Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 250868
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 października 2017 , Komentarze (2)

Nowa szafa do sypialni kupiona. Jest ogromna, bo 226x56x212, ma biały kolor, jest 5 drzwiowa, z dużą ilością szuflad  i trzema lustrami. Wykończenia w kolorze jasnego jesionu.  Zamówienie będzie realizowane przez 5 tygodni, tak więc cieszyć się będę przed Bożym Narodzeniem. Zakup w salonie Agata Meble, szafa nazywa się Kolding. Troszkę trzeba będzie poprzestawiać w sypialni, ale koncepcja pierwotna nie ulegnie zmianie.  Dziś kupowanie to sama przyjemność ,a ja pamiętam  meble wystawane godzinami, nocami, potem  wszyscy mieli tak samo w domu. Upodlono nas do granic, a teraz ludzie tęsknią za tamtym szaleństwem. Dziś czytałam o centralnym przekazywaniu 1% na organizacje pozarządowe , tak zostały zmienione druki  rozliczenia PIT. Chromolę, będę kupować karmę i jak co roku zasilę schronisko, tylko trochę inaczej. Nie chcę, aby moje pieniądze szły na o. Dyrektora lub inną osobę bliską władzy. To ja sama będę decydować komu dać.(strach)  Pogoda dziś kiepska, skończyło się babci....... . Teraz już tylko  zmiana opon, cieplejsze wdzianko, mroczne poranki, więcej herbaty na rozgrzewkę. Wyprawy nad morze wyłącznie w okolicy południa, aby jak najwięcej światła złapać. I tylko zdrowia sobie życzyć. 

18 października 2017 , Komentarze (4)

No cóż, musiałam zapłacić abonament RTV za półtora roku. Trochę tego wyszło. Na początku 2016r. na poczcie nie wiedziano jeszcze jak płacić abonament , na jaki rachunek, itd. Zostawiliśmy temat, aż wyszło jak wyszło. Trudno, mam nauczkę, żeby nie słuchać męża. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że my faktycznie nie oglądamy TVP, rzadko telewizje w ogóle. (slina). Dziś odpisałam się z warsztatów teatralnych, przepisałam się na wykład o historii Pomorza z Gdynią w tle. Podobno prowadzący jest rewelacyjny, a to bardzo ważne.  Poza tym będę uczestniczyć w w warsztatach organizowanych przez Muzeum Miasta Gdynia  na temat pt. Kulinarnie przez Gdynię.  To seria spotkań, w czasie których dosłownie zasmakujemy historii miasta, gotując potrawy z przedwojennej Gdyni razem z szefem kuchni jednej z restauracji.  Ależ to będzie fajne! Takie atrakcje są w naszym Muzeum!.  Dziś wróciłam z latino solo zmęczona tańcem maksymalnie. Nawet skórę na głowie miałam  mokrą! Godzina ruchu przy fajnej muzyce, kto tego nie lubi?  A wracając do Jastrzębiej Góry, jesteśmy tam co roku, nawet i kilka razy. To jedno z moich ulubionych miejsc nad morzem otwartym. Drugie to Półwysep Helski  i droga na Hel. Zjawiskowa!

17 października 2017 , Komentarze (3)

Pogoda dla bogaczy, bo jak inaczej określić to, co za oknem? Zamiast nad jezioro, najpierw obowiązki, czyli zakupy niezbędne, mniej potrzebne, dla przyjemności. A przedstawia się to jako serwetki  papierowe, które uwielbiam  dodawać nawet co dnia do nakrycia, w Lidlu tydzień włoski, a zatem trochę ichniejszych specjałów, fajny pojemnik szklany do oliwy i octu balsamicznego jednocześnie, to w Agata meble, nowe, nieduże plecaki na wędrówki, to w Decathlonie. Byliśmy już bliżej drogi do Pucka, a zatem pojechaliśmy do Jastrzębiej Góry. Widok morza otwartego zapiera dech w piersi, a dziś szczególnie, bo widok po horyzont. Zrobiłam zdjęcie, wysłałam synowi, w odpowiedzi dostałam zdjęcie z Krakowa. Panicz dziś tam pracuje, ma 23 stopnie ciepła i pełne słońce.  Poleciłam mu dawną fabrykę tytoniu, gdzie byliśmy w maju, a gdzie dziś jest kilka fajnych knajpek. Syn w Krakowie do środy włącznie, w piątek w Warszawie. Rzuca go po Polsce.  ;)W drodze powrotnej z Jastrzębiej zajechaliśmy do kaszubskiej restauracji na obiad.  Mąż zamówił pierogi z mięsem z dzika, ja udko gęsie. Niby dobre, mięso zjadłam bez skóry, której  nienawidzę, ale po co ten sos z mąką?  Całe danie od razu zrobiło się ciężkostrawne i niestety musiałam  w domu rapacholin zażyć.  Pierogi męża dla mnie takie sobie, bo mięsne pierogi lubię najmniej.  Zajechaliśmy jeszcze do salonu BRW, zamarzyłam o nowej szafie do sypialni. Były, a jakże. Duże, wysokie, doskonale wyposażone w różne akcesoria. Teraz będę miała o czym myśleć. 

