Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 572479
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 marca 2007 , Komentarze (8)

Zadziwia mnie ta waga. Cały tydzień pokazuje kilo więcej niż ostatnie ważenie, a dziś o,2kg mniej. Bardzo się cieszę, ale to znaczy, że od wczoraj schudłam 1kg. Nic nie rozumiem. Jakby tak było codziennie, to bym chudła w oczach.

A tak w ogóle, to przez przypadek miałam miły poranek. Zaczęło się nieciekawie, bo schyliłam się i pękły mi spodnie, miały prawo, choć były już luźne. No i w ostatniej chwili trzeba coś na tyłek włózyć, a w szafie pustki, bo wszystko w pralce. Wygrzebałam spodnie, w które się od 3 lat nie mieściłam i okazało się, że są nawet luźne. Jestem pod wrażeniem. I mam motywację do dalszego wysiłku!

15 marca 2007 , Komentarze (1)

Bardzo się starałam, ale ta moja wredna małpa - waga o tym nie wie. Dziś nawet zmusiłam się do rowerka, spociłam się jak mysz. Ale obiecuję, że przyznam się do tego co mi pokaże, bo kilka grzeszków na sumieniu mam. Ale takich tyci, tyci. Padam już na dzioba, zatem popatrzę jeszcze do was i spaćku.

14 marca 2007 , Komentarze (8)

Lepiej pod każdym względem. Właśnie wróciłam z basenu. 35 minut ostrego pływania. Szkoda, że w połowie straciłam rachubę i nie wiem ile długości przepłynęłam, ale ważne, że cały czas pływałam bez odpoczynku. Potem 20 min. sauny dla poprawy krążenia i jestem jak nowo narodzona. Podjadania niedozwolonych produktów zarówno w ilości jak i jakości nie zanotowano. A to moje nagłe nawrócenie na ruch, to z powodu wrednej wagi, która pokazała 1 kg więcej niż w zeszły piątek. A tak dietkowałam cały tydzień. Nawet w poniedziałek w Teatralnej zamiast piwka wzięłam soczek pomidorowy. Wszyscy się pytali, czy całkiem zdrowa na umyśle jestem. A ta wredna małpa pokazuje mi więcej. Ja jej pokażę!!!

Z tej złości dostałam takiego powera, że zmobilizowałam się wreszcie i zadzwoniłam do fryzjera. 28 marca będę miała świeżą fryzurkę od pana Andrzeja. Trzeba coś na wiosnę nowego!

Dietki nie mogę odpuścić. 30 czerwca ukończę okrągłą 40 i nie chcę być już taka gruba. Przecież życie zaczyna sie po czterdziestce!! Wiem, że jeszcze zostanie mi cała masa kilosów do wywalenia spod skóry, ale muszę zrobić dobry początek. W zasadzie to odchudzam się już od grudnia 2005. Zaczynałam od 100kg! Brrr, to było straszne. Gubią mnie słodycze. To mój nałóg! Ale nie dam im się! (Ta czekolada, o której pisałam wcześniej, że leży w szafie, to jeszcze tam leży. Czeka na czarną godzinę, ale nie moją, tylko moich domowników, kiedy zawołają: masz coś słodkiego?)

13 marca 2007 , Skomentuj

Jakaś niemoc mnie dopadła. Niby wszystko ok, ale jakaś taka jestem cały czas zmęczona i bez ochoty na najmniejszy wysiłek. Jedyne, co się staram, to nie przejadać i z grubsza trzymać się dietki. Ale wychodzi mi tylko z grubsza ;( No i waga wvale mnie nie motywuje, nic nie chce mniej pokazać.

