skreślając , czytając całość i widząc to, co stworzyłam. Poza tym ręka jest sprawniejsza, gdy pisze się nie na klawiaturze, a tak zwyczajnie, po "staremu". W dobie internetu fajnie jest znaleźć w skrzynce pocztowej coś innego niż reklama pobliskiej pizzerni, a to coś kierowane jest imiennie do mnie.  I wcale nie musicie się ze mną zgadzać;).  Waga ruszyła lekko w górę po ostatnich ekscesach żywieniowych.  Nic dziwnego, taka ilość kalorii musiała zostawić po sobie ślad.  Dziś będę grzeczna i pokornie poddam się własnym postanowieniom.  Narazie pisze przy kawie z kawiarki włoskiej , i po raz kolejny dochodzę do wniosku, że teraz naprawdę czuję smak kawy. I jest to bardzo , bardzo przyjemne.

8 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Dziś rozmowa z kuzynką męża w sprawie świat. Co roku się spotykamy, naprzemiennie. W tym roku u niej. Zaproszeni jesteśmy na obiad . To bliska kuzynka męża, bo moja teściowa i jej mama były siostrami. Ustalone jest od lat, że prezenty tylko dla dzieci. W przyszłym tygodniu chcę piec ciasteczka maślane, zabiorę trochę ze sobą. Boże Narodzenie zbliża się coraz bardziej, muszę przyspieszyć ruchy, bo zostanę w czarnej d.... . Wczorajszy obiad urodzinowy udał się  bardzo. Smakowicie było, objedliśmy się po uszy, opiliśmy także  winem białym Turnaua  - Solaris. Pachnie niesamowicie!  W drodze powrotnej wspominaliśmy swoje dużo młodsze lata, gdy dla podreperowania domowego budżetu mąż jakiś czas roznosił mleko przed pracą. Gdy pomagałam mamie przy jej interesie , pracując fizycznie i to ciężko. Gdy oboje jako studenci pracowaliśmy fizycznie , nieraz do utraty tchu, ale widząc cel tej pracy. Gdy mąż pojechał  do Holandii do pracy w stoczni, aby nasz potomek miał dobry start . Rodziłam syna sama, bez jego obecności, w strasznie nieciekawym lecie 1981r. I doszliśmy do wniosku, że to wszystko było po coś. :|. Dziś  pogoda idealna na spacer, wiało od zadka, na bulwarze było spokojnie. Przeszliśmy ustaloną trasę, chociaż plan wcześniejszy zakładał więcej.  Waga dzisiejsza większa od wczorajszej tylko o 100g , jest zatem radość. Od jutra wracam na ustaloną wczesniej pozycję bez słodyczy. To mi służy.

7 grudnia 2018 , Komentarze (13)

Kończy dziś 68 lat i nadal  ma w sobie figlarność, która przed laty mnie zachwyciła. Dziś  "postawiłam " mu śniadanie, wczoraj zarezerwowałam stolik w restauracji, ogłosiłam dzień dyspensy od zakazu słodyczowego, aby zjeść kawałek tortu. Jesteśmy razem ponad 42 lata , w tym 41 lat jako małżeństwo, prawie , bo rocznica 25 grudnia. Wczoraj ,w ramach mikołajków byliśmy w parku oliwskim zobaczyć iluminacje świetlne . Polecam. Potem do Oliwskiego Ratusza Kultury na występ Krystyny Stańko z towarzyszącymi muzykami. Było trochę Jobima, trochę standardów, Wasowski i Przybora. Półtorej godziny zleciało migiem, a my wracaliśmy z uśmiechem na ustach, nucąc sobie co i rusz. I pomyślałam sobie, że to szczęście, gdy spędzasz życie z osobą o podobnym temperamencie. :). Moja wczorajsza "przygoda" z Policją pokazała , jak mądre jest przysłowie o tym, że milczenie jest złotem. Bo moim zdaniem odnosi się ono także  do stwierdzenia, że jeżeli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej nie mów. I jeszcze zauważyłam, że  niektóre nicki  Vitalianek odpowiadają  faktycznie ich charakterom, np. LisekChytrusek . Ileż w tym prawdy!;). Pozdrawiam serdecznie wszystkie czytające, a  w nawiązaniu do wczoraj, skorzystam z rady i zostawiam sprawę. I wbrew słowom jednej z Was mam ogromną nadzieję, że zawstydziłam funkcjonariuszy. To tyle. A moja waga znów spadła, co rano stwierdziłam z ogromna satysfakcją. 

6 grudnia 2018 , Komentarze (14)