16 października 2017 , Komentarze (2)

Oj naśmiałam się dziś na zajęciach! Kobiety , wino, taniec  i radość bycia razem.  Było nas ok. 12, wszystkie chętne do zabawy. Problemem był korkociąg, bo bez niego można było otworzyć jedynie wino zakręcane. Po czasie udało się, koleżanka ma duże, mocne ręce. Bardziej "uczone" koleżanki zatańczyły z wachlarzami, jakie to było piękne. Nasza grupa musi wziąć korepetycje i tyle. Ale padł pomysł wyjazdu do Malagi, na tydzień, na warsztaty tańca.  Zobaczymy, czy pomysł rozwinie się. :) Dziś pogoda typowo letnia, nie zazdroszczę osobom w czapkach, ciepłych kurtkach, bo i takie widziałam. Ja odczuwam mdłości , gdy jest mi za gorąco. Na obiad zrobiłam makaron z pesto , akurat na taki ciepły dzień. Jutro nad jezioro, trzeba korzystać z pogody. Trzymam kciuki za rezydentów, brzydzę się TVP i osobami tam pracującymi.  Obłuda naszego rządu nie ma granic. Tak żal mi Polski.

15 października 2017 , Komentarze (3)

Po śniadaniu na cmentarz. Dziś teściowa obchodziłaby imieniny. Pogoda cudowna, ciepło, słonecznie, jeszcze ostatnie kasztany udało się zebrać. Na grobach liści ogrom, zebraliśmy sporo. Potem spacer, w drodze powrotnej umówiłam się na pedicure na poniedziałek. Chwilka  w domu przy kawie, obiad , i do rodziców, na imieniny Mamy. Pojechaliśmy wcześniej, aby wszystko przygotować, tzn.  wyłożyć ciasto na talerze, przygotować owoce, talerze, sztućce, filiżanki, sam stół.  Był brat, bratowa, dwóch bratanków, trójka wnucząt brata, w tym miesięczny noworodek i pies.  U rodziców upał, kaloryfery odkręcone na maksa, okna zamknięte, ciężko było. Takie spotkania to jeden wielki chaos, bałagan i zamieszanie. Po imprezie pochowałam, wstawiłam do zmywarki, złożyliśmy stół, posprzątaliśmy co się dało, bo tak trzeba było. Rodzice naprawdę nie dają sobie już rady i te wizyty są dla nich męczące.  Na szczęście już jest po, Mama zmęczona zapowiedziała, że zaraz kładzie się do łóżka. Kolejna akcja goście to 1 listopad, ale to u nas  i według moich reguł.  Aktualnie rozmyślam nad menu na ten czas. A na wtorek najbliższy planuję wyjazd za miasto, może jeszcze jakieś grzyby?