12 marca 2007 , Komentarze (6)

Tak to jest, jak człowiek się z normalnego rytmu wybije. Zamiast do pracy poszłam dziś na szkolenie. No i tam kawka, ciasteczka, które postawili przed nosem. Nikt normalny by tego nie wytrzymał. Ja też się skusiłam. Potem za karę zamiast miejską komunikacją, to na piechotkę przemierzyłam całe miasto. Ale co to za kara jak pogoda - marzenie. Słoneczko świeci, ciepły wiaterek powiewa i śpieszyć się nie trzeba. Dotarłam do domu pełna animuszu i tu niestety powietrze ze mnie zeszło. Padłam ze zmęczenia, hiperwentylacja czy co? No i dzisiejszy dzień okazał się Dniem Lenia. Przed chwilą walczyłam jeszcze z dzikim apetytem na wszystko a najbardziej na tę czekoladę, która jest w szafie. Chyba zwyciężyłam, zapiłam chcicę herbatką i mandarynkami. Ale najbardziej mi pomogły wasze pamiętniczki. Jak se poczytałam, jakie dzielne jesteście i jak wam kiloski lecą w dół na łeb na szyję, to się opamiętałam. Dzięki :)

11 marca 2007 , Komentarze (4)

I wcale bym się nie dziwiła, bo wczoraj zaszalałam. Mieliśmy krótki koncert chóralny na zamku w Olsztynie a po koncercie jak zwykle Cafe Teatralna. Jejku, jak ja lubię tych ludzi z chóru!! Tym razem miało być grzecznie i mieliśmy z mężem wrócić ostatnim autobusem, ale jak zwykle zabalowaliśmy. Wypiłam nadprogramowe kalorie w postaci piwka i winka, ale też trochę potańczyłam, więc chyba nie będzie źle. W rezultacie nocowaliśmy u przyjaciół. Chociaż to może za dużo powiedziane, bo położyliśmy się ok 5:30.

Kontakty z księciem małżonkiem się poprawiły, nie jest może rewelacyjnie, ale przestał traktować mnie jak wroga, odzywa się, nawet przytula. Ciekawa jestem na jak długo. Dalej nie wiem o co chodzi, nie chce mówić. Mam tylko nadzieję, że nie dopadła go deprecha.

Skoro czuję się nienajgorzej, to może dam radę pojeździć na rowerku? Wczoraj przed koncertem jeździłam całą godzinę, znów 32 km. Nieźle zasuwałam, no nie?

Po raz pierwszy od wielu miesięcy sama zapięłam chóralną, koncertową kieckę i to bez wciągania brzucha. Jeszcze jestem pod wrażeniem. :) Przez 5 tygodni schudłam 4 kg. Z jednej strony to niewiele, ale z drugiej średnia to 0,8 kg a założenie było 0,7. Zatem jest lepiej. No to czemu narzekam? Nie wiem. Chyba chciałabym być już po prostu u celu i tylko walczyć o utrzymanie wagi.

9 marca 2007 , Komentarze (3)

Zamiast płakać poszłam jednak pojeździć na rowerku i do końca dnia nie obżerałam się już niczym kalorycznym. Cóż, życie toczy się dalej, niezależnie, czy są problemy, czy ich nie ma. No i dziś waga pokazała mimo wszystko 0,7 kg mniej niż tydzień temu. To pewnie przez nerwy było większe zużycie energii. Ale przynajmniej mam ciut lepszy nastrój, ale tylko ciut :(

8 marca 2007 , Komentarze (4)

Wczoraj było lepiej, nawet na basenie byłam i zgubiłam w saunie katar. Ale dziś to już totalnie przesadziłam z jedzeniem (i to słodyczy) i nawet nie mam ochoty na mój ulubiony rowerek. A wszystko przez "księcia małżonka". Jakiegoś kozła ofiarnego trzeba sobie znaleźć. No ale dlaczego się do mnie od wczoraj nie odzywa? Ja go już całkiem nie rozumiem... Wiem, że odchudzać powinnam się dla siebie a nie dla niego, ale mimo wszystko zależy mi na tym baranie.

Mam doła, ciśnienie spadło za oknem, chyba będzie padać a ja chyba będę ryczeć :( Idę po chusteczki.

6 marca 2007 , Komentarze (4)

4 pierniczki w czekoladzie i jakieś podjadanie z mniejszym poczuciem winy, bo jakieś jabłka i inne takie, ale o wiele za dużo. Buuuuuuuuuuuuu nie lubię swojej słabej woli.

6 marca 2007 , Komentarze (2)

Mam katar. Gorączki nie mierzyłam, ale nie zdziwię się jak będzie. Zatem nici dziś z rowerka, a i pewnie nie potańczę, za to jakoś jeść mi się, na wszystko mam ochotę.