Nie znoszę , nienawidzę i nie popuszczam nikomu, gdy widzę samochód stojący z włączonym silnikiem, w środku z kierowcą, który np. przegląda sobie swój smartfon.  Ostatnio prosiłam młodą kobietę zanieczyszczającą powietrze tuż przy bulwarze. Gdy nie ma oporu, gdy kierowca jest zgodny co do faktu zanieczyszczeń i wyłącza silnik, to odpuszczam. A dziś spotkało mnie coś takiego:  radiowóz policyjny  stojący na miejscu nie przeznaczonym do parkowania, w  środku młoda funkcjonariuszka zajęta telefonem. Pukam w szybę, proszę o wyłączenie, ona na to, że samochód jest używany do zdarzenia i musi być gotowy w każdej chwili do odjazdu . Mówię jej o swoich wątpliwościach , rozglądam się i widzę  czterech policjantów  w mundurach, którzy noszą meble biurowe do ciężarówki stojącej obok. Zalała mnie krew. Podeszłam i znów proszę, aby wyłączyli silnik w samochodzie, bo trują środowisko, a za to grozi mandat. Zaczęli się wykręcać, to mąż zrobił zdjęcie radiowozu, zdjęcie osobników, z informacją, że zostaną wykorzystane wyłącznie dla ich przełożonego. Jeden z nich podszedł do radiowozu, wyłączył silnik, a ja  do pani w środku, że powinna się wstydzić kłamstwa i to będąc na służbie. Co mam zrobić? Bo zgłoszenie tego na Komendę to podanie moich danych  i z kolei ja będę  ciągana do wyjaśnień. Praca Policji jest znana nie od dziś , i to w reguły świadek ma gorzej od sprawcy. Gdy odpuszczę, to jakbym poddała się , a obojętność na to, co się dzieje wkoło jest mi obca.  Może poradzicie? :(  Dziś mikołajki, u mnie też był ten czerwony facet, zostawił małe co nieco. Dodatkowo  w centrum handlowym niedaleko mnie obchodzono kolejne lecie tego przybytku i zjedliśmy tort kawowy od Sowy na koszt firmy.  Wychodziłam dziś ponad 10.000 kroków, a jeszcze jedziemy do Oliwy na koncert . Może przy okazji zobaczymy światełka w parku oliwskim .  Jutro mąż ma urodziny, wychodzimy na obiad do restauracji, i  tego dnia będzie dyspensa od postanowień .  Grudzień u mnie ciężki bez słodkości. 

5 grudnia 2018 , Komentarze (1)

A dużo potrafi, bo dziś wstałam jak skowronek, kawy w łóżku nie było, a nad morze poszliśmy już po 9. Mało tego, na balkonie wisiało już pranie! Czyli, brak światła słonecznego czyni z nas osoby niemrawe, bez motywacji. Tak było ze mną wczoraj, gdy  proste ćwiczenia, które wykonuję z palcem w wiadomym miejscu, sprawiały mi trudność.  Dziś idę na tańce latino i mam na to prawdziwą ochotę. Bioderka będą w ruchu, ciało będzie się wyginać i to będzie słuszna godzina. Potem angielski  i powrót do domu po 18 , gdy już ciemno. Wracam zmęczona, to prawda, ale z satysfakcją, że byłam aktywna . Dziś przeszliśmy już ponad 8.000 kroków, pokonując dystans prawie 5 km.  Jutro mikołajki, mężowi kupiłam coś słodkiego, jutro, gdy pójdzie na swoje zajęcia  , zawitam do salonu jednej z marek i nabędę ulubioną męża wodę zapachową. Moja także ulubiona, nie ukrywam.  Skończyłam czytać książkę o ortodoksyjnych Żydach, teraz czytam o naszym  Arturze Rubinsteinie i jego małżeństwie. Nawet nie wiedziałam, że pan Artur zdobył Oskara, a widziałam tę statuetkę podczas wizyty w Łodzi. Aha, waga  bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła spadkiem. Fajnie, prawda?

4 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Udało się namówić mamę i była  dziś kąpiel,  mycie głowy,  pozwoliła sobie nawet odżywkę nałożyć. Potem ubrałam moja staruszkę w czystą bieliznę, piękny , kolorowy szlafrok  polarowy w  formie płaszczyka . Kupiłam go ponad rok temu, do tej pory wisiał w szafie. Mam nadzieję, że od dziś będzie używany. To właśnie mój sukces dzisiejszy. Kto wie , o czym mówię, rozumie mnie.  Potem obiad podaliśmy, zjedliśmy z rodzicami, bo wczoraj nagotowałam dużo  jedzenia. Brat będzie w piątek, to powinno wystarczyć.  Rozmawialiśmy także o Wigilii, zaproponowałam  urządzenie jej dla rodziców  23 grudnia, w niedzielę.  Podzielimy się opłatkiem, zjemy coś, pogaworzymy chwilkę, jakaś kawa , ciasto , i wszyscy będą zadowoleni.  Nie uda mi się bowiem namówić mamy na przyjazd od nas, czyli coroczny zwyczaj odchodzi do lamusa.  Poza tym luzik, waga znów bz. Walczę z chęcią podjadania słodyczy, to nie jest łatwy czas na takie wyrzeczenia.  Na obiad ogórkowa i omlet z serem pleśniowym. Spaceru nie było, była gimnastyka rozciągająca i nie było mi dziś łatwo ćwiczyć, co stwierdziłam ze smutkiem. Musze się zmobilizować.

3 grudnia 2018 , Komentarze (8)

Waga spadła, co mnie cieszy i daje motywację do trwania  w postanowieniu dot. słodyczy. Pogoda odpowiednia na spacer, chociaż lekko mży. Ale ciepło, jak dawno nie było. Poszliśmy, wyszło ponad 5 km i prawie  9.000 kroków.  Wiatr nas owiał, po drodze zobaczyliśmy tęczę , może ostatnią w tym roku.  Taki widok zawsze wzrusza. Dokupiłam dziś kolejne świece, wypalamy ich sporo, bo przyjemnie przy nich posiedzieć. Konfrontuję wiadomości z pobytu w Łodzi z tymi przeczytanymi w książce o Żydach w Belgii.  Faktycznie, pani przewodnik spójna była  z belgijską opowieścią . Czytam to teraz jak coś już znajomego, ale nadal zadziwia mnie ta religia.  Jutro wizyta u rodziców, muszę teraz zająć się gotowaniem, szykowaniem posiłków do zabrania.  Potem przejrzę wreszcie świecidełka  ozdobne,  ułożę  ubrania na półkach w szafie. Chyba już pora na  przygotowania garderoby na święta?  Popijam zieloną herbatę po obiedzie, smakuje mi. Chyba zrobię sobie kolejną.