14 października 2017 , Komentarze (6)

Dopiero po 13, a ja jestem zmęczona na maksa. Dziś występuję w roli  kuchennej, aby dogodzić kilku osobom. Dla męża zupa z zielonek , to smak jego dzieciństwa. Ale grzyby mył sam, przynajmniej pierwszy raz, bo jako PPD poprawiłam. Zupa wyszła wspaniała, z lanymi kluseczkami. Dla Mamy i dla gości upiekłam ślimaczki z ciasta francuskiego z ricottą, żurawiną i płatkami migdałów. I jeszcze ciasto bananowe z orzechami włoskimi. Na jutrzejszy obiad  uda kurze  przygotowałam do pieczenia, za chwilkę wstawię je do piekarnika. Ugotowałam też buraki na carpacio z roladą kozią. Na dziś będzie reszta gulaszu wołowo- warzywnego z fasolka zieloną .  Teraz chwilkę odpoczywam, bo stałam w kuchni prawie 3 godziny . Wczorajsze warsztaty teatralne okazały się niewypałem. Prowadzący nie ma koncepcji zajęć, oprócz mnie były dwie osoby, bawiliśmy się  m. w. w grę " raz ,dwa, trzy baba jaga patrzy."  Facet zastanawiał się co chwila, co jeszcze zadysponować, pytany przeze mnie o cel do osiągnięcia, nie umiał powiedzieć. Pracy z tekstem raczej nie będzie. Wytrzymałam te dwie godziny, ale uznałam je za stracone, więcej tam nie pójdę, bo szkoda mi czasu. Musze znaleźć sobie coś innego. Mocno zastanawiam się nad garncarstwem,  ale to narazie koncepcja. Wieczorem udajemy się na koncert do Filharmonii Sopockiej, musze jeszcze pomyśleć o  stroju.

13 października 2017 , Komentarze (2)

Wiało w nocy, oj, wiało. Z samego rana mąż poszedł stanąć w kolejce, aby zapisać się na wycieczkę.  Było już sporo ludzi mimo wczesnej  pory. Po otwarciu biura mąż stał jeszcze godzinę. Aktywność wśród seniorów jest niesamowita.  To cieszy . Dziś był pilates, po wakacyjnej przerwie bolało. Ale zawsze wychodzę tak zadowolona, że znów pokonałam własne słabości. Niby tylko rozciąganie ciała , ale czuję je potem dosłownie, każdą cząstkę.  ;)Po południu pierwszy raz będę na warsztatach teatralnych, jestem ich bardzo ciekawa.  Poza tym rozmawiałam z koleżanką z tańca hiszpańskiego, w poniedziałek będzie fiesta na powitanie, będzie wino , owoce i taniec. Zestaw iście ognisty.  Dzisiejszy  obiad zapewniła m sobie wczoraj, kupując gotowe pierogi. Raz nie zawsze, a w ten sposób jeszcze na spacer pójdziemy. A wieczorem, gdy wrócę  ( 17:30), będą czekały gazety, ciepła herbata, jakaś gra towarzyska i rozmowy o wszystkim. Każda pora roku ma swój urok, a jesień jest doskonała na gnieżdżenie się , zapadanie w miękkie fotele z książką.  Tylko młodych lekarzy szkoda. Znów spektakl próżności przed kamerami, kto bardziej winien, kto komu dołoży. Końca nie widać. Pacjenci i tak nie zyskają, zyska o. Dyrektor i fanaberie MON.

12 października 2017 , Komentarze (1)

Od samego rana jesteśmy zajęci. Wyjście nad morze, ale na początku do piekarni po razowiec, bo tylko we czwartki. Potem do Fundacji, przepisać się z tańca hiszpańskiego dla początkujących na zaawansowane zajęcia. Przy okazji kupiliśmy bilety do teatru na 9 listopada. Potem nad morze, ale trasa przebyta galopem, bo na 12 mąż na zajęcia do Muzeum, a jeszcze do domu zjeść II śniadanie.  Wróciliśmy ze spaceru oboje mokrzy, tempo było okrutne, a i ciepło się zrobiło. Mąż wyszedł, ja do sklepu po upatrzoną sukienkę. do Hebe po szczoteczkę do mycia pędzli, szczoteczkę do mycia twarzy, namówiona zostałam na pięknie pachnący balsam do ciała i z tej samej linii  żel pod prysznic. Przy okazji kupiłam pierogi na jutrzejszy obiad- 10szt.  z pieczarkami i kapusta, 10 szt, ze szpinakiem i fetą. Powrót do domu, przygotowania do obiadu, mąż miał wrócić po 14, wrócił po 13 . Chwila nerwów, bo:...." chyba zgubiłem swój telefon. Nie wiem gdzie mam."  Szukanie, dzwonienie, nic, za chwilkę: " Jest, leżał na kocu, gdy się przebierałem tam go położyłem, zlał się z kocem.Ale czemu nie dzwonił, przecież go nie ściszałem?" Oglądam telefon, dzwonek prawie 0%, wszystko jasne. Dziś jeszcze mam wykład o 17. Oglądam w TV informacje na temat protestu rezydentów. Żal mi tych młodych ludzi, którzy zetknęli się  z zakłamaniem polityków, z machiną  ohydy i obłudy. A Radziwiłła nie trawię chronicznie, budzi we mnie nieznane i przyznam, że niedobre uczucia. 

11 października 2017 , Komentarze (3)

 W nocy robiłam remont w mieszkaniu rodziców. Znów  nie mogłam spać i  wizualizowałam sobie , jak urządziłabym to mieszkanie. To staje się obsesyjne, za dużo programów tego typu oglądam.  Z samego rana panowie tynkarze zaczęli walić młotami. Była 7, wstaliśmy zatem, bo o spaniu i tak tylko pomarzyć.  Na szczęście sypialnia jest z drugiej strony. Nastawiłam pranie,  przygotowałam wszystko na gulasz - będzie wołowy , z resztkami warzyw , jakie miałam, czyli z kapustą, marchewką, różnymi paprykami, selerem naciowym, kminkiem . Podam go z makaronem  i zielona fasolką. Potem zajęłam się kwiatami zielonymi, nabłyszczając je specjalnym nawozem. Chwilka na kawę z kupioną wczoraj płytą Marka Knopflera. I teraz muszę zastanowić się nad ciastem na niedzielę . Zabiorę je do Mamy, ma imieniny. Ojciec kupi jakiś tort, a ja mam dylemat między tartą z jabłkami a tartą budyniową z brzoskwiniami.  Ta jabłkowa kusi mnie cynamonowym zapachem, a budyń waniliowy też lubię. Dziś idę na latino solo, czyli będę tańczyć sambę, salsę, rumbę, czaczę. Lubię to, a dzisiejsza pogoda niespecjalna do wędrówek, bo pada. Godzinka ruchu  w formie jw, przyda sie.

10 października 2017 , Komentarze (4)

Wybiegałam dziś prawie 10 km. i prawie 15.000 kroków. Najpierw spacer, szybki spacer jak zawsze. Morze znów urokliwe, srebrzyło się wobec sinych chmur. Wracając zrobiliśmy zakupy, odebraliśmy zarezerwowane bilety do kina, zjedliśmy II śniadanie. Na 13 do kosmetyczki , zabieg z Grouponu. Biegłam prawie do gabinetu, a było to ponad 2 km. Tam miła pani mocno namawiała mnie na kolagen za ca' 200zł . , do tego woda różana ok. 60zł ." Ale wystarczy pani na 4 miesiące" No ja myślę, że wystarczyłoby , ale nie skorzystałam.  Kupuję kremy o wiele tańsze, korzystając z promocji, czytam ich skład i nie biorę byle czego , chociaż tanie. Wracając zaszłam do Hebe, nabyłam kolagen za ca' 30zł . , zestaw do demakijażu tzw. koreański mam od dawna, i to mi wystarczy. Przy okazji nabyłam aż 1000ml. maski do włosów za 8 zł. I takie zakupy lubię.  Po obiedzie     ( pstrąg łososiowy pieczony w papilotach+ mix sałat) poszliśmy do kina na film Vincent. W przypadku La la land byłam absolutnie sceptyczna jeżeli chodzi o Oskara, teraz mam podobne uczucia. Może moje uczucia są błędne i film zdobędzie nagrodę, cieszyłabym się, nie będę się jednak zachwycać czymś przeciętnym, zbyt przerysowanym. Mistrz był tylko jeden .  Wczoraj dokonaliśmy wyboru wycieczki z naszej  fundacji. Będzie to Dolny Śląsk  i Praga. Termin- początek czerwca. Już się cieszę.  Oboje znamy okolice sprzed lat, w Pradze byliśmy 6 lat temu, pora na zwiedzanie 'po nowemu".